wtorek, 29 października 2013

Rozdział dwudziesty

-Po prostu. . Uch, nie wiem.
-Kocham Cie, wiesz ,Księżniczko?-zapytał Justin, pocierając moje udo.
***
-No dalej-poganiał mnie chłopak, ciągnąc za moja dłoń. Księżyc był w pełni, świecił swoim blaskiem, odbijając się od gładkiej tafli wody, która rozciągała się pod wielkim klifem. Justin, jak to Justin chciał do niej wejść i mimo, iż było zimno, już pozbył się górnej części swojej garderoby. Jego mięśnie spinały się, a ja mimowolnie zagryzłam wargę. Justin wyciągnął ramiona w moja stronę, a ja zrobiłam kilka małych i wolnych kroków w jego stronę. Nie byłam do końca pewna jego ruchów, bo znając jego inteligentne pomysły, może chcieć czegoś spróbować. Kiedy nasze ciała się stuknęły, zimne ręce Justina znalazły się pod moim sweterkiem, pieszcząc moje biodra. Przeklęłam głośno ślinę, odtrącając jego dłoń.
-Przestań, proszę-zająknęłam się, czując jak moje oczy zaczynają robić się mokre.
-Hej, co jest, Noe? -zdziwiony, ścisnął moja zimna dłoń, ogrzewając ja swoim ciepłem. Czy wspominałam może jak ciepły jest Justin?
-Nie dotykaj mnie-poprosiłam, ale brzmiało to raczej jak rozkaz. Chłopak rozluźnił swój uścisk, ale wciąż nie puszczał mojego ciała.
-Boisz się mnie?-zapytał, robiąc głupkowatą minę i śmiejąc się sztywno. Oblizał swoje pełne wargi i przycisnął mnie bliżej siebie i pocałował w czoło.
-Och, Noe, Noe, Noe- pokręcił głową, zamykając swoje czekoladowe jak kakao oczy.
Na jego usta wkradł się bezczelny uśmieszek, a w mojej głowie zaczęły tworząc się najgorsze historyjki. Moje obawy się spełniły, gdyż Justin wzmocnił ucisk swoich rak na mojej talii. Przerzucił mnie przez swoje ramie, powodując, ze moja twarz znajdowała się na wysokości jego dolnej części pleców. W obawie przed spadnięciem na zimna ziemie, złapałam się jego bioder lewa ręką, a prawa zacisnęłam w piąstkę i zaczęłam uderzając w jego umięśnione plecy.
Moje zamiary były jednak inne od rezultatów, które przyniosły te cholerne ciosy w plecy. W rezultacie tego wszystkiego, Justin śmiał się bez opamiętania.
-Postaw mnie- krzyknęłam, starając się nie spaść i nie myśleć o ciężarze, który w tym momencie musiał udźwignąć mój chłopak.
W odpowiedzi na moje skromne pytanie, dostałam delikatnego klapsa w pośladek. Moja głowa uniosła się ku gorze, a oczy znacznie zwiększyły po przez czyn Justina. Katem oka dostrzec mogłam zbliżające się ku nam jezioro. Az mogłam poczuć jego zimno, przeszywające moje ciało.
-Nienawidzę cie, głupi idioto-krzyknęłam, uderzając go ostatni raz w umięśnione plecy, zanim wszedł do wody. Stal po kolana w lodowatej cieczy, ale ani drgnął, jakby był odporny na zimno. Niewzruszony szedł dalej, nie słuchając moich rozpaczliwych próśb. Kiedy woda prawie sięgała jego bioder, a moja głowa zwisała ponad tafla wody, której teraz strasznie się obawiałam  i moja ręka została zmoczona, otwarłam szeroko usta i jęknęłam. Cofnęłam dłoń z biodra chłopaka  na plecy i zaczęłam się szarpać z nadzieja ,ze Justin wyjdzie z wody i położy mnie na suchym lądzie, wiec wyjdę z tego cało, Bóg jednak chciał inaczej i Justin ściągnął mnie ze swojego ramienia i włożył do wody. Syknęłam, czując zimno, sięgające do polowy żeber. Niestety jestem niska, wiec Justin został mniej zmoczony. Chłopak widząc mój wyraz twarzy, zaśmiał się cicho. Zwinęłam palce w pięści i zbliżając się do Justina, zaczęłam okładać jego tors swoimi pięściami, klnąc pod nosem na jego dziecinne zachowanie. On tylko zatrzymał moje ręce i przyciągnął mnie do siebie, najpierw składając pocałunek w kąciku moich ust, a następnie w samym centrum moich warg, które drżały podczas pocałunku . Dłonie Justina powędrowały pod mój sweterek i ciągnąc za końce mojego ubrania, ściągnął go, rzucając gdzieś na wodę. Usta Justina ponownie przykleiły się do moich, a jego ręce zaczęły ogrzewając moje plecy, po przez pocieranie nimi mojej skory. Po chwili woda przestała być tak zimna,a zaczęło się robić całkiem przyjemnie. Oparłam moje palce o klatce chłopaka, a w moim brzuchu wybuchły fajerwerki. Czuje się ja małolata, która uciekła z domu, by spotkać się ze swoim chłopakiem.
Nie zwróciłam uwagi na to, czy mój sweterek jeszcze wróci w moje ręce, czy raczej odpłynął już daleko i szanse na odzyskanie go są marne, bo byłam zbyt zajęta smakowaniem ust Justina, który z każdym kolejnym pocałunkiem  dawał z siebie coraz więcej i przyciągał mnie bliżej. Woda nie miała prawa dostać się miedzy nasze ciała. Jęknęłam cicho, gdy Justin ścisnął mój pośladek. Było romantycznie.  Kiedy oderwaliśmy się od siebie, oparłam głowę o jego piersi i rozejrzałam się dookoła. To miejsce wydało mi się jakoś dziwnie znajome, ale za żadne skarby świata nie wiedziałam skąd je znam. Chłopak pocałował mnie w obojczyk,  a następnie w czoło. Teraz właśnie czuje się jakby bóg zebrał cały romantyzm świata, cale piękno i cudowne uczucia, po czym  włożył to pomiędzy nas, byśmy byli tak idealni jak dotychczas. -ufasz mi?- zapytał Justin, kładąc dłoń na moim biodrze. Uśmiechnął się ,gdy czekał na moja odpowiedz. Światło księżyca odbijało się od jego idealnie białych zębów, które stały w jednym prostym  rzadko, ukazując je za każdym razem, gdy uśmiechał się szeroko i tak pięknie jak teraz. 
-Oczywiście- odpowiedziałam, zapewniając go tym samym, chociaż myślę, ze tego nie potrzebuje. Zna swoja wartość i zna moje uczucia.
 -Ufasz mi po tych wszystkich gównach , które ci zrobiłem? -zapyta zdziwiony.
 -Nic mi nie zrobiłeś- skrzywiłam się, marszcząc brwi.
 -Popatrz, przeze mnie miałaś atak serca-powiedział, wskazując na klif  ponad nami- wziąłem cie do wody, wiedząc, ze nie potrafisz pływać. Przeklnęłam ślinie na pierwsze wspomnienie, ale własnie w tym momencie  przypomniało mi się skąd znam to miejsce. Wspomnienia uderzyły we mnie, gdy mój wzrok powędrował na szczyt klifu. Zaśmiałam się pod nosem,  ten dzień zdecydowanie  był pokręcony. - wziąłem cię na karuzele, a masz lek wysokości-nie przestawał wymieniać, ale mu przerwałam.
 -Nie wiedziałeś tego-  Chłopak  pokręcił głowa, zaciskając wargi w cienka linie. -gdybym ci nie ufała, nie mogłabym nazwać cie swoim przyjacielem -stwierdziłam  zgodnie z prawda, przenosząc wzrok na jego pełne wargi. -nie pozwałabym ci mnie dotykać czy całować. -dodałam. -wracając do wody, może wyjdziemy? -zapytałam, zmieniając temat.
 -Noemi- Justin pokręcił głową- nie zabrałem cie tutaj bez powodu. nie potrafisz pływać, to fakt, ale ja Ci pomogę -odgarnął z mojej twarzy wszystkie włosy i dodał -skoro mi ufasz, to nie powinno robić ci problemu.-  Uśmiechnęłam się pod nosem i dotknęłam czubkiem palca wody, w której stoimy. nigdy nie miałam czasu, ani możliwości na naukę pływania. Dzięki Justinowi, mogę to naprawić, jeżeli użyłam dobrego słowa.
-Jak ty to sobie wyobrażasz, huh ? Jestem dorosłą kobietą i niedorzeczne by było, gdybyś miał mnie teraz uczył pływać-zagryzłam wagę, czując się niezręcznie.
 -Noe, jesteś infantylna do granic możliwości-wyrzucił ręce w górę, śmiejąc się ze mnie, , gdy nieudolnie próbowałam tupiąc stopa w odpowiedzi na jego stwierdzenie ,gdyż wiedziałam ,ze nie ma racji. -tak jak mówiłem-wzruszył ramionami, przyciągając mnie bliżej. -och, ,Noemi. Przez ciebie zachowuje się jak pajac. Mówię jak nigdy!  Wydaje się, że jestem romantyczny.-  Zaśmiałam się cicho i powiedziałam jedynie "okay", zgadzając się tym samym na pomysł Justina. Skoro mu zależy akurat na tym, by nauczyć mnie pływać, to schowam dumne do kieszeni i dam się ponieść, nie zwracając uwagi na zimną wodę i nasze pół-nagie ciała.  Myślę, że na siłę staram się pokazać jak dojrzałą osobą jestem i , że dawno dorosłam. Justin tylko uśmiechnął się triumfalnie i przejechał dłonią po moim ramieniu.  Ciepło bijące od jego ciała ogrzewało mnie, aż w brzuchu czułam fajerwerki.
Chyba od zawsze potrzebowałam jakiejś bliskości i czułości, którą właśnie daje mi Justin i za co cholernie jestem mu wdzięczna. Czasem przy nim czuje się jak w jakimś pięknym filmie, lub powieści romantycznej. W tej miłości jest dokładnie tak jak mówiła moja przyjaciółka. Ona zdecydowanie bardziej zna się na rzeczy. Lubi przygody i romanse.  Za każdym razem, gdy przedstawiała mi swoich nowych chłopaków, czułam się jakoś..dziwnie. nie pomyślcie przypadkiem , ze jest łatwa, bądź nie stała w uczuciach. Po prostu niekoniecznie dobrze wybierała. Nadal czeka na swojego księcia.  Zazdroszczę jej takiego nastawienia. -Połóż się na plecach.-poprosił, a raczej rozkazał mi. Westchnęłam przez to, że Justin ma to do siebie, iż lubi stawiać na swoim.  Nic nie mówiąc, wykonałam jego zalecenie. Woda dotknęła moich pleców, a ja sapnęłam , czując chłód. Lodowata ciecz delikatnie falowała, unosząc mnie . 
-Zamknij oczy, kochanie.- Moje powieki opadły, a ja zagryzłam wargę. Jestem zdenerwowana, co Justin zauwazył, bo poparł kciukiem mój policzek, mowiąc "nie martw się, piękna. Jestem tutaj. Nie pozwolę , by stała ci się krzywa". Na moje usta wkradł się delikatny uśmiech, który starł Justin, napierając na moje usta swoimi. -oddaj się wodzie. Poczuj tę wodę.- Jestem cała mokra, to pewne. Moje włosy będą wyglądały tragicznie, tak myślę.  Generalnie moje włosy często się buntują i czasem nie mogę sobie z nimi poradzić.  -teraz Połóż się na brzuchu.  Zrobiłam to i po chwili ręce Justina znalazły się po obu stronach moich bioder. W miejscu jego dotyku, poczułam delikatnie mrowienie, jak zwykle  z reszta, gdy nasze ciala się stykając. -spróbuj płynąć. Trzymam cie mocno-zapewnił mnie chłopak, ściskajac moją skórę jeszcze mocniej, przez co czułam się jeszcze bezpieczniej. Poruszyłam nogami i rekami z nadzieją, ze uda mi się ruszyć, , chociaż by najchaotyczniej na świecie, ale przeliczyłam się, ponieważ jedyne co zdołała zrobić, to ochlapanie wszystkiego w pobliżu kilku metrów.  Moje zachowanie
wywołało u Justina jedynie niepohamowany wybuch śmiechu, którego najprawdopodobniej nie mógł sam powstrzymać.  Już miałam się wycofać i zrezygnować, ale Justin uniemożliwił mi jakikolwiek ruch, trzymając mnie swoimi dużymi dłońmi na których było widać każdą żyłę. -hej- pokazał mi rządek śnieżno białych zębów. -przepraszam.- Kontynuujmy .
Piekielnie zimna woda ochlapała moją twarz, a na usta wkradł się grymas. Moja szczęka zadrżała a powieki zacisnęły się jeszcze bardziej. 
-Nie umiem, Justin- jęknęłam sfrustrowana i zmarszczyłam brwi. 
-Spokojnie, Noe. Skup się - powiedział ciepło i ruszył się trochę w przód.  Wykonałam, wydawałoby się odpowiednie ruchy kończynami i zorientowałam się, że moje zupełnie mokre , pól nagie ciało poruszyło się. Nie byłam pewna czy to za sprawą Justina udało mi się coś wskórać...ale poruszyłam się i to jest ważne! Miała taka ogromną ochotę rzucić się na szyję Justina i wycałować go po całej twarzy ze szczęścia! Złożyła bym pocałunek na każdym z licznych pieprzyków ozdabiających skórę chłopaka przez to, ze tak mały gest i postęp sprawił mi tak wielką przyjemność, ale postanowiłam darować sobie okazywanie szczęścia i przeżyć swoja małą euforie w duchu. 
-Dobry początek- Justin wyszczerzył zęby, pocierając kciukiem moją nagą skórę.  Puścili jedną ręką biodro i przesunął ją na plecy, tuż przy zapięciu mojego biustonosza(w tym momencie miałam wrażenie, że eksponuje), a następnie  na mój prawy pośladek okryty jedynie kawałkiem materiału, znanym również jako krótkie spodenki.
 -J -J Justin. Proszę przestań-poprosiłam go, a moje ciało zalało się gęsia skórką. 
 -Co mam zrobić, gdy w rekach mam swój cały świat i tak bardzo chce go odkryć- ściszył głos niemalże do szeptu.-Co mam zrobić kochanie-powtórzył nieco głośniej, a  ja na sam zwrot, którego użył, mówiąc co mnie, zrobiło mi się cieplej na sercu. Jak za każdym razem z resztą , gdy mówi do mnie w ten czuły sposób. 
Obrócił mnie na plecy i położył się na mnie, powodując, iż obydwoje zanurzyliśmy się pod taflą wody. Złączył nasze usta. Ten pocałunek zdecydowanie należał do najpiękniejszych chwil z mojego krótkiego życia. Nasze usta były tak mocno przyciśnięte do siebie, że nic nie miało prawa ich rozdzielić.  Nawet woda, która uparcie chce się miedzy nas! Wziął  moją twarz w dłonie i dał nam czas, by rozkoszować się tą chwilą.  Mam ochotę otworzyć usta i pozwolić, by nasze języki się spotkały, tańcząc ten sam taniec co zwykle, który jest dziełem sztuki i który jest tak doskonały, ze za każdym razem jest równie niesamowity, ale wiedziałam, że to może nie być najlepszy pomysł. Cały pocałunek stosunkowo nie trwał długo (w szczególności, że miał miejsce pod wodą ), ale w moim umyśle trwał i trwał i mógłby trwać całą wieczność. Tak w nieskończoność! Kiedy Justin odbił się od dna i sprawił,  że znaleźliśmy się na powierzchni i mogliśmy zabrać oddech, którego w gruncie rzeczy nie potrzebowałam-wystarczyła mi bliskość Justina. Mimo wszystko wciągnęłam zimne powietrze nosem i wypuściłam je ustami. Odchyliłam  głowę do tyłu, a Justin przyciągnął mnie do siebie i złożył pocałunek na moim policzku. 
 -Niesamowite-zamruczał w moją szyję. 
 -Tak-zgodziłam się z nim.-zawsze marzyłam o takim pocałunku-dodałam, posyłając mu wdzięczny uśmiech.
                                     *
Witajcie kochani♡
Wiem, , że nie było mnie cały szmat czasu.. ale na serio nie miałam jak napisać cokolwiek!  Nadal nie mam komputera, wciąż piszę na telefonie (z małą pomocą co prawda), a i co dopiero wyszłam ze szpitala, wiec piszę do was ze świeżymi ranami za  lewym uchem po 4 operacji .To na serio cos trudnego, w szczególności, że chcę z tym co piszę zbliżać sie do perfekcji. Wiem , że trochę mi brakuje, ale wciąż sie ucze.
Chcę jak najszybciej Skończyć to opowiadanie, gdyż zżera mnie sumienie, gdy nie moge dodac nn, a zdaje sobie sprawe z tego, ze to moja obowiązek, ale jednocześnie nie chce napisać tego "na odpierdol"(Przepraszam za słownictwo).
Mam Nadzieję, że mi wybaczycie !:)
Dziękuję mojej ukochanej Domi za pomoc w rozdziale i uratowanie mojej dupy ! Gdyby nie ona.. nie miały byście rozdziału juz dziś.  Niestety nie ma mi kto poprawic. Dzięki Bogu ona mi pomogła ILY ♡
Zapraszam Was na stronę mojej koleżanki, gdzie możecie zamawiać szablony na swoje blogi (czesto tez pytacie mnie o to ; D). <<klik>>
+Przepraszam za błędy, jak juz mówiłam..to bardzo trudne.  Czasem sama nie ogarniam
++Przepraszam, ze rzadko jestem na asku.. jakos o tym zapominam. Łatwiej mnie zlapac na TT ;)
+++ mogę prosić o komentarze ? Xx
KOCHAM WAS, @GrandMcBer
♡♥

