niedziela, 25 maja 2014

Rozdział dwudziesty szósty

 Pocałunek po pocałunku czułam jak pożądanie we mnie wzrasta. Moje ciało zachowywało się dziwnie, w sposób który trochę mnie przerażał; nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z czymś tak intensywnym i tak... słodkim.
Wrócił na górę i wpił się w moje usta. Skierowałam swój wzrok na jego pasek. Chłopak od razu chwycił za klamrę i odpiął ją, a zaraz potem zrobił to samo z guzikiem spodni.
Pozostał w samych bokserkach, rzucając wcześniej spodnie gdzieś wgłąb pokoju. Jęknęłam, gdy przygryzł skórę na mojej szyi. Położyłam dłonie na jego plecach i miałam ochotę wbić paznokcie w jego skórę. Szyja to chyba miejsce, na którym złożone pocałunki wydają się być jeszcze przyjemniejsze niż w rzeczywistości. Chłopak napiął wszystkie mięśnie i pozwolił sobie na dotknięcie najpierw mojej piersi, następnie biodra i uda. Jego ręka ostatecznie zatrzymała się na moim miejscu intymnym. Zadrżałam, gdy zorientowałam się co robi, ale jego uśmiech i pełen pożądania wzrok mnie uspokoił. Jego palce zaczęły się ruszać, a moje oczy, słowo daje, prawie wyskoczyły z orbit. Zatrzymał jęk, który wychodził z moich ust, pocałunkiem. Drugą ręką rozszerzył moje uda, by mieć większy dostęp.
-Justin...-jęknęłam, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Uciszył mnie, biorąc w ręce moje obydwie piersi. Zaczął je ssać i całować, sprawiając, że zachłysnęłam się powietrzem. Zawstydziłam się, gdy przypomniałam sobie, że leżę bezwładnie i Justin tylko pracuje na top co ma się zdarzyć za chwilę. Postanowiłam więc przejąć inicjatywę i wsunęłam dwa palce pod materiał jego bokserek i pociągnęłam je na dół. Ściągnęłam je z małą pomocą Justina i zaraz potem ścisnęłam jego pośladek. Chłopak rzucił się na mnie jeszcze bardziej, ale wciąż pozostał delikatny. Leżeliśmy całkiem nadzy, przytulając się, całując i dotykając na białej pościeli. Czułam się jak księżniczka ze swoim księciem, który w końcu przyjechał na białym koniu. Przyszedł i wyrwał mnie z koszmarnej bajki.
W końcu, gdy nadszedł moment, gdy miałam stracić dziewictwo z Justinem, byłam zarazem przerażona, szczęśliwa i napalona jak cholera. Położył dłonie po obu stronach mojej głowy i pocałował mnie w usta. Chwile potem odważa się wejść we mnie.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię-powtarza, gdy powoli we mnie wchodzi, jakby to miało zmniejszyć ból. Prawda była taka, że pomagało.
-Będę delikatny-obiecał i się zaczęło. Poruszył biodrami raz, drugi, a ja poczułam ból jakiego nie czułam jeszcze chyba nigdy. Zacisnęłam powieki i zęby. Kolejne poruszenie i kolejna fala bólu, potem następne i następne. Kiedy ból stał się niedoniesienia, pisnęłam, a moje oczy zaszły łzami.
-Przepraszam, skarbie-szepnął do mojego ucha. Zacisnęłam ręce na jego ramionach i starałam się jakoś przyzwyczaić się do jego wielkości i tego dziwnego uczucia. Biodra Justina falowały się naprawdę  powoli, więc boję się co będzie gdy przyśpieszy. Ból stopniowo się zmniejszał, ale nadal czułam się okropnie. Jednak Justin i jego czułe słowa sprawiały, że było nieco lepiej.
-Boli, Justin-powiedziałam, czując jak łzy spływają po moich policzkach. Wbiłam wzrok w sufit i załkałam. Chłopak na chwilę przestał. Wytarł moje łzy i pocałował czoło.-Mogę dalej?
Pokiwałam głową na "tak" i czekałam na dalszą męczarnie.
-Oddychaj-zalecił. -Nie myśl o bólu, myśl o nas. Myśl o tej chwili. Kocham cię.
Postanowiłam to właśnie zrobić. Zamknęłam oczy, czując jego pocałunki na szyi i w tej chwili ból zaczął stopniowo ustępować a na jego miejsce wstąpiła rozkosz. rozkosz tak wielka, że wbiłam paznokcie w jego plecy, zostawiając tam zapewne duże ślady. Przycisnęłam go bliżej i pocałowałam. Zapragnęłam kochać się z nim całą wieczność. W  jednej chwili znalazłam się na górze. Zniżyłam się i byłam dokładnie na wysokości jego członka. -Hej, skarbie. Nie rób tego-trzymając mnie za ramię, przyciągnął mnie do góry. -Chcę to zrobić- nalegałam, czując jak usta chłopaka nie odpuszczają i składają gorące pocałunki na moim dekolcie. -Nie dziś- usłyszałam.
