niedziela, 30 marca 2014

Rozdział dwudziesty czwarty

Puścił moją brodę. Przejechał dłonią po moim biodrze, a w miejscu zetknięcia się naszych skór , poczułam mrowienie, które było zaskakująco przyjemne.  Na moment wbiłam wzrok w ziemię, ale nie na długo, ponieważ nabrałam w sobie tyle odwagi, by przenieść wzrok na wargi Justina i zaraz potem złożyć na nich pocałunek. Chłopak przyciągnął mnie bliżej i uniemożliwił mi tym odsunięcie się od niego. Moje dłonie spoczęły na jego ramionach, ale po chwili zsunęłam je niżej i zacisnęłam je na jego cienkiej koszulce na ramiączkach. Justin ma na sobie czarno-szare spodenki kąpielowe i białą koszulkę.
Otworzyłam usta, chcąc wsunąć język do jego ust, ale Justin przerwał pocałunek i spojrzał na mnie, uśmiechając się promiennie. Cofnął się kilka kroków, ciągnąc mnie za sobą i po chwili obydwoje leżeliśmy na łóżku, całując się namiętnie. Dotychczas byłam na dole, ale prześlizgnęłam się pod nim i teraz siedzę na nim, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Jego mięśnie napinały się i rozluźniały, pod moją ręką. Zagryzłam wargę, podnosząc materiał do góry. Pocałowałam szybko jego brzuch i zachichotałam. Jego brzuch był piekielnie ciepły. Usiadł na moment i ściągnął bluzkę, po czym sięgnął do zapięcia mojego biustonosza, pozbywając się go w kilka sekund. Poczułam pieczenie, uświadamiając sobie, że oczy chłopaka zatrzymały się na mojej nagości. Ostatkami sił powstrzymałam dłonie przed zakryciem biustu, a twarz przed kompletnym zalaniu się czerwienią.
Położył plecy na swojej poduszce, a mnie przyciągnął do siebie. Nasze ciała się stykały, a ja nie wiedziałam co zrobić. Oddałam się pocałunkowi, nie zwracając uwagi na dziwne uczucie w brzuchu.
Chwile potem znów znalazłam się pod nim, czując dotyk palców na piersiach.
Musnął dwa razy moją szyję, wyciągając rękę do zamka moich spodni.
I wtedy zaświeciła się lampka. Nie wiem czy jestem gotowa, a doskonale widzę do czego to zmierza.
Z całych sił odepchnęłam Justina przez co usiadł na łóżku, a ja mogłam bez problemu wstać.
-Przepraszam- szepnęłam tylko i zakrywając swoje ciało, weszłam do łazienki.
-Noemi!
Zignorowałam jego wołanie i szybko przeleciałam wzrokiem po całej łazience, w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć za nakrycie. Znalazłam tylko szlafrok, który był tak biały i delikatny, że bałam sie go dotknąć. Złapałam więc za ręcznik, który przewiązałam sobie na wysokości pach.
-Noemi, przepraszam.
Nie ma za co mnie przepraszać, to nic takiego. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem co zrobić, co powiedzieć, to tyle. Jestem nieśmiała.
Kilka szarpnięć klamką, sprawiło, że cofnęłam się trzy kroki, uderzając w szafkę. Kilka kremów i perfum zleciało na ziemię, a ja wstrzymałam na moment oddech. Na szczęście zamknęłam drzwi i Justin nie może do mnie wejść. Nie chce po prostu musieć patrzeć w jego oczy, a zdaję sobie sprawę z tego, iż to nieuniknione.
Schyliłam się i podniosłam buteleczki, które spadły, po czym odłożyłam je z powrotem na szafce, starając się nie robić przy tym zbyt wielkiego hałasu.
Gdyby to tylko miało mi w czymś pomóc...
Osunęłam się po kafelkach na ziemię. Chwilę zastanawiałam się co mam zrobić, ale moja głowa zdawała się być pusta. Żadna konkretna myśl nie zostawała w niej na długo. Przelatywały przeze mnie niczym chmury. Nie jestem pewna, czy tak działo się samo, czy aby przypadkiem nie było to z mojej winy. Możliwe, że nie chciałam teraz myśleć.
Wspomagając się na dłoniach, podniosłam się. Nagłe zawroty głowy sprawiły, że złapałam się umywalki i wbiłam w nią wzrok, delektując się jej nieskazitelną bielą.
Odkręciłam kurek kranu i zanurzyłam dłonie w wodzie, nabierając jej trochę,po czym oblałam nią twarz. Podniosłam wzrok na lustro. Kogo widzę?