środa, 11 września 2013

Rozdział Dziewiętnasty.

Odłożyłem gitarę na ziemię i dyskretnie skradłem pocałunek Noemi, która zaczęła płakać. Jest bardzo uczuciowa, ale jeśli mam być szczery, podoba mi się to. Jest serio bardzo słodka, nawet gdy płacze i proszę nie zrozumcie mnie źle. To takie rozczulające. Objąłem ją i kątem oka spojrzałem na Cait, która potajemnie wycierała łzę. Czy ona nadal mnie kocha?
-Nigdy nie mówiłeś ,że masz tak piękny głos. 
-Noemi, chcesz zaśpiewać?-zapytałem ją, zmieniając temat i pocierając jej ramię.
-Cóż.. chyba, um. Chyba mogę to zrobić.
Uśmiechnąłem się delikatnie, podnosząc ponownie instrument i podając jej go. Ujęła go delikatnie w swoją drobną dłoń i ułożyła go na swoich udach. Pociągnęła palcami po strunach, wydobywając pierwsze dźwięki. Na początku szło jej opornie. Była dość sztywna, ale po chwili rozluźniła się, stając się taka piękna.
I’m losing myself
trying to compete
with everyone else
instead of just being me
I don’t know where to turn
I’ve been stuck in this routine
I need to change my ways
Instead of always being weak *
                                                                                   ***
-Boże, nie wiem gdzie mam to przybić- zaśmiałam się, podnosząc do góry młotek, który przed chwilą podał mi Justin. 
-Popatrz-złapał moją dłoń i przysunął mnie bliżej siebie. Obydwoje nachyliliśmy się nas śledziem od namiotu i kilkoma sprawnymi ruchami przybilismy go. Po chwili nasz namiot był całkowicie rozłożony. Pozostało nam tylko wyłożyć go kocami i pościelą, w której będziemy spać.
Jest już 23 wieczorem. Jednak nikt nie zamierza iść jeszcze spać. Nie po to spotkaliśmy się dzisiejszego wieczoru. Kiedy wszystko było gotowe, wróciliśmy do kilku osób, które zdążyły przed nami przygotować swoje dzisiejsze spanie. Usiadłam obok chłopaka z aparatem na zębach i wzięłam jedną piankę, którą nadziałam na patyk i nachyliłam go nad ogniem. Po chwili pianka zrobiła się całkiem czarna, a ja tupnęłam nogą, widząc, że ponownie nic mi z tego nie wyszło.
Justin zaśmiał się uroczo, zabierając mi z ręki kawałek drewna. Nabił na niego kolejną piankę i włożył na chwile do ognia.
Zawsze, ale to zawsze zastanawiałam się nad smakiem tego.. zawsze chciałam spróbować, w szczególnie włożonego w dwa ciasteczka. To może wydawać się śmieszne, ale nigdy nie miałam okazji tego spróbować. Prawie pociekła mi ślinka, przyglądając się Justinowi, przygotowującemu to "danie". Gdy skończył, spojrzał się na mnie i podał mi je. Oblizałam usta i wyciągnęłam rękę po piankę z ciasteczkami. Jednak chłopak szybko odciągnął rękę, a ja złapałam jedynie powietrze. Zmarszczyłam brwi, w rezultacie czego złączyły się w jedną. Wytknął mi język, zbliżając do swoich ust piankę. Złapałam za jego nadgarstek i przyciągnęłam do swoich warg ten smakołyk.
Kiedy poczułam jak roztapia się w moich ustach, zamknęłam oczy, rozkoszując się tym smakiem.
Czyjeś usta znalazły się na moim policzku, a chwile potem w kąciku moich ust, zlizując kawałek pianki. Wybuchłam śmiechem, widząc Justina, oblizującego swoje palce.
-Hej, to moje!-upomniałam się, ponownie łapiąc jego nadgarstek i przyciągając go do moich ust. Włożyłam jego dwa palce do buzi i zlizałam pozostałości z pianki, powodując ,że Justin cicho jęknął. Spaliłam buraka, puszczając jego rękę
Oczy wszystkich skupiły się na naszej dwójce, a ja zaczęłam nerwowo skubać paznokcie.
-Masz takie przebłyski odwagi, ale chwile potem znów jesteś nieśmiała-stwierdził Justin, masując moją dłoń. Skinęłam głową, przyznając mu 100% racji. Tak jest, wiem to dokładnie, ale jak ju z prawdopodobnie wcześniej wspominałam- nie panuje nad tym.
-Ale podoba mi się to. To takie-urwał na chwile- wyjątkowe. Jesteś wyjątkowa. Jak bajkowa postać.
Przewróciłam oczami, sprawiając ,że Justin się zaśmiał. Wszyscy wrócili do swoich rozmów, tym samym przestając się na nas patrzeć. 











 Witajcie ;) wybaczcie moja nie obecnosc, ale znów wszystko sie skomplikowalo. Mam kare na komputer, a wiec pisze na telefonie z mala pomoca Oli, ktorej dziekuje. Dochodzi jeszcze szkola i silownia.
Eh, to moje ostatnie opowiadanie. Znaczy sie. . Jak na razie. Moze gdy napisze cale opowiadanie, to gdy dokoncze to, opublikuje kolejne. Mam juz maly pomysl, ale o tym kiedys.
Dobrze, nie rozpisuje sie, kochane. A Wy nie gniewajcie sie. Nie wiem jak to bedzie z kolejnym. Po prostu teraz jest ciezko. Przepraszam za dlugosc, tak wyszlo.
Hope U like it @GrandMcBer

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział Osiemnasty

-Mam czasem wrażenie ,że starasz się stworzyć wokół siebie taki wysoki mur- przestał na chwilę mówić, by wziąć głęboki oddech i spojrzeć w moje oczy.-Ja chce go zburzyć, rozumiesz? Staram się zrobić wszystko- zaakcentował ostatnie słowo, wbijając swój wzrok w liście, leżące na zimnej ziemi.
-Tylko musisz mi na to pozwolić-dodał, szybko całując mnie w usta. -Tak bardzo cię kocham.
Zamrugałam kilka razy oczami, powodując, że jedna, samotna łza spłynęła po moim policzku. Jestem cholernie wdzięczna Bogu za to ,ze postawił na mojej drodze Justina, który w gruncie rzeczy uratował moje życie, który sprawia, że na prawdę mam ochotę żyć, jakkolwiek banalnie to brzmi.
Poważnie. Kto wie, co robiłabym teraz, gdybym go nie spotkała? Mogłabym już nie żyć. Mogłabym być gwałcona przez ojca, mógłby mnie zakatować, wciąż nie miałabym życia prywatnego.
Przełknęłam ślinę i odważyłam się spojrzeć na Justina. Mój wzrok był przepełniony miłością, wdzięcznością i szczęściem. -Przepraszam, przepraszam ,że zachowuję się źle, ale nie umiem inaczej, Justin-szepnęłam, ściągając nogi z Justina i stając na ziemi. Zagryzłam wnętrze policzka i odwróciłam się tyłem do Justina, patrząc na gwiazdy. To szalone jak szybko zrobiło się ciemno.
Poczułam dłonie, splatające się na moim brzuchu i przyciągające mnie do siebie. Wiedziałam ,że to Justin, więc nie fatygowałam się ze zidentyfikowaniem tej osoby. Usadowiłam się między jego nogami, wtulając głowę w jego klatkę piersiową. Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.