Odnalazłam jego penisa i nacelowałam nim w siebie. Kiedy udało mi się, delikatnie podskoczyłam.
Położyłam obydwie dłonie na jego klatce piersiowej, jego ręce natomiast znalazły się na moich biodrach, by pomóc mi się poruszać. Zaczęłam spokojnie, nie wiedząc jak to się robi. Poczułam się dosłownie jakbym znalazła się w niebie. Zajęczałam, odchylając głowę do tyłu. Chłopak zacisnął palce na mojej skórze i zagryzł wargę, zamykając oczy. Wyglądał tak gorąco.
-Jesteś wspaniała, skarbie- jęknął i sam pchnął trzy razy biodrami, po czym usłyszałam jego jęk i nierówny oddech, rozchodzący się po całym pomieszczeniu. Przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje wargi. Przerzucił mnie na plecy i zniżył się maksymalnie, zostając na wysokości mojego miejsca intymnego. Rozchylił moje uda i pocałował mnie w podbrzusze. Chwile potem jego język wariował, sprawiając, że oszalałam z podniecenia. Jedną rękę zanurzyłam w jego gęstych włosach, a drugą zacisnęłam na pościeli, pojękując cicho. Miałam ochotę złożyć się w pół jak kartka papieru. Dojście nie zajęło mi długo. Ciepło rozeszło się po moim brzuchu, promieniowało w każdą stronę i było przyjemnie błogie. Chłopak wrócił do moich ust i złożył na nich ostatni pocałunek. Szepnął, że mnie kocha i pomógł mi wejść pod kołdrę. spełnił moje oczekiwania i nie odwrócił się do mnie tyłem, tylko pozwolił położyć mi się na swojej klatce piersiowej, by jeszcze chwilę nacieszyć się sobą i bym pamiętała, że nie rozpłynie się, tylko wciąż będzie tu dla mnie.
Poczułam jego ciepłe, silne dłonie na swoich plecach, które głaskały mnie delikatnie wzdłuż kręgosłupa. Mój policzek i kawałek czoła spoczywał na jego wciąż spoconym torsie. Kreśliłam palcem wskazującym serduszka i nieokreślone kształty, których sama nie rozróżniałam. Jego klatka piersiowa unosiła się szybkimi ruchami w górę i dół. Czułam jego miętowy oddech na szyi, który sprawiał, że po moim ciele przechodziły ciarki. Naciągnęłam kremowy koc po szyję, zostawiając odsłonięte plecy, po których gładził mnie Justin. Jego ciało było zakryte do pasa, więc miałam idealny widok na wszystkie rysunki na jego górnej partii ciała. Poprawiłam się, wzdychając i wsunęłam dłoń pod koc, zostawiając ją poniżej jego biodra. Jego usta znalazły się na moich włosach, zostawiając tam pocałunek. Podniosłam się i pocałowałam go w usta. Zacisnął dłoń na moim udzie i przerzucił moją nogę, powodując, że usiadłam na nim okrakiem. Położył jedną rękę na moim biodrze, a drugą na piersi, robiąc kółeczka kciukiem. Nachyliłam się ku niemu i pocałowałam w nos, śmiejąc się przy tym. Przyciągnął mnie do siebie i po prostu przytulił. Przycisnęłam swój policzek do jego.
-Kocham Cię-szepnął mi do ucha, przerywając ciszę. -Na prawdę bardzo mocno.
W odpowiedzi pocałowałam go, mówiąc po tym ciche "ja ciebie też". Splótł nasze dłonie i posłał mi niepewny uśmiech. To co mi powiedział chwile później, sprawiło, że słowa utknęły mi w gardle. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Wyprostowałam się i z całych sił starałam się rozpracować jego emocje. Może się przesłyszałam, a on w rzeczywistości powiedział tylko zwykłe słowa.
-Noemi, jeśli mnie kochasz, to wyjdź za mnie-powtórzył, przyglądając się mojej twarzy. Rozchyliłam usta, nie wiedząc jak rozumieć jego słowa. Siedziałam więc cicho i mogę przysiąc, że słyszałam bicie swojego serca, które było tak głośne jak dzwony.
-Powiedz coś-ściszył głos, który teraz zdawał się głębszy. -Zgódź się-nalegał, jego głos się łamał.
-Justin, Ja...
Chciałam gestykulować rękoma, ale zorientowałam się, że nasz dłonie są wciąż splecione, a palce Justina zbyt mocno ściska moją rękę. Drżał, ja również.
Powaga tych słów dotarła do mnie dopiero po kilku minutach ciszy, gdy przyglądałam się zrezygnowanej minie Justina. -Wyjdę za ciebie.
Wzięłam jeden oddech, zaraz za nim kolejny i kolejny, a moje oczy zapełniły się łzami.
-Choćby zaraz!- powiedziałam, wydychając powietrze. Zagryzłam wargę.