Dziecko, które nie chce dorosnąć. Dziecko, które nie miało szan na dobry dom, na odrobinę czułości, która jest niezbędna do prawidłowego dojrzewania umysłowego. To, że dojrzałam na zewnątrz, fizycznie... nie oznacza tego, że w środku wszystko jest dobrze. Bo nie jest. Nie jest nawet w najmniejszym, pieprzonym stopniu.
Myślę, że właśnie dla tego jest mi teraz ciężko przyswoić niektóre rzeczy.
Zakręciłam wodę, oderwałam wzrok od swojego odbicia i zebrałam w sobie 100% odwagi na wyjście z łazienki i stanięcie oko w oko z Justinem, który wciąż siedzi w pokoju. wiem to, bo słyszę jego oddech, który jest tak głośny, że bez problemu dochodzi do moich uszu nawet przez grube drzwi.
Gdy tylko uchyliłam drzwi, Justin znalazł się obok mnie, tuląc mnie do siebie. Nigdy nie czułam tego, co czuję, gdy jestem tutaj teraz z Justinem.
Jego miękkie usta dotknęły czubka mojej głowy. Szepnął dwa czy trzy razy słowa przeprosin. Gdy chciał raz kolejny mnie przepraszać, przerwałam mu, mówiąc, że to nic takiego.
-Czasem mnie ponosi- tłumaczył się, ale ja go rozumiałam. Jest mężczyzną. Mnie samą poniosło, więc wiem o czym mówi. W ostatniej chwili się przeraziłam.
-Musimy poczekać na odpowiedni moment- powiedziałam cicho, przysuwając twarz do jego szyi.
-Nie ma sprawy, poczekamy- zapewnił mnie, ciągnąc za dłoń. Czuję, że chce sprawić, bym zapomniała i nie czuła się mało komfortowo w jego towarzystwie.
Kiedy w końcu ubrałam strój kąpielowy, mogliśmy iść na plażę i pobawić się niczym dzieci.
Gdy tylko znaleźliśmy się w wodzie, nie mieliśmy zamiaru wychodzić z niej przez kilka godzin.
Kocham tę pogodę! Jest tak gorąco, że czuję jak słońce parzy moją skórę, bardzo delikatnie, ale wciąż przyjemnie. Zanurzyłam dłoń w wodzie i ochlapałam Justina, który natychmiast zaczął mnie gonić. Starałam się uciec przed nim, ale woda mi tego nie ułatwiała. Zaśmiałam się głośno, gdy znalazł się przy mnie i pocałował bardzo, bardzo mocno.
Ciągle jednak znajdowaliśmy się jednak blisko brzegu, gdzie woda sięgała nam jedynie do bioder, z racji tego, że nie potrafię pływać.
Kolejnym punktem dzisiejszego dnia była nauka pływania. Justin jest strasznie zawzięty i nie odpuścił tematu mojej nauki pływania.
Leżąc na wodzie, z dłońmi Justina oplecionymi w talii, czułam się dziwnie bezpiecznie.
Okropny ból brzucha sprzed kilku godzin zniknął nie wiadomo gdzie, a ja unosiłam się na powierzchni, czując jedynie delikatny dotyk Justina i jego oddech na policzku.
Justin kazał mi powoli przyzwyczajać się do wody i przestać myśleć o negatywach.
Powoli zaczęłam pływać! Co prawda ciągle potrzebowałam małego wsparcia ze strony Justina, ale poruszanie w wodzie przestało sprawiać mi taką  trudność i nie było już tak przerażające jak dotychczas. Nauka pływania, przeplatana śmiechem i wygłupami trwała na tyle długo, że słońce zaczęło zachodzić, a my dosłownie byliśmy padnięci.
Usiedliśmy na piasku i okryliśmy się kocem, który przyniósł Justin razem z owocami pokrojonymi w kostkę. Jedliśmy więc w ciszy, obserwując słońce i niebo, które przybrało kilka kolorów. Różowy, pomarańczowy i delikatny czerwony mieszały się z błękitem nieba. To wyglądało co najmniej bajecznie.
-Wiesz czego się boję? Boję się, że pewnego dnia moje serce przestanie bić. Jest tak wiele wspaniałych rzeczy do zobaczenia-powiedziałam, kładąc głowę na jego ramieniu. Przytulił mnie mocniej do siebie. 
                             
                                                                                *
Znowu nie było mnie tak długo, ale ostatnio mam tyle na głowie, że pod bogiem nie wyrabiam.
Rozdział- szału nie ma, wiem..
Do kolejnego :)
+nie ma źle, bo myślę nad następnym opowiadaniem !! @twerkonjosh