                                                                         Justin's POV

Pocałowałem włosy Noemi i wsłuchiwałem się w jej nierówny oddech. Zasnęła w moich ramionach.
Cicho mruczała i pochrapywała.  Robiła to w absolutnie uroczy sposób, więc aż rozpływałam się słysząc ją. Jej twarz wyglądała idealnie, oświetlana księżycowym światłem. 
-Jest zimno-usłyszałem cichy, damski głos, dochodzący z naszej lewej strony. Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny, która stała z kocem zaciśniętym w jej małej piąstce. Jej wątłe ciało trzęsło się z zimna, ale to może dla tego ,że miała na sobie jedynie zwiewną sukienkę. Przykryła kocem Noemi i sama pozwoliła sobie na spoczęcie obok nas. Spojrzała na dziewczynę, która bezbronnie spała, oparta o moje ciało. -Jest piękna-stwierdziła, ocierając swoje ramiona. -Pamiętasz jak było nam dobrze razem?
Na moje usta wkradł się delikatny uśmiech, przypominając sobie nasz wspólnie spędzony czas.
Była moją pierwszą dziewczyną, ale byliśmy młodzi. chcieliśmy poznać nowych ludzi i nowe sytuacje. Ale co prawda, kochaliśmy się i to bardzo. Po prostu byliśmy młodzi, nie chcieliśmy się wiązać na dłuższą metę. Podobno młodzieńcze związki szybko się rozpadają.
 Mieliśmy po 14 lat, nie znaliśmy świata. Jednak po 2 latach nadal nie dochodziło do mnie, jak bardzo ją kochałem i jak bardzo brakuje mi jej uścisków, czy pocałunków. W końcu znalazłem dziewczynę. Byłem z nią kilka miesięcy. Zakochałem się w niej, ale nie wiedziałem ,że udaje kogoś innego. Wykorzystywała mnie. Potem zdradziła i przestałem wierzyć dziewczynom. Każda była taka sama. Kazda była jak Kelly. Żadna nie wyglądała na uczciwą. Żadna nie miała pięknej duszy Cait.
Były po prostu dziewczynami do zabawy. Nigdy nie wiązałem się z nimi na dłuższą metę. Nie czułem takiej potrzeby. Po kilku latach poznałem Noemi. Była taka piękna.. Teraz, gdy poznałem jej duszę, widzę ,że jest idealna. Taka , o której śniłem całe życie i taka, na którą czekałem. Ma tylko jedną niedoskonałość. Ma zbyt niską samoocenę i moją misją jest pokazać jej jak bardzo piękna jest. Muszę jej to uświadomić. Teraz jestem gotowy na dojrzały związek i mam zamiar mieć go z tym aniołem.. Moim osobistym Aniołem, który pokazał mi moje prawdziwe oblicze, który przypomniał mi kim tak na prawdę jestem.
Nie odpowiedziałem nic, tylko zawiesiłem oczy na różowych ustach Noemi, która nadal spała w najlepsze i nie była świadoma niczego, o czym teraz rozmawiamy, jeśli mogę tak to nazwać.
-Tęskne za tym czasem- odpowiedziała dziewczyna, przeczesując ręką swoje długie, brązowe włosy.
-Cait-zacząłem, odrywając wzrok od mojej księżniczki i przenosząc go na przyjaciółkę. -było nam na prawdę bardzo dobrze, ale jeśli masz zamiar namieszać w moim zw..-mówiłem, ale przerwała mi, kręcąc głową. -Nie mam zamiaru tego zrobić. Widzę, że jesteś szczęśliwy, Justin. Wiesz ,że bardzo się zmieniłeś, ale na szczęście jesteś tu znowu. W takim Justinie zakochałam się kilka lat temu.
Przewróciłem teatralnie oczami, ale jestem pewien, że nie zauważyła tego, przez otaczającą nas ciemność. -Dobrze-westchnąłem delikatnie, czując, że ciało Noemi drży, a ona sama otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła, podnosząc się do góry i przytulając mnie do siebie. -Przepraszam- szepnęła, pocierając swoje ramiona. Prawdopodobnie nie zauważyła obecności Caitlin.
-Nic się nie dzieje, wyglądałaś pięknie- stwierdziłem zgodnie z prawdą. Mogę tylko wyobrazić jak bardzo czerwona właśnie się stała. Przycisnąłem ją bliżej siebie, starając się oddać jej trochę swojego ciepła. -Jesteś jak kaloryfer-zaśmiała się, całując mój policzek.
Kąciki moich ust uniosły się w górę, a ręce powędrowały na jej zimne plecy, pocierając o nie, by wytworzyć chociaż trochę ciepła.
Cait chrząknęła nieśmiało, przypominając mi o swojej obecności, po czym wstała.
-To ja zostawię was samych- powiedziała, idąc w stronę rodziny i przyjaciół, siedzących przy ognisku.
Między nami zapadła cisza, którą przerwałem.
-Pójdziemy do nich?-zapytałem, wskazując ręką na ludzi- tam z pewnością jest cieplej. Tam przy ogniu.
Dziewczyna pokiwała głową na "tak" i zsuwając siebie koc, wstała.  Podniosła materiał z ziemi i podała mi rękę, którą złapałem, ale chwile po tym przerzuciłem ją sobie przez ramie i zacząłem biec w stronę ognia. Dziewczyna śmiała się jak dziecko i swoimi drobnymi piąstkami uderzała w moje plecy. Kiedy byliśmy na miejscu, położyłem  ją na ziemi i zakończyłem tą scenkę rodem z romansidła, delikatnym pocałunkiem, który odwzajemniła.
Usiadłem na ławce, obok Chrisa, który właśnie śpiewał jakąś piosenkę, którą zna z obozu skautów, na który jeździliśmy, gdy byliśmy trochę młodsi i pociągnąłem Noe za rękę, by usiadła na moich kolanach, ponieważ nie było już miejsca, ale nie przeszkadzało mi to i jej chyba też, bo uśmiechnęła się słodko, ponownie zatapiając swoje usta w moich. Nieśmiało wtuliła policzek w moją pierś i zamknęła oczy. Chłopacy zaczęli mówić jakieś głupie kawały, więc wszyscy śmiali, łącznie z moją dziewczyną.
-Noemi, czy słyszałaś jak Justin śpiewa? -zapytała mama moją Noemi, uśmiechając się od ucha do ucha.
Pokiwała głową, zaprzeczając i zwróciła wzrok w moim kierunku. Uśmiechnąłem się niewinnie i splotłem nasze dłonie, gdy dziewczyna zaczęła wydawać się być trochę zawiedziona.
Nigdy nie pytała, więc nigdy nic nie mówiłem. Przecież po to chodzę do teatru, o to też nigdy nie pytała.  Tam mogę śpiewać i nikt nie wyśmieje mnie, ani nie podważy mojego wizerunku Bad- boya.. chociaż gdy teraz się zastanawiam, myślę ,że udawałem. Nigdy nie podobało mi się nadmierne picie, czy pieprzenie przypadkowych dziewczyn. Chciałem udawać przed moimi znajomymi. Nie chciałem, by odrzucili mnie, bo znacznie różnie się od nich. Jestem raczej miękki. Widząc Noe, śpiewającą w tedy na scenie, poczułem ,że razem mamy coś wspólnego. Zapragnąłem ją poznać.
-Zaśpiewaj coś dla mnie- poprosiła pewnie siebie, obracając się w moim kierunku i podając mi gitarę, która leżała obok mojego taty. Zawsze na tego typu wypady rodzinne zabieramy gitarę, zawsze śpiewamy i jest przy tym mnóstwo śmiechu i radości.  I tym razem mama nie zapomniała jej zabrać.
Wziąłem z jej rąk instrument i położyłem go na swoich kolanach. Przejechałem palcem po jego strunach i uśmiechnąłem się delikatnie. Kocham to robić.
Oblizałem usta i zagrałem kilka przypadkowych dźwięków. Na ustach Noemi wykształtował się ogromny rogalik, wyczekując aż zagram coś. Zacząłem grać dobrze znaną mi piosenkę mojego własnego autorstwa. Napisałem ją naprawdę dawno. Była dedykowana Caitlin, ale teraz myślę
, że ma również coś wspólnego z Noemi.

Let me tell you a story
About a girl and a boy
He fell in love with his best friend
When she’s around, he feels nothing but joy
But she was already broken, and it made her blind
But she could never believe that love would ever treat her right


Moja dziewczyna zacisnęła dłoń na moich spodniach dresowych i wstrzymała oddech, wpatrując się w moje oczy, które teraz spoczywały na jej twarzy. Uśmiechała się wciąż i wciąż.
Gdy doszedłem do refrenu, włożyłem w śpiewanie całego siebie i w całości oddałem się muzyce. Zamknąłem oczy i pozwoliłem, by słowa wychodziły z moich ust naturalnie, prosto z mojej duszy.

Who's gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself fall

I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
But if you spread your wings
You can fly away with me
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself,


 Noemi położyła głowę na moim ramieniu, ale nie przeszkadzało mi to. Wtuliła swój policzek w moją szyję. Poczułem coś mokrego na skórze, co okazało się potem łzą.
Kiedy skończyłem, przysunąłem się do niej i pocałowałem w czoło, mówiąc
"Jestem tutaj, by widzieć twoje szczęście". Powiedziałem to dość cicho, więc nikt nie był w stanie tego usłyszeć. Kiedy podniosłem wzrok, wszyscy prócz Caitlin byli uśmiechnięci, bijąc brawo.
Ona siedziała ze spuszczoną głową, a na jej policzku można było dostrzec małą kropelkę, która mieniła się w świetle ogniska.

                                                                                *

Jest i kolejny :) Pisałam przy--> <<klik>>
Cóż... Follownijcie na TT-
Noemi i Justina.  Na pewno będą szczęśliwi. 
Do kolejnego. @GrandMcBer 

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział siedemnasty

Odchyliłam głowę delikatnie w bok, dając mu pełen dostęp do mojej szyi.
-mm-wydałam z siebie, gdy całował i ssał poszczególne miejsca mojej skóry.
-Przestań, Justin-poprosiłam, starając się przywrócić mój umysł do normalnego stanu, ponieważ w tym momencie odpływałam. -Przestań-powtórzyłam, ale bardziej twardo i zdecydowanie.
Starałam odepchnąć go od swojego pół nagiego ciała, ale był zbyt silny w obejmowaniu mnie.
Potrząsam głową, zdając sobie sprawę do czego to wszystko prowadzi i odepchnęłam Justina, ale nieco mocniej. W końcu odpuścił i muskając ostatni raz mój policzek, wyszedł z łazienki.
Otarłam usta i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Wyglądam jak dziwka. Jestem potargana i czerwona niczym burak. W prawą dłoń złapałam szczotkę, która leżała na szafce i przeczesałam włosy, po czym związałam je w niechlujnego koka na czubku głowy i wcześniej się rozbierając, weszłam pod prysznic, by ostatni raz się odświeżyć. Szybko umyłam ciało żelem pod prysznic o zapachu arbuza i spłukałam. Kiedy wyszłam, owinęłam się i osuszyłam ciało fioletowym, puszystym ręcznikiem, który aż prosił się o to, by zostawić na ciele już na zawsze. Upewniając się ,że drzwi są zamknięte i odizolowane od Justina. Niechętnie rzuciłam ręcznik na ziemie, przez co poczułam zimno i ubrałam ciuchy, które przygotowałam sobie jakiś czas temu. Zrezygnowałam z makijażu i wyszłam z łazienki, zastając Justina, siedzącego na moim łóżku. Podeszłam do niego nieśmiało, czując się skrępowana przez to co miało miejsce chwilę temu. Usiadłam obok niego i wciągając powietrze, położyłam dłoń na jego ręce.
-Zachowujemy się jak dzieciaczki- stwierdził, zwracając swoją głowę w moją stronę i śmiejąc się uroczo. Pokiwałam głową na "tak", sygnalizując mu tym samym ,że ma racje.Wstałam z miejsca, sądząc ,że trzeba się zbierać, ponieważ została nam godzina, a trzeba jeszcze dojechać na miejsce, prawda? Rozejrzałam się po pokoju ostatni raz, upewniając się ,że niczego nie zapomniałam i ciągnąc Justina za koszulkę (musicie wiedzieć, że ręce miał zajęte), zeszliśmy na dół. Wzięłam reklamówkę z  kuchni, by nie sprawiać chłopakowi większego ciężaru, w końcu ma już trochę na rekach i razem wyszliśmy z domu, zakluczając po tym drzwi. Pattie pojechała już na miejsce, ponieważ musieli przygotować kilka rzeczy, w rezultacie czego.. zostaliśmy teraz sami i samodzielnie musieliśmy przyjechać na miejsce. Byłam spokojna, bo Justin doskonale zna drogę, mówił mi ,że jeździł tam bardzo często, gdy był mały.Włożyliśmy wszystkie rzeczy do bagażnika i wsiedliśmy do środka. Powierciłam się chwilę w miejscu, by usadowić się wygodnie, jednak jazda przez pół godziny w niewygodnej pozycji, nie zapowiada się dobrze. Zapięłam pas i przypomniałam Justinowi o nim, bo lubi go nie zapinać, a ja wolę nie ryzykować, jeśli mam być szczera.
Chłopak włożył kluczyk do stacyjki i go przekręcił, powodując ,że silnik zamruczał w tej swój charakterystyczny sposób i ruszyliśmy. Wyciągnęłam rękę ku radiu i skakałam po stacjach muzycznych, aż znalazłam odpowiednią dla nas. Całe szczęście, że ja i Justin gustujemy w takim samym rodzaju muzyki, oraz podobnych artystach.
Usłyszałam pierwsze słowa piosenki Miley Cyrus "We can't stop" i uśmiech wkradł się na moje usta.
Okej, jestem prawie pewna, że Justin wolałby Ushera, czy Beyonce, ale teraz musi to przeboleć.
Zaczęłam śpiewać, robiąc z siebie idiotkę przed moim chłopakiem, ale nie przejmowałam się tym.