Chciałam powstrzymać łzy, ale na marne, to zbyt wzruszające. Justin wyszczerzył się łapiąc mnie za ramiona i przyciągając do siebie. Prawie mnie zgniótł, ale nie przeszkadzało mi to. Ta chwila jest na serio zbyt szczęśliwa, by myśleć o czymkolwiek innym. Schował kosmyk moich włosów za ucho i pocałował mnie namiętnie. Rozchylił swoim językiem moje wargi. Chwycił mój pośladek i ściskał go, przeciskając swoje usta bardziej do moich. W czasie, gdy oderwałam się od niego, by złapać kilka oddechów, chłopak przerzucił mnie na plecy, po czym usadowił się pomiędzy moimi udami i przykrył nad kocem. Poruszył się, ocierając się swoim przyrodzeniem o moje miejsce intymne.
Syknęłam z bólu. W sumie nie ma co się dziwić, niedawno straciłam dziewictwo. Justin odsunął się i położył obok. Odwróciłam się do niego tyłem, a on przytulił się do moich pleców i położył dłoń n moim brzuchu, po czym zaczął masować moje podbrzusze. Chciał mi okazać swoją miłość i pokazać mi, że jest tutaj i nie zamierza mnie zostawić. Nie poszedł zapalić papierosa zaraz po, ani nie odwrócił się ode mnie i nie poszedł po prostu spać.
-Byłaś dziś wspaniała-zamruczał do mojego ucha, całując moją szyję. -Oh, taka cudowna.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Czując ruchy Justina, zasnęłam.
Rano obudziliśmy się późno. Gdy ja wstałam, Justin leżał i wciąż masował mój brzuch.
-Dzień dobry, księżniczko-nachylił się i pocałował mnie w czoło. -Strasznie się wierciłaś w nocy.
-Jestem obolała-stwierdziłam zgodnie z prawdą, siadając. Skrzywiłam się i miałam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę.
-Zrobię ci kąpiel, może trochę przejdzie- zeskoczył z łóżka i poszedł do łazienki. Był nagi i nie krępował się tego nawet trochę. Wpiłam wzrok w plamę na białym prześcieradle i zrobiło mi się głupio. Powolnym krokiem zeszłam z łóżka. Podniosłam z ziemi szlafrok, który miałam wczoraj na sobie i zarzuciłam go na ramiona. Poskładałam pościel i położyłam ją z boku. Co kilka kroków stawałam i jęczałam z bólu. Ściągnęłam prześcieradło, na którego środku widniała wielka, czerwona plama. Chciałam zdjąć to jak najszybciej, by Justin nie musiał tego robić.
Musiałam wyglądać co najmniej śmiesznie! Chodzę teraz zapewne niczym kaczka lub pingwin.
-Gotowe-uśmiechnięty Justin wszedł do pokoju i westchnął. -Zrobię to-zapewnił mnie, odpierając mi z rąk materiał. Zagryzłam wargę, czując ogromne skrępowanie. Chwycił mnie pod kolanami i podniósł do góry. Zaniósł mnie do łazienki i postawił na ziemi. Rozwiązał sznurek mojego szlafroka i zsunął go na ziemię. Odruchowo zakryłam piersi rękoma, na co Justin się zaśmiał.
-Nie masz tu nic, czego bym nie widział-uklęknął przede mną i pocałował mój brzuch.
-Urodzisz mi dziecko?-zapytał, a ja zdziwiłam się tym pytaniem. -Skoro masz być moją zoną, to chcę też dzieci.
-Wstań-poprosiłam go, śmiejąc się nerwowo. Chłopak podniósł się gwałtownie i wpił w moje wargi.
-Obiecaj mi.
-Wiesz, że obiecuję!
Justin tylko wyszczerzył zęby i wszedł do wanny. Myślałam, że będę się myła sama,a tym czasem on już czeka na mnie. Wyciągnął ręce w moją stronę, więc nie zostało mi nic jak wejść do niego. Może będzie przyjemnie.
Z trudnością podniosłam nogę i zanurzyłam ją w wodzie.Włożyłam też następną nogę i usadowiłam się wygodnie pomiędzy jego udami. Wanna jest dość sporych rozmiarów, więc siedząc tu razem, jest wygodnie. Oparłam się o klatkę piersiową chłopaka, podkurczyłam nogi i zamknęłam oczy. Jego ręce powędrowały na mój brzuch.
-Oh, jak przyjemnie-powiedział melodyjnym głosem. Było na prawdę dziwnie przyjemnie.
Odchyliłam głowę do tyłu i pocałowałam szczękę Justina.


                                                                                  *
Witajcie, witajcie, witajcie. Wiecie jaki problem miałam z napisaniem tego rozdziału? Oh, ogromny!
Ale jest i mam nadzieję, że nie zawiodłam Was. Powoli myślę o końcu i mam mały plan, także myślę, że będzie fajnie. Jeśli dobrze pójdzie, to przed końcem opowiadania dostaniecie taki "zwiastun/filmik" podsumowujący opowiadanie. Proszę o komentarze, kochani. One mnie motywują :) @twerkonjosh