"To my homegirls here with the big butts
Shaking it like we at a strip club
Remember only God can judge us
Forget the haters cause somebody loves ya"


 Może to nie piosenka w "moim stylu".. tak, raczej nie jestem typem, który imprezuje do upadłego, pije, ćpa, pali, ale piosenka jest na serio dobra i zdecydowanie wpada w ucho.
Kiedy wjechaliśmy w las i dookoła nas zaczęły pojawiać się drzewa, odpięłam pas i wskoczyłam na tylne siedzenie. Z racji tego ,że szyberdach był otworzony, wstałam. Moje ciało do bioder było poza autem. Rozwiązałam włosy, pozwalając im swobodnie powiewać na wietrze.
Wyciągnęłam ręce w górę i z mojego gardła wydobył się lekki krzyk, powodując u Justina śmiech.
Śmiejąc się, opadłam na tylne siedzenia. Zostałam tam aż do dotarcia na biwak.
Wyskoczyłam z auta Justina i pobiegłam w stronę Darcy, która rozmawiała z Davem. Strasznie dawno jej nie widziałam, więc ucieszyłam się, gdy zobaczyłam jej uśmiechniętą twarz.
Przeczesała dłonią włosy i zaczęła coś mówić. Jeśli mam być szczera, to nie specjalnie ją zrozumiałam, ale była urocza.
-Hej, zwolnij-poprosiłam ją, uderzając pięścią w jej ramię.
-Więc..-zacisnęła usta w cienką linijkę, ale chwilę potem uśmiechnęła się promiennie, ukazując wszystkie swoje białe zęby. - Dave zaprosił mnie na randkę, chce mnie poznać-pisnęła cicho, podskakując w miejscu.
Przytuliłam ją, bo wiem ,że Dave się jej podoba. Nie  wiem czy ma zamiar się w to angażować, ale wiem ,że cieszy się z tego. Wspominałam już kiedyś ,że jest ciekawą osobistością?
Po chwili dołączył do nas Justin i obejmując mnie od tyłu, posłał ciepły uśmiech mojej przyjaciółce, który został przez nią odwzajemniony i wykonał jakiś gest przywitalny ze swoim przyjacielem.Oni zdecydowanie do siebie by pasowali. Są cholernie podobni.
Odepchnęłam od siebie myśl o moim chłopaku i przyjaciółce będących razem i odwróciłam się do Justina. -Pomogę ci przynieść rzeczy-zaproponowałam, ale Justin tylko pocałował mnie w policzek i zawołał jakiś chłopców, którzy szybko do nas dołączyli, witając mnie miłymi słowami.
Byli to trzej chłopcy, których dotąd nie znałam. Jeden z nich był od reszty zdecydowanie młodszy. Miał delikatnie falowane włosy, a na jego zębach był kolorowy aparat. Pozostali dwaj byli mniej-więcej w wieku Justina. Jeden z nich miał włosy ścięte na krótko i mocno zarysowane kości policzkowe, a drugi nieco dłuższe włosy, opadające na czoło i okrągłą buzie. 
Skinęłam delikatnie głową i szepnęłam "Cześć wam".
-To Ryan- pokazał na chłopaka z krótkimi włosami.- Ten tutaj- wskazał na najmłodszego- To Chris. Natomiast ten- położył rękę na ramieniu ostatniego- to Chaz.
-A to Noemi, mówiłem wam o niej- zakończył i objął mnie ramieniem.
Przełknęłam głośno ślinę uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cait, chodź do nas- Krzyknął Chris do drobnej brunetki, rozmawiającej z mamą Justina. Skrzywiłam się delikatnie na jej widok. Ostatni raz widziałam ją w wesołym miasteczku. Tak, to ta sama Caitlin ,  z którą rozmawiał Justin, gdy się pokłóciliśmy.
Dziewczyna zwróciła ku nam głowę i pomachała na przywitanie. Justin odmachał jej, oblizując usta.
Ona mu się podoba, wiem to. Przytuliłam się bardziej do boku mojego chłopaka i przyglądałam się postaci, zbliżającej się do nas tanecznym krokiem i z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Kiedy podeszła do nas, przytuliła Justina. Kiedy starała się przytulić i mnie, odsunęłam się delikatnie i przykleiłam usta do warg Justina. To prawdopodobnie nie była rzecz, której spodziewał się teraz, ale to nie zmieniło faktu, że owinął kręcę wokół moich bioder i pogłębił pocałunek, który po chwili przerwałam.
-Przepraszam, poniosło mnie- wysapał w moje ucho i złożył ostatni pocałunek na moich wargach.
Pokiwałam głową, by pokazać mu ,że nic się nie stało i spuściłam głowę, unikając spojrzeń ludzi, którzy właśnie z nami stali. Rumieńce dosłownie wypalały dziury w moich policzkach. Zrobiłam to tylko po to, by pokazać tej dziewczynie ,że Justin jest tylko mój.
-Przyniesiemy rzeczy z auta- zaczął Justin, ciągnąc za rękaw Chaza. Cała reszta poszła usiąść przy drewnianym stoliku, na drewnianych, w cholerę nie wygodnych krzesłach.
Brązowo-włosa dziewczyna przyglądała się mi, uśmiechając się wciąż. Zmarszczyłam brwi i wbiłam wzrok w dziurę w stoliku.
Zagryzłam wnętrze policzka i czekałam aż Justin wróci. Nie chciałam do tego czasu odezwać się choćby słowem.
-Wiec..-zaczął chłopak w aparacie na zęby-Noemi?
  Pokiwałam głową na tak i odważyłam się spojrzeć na jego roześmianą twarz.
-Wiesz, ze Justin dzięki tobie nie zachowuje się jak pieprzony chuj?
-Wiem, kilka osób napomknęło o tym-odpowiedziałam, wystukując przypadkowa melodię moimi paznokciami pomalowanymi dzisiejszego ranka na kolor jasno-różowy.
-Miedzy nami nastąpiła krepująca cisza, którą przerwała dopiero Jazmyn, skacząc na moje nogi i krzycząc, ze dawno mnie nie widziała. Ma dopiero kilka lat, wiec pomińmy fakt, iż bawiła się ze mną zaledwie wczoraj.
-Myślę, ze cie polubiła-usłyszałam głos Pattie za mną, wiec odwróciłam głowę w jej kierunku.
-Masz do niej dobre podejście.
  Zaśmiałam się, kierując wzrok na dziewczynkę, która właśnie wspinała sie na moje kolana. Uśmiechnęłam się do mamy Justina, która dosiadła się do nas i zajęła się rozmową z Caitlin. Dziewczynka wyciągnęła rączkę do brunetki, pokazując jej jakąś bransoletkę i śmiejąc się przy tym. Czy to źle, ze poczułam się zazdrosna?
Caitlin powiedziała coś do małej, a ona zeskoczyła z moich kolan i poszła do niej. Poczułam się źle.
Wkrótce wrócił Justin z Chazem i kilkoma butelkami Coca Coli, które ułożyli  na stole w równym rządku. Położyli jeszcze stosik plastikowych kubeczków i przysiadli się do nas.
Justin objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie, w rezultacie czego nasze boki stykały się ze sobą tak bardzo, że nawet powietrze nie przechodziło między naszymi ciałami. Poczułam motylki w brzuchu, więc delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na swój miętowy zegarek a moim oczom ukazała się godzina 18.30. Robiło się chłodnio, więc poszłam do auta po moją kurtkę. Tak, jest lato, ale w Kanadzie pogoda lubi płatać figle. Zarzuciłam czarną kurtkę ze skóry na swoje ramiona i wróciłam do stolika, gdzie wszyscy śmiali się i rozmawiali, jak gdyby nie widzieli się wieczność, albo dłużej .Kiedy wróciłam, Cait siedziała obok Justina, na moim miejscu. Nie chciałam przeszkadzać, więc po prostu się oddaliłam z biwaku, siadając na pniu jakiegoś drzewa. Wyciągnęłam moje stopu, odziane w buty typu emu do przodu i oparłam się na dłoniach. Moje oczy zaszły łzami. Sama nie wiem dlaczego reaguje w ten sposób, ale bardzo, bardzo zależy mi na Justinie. Nie chcę, by mnie zostawił, nie samą.. nie teraz.
Starłam jedną z łez, a kolejnej pozwoliłam swobodnie spłynąć po moim policzku i rozprysnąć się na pniu drzewa. Zagryzłam wnętrze policzka i zamknęłam oczy, by nie móc płakać.  Zachowuję się jak dziecko, wiem. Nie panuje po prostu nad tym. Czasem czuję się taka zagubiona.
Czyjeś ręce spoczęły na moich biodrach, więc podskoczyłam delikatnie, otwierając oczy i patrząc na osobę, do której należały ręce. Zobaczyłam zmartwioną twarz Justina, więc odwróciłam wzrok i przesunęłam się w lewo, by Justin miał miejsce na to ,by usiąść obok mnie. To było dokładnie to co zrobił. Trzymając swoją dłoń na moim ramieniu, usiadł obok i wziął moje nogi, sprawiając ,że leżały teraz na jego udach.
-Co się dzieje, skarbie?-zapytał, unosząc moją brodę do góry.
-Nic-skłamałam i Justin wyraźnie to zauważył, bo pokręcił głową i położył rękę na moim udzie.
-Słuchaj, Noe. Czuję ,że chodzi o Cait..
-Nie Justin- westchnęłam mierzwiąc włosy. -Chodzi o to, że..sama nie wiem-stwierdziłam zgodnie z prawdą i ponownie spuściłam wzrok. 
-Kocham cię, pamiętasz? -uśmiechnął się delikatnie, po czym oblizał wargi. Pokiwałam głową na tak, by pokazać mu ,że wiem to doskonale.
-Ja tylko..-zaczęłam.- nie chce by to się skończyło. Jest zbyt idealnie. Jak w bajce, rozumiesz? -nasze oczy się spotkały, a on uśmiechnął się szeroko.- I tak miało być-powiedział.
-Znasz powiedzenie "wszystko co dobre, szybko się kończy"?-pociągnęłam niezdarnie nosem, czując ,że moje oczy ponownie stają się mokre.
Nic nie odpowiedział.
-Nic nigdy nie trwa wiecznie.  Teraz nazywam cię "moim", ale czy za kilka lat będzie tak samo? Czy nie będziesz skarbem innej?
-To będzie trwało wiecznie, rozumiesz?-zapewnił mnie, ujmując moje policzki w dłonie i całując delikatnie w usta. -Na razie trwajmy w tej chwili . Tu i teraz
Między nami nastała cisza, ale nie na długo, bo starałam się zebrać w sobie i powiedzieć kolejne słowa w kierunku chłopaka.
-Dzięki tobie czuję się taka ..wolna.
-Ja dzięki tobie w końcu czuję się sobą, Noemi. Nawet nie wiesz jak bardzo dziękuje Bogu za twoją osobę. Może nie znamy się od zawsze, ale czuję jakby tak było.
                                                                               *

No i kolejny :))
Słuchajcie, wiem ,ze dodaje dość późno, ale to kara, tak samo jak długość rozdziału. Nie wiem kto, ale jakaś osoba napisała chyba z 20 komentarzy pod rząd z anonima, więc łatwo było się domyśleć.
Nie chce spamowania. nie chce komentarzy od jednej osoby. Po prostu zależy mi na waszej opinii. Tyle
Rozdział może byłby dłuższy, ale chciałam dodać go koniecznie dziś, a po prostu gonił mnie czas. Za chwilę wychodzę na jogę i zumbę, a musze zrobić kilka rzeczy. Mam nadzieje ,że nie macie mi za złe :))
Follownijcie Noemi i Justina !
@NoemiBIMYB , @JustinBIMYB . Na pewno ucieszą się z każdego nowego obserwatora i z pewnością dadzą Wam FB :))  Jeśli macie jakieś pytania, to piszcie :) Pamiętajcie ,że Was kocham i bardzo, bardzo, bardzo dziękuję.
+Nie poganiajcie mnie z rozdziałem i nie  żądajcie. To nie jest miłe widzieć na asku "dawaj rozdział. ma być 3 razy dłuższy niż poprzedni". Jak już wspomniałam.. byłby wcześniej, ale możecie winić za to jednostkę, bo poważnie.. chce 40 komentarzy, ale od 40 osób, bo wiem ,ze jest Was tyle. Mogę liczyć na długie komentarze?
Jeśli zmieniasz nick na TT, pisz :) Kocham, @GrandMcBer

środa, 31 lipca 2013

Rozdział szesnasty.

 W progu domu zobaczyłam mężczyznę, który cholernie wyglądem przypominał Justina, ciemnowłosą kobietę, której oczy były koloru morza, oraz dwójkę małych dzieci; chłopca i dziewczynkę. Mala rzuciła sie na Justina, krzycząc ''Bieber, Bieber, Bieber''. Wziął ją na ręce i pocałował  w głowę, następnie postawił ją na ziemi i poczochrał blond włosy chłopca, sprawiając tym samym, ze się zaśmiał.
Po chwili dołączyła do nich Pattie, ściskając każdego po kolei. Ja zostałam na miejscu, nie chcąc niszczyć tak rodzinnej scenki. Kiedy usłyszałam kroki i towarzyszące im śmiechy, spuściłam głowę, by nie musieć łapać kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, ze są już w kuchni, ale bałam się spojrzeć na któraś z tych osób, wiec udawałam, ze ich nie zauważyłam. Czułam się złe, ze tu jestem. Moje dłonie cholernie się spociły, wiec ja zaczęłam denerwować się jeszcze bardziej.Poczułam czyjaś rękę na moich, która chwile potem okazała się należeć do Justina. Podniosłam głowę i odgarniając włosy, okazałam moją twarz. Przełknęłam głośno ślinę i wstałam z miejsca.
-uh, dzień dobry-podałam grzecznie każdemu rękę, a moje nogi trzęsły się niemiłosiernie.
-Justin, kto to jest?-zapytała dziewczynka, wskazując na mnie -to twoja zona?
Nerwowo zaśmiałam się pod nosem, a mój żołądek zrobił obrót w moim brzuchu.
-Tak jakby-odpowiedział Justin, przytulając moje plecy.
-Justin, ty masz dziewczynę?-zapytał jego tata, zakrywając dłonią usta, ale po chwili wybuchł śmiechem, a reszta mu zawtórowała. Zagryzłam wargę i spuściłam wzrok, wbijając oczy w moje kolana. I teraz doszło do mnie, ze jestem zle ubrana. Patrząc na Pattie, zauważymy czarna, ale dość elegancka sukienkę. Kobieta, która przyszła wraz z tata Justina, również była ubrana w sukienkę, która sięgała jej przed kolano. Była bardzo kobieca. Justin wdział na siebie czarne spodnie i koszule w kratę. Jego ojciec ubrany był podobnie. Dziewczynka miała na sobie różowa sukienkę, a chłopczyk kremowe spodnie i czarny sweterek, wyglądali elegancko, a pamiętajmy, ze to jeszcze dzieci. Ja natomiast miałam ubrane krótkie, czarne spodenki i szary, luźny sweter. Wyglądałam strasznie, zdecydowanie nie pod okazje, ale nikt mi nic nie powiedział. Sadziłam, ze to obiad jak każdy inny i nie muszę się na niego jakoś specjalnie stroić.
-mało śmieszne, tato-oburzył się Justin, łapiąc moja rękę.
-synu, od chyba 4 lat nie widziałem z tobą dziewczyny.-mówiłam mu to samo.-wtrąciła się Pattie.-dosyć-powiedział Justin.-bylem jaki bylem, ale teraz jestem z Noemi i możecie nacieszyć sie widokiem syna w stałym związku.Zmarszczyłam brwi i poprawiłam lewa ręką włosy.-Wiec Noemi-odezwał sie tata Justina, patrząc na mnie z uśmiechem przyklejonym do twarzy.-gdzie pracują twoi rodzice. W moim gardle powstała wielka gula, która za nic w świecie nie chciała zniknąć.-Jeremy-mruknęła cicho Pattie, sygnalizując mu tym samym, ze rozmowa zeszła na zły tor. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale po chwili zamknęłam je, wiedząc, ze to zbyt delikatny temat i prawdopodobnie nie dam rady odpowiedzieć na pytania dotyczące mojej rodziny. Poważnie, czuje się tu jak intruz i to co najmniej. Justin uścisnął moja rękę pod stołem i uśmiechnął sie delikatnie, dodając mi tym samym trochę otuchy.To jest taka scenka jak z filmu, gdzie któraś ze stron poznaje idealna rodzinę swojego partnera? Nie specjalnie mi sie to podoba, jesli mam byc z wami szczera.Przełknęłam głośno ślinę i wydaje się, ze zbyt głośno, bo miałam wrażenie, ze wszyscy się na spojrzeli. Moje oczy zaszły mglą, wiec trzeba było coś zrobić. Tak. Jest źle.Wstałam z miejsca i popatrzałam sie na Pattie, której twarz wyrażała zdziwienie i zmartwienie za razem. Potrzęsłam głowa, a jedna łza spłynęła po moim policzku. Ronie z siebie istną idiotkę. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale zrezygnowałam i po prostu wybiegłam z pomieszczenia, ignorując pytania Justina. Otarłam spodem dłoni mój policzek, pełen słonych łez, które spływały aż do moich ust, w rezultacie czego byłam zmuszona do połknięcia ich. Skacząc co drugi schodek, znalazłam się na pietrze i pobiegłam prosto do mojego pokoju. Spieprzyłam to, a powinnam pokazać się z jak najlepszej strony, prawda? Co jeśli mnie nie polubią i pomyślą o mnie, ze jestem dziwna? Co jeśli zabronią Justinowi się ze mną spotkać? Chyba mogą, prawda? Nie wiem jak to działa, bo pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. W filmach to wygląda zupełnie inaczej. 
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Moja warga zaczęła drżeć, a ręce się pocić jeszcze bardziej. Uderzyłam pięścią w kolano i rzuciłam się na poduszkę, chowając w nią twarz. Usłyszałam hałas otwierających się drzwi i głos Justina, cicho szepczący moje imię. Nawet nie drgnęłam. Chłopak usiadł na moim łózko i pogłaskał moje ciemne włosy. Pociągnęłam niezdarnie nosem.
-co się stało, Noe?-zapytał, pochylając się ku mojemu bezwładnie lezącemu ciału.
-Skarbie. .
Podniosłam się na lewej ręce i spojrzałam na niego. Moja twarz prawdopodobnie nie wyrażała żadnych emocji.
-masz czerwone oczy-stwierdził, kładąc obydwie dłonie na moich policzkach.
-zrobiłam z siebie totalna idiotkę, Justin-krzyknęłam, wyrzucając ręce w górę. Moje oczy wręcz przykleiły się do sufitu -to jest pierwsze spotkanie z twoja rodzina-wycedziłam przez zaciśnięte zęby i ze zrezygnowaniem potrzaskam głową.
-moja mama zdecydowanie cie kocha, a ojciec jeszcze ma na to czas-posłał mi ciepły uśmiech, przyciągając moje ciało do swojego boku.
-Musisz wiedzieć, ze moja mama zawsze chciała dla mnie dziewczyny dokładnie takiej jak ty- zaczął.-nie wiem czy to dobrze, ze ci to mowie, ale przez kilka ostatnich lat właściwie nie miałem szacunku do dziewczyn. Zabierałem je tylko do łózka, a po seksie kazałem wypierdalać jak najdalej i nie przejmowałem sie, czy coś do mnie czują. Często płakały, ale częściej wracały ponownie i wchodziły mi do lozka po to by sie tylko zabawić. Oh, niektóre to prawdziwe kurwy bez szacunku do siebie, ale mnie się to podobało. Wszystkie były takie same. Zdziry z natapirowanymi blond w osami, mocnym makijażem i odsłoniętym biustem. Teraz wstydzę sie za siebie-dokończył swój monolog i pocałował mnie w powiekę.
Skrzywiłam się, nie specjalnie wiedząc co mam myśleć. Czy on zamierza zrobić to samo ze mną i co chciał osiągnąć, mówiąc mi to? Teraz zaczęłam zastanawiać się. .co kiedy będziemy się kochać? Czy. . Czekajcie, nie. Zero seksu do ślubu.
Zmieszana, schowałam twarz w jego ramieniu i westchnęłam cicho.
-Noemi-pogłaskał mnie po włosach -zrobimy to gdy będziesz gotowa. Ty wyznaczasz dokładny termin.
Odsunął się ode mnie, by  spojrzeć na moja twarz, która oblana była teraz rumieńcem, którego barwa równała się z kolorem dojrzałego pomidora.
-aw, seks jest ludzka rzeczą. Oddasz mi się kiedyś?-zapytał swoim zachrypniętym głosem, posyłając mi swój mistrzowski uśmiech, numer siedem. Zachłysnęłam się powietrzem i przekręciłam głowę, w rezultacie czego moja twarz schowana byla za moimi włosami, uniemożliwiając Justinowi patrzenie na moja twarz, która w tym momencie aż paliła się ze wstydu i zażenowania. To krepujący temat, w szczególności, ze nigdy nie myślałam o współżyciu seksualnym i przez cale moje życie byłam świecie przekonana, ze nie poczuje smaku miłości. Teraz przez słowo ''seks'' rozumiem coś wyjątkowego, co robi sie z ukochana osoba, a nie coś tak okropnego, jak dotykający cie twój własny ojciec, lub jakikolwiek inny mężczyzna w jego wieku. Morze Bóg nie ma nic przeciwko kochaniu sie przed ślubem, jeśli obydwie ze stron na serio tego chcą i przede wszystkim się kochają? Przecież to bóg ciągnie za linki w tym przedstawieniu, znanym również jako życie.
-obiecuje, ze to będzie idealne. Będziesz czuła się jak księżniczka, leżąc pode mną.
Zamknęłam oczy i zagryzłam wnętrze policzka, chcąc by to dziwne uczucie z mojego brzucha jak najszybciej zniknęło. Miedzy nami zastała cisza, która przerwał Justin, mówiąc
-Zejdźmy na dol.
Pokiwałam głowa w gore i w dol, informując Justina, ze zgadzam się z nim. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę drzwi, a następnie schodów. Kiedy weszliśmy do kuchni, zastaliśmy rozgadana rodzinę. Ich talerze były prawie pełne, co oznaczało jedno, a mianowicie, ze moja rozmowa z Justinem nie zajęła zbyt wiele czasu. Oczy wszystkich zwróciły się w stronę naszej dwójki, a ja znów poczułam pieczenie w okolicy moich policzków.
-Przepraszam-szepnęłam ledwo słyszalnie, siadając na swoje miejsce. Pattie posłała mi ciepły uśmiech, na co odetchnęłam z ulga, bo wcześniej martwiłam się, iż może być na mnie zła za moje szczeniackie zachowanie. Justin położył swoja prawa dłoń na moim kolanie, a lewa zabrał się za jedzenie swojego obiadu. W miejscu dotyku chłopaka, poczułam delikatne mrowienie, które sprawiało mi przyjemność. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyciągnęłam rękę, by wziąć do reki widelec i zacząć jeść.
Kiedy włożyłam do ust kolejny kawałek mięsa, mój telefon zadzwonił, wydobywając z siebie piosenkę Ariany Grande. Zignorowałam to, sadząc, ze niegrzecznie będzie odebrać w tym momencie. Po chwili mój telefon odezwał się ponownie, wiec wzięłam go do reki i wcześniej przepraszając wszystkich, gdy odchodziłam od stołu, udałam się do pokoju obok i odebrałam. Jak okazało się chwile potem, dzwoniła moja przyjaciółka- Darcy.

-Noe, dawno się nie odzywałaś, Noe-zawołała do słuchawki, a ja zaśmiałam się, słysząc zdrobnienie mojego imienia, ponieważ dotychczas nazywał mnie tak wyłącznie Justin.
-Wiem i przepraszam. Wiesz, ze gubię się w tym wszystkim-westchnęłam sama do siebie i przeczesałam ręką moje włosy.
-Musimy się w końcu spotkać-po drugiej stronie usłyszałam cichy chichot.
-Zgadzam się-mały uśmiech wkradł się na moja twarz.-ale teraz muszę uciekać.
Pożegnałyśmy się i wróciłam do rodziny Justina.
Usiadłam na swoim miejscu i posłałam każdemu ciepły uśmiech. Chce przekonać ich do siebie, nie jestem aż taka zła.
-Pomyśleliśmy z Pattie, ze zrobimy sobie jutro ognisko w lesie-powiedział z entuzjazmem tata Justina, podając córce serwetkę, po którą wyciągała swoja mala rączkę.
-Jak kiedyś-dodała mama, uśmiechając się delikatnie. Justin podskoczył na miejscu, niczym małe dziecko i powiedział
-czyli ja dzwonie do chłopaków.
Pattie mu przytaknęła i odezwała sie do mnie
-jeśli chcesz, ty również kogoś zaproś.
Od razu pomyślałam o Darcy.
Zdajecie sobie sprawę z tego, ze ona nic nie wie o tym, ze jestem z Justinem? Byłam zbyt zabiegana by jej to powiedzieć. Wiem, ze będzie na mnie zła i za razem szczęśliwa. Ona jest ciekawa osoba. Często ciężko za nią nadążyć, jeśli mam być szczera.
Pokiwałam głową na tak, by zasygnalizować Pattie, ze to właśnie to co zrobię. Kiedy skończyliśmy jeść obiad, pomogłam pozanosić naczynia do kuchni i przynieść deser. Mama Justina przygotowała sernik na zimno z owocami i galaretka truskawkowa. Wróciłam sie jeszcze po sok pomarańczowy i kawę z mlekiem dla taty Justina. Pomodliliśmy się ponownie, ponieważ wcześniej ja i Justin nie mieliśmy okazji przez rozmowę w moim pokoju.
Rozmawialiśmy zawzięcie przez czas posiłku i wydaje sie, ze otworzyłam się przed nimi.
-Noemi-usłyszałam melodyjny głos dziewczynki, która ciągnęła swoja mala raczka za mój sweterek. Stanęła dokładnie pomiędzy mną, a Justinem, który muszę zaznaczyć, wciąż rozmawiał ze znajomymi przez telefon, namawiając ich, by przyszli jutrzejszego dnia. Justin ma bardzo wielu przyjaciół.
-przyniosłam lalki, pobawisz się ze mną? -zapytała, robiąc wielkie oczy, sprawiając tym samym, ze się rozpływałam. Jej oczy przypominają oczy Justina. Złapała mnie za rękę i nawet nie czekając na moja odpowiedz, pociągnęła mnie w stronę salonu. Z małym uśmiechem przyklejonym do twarzy, podążyłam za mala. Nie miałam nic przeciw zabawie z tym małym aniołkiem, wręcz przeciwnie, ciesze się, że poprosiła o to właśnie mnie. Usiadłam na brązowym dywanie, wyścielającym podłogę obok kominka. Dziewczynka poszła w moje ślady, siadając w siadzie skrzyżnym i wyciągnęła z różowego plecaka z wizerunkiem Hannah Montana kilka zupełnie nagich lalek i sukienek. Wzięłam jedna z nich w pięknych, długich włosach. Przyjrzałam się jej plastikowemu, ale za razem idealnemu ciału. Przykre, ze lalki czy manekiny sa tak perfekcyjne. Dobrze tylko, że dzieciaki nie rozumieją rożnego typu podziału na grube i chude, oraz ładne i brzydkie dzieci. Dobrze, bo mogły nabawić się niezłej depresji. Poważnie nie wiem co oni chcą osiągnąć, robiąc takie zabawki. Dzieciaki wkrótce zaczną interesować się swoim ciałem i dojdą do wniosku, ze różnią się od tych, które posiadają lalki myślicie, ze dlaczego niszczyłam wszystkie moje lalki?

Sięgnęłam po piękna, strojną, fioletową sukienkę i ubrałam ją lalce. Siostra Justina zrobiła to samo, wdziewając swojej lalce o blond kolorze włosów, różową sukienkę. Uśmiechnęła się szczerze, zamykając przy tym na moment oczy i pokazując wszystkie mleczne zęby. Fakt, że wiele wypadło jej wcześniej, sprawiał, ze wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Odwzajemniłam uśmiech i zaczęłyśmy się bawić.  Wkrótce do pokoju przyszedł Jaxon, by pobawić się swoimi samochodzikami, a zaraz za nim Justin. Podszedł do nas, śmiejąc się z tego jak bardzo zaangażowane byłyśmy, udając, ze jesteśmy przyjaciółkami i właśnie idziemy na bal, by poznać księcia. Chłopak usiadł okrakiem za mną i pocałował mnie w policzek, po czym poczochrał włosy Jazmyn. Dziewczynka zaśmiała się i podała mu jedna z lalek, oraz sukienkę. Wziął ja, podnosząc lewa brew do góry.
  Wystawiłam język, a on przycisnął mnie bardziej do siebie. Odchyliłam głowę delikatnie do tylu, by moc oprzeć ja o ramie mojego chłopaka. Dokładnie słyszałam bicie jego serca i oddech, gładko wychodzący z jego gardła i uderzający w moje lewe ucho. Ubrał lalkę i i postawił ja na ziemi, jak gdyby stała i zmienił swój głos na bardziej piskliwy. Bawiliśmy się tak z dobra godzinę. Śmiałam się z Justina, który uporczywie starał się zachowywać jak dziewczyna i piszczeć z byle powodu.
-Będziecie mieli dzidziusia?-zapytała Jazy, odkładając swoja lalkę na dywan.
  Zachichotałam pod nosem i ukryłam swoja twarz, w kolanach, które przyciągnęłam pod brodę. Wiem, ze zachowuje się jak małe dziecko, ale nic na to nie poradzę, bo taka jestem. Mam czasem wrażenie, ze stanęłam na jakimś etapie rozwoju.
-kiedyś na pewno tak.
  Wyprostowałam nogi i zagryzłam wnętrze policzka, czując jak ekscytacja tworząca się we mnie, wzrasta. On chce mieć ze mną dzieci.
  Splótł dłonie na moim brzuchu i pocałował moje włosy. Położyłam rękę na jego udzie, ale słowo daje, ze przypadkiem, sprawiając, ze z jego ust wydal się cichy jęk. Natychmiast zabrałam dłoń z jego ciała i przycisnęłam ja do swojej klatki piersiowej, by nie zrobić tego ponownie. Przełknęłam ślinę i schowałam twarz za włosami. Dziewczynka wstała i poszła do swojego brata, by pobawić się z nim autkami.
-Będziemy mieć dzieci, prawda? -chrapliwy głos Justina odbił się od moich bębenków i sprawił, ze na moim ciele stworzyła się gęsia skorka, którą wygładził Justin, pocierając o moje nagie udo i ramiona.
-Prawda?-powtórzył swoje pytanie, odwracając się do mnie i kładąc mnie na ziemi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam wyłącznie dwójkę dzieci, bawiących się w rogu pokoju i nie zwracających uwagi na nikogo i nic poza zabawkami i sobą na wzajem. Odepchnęłam lekko Justina, panikując. Mój oddech przyspieszył. Co jeśli teraz wejdzie ktoś z rodziny Justina i zastanie nas w tak niejedno znacznej sytuacji? Co jeśli pomyśli sobie o mnie coś okropnego?
  Ciężar chłopaka nie przeszkadzał mi, ponieważ ważył na serio niewiele, ale martwiłam się o to jak może zostać odebrana ta bliskość przez innych. Justin musnął swoimi ustami moje i zszedł ze mnie, podjąć mi potem rękę, bym i ja mogla wstać i wrócić razem z nim do kuchni, gdzie wszyscy nadal rozmawiali.
***
-Tak, weź namiot. Myślę, że się przyda-mówiłam do mojej przyjaciółki, która była teraz po drugiej stronie słuchawki i wypytywała się mnie o to co ma wziąć, by mieć pewność, ze niczego nie zapomnieć.
  Wracającdo mojej przyjaciółki. . Powiedziałam jej wczoraj wszystko przez telefon, gdy Justin juz spal, by nie zwlekac z tym zbyt dlugo. Nie byla zla. Zrozumiala mnie i uspokajala, gdy goraczkowo tlumaczylam sie jej z wszystkiego. Serio nie chcialam, by byla na mnie zla, ale dzieki bogu Darcy jest cudowna. Opowiedziałam jej również o całym "incydencie" z moim ojcem.
-No okay-westchnęła i mogę domyśleć się, ze właśnie zagryzła wargę, nerwowo rozglądając się po pokoju z zamiarem znalezienia czegoś, co ewentualnie mogło być rzeczą zapomnianą przez nią, a niezbędna. -czyli mam przyjechać o 18?-zapytała po raz kolejny.
-yep -odpowiedziałam, dając nacisk na ostatnia literę słowa.
-a czy Dave-urwała na chwile, a miedzy nami zapanowała cisza, ponieważ ja czekałam aż dokończy zdanie, a ona prawdopodobnie nie miała odwagi się odezwać. Po chwili w końcu coś powiedziała.
-Czy Dave tez będzie?
  Zaśmiałam sie pod nosem i w tym momencie do pokoju wszedł Justin, ciągnąc za sobą namiot.
-Będzie-odpowiedziałam na jej pytanie, powodując u niej cichy pisk szczęścia. Pokręciłam głową i zaśmiałam sie.  Justin położył na łóżku namiot,który miał wcześniej w ręce i przytulił mnie od tylu.
-To do 18-pozegnalam się i rozłączyłam, odwracając się do Justina. Pocałowałam go w policzek, sprawiając, ze na jego ustach pojawił sie delikatny uśmiech, który odwzajemniłam.
-Długo namawiałem mamę, ale w końcu się zgodziła, byśmy spali w jednym namiocie. Tylko musisz obiecać, ze będziesz grzeczna tej nocy-zamruczał do mojego ucha, a ja odepchnęłam go, patrząc na niego znacząco i podnosząc brew.
-Żartujesz sobie?
On tylko uśmiechnął się cwanie i pocałował moje ucho.
  Zerknęłam na jasno-różowy zegar i okazało sie, ze jest już godzina szesnasta. Przeczesałam palcami włosy i poszłam do łazienki, a Justin poszedł za mną.
-huh?
  Chłopak wzruszył ramionami i wszedł ze mną do pomieszczenia. Ignorując jego postać stojącą za mną, schyliłam się do zlewu, by opłukać twarz. Justin tylko stal i czekał i w sumie nie wiem co chciał tym osiągnąć. Sięgnęłam po niebieski ręcznik i przetarłam nim twarz, katem oka patrząc na lustro, w którym odbijał sie Justin. Stal, oparty o łazienkową szafkę, koloru jasno-niebieskiego i przyglądał się moim ruchom, wiec zesztywniałam, czując stres. Teraz prawdopodobnie się potknę i sprawie, ze Justin będzie sie śmiał, z tego jak wielka gafę popełniłam. Język chłopaka przebiegł po jego ustach,w kształcie serca i został w kąciku ust. Chwile potem zagryzł wargę i położył trzy palce na swojej szczęce. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam sie do niego tyłem, dając mu lepszy widok na mój tyłek i biodra.
-Jesteś bardzo seksowna-zamruczał, na co cicho westchnęłam.-szkoda, ze tego nie dostrzegasz, Noe
-Możesz przestać?-syknęłam, gwałtownie odwracając sie do niego przodem.-nie jestem.
-jesteś głupia-powiedział, zbijając mnie z tropu i powodując, ze moje brwi złączyły sie w jedna. Obdarzyłam go pytajacym spojrzeniem i po prostu czekalam.
-Jestes glupia, bo nie wierzysz w moje pieprzone slowa. Jestes piekna i seksowna, udowodnic?-zapytal.
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, bo złapał za końce mojej fioletowej koszulki i podciągnął ja do góry,a następnie ściągnął ja przez głowę, w rezultacie czego miałam na sobie tylko czarny biustonosz i czarne, krótkie spodenki. Zakryłam swoje górne partie ciała swoimi rekami i zalałam się rumieńcem. Justin w tym momencie mógł dostrzec mój gruby brzuch i pol-nagie piersi. Chłopak złapał moje nadgarstki i odciągnął moje ręce od zakrywania ciała. Położył swoje dłonie na moich plecach i przyciągnął mnie do siebie. Złożył krotki, ale słodki pocałunek na moich wargach. Jęknęłam w jego usta, czując jak zjeżdża na mój tyłek i szczypie mój pośladek. Przełknęłam ślinę i odważyłam się na pocałowanie Justina w szyje. Spodobało mu się, bo zamruczał prosto w moje ucho. Jego ręce powędrowały na mój brzuch, wiec zadrżałam, a w kącikach moich ust pojawiły się łzy, wiedząc, ze Justin właśnie dotyka mojego okropnego brzucha i czuje każdą moja fałdkę. Przezroczysta kropelka spłynęła aż do naszych złączonych ust, wiec obydwoje poczuliśmy smak słonych łez. Odsunął się ode mnie i popatrzał się na moja twarz, która zrobiła się blada i mokra od łez. Otarł kciukiem łzy i odwrócił mnie, wiec stałam tyłem do niego i miałam dokładny widok na nasze odbicie w lustrze. Odwróciłam wzrok, bo nie chciałam patrzeć na swoje ciało. Dwa palce Jaya usadowiły się na mojej brodzie i pociągnęły moja głowę w stronę lustra, bym spojrzała w lustro.
-Popatrz na siebie-zaczął Justin, obejmując mnie od tylu.-popatrz na nas, proszę. Razem jesteśmy tacy idealni. Ty jesteś taka idealna.
Przycisnął swoją miednice do moich pośladków i lewą rękę położył na mojej piersi. Na serio mi to nie przeszkadza, a wręcz podoba. Boże, co się ze mną stało i dlaczego pozwalasz mi na takie zachowanie? 
                                                                               *

Tak bardzo was przepraszam ! Wiem ,że szmat czasu nie dodawałam rozdziału, ale na serio nie mogłam sobie poradzić. Nad rozdziałem szesnastym męczyłam się strasznie, jak jeszcze nad żadnym innym, tak myślę. Mam nadzieje, że będziecie tak dobrzy i wybaczycie mi tak długą nieobecność.
Niby są wakacje, ale ciągle siedzę na siłowni, latam po zlotach i maratonach zumby (swoją drogą zobaczcie. To ostatni na którym byłam--><<klik>> . Było serio świetnie ! hahha).
Od razu chcę Wam podziękować za prawie 60 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Na serio nie macie pojęcia jak bardzo cieszy mnie taka ilość komentarzy, widzę ,że mam dla kogo pisać <3
Mój blog ma prawie 53000 wyświetleń, prawie 60 obserwatorów i prawie 600 opublikowanych komentarzy, oraz 16 rozdziałów. Jestem z nas dumna !
Chcę zaprosić Was na opowiadanie o Jelenie "Love Will Remember"---> <<klik>>,
oraz na tłumaczenie, które sama czytam i serio uwielbiam (mogę chyba powiedzieć ,że to moje ulubione). To coś dla osób, które znudziły się wszystkimi podróbkami Dangera :)"Meet Bryony" --> <<klik>>.
Jeśli macie jakies pytanie do mnie, to zapraszam na
[ask], [fb], [tt] i na gg--> 36791186

Jeśli ktoś chciałby stworzyć konta na Twitterze Noemi i Justina, zapraszam. Piszcie do mnie.  Potrzebuję 2 osób x
pamiętajcie, że to od was zależy jak szybko będzie rozdział :) 40 komentarzy- biorę się na kolejny :)

Kocham Was, @GrandMcBer

środa, 10 lipca 2013

Rozdział piętnasty

Noemi’s Pov

Cholernie się boję. Pattie boję się jeszcze bardziej, niż mojego ojca, tak myślę.
- Noemi, wiesz, że to nie twója wina.
Nie odpowiedziałam nic. Wiedziałam, że mówi tak, bym się nie denerwowała.
Bo, która normalna matka wybaczy osobie, która jest powodem cierpienia jej dziecka? Myślę, że nie ma takiej.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam w lusterko, by móc przypatrzeć się poobijanej, czerwonej od krwi, twarzy. Moje organy wewnętrzne ścisnęły się w jedną całość, sprawiając mi tym ogromny ból. Mam poczucie winy, ale nie potrafię nad nim zapanować. Niestety jestem tylko człowiekiem i nie mam władzy nad innymi. Jeżeli by to ode mnie zależało to ojciec pobiłby mnie, a nie Justina. Myślę, że czułabym się teraz o wiele lepiej. Zdecydowanie lepiej.
Kiedy byliśmy na miejscu, podziękowałam cicho Darcy i wysiadłam z auta, po czym położyłam dłoń na jego ramieniu. Potrząsnęłam nim, by się obudził. Zakasłał i obrócił głowę w moim kierunku. Otworzył oczy i patrzył na mnie w pół przytomnie spod rzęs.
- Jesteśmy, Justin- uśmiechnęłam się delikatnie, ale widząc wyraźnie wypisany ból na jego twarzy, mój uśmiech zbladł, a widok zamazał się przez łzy gromadzące się w moich oczach.
- Dobrze, skarbie- posłał mi ciepły uśmiech, by dodać mi otuchy. Podałam mu dłoń i pomogłam wstać. Justin jęknął z bólu, a mnie zakuło serce. Darcy podeszła do nas, by nam pomóc. Odstawiła auto do garażu. Była zmuszona wrócić do domu pieszo, ale nie wyglądało na to, że jej to przeszkadza. Gdy stałam, obejmując Justina, przyjaciółka odchodziła, machając do nas. Byłam jej cholernie wdzięczna. Justin zachowywał się jakby spał. Położył swoją brodę na mojej głowie i staliśmy tak przez moment.
- Przepraszam, Justin- szepnęłam, czując, że chcę płakać.
- Za co, maleństwo?- przyciągnął mnie bliżej do siebie, całując w czoło.
- Cierpisz, przeze mnie.
- Teraz nie, bo jesteś tutaj- stwierdził. Pociągnęłam go delikatnie w stronę drzwi, ale powoli, by nie sprawić większego bólu. Chłopak kuśtykał, stękając cicho. Złapałam go za rękę i położyłam ją na moich ramionach, by chociaż trochę go asekurować.
- Tak bardzo Cię kocham- usłyszałam śpiewny głos, a ja stanęłam jak wryta.
Czy Justin Bieber właśnie powiedział mi, że mnie kocha? Czy właśnie dostałam skrzydeł? Czuję się, że mogę odlecieć.
- Ja-ja- zajęknęłam się. Mój język stał się sztywny jak patyk.
-Wiem, że czujesz to samo. Więc… - stanął naprzeciwko mnie- powiedz to.
- Kocham Cię- odpowiedziałam, ale zabrzmiało to raczej jak pytanie. Odwróciłam wzrok, ale chłopak dwoma placami podniósł mój podbródek.
- Kochasz- powiedział pewnie.
Ma rację. Kocham.

***

- Kocham – powtórzyłam pewniej. To tak pięknie brzmi.
- Chcę mówić o tobie „moja dziewczyna”. Chcę żebyś była tylko moja.
- Też tego chcę- zaśmiała się cicho, a moja twarz oblała się rumieńcem.
Jednak moja podświadomość mi coś podpowiadała, a rozum toczył zawziętą walkę z sercem.
- Boję się złamanego serca, wiesz?- powiedziałam cicho, odwracając wzrok.
- Dla Ciebie dałem sobie złamać nos, Noemi- zaśmiał się, ale po chwili syknął z bólu. Zmarszczyłam nos, czując, że radość z usłyszanego wyznania mija i ponownie pojawia się poczucie winy.
Justin nacisnął klamkę, otwierając przed nami wnętrze willi. Czy wspomniałam, że to wszystko wygląda jak pałac? Aż boję się czegoś dotknąć w obawie przed zniszczeniem. Tutaj zwykła lampka wygląda jak warta majątek.
- Więc, czy teraz jesteś MOJĄ księżniczką?- zapytał, zaznaczając słowo „moja”. Poczułam jak jego dłoń zaciska się na mojej. Pokiwałam głową twierdząco, upewniając się, że widzi odpowiedź. Nie wierzę w to co się dzieje! To za razem moje najwspanialsze chwile i najgorsze.
- Boże, Justin- przerażony głos Pattie odbił się od brzoskwiniowych ścian i dostał się do moich uszu, powodując, że kolejne łzy zamazały mój obraz – Co się stało?- podbiegła do nas, biorąc Justina w ramiona.
- Nic takiego mamo- Justin odezwał się, próbując uspokoić drobną szatynkę.
***
Usłyszałam zatrzaśnięcie się drzwi. Przeszukałam wszystkie szafki z nadzieją znalezienia apteczki pierwszej pomocy. Kiedy w oczy rzuciła mi się czerwona skrzyneczka, wzięłam ją do ręki i pobiegłam w stronę rannego chłopaka. Justin położył ręce na moich biodrach i pociągnął mnie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach. Zarumieniłam się i zagryzłam wargę. Wyciągnęłam chusteczki nasiąknięte wodą utlenioną. Delikatnie oczyściłam każdą ranę znajdującą się na twarzy chłopaka. Justin przyglądał się każdemu mojemu ruchowi.
- Gdzieś cię boli?- zapytałam, skupiając wzrok na jego ustach, z których ciekła krew. Wytarłam czerwoną ciecz i przycisnęłam ranę na wardze, by zatamować cieknięcie.
- Żebra- odpowiedziałam na moje, ściągając koszulkę. Odwróciłam głowę, by nie patrzeć na jego odsłonięty tors. Przyciągnął mnie bliżej, sprawiając, że jego naga skóra dotknęła mnie. Oddech uwiązł w moim gardle.
- Spójrz na mnie- poprosił. Nawet nie drgnęłam.
- Hej! Nie musisz się mnie wstydzić, kochanie. Popatrzyłam na jego twarz, która teraz aż promieniowała – Zniósłbym tysiące lat bólu dla Ciebie, jakkolwiek oklepanie to brzmi.
Oparłam czoło o jego obojczyk.
- Dotykaj mnie, Noemi- rzekł błagalnie, swoim ochrypniętym głosem. W moim brzuchu wybuchły fajerwerki. Wzięłam głęboki wdech i obie dłonie położyłam na jego piersiach. Nie patrzyłam w jego oczy, tylko na swoje ręce i… podobało mi się to. Chłopak jęknął, przesuwając moje dłonie na swój delikatnie wyrzeźbiony brzuch. Usta chłopaka uderzyły w moją szyję, a ja jęknęłam. Jego ręce gładziły boki mojej bluzki. Splotłam dłonie na jego karku. Usiłował wsunąć rękę pod moją koszulkę, ale oderwałam się od niego.
- Justin, nie- szepnęłam, całując go w czoło- Idź spać, proszę.
Chłopak westchnął. Jednym z powodów zaprzestania tego co właśnie robiliśmy, było moje obrzydzenie do własnego ciała. Wstydzę się. Po prostu wstydzę się mojego… tak, mojego chłopaka. Jak to dziwnie brzmi. Nie chcę, by widział jak okropny mam brzuch, nogi czy piersi. Poza tym… kocham Go, ale nie chcę posuwać się dalej. To za szybko. To wszystko dzieje się zbyt szybko. Jak już wspominałam- nie czuję obrzydzenia do Justina. Na serio, nie wiem czemu, a chyba powinnam. To w sumie dobrze?
Uśmiechnęłam się ciepło do Justina i podałam mu rękę, by pomóc mu wstać i dojść do łóżka. Kiedy chłopak się położył, stanęłam nad nim i z delikatnym uśmiechem, zapytałam.
- Przynieść ci coś?
On przetarł twarz dłońmi i zrobił głęboki wdech. Otworzył swoje wcześniej zamknięte oczy i poklepał miejsce obok siebie.
- Nie, ale chodź do mnie.
Posłusznie skinęłam głową, by pokazać mu, że to zrobię i ściągnęłam sweterek zostając w krótkich spodenkach i jakiejś koszulce.
- Możesz pomóc mi ściągnąć spodnie?- zapytał, pocierając swoją nagą pierśc. Pokiwałam głową na tak, a moja twarz przybrała kolor krwi.
- Kocham jak się rumienisz- zaśmiał się Justin, wciąż trzymając rękę na piersi. Wolnym krokiem podeszłam do niego i dotknęłam zimnego guzika jego spodni. Zagryzłam wargę i odpięłam go. Przesunąłem dłoń trochę niżej, do zamka i odsunęłam go. W końcu złapałam za szlufki i pociągnęłam je w dół. Szarpnęłam kilka razy za nogawki i w ten sposób chłopak został w samych bokserkach, bo bluzkę ściągnął na dole. Justin przyglądał się  uważnie wszystkim moim ruchom, analizując je.
Najbardziej przykre jest to, że on ma nogi co najmniej dwa razy, jak nie trzy mniejsze od moich. Złożyłam w idealną kostkę ciuchy i wskoczyłam do łóżka, zajmując miejsce obok chłopaka w dobrej odległości od niego. Pochyliłam się tylko, by przykryć jego ciało i ochronić przed zmarznięciem.
- Hej, połóż się bliżej. Możesz dać głowę na moją klatkę piersiową.
Zmarszczyłam brwi. Przecież to musi go cholernie boleć- Jeju, Noe. Nie boli aż tak bardzo, byś nie mogła się nawet na mnie położyć- stwierdził przyciągając mnie bliżej. Czy on potrafi czytać w myślach, czy to tylko przypadek?
Oparłam głowę o jego pierś, najdelikatniej jak się tylko dało i odetchnęłam z ulgą, nie słysząc jego jęków, spowodowanych bólem.
- Na serio… - zaczął Justin – Gdybym mógł, to broniłbym cię tak dzień w dzień.
Zaśmiałam się i zaczęłam rysować jakieś wzroki na jego nagiej skórze.
- Justin – spojrzałam na jego twarz. Miał zamknięte oczy- Bardzo przepraszam.
- Nie przepraszaj. Jest OK.
Oparłam się o materac łóżka i przesunąłem się bliżej jego twarzy, by za moment złożyć pocałunek w kąciku jego ust. Uśmiechnął się przez pocałunek- Kocham cię- szepnął i położył głowę z powrotem na poduszce i położył rękę na moim udzie. Może to dziwne, ale właśnie czuję się komfortowo. Jak nienawidziłam, gdy ojciec mnie dotykał, tak kocham, gdy robi mi to Justin. Zamknęłam oczy i głęboki wciągając powietrze Justina, zasnęłam.

***

Od incydentu z ojcem minął tydzień. Więc go nie zobaczyłam. I to mnie cieszy. Justin był u lekarza i okazało się, że jest tylko poobijany i nic mu nie grozi. Wystarczyło, że poleży trochę w ciepłym łóżku, że posmarowało mu się żebra specjalną maścią i po kilku dniach znowu tańczył ze mną w teatrze. Teraz jest niedziela, godzina czternasta, więc byliśmy już w kościele i teraz czekamy na obiad.
- Justin, Noemi- usłyszeliśmy donośny głos, dochodzący z parteru. Justin zerwał się z miejsca i czekał, aż ja wstanę. Ten chłopak to prawdziwy żarłok. Wstałam z kanapy, znajdującej się w pokoju Justina i pobiegłam na dół. Chłopak pobiegł za mną. Zaczęłam śmiać się i cicho krzyczeć, gdy chłopak starał się dogonić mnie i zatrzymać własnymi rękami, ale ja ze wszystkich sił starałam się uciec. Gdyby ktoś patrzył na nas z boku, pomyślałby, że jesteśmy cofnięci w rozwoju.
Zachowujemy się zupełnie jak dzieci.
Kiedy poczułam dłonie na moich biodrach, wiedziałam, że to już mój koniec i Justin wygrał. Odwróciłam głowę w jego stronę, posyłając mu uśmiech, który zastąpił swoimi ustami, składając na moich wargach szybki pocałunek. Całe życie marzyłam o pięknej miłości, która zdarza się tylko w filmach i powieściach romantycznych. Czasem zatapiałam się wręcz w marzeniach, ale szybko schodziłam na ziemię, doskonale wiedząc, że w moim życiu nie ma miejsca na tego rodzaju rzeczy. Często zakłamywałam sama siebie, że nie jestem tego warta i zapomniałam o tym, że jestem człowiekiem jak każdy inny, mam potrzebę kochania. Naśmiewałam się z Darcy, że otwarcie mówi o tym co czuje i czego oczekuje. Opowiadała mi o epizodach z jej romansideł i była święcie przekonana, że i ją coś takiego spotka. Nigdy nie pomyślałam, że przytrafi się to właśnie mnie.
Teraz stojąc w uścisku z osobą, która bardzo sprawia, że jestem wartościową dla samej siebie, zaczynam wierzyć w miłość w prawdziwym życiu. Tak, w miłość, która dotychczas w moich mniemaniach była osiągalna tylko dla ludzi idealnych.
I właśnie teraz dochodzi do mnie, że od zawsze zazdrościłam przyjaciółce takiego nastawienia.
Kiedy weszliśmy do kuchni, dostrzegliśmy stół nakryty na siedem osób. Wszystko było idealne. Nieskazitelnie czyste talerze, których w moim domu brakowało, wypolerowane sztućce i doskonale złożone serwetki. Justin bez słowa usiadł do stołu i skinął do mnie, wskazując miejsce obok.
Zrobiłam to co kazał i oparłam się na łokciach i wsłuchiwałam się w stukot naczyń w kuchni. Tę ciszę, jeżeli mogę to tak nazwać, przerwał dzwonek do drzwi, na którego dźwięk Justin zerwał się z miejsca, niczym jak za dotknięciem magicznej różdżki.

***

Oficjalnie zawiodłam samą siebie. Wiem, że nie dodaje dzień w dzień rozdziałów, ale jak już wspomniałam… piszę te rozdziały na telefonie. Komentarze są swego rodzaju motywacją dla mnie.
Woow. Pod ostatnim rozdziałem było chyba z 52 komentarze x
Nie wiem jak to będzie z NN. Kasia wyjeżdża, i nie wiem jak go dodam.
Bardzo, bardzo, bardzo Was przepraszam, że musicie czytać to gówno.
+ nie panuję nad długością rozdziału. Piszę to na gg, więc się nie orientuje.
++ niech jedna osoba nie dodaje kilku komentarzy
35 komentarzy= NN
Kocham, @GrandMcBer

Dziękuje, Kasiu x

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział czternasty



Zamknęłam oczy i niezdarnie pociągnęłam nosem, czując, że łzy spływają po moich policzkach. Tak, perspektywa wrócenia do rodzinnego domu, w którym jest mój ojciec mnie przytłacza. Sama nie wiem co ze mną zrobi, gdy mnie zobaczy po tym jak uciekłam. Niby mogę mu nakłamać, że zostałam nagle wezwana do pracy, ale wątpię, że mi uwierzy. Jest potworem. Ale zdecydowanie nie jest głupi. Już w tym momencie czuję jego obleśny dotyk na moim ciele i pieczenie, spowodowane ciosami zadanymi w moją stronę. Justin położył dłoń na moim kolanie, a ja odskoczyłam jak poparzona, otwierając przy tym mokre od łez oczy. Prawdopodobnie za bardzo się wczułam, a wręcz przeniosłam się do ostatnich wydarzeń ze mną i ojcem w roli głównej. 
Justin zaskoczony, podniósł ręce do góry, sygnalizując tym, że już mnie nie dotknie. Potrząsnęłam głową, chcąc wrócić do normalnego stanu emocjonalnego. Westchnęłam głośno i opierając się na rękach, odchyliłam głowę w tył. 
- Co się dzieje?- usłyszałam aksamitny głos Justina, dochodzący do moich uszu. 
- Jest okej- skłamałam, podnosząc głowę i posyłając mu mały uśmiech. Odpuścił i to była jedyna rzecz, której pragnęłam w tym momencie. Na serio, nie mam nastroju. 
- Zawieź mnie do domu- odezwała się po chwili ciszy. Justin spojrzał na mnie zaskoczony, prawdopodobnie nie wierząc w to co mówiłam. Sama do końca w to nie wierzyłam. 
- Źle ci ze mną?- wypalił. 
- Po prostu zostawiłam tam leki. Są mi koniecznie potrzebne. Mam tam wszystkie dokumenty- mówiłam cholernie szybko- Są mi bardzo potrzebne- powtórzyłam, przeczesując palcami włosy. Justin odchylił głowę, uderzając w ścianę za nim. Skrzywiłam się i zaczęłam obgryzać paznokieć. 
- Nie możemy tam wrócić- jęknął. 
Powiedz mi coś czego nie wiem- pomyślałam. 
Wstałam z miejsca i wyszłam z pokoju, kierując się w stronę drzwi. Pattie gdzieś wyszła, zostawiając nas zupełnie samych, więc, gdy wychodziłam, nie minęłam jej siedzącej w kuchni, jak ma to w zwyczaju. Znaczy się... tak myślę, bo zawsze tam siedzi. Mój ojciec zawsze był w salonie, pijąc piwo i paląc tanie papierosy.
Kiedy sięgnęłam ręką w stronę klamki, ktoś położył swoją dłoń na moim ramieniu, odciągając mnie od drzwi. 
- Pojadę z tobą- zignorowałam to co mówił i wyszłam. Nie chcę go wciągać w to gówno, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Po prostu scenka między mną, a ojcem może wyglądać źle i nie chcę, by Justin był jej częścią. 
Przekręciłam głowę w stronę okna, z zamiarem uniemożliwienia Justinowi patrzenia na moją twarz. Zapięłam pasy i oparłam czoło o szybę. Do moich oczu zaczęły napływać łzy, które uparcie powstrzymywałam przed swobodnym spłynięciem po mojej twarzy. Kilka przezroczystych, słonych kropelek wydostało się spod moich powiek i spłynęło kolejno po moim policzku, brodzie, szyi i opadło rozbijając się na czarnym obiciu fotela. 
Całą drogę zastanawiałam się nad tym co może zrobić mi ojciec, gdy zobaczy mnie u progu domu. Prawdopodobniej wcześniej powinnam spisać testament. Zaczekaj. Nie mam nic, więc to nie potrzebne, tak myślę. 
Kiedy auto z szarpnięciem zatrzymało się na podjeździe mojego (byłego) domu, pociągnęłam niezdarnie nosem i wciągnęłam głośno powietrze nosem. Ostatni raz popatrzyłam na Justina, który w tym momencie przyglądał mi się uważnie, analizując moją mimikę. Potrząsnęłam głową, starając się oderwać wzrok od morza czekolady znajdującego się w jego oczach. Posłałam mu delikatny uśmiech i nacisnęłam klamkę z zamiarem otworzenia drzwi czarnego auta. Jednak coś, a może ktoś zatrzymał mnie ciągnąc za moją rękę do siebie. 
- Czekaj, Noe- potarł kciukiem wierzch mojej dłoni- Nie pójdziesz sama. 
Z jego twarzy można było wyczytać zmartwienie. Pierwszy raz w życiu czuję, że ktoś się o mnie troszczy. 
- Postanowiłem cię pocałować i zrobię to teraz- przybliżył swoją twarz strasznie blisko mojej, nasze czoła się stykały, a oddechy zmieszały się ze sobą, tworząc idealną mieszankę. Zamknęłam oczy i wykonałam ostateczny ruch, stykając nasze usta ze sobą w rezultacie czego stały się jednością. To był krotki, ale piękny pocałunek, który sprawił, że poczułam się wyjątkowo. Zarumieniłam się, cicho chichocząc. 
Ostatecznie wyszłam z auta, a Justin poszedł w moje ślady i oboje ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Stanęłam przed nimi i natychmiast ogarnęło mną przerażenie. Tak bardzo boję się tam wejść, ale to nieuniknione w mojej sytuacji. Gdyby chodziło o same leki to okej. Mogę kupić nowe, wszystko byle nie wracać do piekła znanego również jako mój dom. Ale tu w grę wchodzą również moje wszystkie dokumenty, wypisy ze szpitala, i inne tego rodzaju gówna. Justin złapał mnie za dłoń i sam otworzył drzwi. Mój ojciec spał, jak zwykle z resztą, pijany. W domu śmierdziało i był cholerny bałagan. Oh, tak. W końcu nie miał kto mu posprzątać,a sam się za to nie weźmie. Podziękowałam Bogu w duchu i podreptałam cihco na górę, gdzie przynajmniej ostatnio znajdował się mój pokój, w którym znajdują się wszystkie potrzebne mi rzeczy. Słyszałam kroki za mną, ale nie przejmowałam się, bo wiedziałam, że to Justin. Pokój wyglądał tragicznie. Istne pobojowisko. Każda książka z mojej osobistej biblioteczki leżała rozwalona na ziemi, ale zignorowałam to. Rzuciłam się na szufladę szafki nocnej i wyciągnęłam segregator. Nie sprawdzałam zawartości, bo kiedy ostatnio tam ją wkładała była pełna dokumentów. Tata zwykle nie grzebał w moich rzeczach, tym razem chyba też nie dotykał niczego w szufladzie, bo to jedyne miejsce, w którym nie było bałaganu. Następnie wzięłam reklamówkę z potrzebnymi lekami i wstałam z kolan. Nie chciałam tracić czasu na nic innego, więc odwróciłam się napięcie i omijając Justina, pobiegłam w stronę schodów. Odwróciłam się, by zobaczyć Justina, idącego za mną. Ojciec ani drgnął. Leżał w tej samej pozycji z puszką piwa w ręce. W tym momencie przestałam oddychać. Wyszłam z domu, trzymając kurczowo rękę Justina. Na moje nieszczęście drzwi zamknęły się z hukiem, prawdopodobnie sprawiając, że ojciec się obudził, W moim oczach momentalnie pojawiły się łzy. Drzwi otworzyły się, a z domu wyszedł tata. Justin pchnął mnie w stronę auta. Posłusznie wsiadłam do środka, mając nadzieję, że Justin zrobi to samo. Niestety myliłam się. Chłopak podszedł do mojej rozwścieczonego ojca, mierzwiąc swoje postawione na żel włosy. 

Justin's POV 

Zacisnąłem pięści, a moje knykcie po chwili stały się koloru mleka. Twarz ojca Noe zrobiła się czerwona z gniewu. 
- Nie powinniście byli tego robić- wysyczał. Daję słowo, że z jego ust w tym momencie kapie jad - Wychodź z tego auta, mała kurwo- krzyknął, patrząc na auto, w którym znajdowała się płacząca dziewczyna. Miałem w tym momencie ochotę zabijać go powoli, gołymi rękami i patrzeć jak cierpi. Słowo daję, że tańczyłbym obok jego martwego ciała, ciesząc się jego pierdoloną śmiercią. 
- Kim ty kurwa myślisz, że jesteś?- podszedłem do niego, popychając go do tyłu. Jego twarz wyrażała zdziwienie a zarazem złość. Zaśmiałem się triumfalnie. Owszem jest starszy. Za pewne silniejszy, ale to nie ma znaczenie. Nie teraz. Zamachnął się, celując w moją twarz, a zaraz potem poczułem znajomy, metaliczny smak w ustach, co oznaczało, że krwawię. Otarłem wargę wierzchem dłoni i splunąłem obok jego buta. Na jego ustach widniał szeroki uśmiech, który po chwili starłem, zadając cios w jego szczękę. Widziałem szał w jego oczach, prawdopodobnie nie spodziewał się tego. Rzucił się na mnie, popychając. Sprawił, że upadłem na ziemię. Noemi wybiegła z auta. Biegła w moją stronę, krzycząc, że ma mnie zostawić. 
- Cholera, Noe- krzyknąłem pomiędzy ciosami, które dostawałem w moją klatkę piersiową - Wracaj do auta. 
- Nie, czekaj- usłyszałem głos jej ojca, który na chwilę zaprzestał bicia mnie. Wykorzystałem to i przewróciłem go na plecy. Zacisnąłem pięść i uderzyłem go prosto w nos, sprawiając, że stał się jeszcze bardziej krzywy. Mężczyzna starał się wydostać spod mojego ciężaru, wiercąc się i szarpiąc, ale na marne, bo kolanami napierałem na jego ręce. Kilka kropel krwi spłynęło z mojej wargi wprost na niego i tak już brudną koszulkę, koloru żółtego. W napływie emocji, splotłem dłonie na jego szyi. Ścisnąłem je jak najmocniej, uderzając tyłem jego głowy o beton. Noemi mimo mojego rozkazu, przybiegła do nas. Mężczyzna jakimś cudem wydostał jedną rękę i ciągnąc mnie za koszulkę, powalił mnie na ziemię i w ten sposób byłem pod nim. Uderzył mnie w nos i w tym momencie usłyszałem odgłos łamanej kości. Zdecydowanie złamał mi nos. Noe zawyła, odpychając go ode mnie. Ten w odpowiedzi zamachnął się i uderzył ja w policzek, zostawiając na jej skórze czerwony ślad dłoni. 
- Pierdolony chuju!- krzyknąłem, czując, że zaczyna się we mnie gotować. Zacisnąłem w pięści materiał okrywający jego tors i pociągnąłem go do siebie i splunąłem w jego twarz, powodując tym samym, że uderzył mnie po raz kolejny. Ojciec Noemi wstał i kopnął mnie w żebra. Zwinąłem się w kłębek, czując, że mam ochotę zwymiotować, ale wiedziałem też, że nie mogę zawieść Noemi, bo zawiódłbym równiez samego siebie. Zrobił to ponownie, tym razem w brzuch. Po moim policzku spłynęłam jedna łza. Dziewczyna kucnęłam przy mnie, głaskając mnie po policzku. Jej włosy mieniły się w promieniach słońca, a łzy spływały na moje rany. Ktoś odciągnął ją od tyłu, ciągnąc ją za włosy. Ze wszystkich sił starałem się wstać, ale poległem. Doczołgałem się do auta i oparłem się jedną ręką o maskę samochodu. Ból przechodził po moim ciele, pulsował i nie wyglądało na to, że miał zamiar przestać. Schyliłem się, trzymając się za brzuch i wyplułem coś co kolorem i smakiem przypominało krew. Kiedy w końcu byłem w stanie wykonać jakiś ruch, zobaczyłem mężczyznę bijącego drobną dziewczynę. Chwiejnym krokiem podszedłem do nich. Niestety nie zdołałem nic zrobić, bo zostałem pchnięty. Uderzył o samochód i upadłem na kolana. 
- Zostaw go!- krzyknęłam Noemi, trzęsąc się - Koniec, błagam- wyszlochałam, odpychając jego masywne ciało. Trzymając ją za ramiona, rzucił mną o ziemię. Czułem się bezradny. Miałem ochotę położyć się na ziemi i leżeć. Wstałem i zamachnąłem się z nadzieją, że zbiorę tyle sił, by wykonać ostatni ruch. Na szczęście Bóg jest po mojej stronie i mężczyzną upadł, uderzając głową o kamień. Jęknąłem z bólu i oparłem czoło o ścianę domu. 
- Justin tak bardzo...- mówiła, ale przerwałem jej, patrząc w jej oczy pełne łez. 
- Wsiadaj do auta.
- Nie będziesz prowadził w takim stanie. 
- Wsiadaj- wysyczałem. Dziewczyna przytaknęła grzecznie robiąc to co kazałem. Usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi i sam ruszyłem do auta. Jęcząc z bólu, wsiadłem do środka. Zapiąłem pas i włączyłem silnik. 
- Justin proszę... 
Zignorowałem jej głos i ruszyłem przed siebie. Po kilku minutach, które ciągnęły się godzinami, poczułem, że chcę spać. 
-Justin, tu mieszka Darcy. Zatrzymaj auto- nakazała. Zrobiłem to. Po prostu nie byłem w stanie. Wyskoczyła z auta, biegnąc w stronę domu. Po sekundzie wróciła z szatynką, która wyglądała na cholernie przerażoną. Kazały mi się przesiąść. Usiadłem na tylnych siedzeniach i zamknąłem oczy. 

Darcy's POV 

- Tak bardzo się boję, to wszystko moja wina - wyszlochała moja przyjaciółka, chowając twarz w dłoniach. Justin zasnął na tylnych siedzeniach, a Noemi nie mogła przestać powtarzać, że gdyby jej nie poznał... teraz by nie cierpiał. Nie wiedziałem co odpowiadać, więc stwierdziłam, że nie powiem nic. Teraz potrzebuje, by ją wysłuchano. 

**** 

Eh. Dziękuje Wam, na serio. Połowę tego rozdziału napisałam w saunie, a drugą połowę na orbitreku, ćwicząc przed zumbą. Hahahaha. 
35 komentarzy= rozdział. 
Kocham @GrandMcBer
+ proszę o jakieś komentarze, o rozdziale, a nie "czekam na nn" lub "świetnie piszesz" 
+ niech jedna osoba nie pisze kilku komentarzy 
+ kocham Was