niedziela, 26 maja 2013

Rozdział siódmy.

Darcy wróciła na swoje miejsce i delikatnie się do mnie uśmiechnęła. W jej oczach dokładnie było widać miliony iskierek. Któryś z chłopców jej się podoba i oby to nie był Justin..
Justin i Dave  zabrali krzesła i przysunęli je bliżej nas, byśmy byli w ich zasięgu.
Jeden z nich, którego nazywamy "Justin"-wyciągnął w moim kierunku dłoń, co najwidoczniej miało oznaczać, że chce, abym usiadła na jego kolanach. Zarumieniłam się i z małym uśmiechem zeskoczyłam z mojego łózka szpitalnego, który był tak niewygodny ,że za żadne skarby świata nie dałabyś rady się na nim wyspać. Nie dałabyś, ja też no chyba ,że obok mnie leży Justin i przytula mnie całą noc.. dzięki czemu noc w szpitalu wydaje się być jakaś inna? Bardziej kolorowa i szczęśliwa.
Podeszłam do niego, a on położył obydwie dłonie na moich biodrach i odwrócił mnie tak ,żebym stała do niego tyłem i mogłam usiąść na jego lewym kolanie.  Moja twarz oblała kolejna fala gorąca i czerwieni, sprawiając ,że czułam się jakoś dziwnie..Wszyscy z pokoju przyglądali mi się z zaciekawieniem. Justin dotykał swoim palcem wskazującym mojego gołego ramienia, Darcy uśmiechała się do mnie i wpatrywała we mnie, ponieważ wiedziała ,że w jakimś stopniu jestem w końcu szczęśliwa, a po drugie bo po raz pierwszy mam styczność z chłopakiem, który (chyba) nie robi sobie ze mnie żartów. Każdy chłopak, który wcześniej w jakis sposób się mną "interesował" , miał do mnie jakiś dziwny stosunek. Po prostu chciał się mną zabawić (nie, nigdy nie pozwalałam im na nic dużego) .Mieli mnie za  jakiegoś rodzaju wyzwanie. Grzeczna dziewczynka, prawda? Każdy chciał mnie zaliczyć, jakkolwiek źle to brzmi..
Dave prawdopodobnie mi sie przyglądał, bo wyglądałam źle, albo miałam coś pomiędzy zębami.
Po prostu się ze mnie śmiał, tak myślę.
Justin przejechał dłonią po moim udzie, całując przy tym mój kark. Poczułam mrowienie przechodzące przez moje całe ciało. Jęknęłam cicho i spuściłam wzrok, wiedząc, że moja twarz staje sie jeszcze bardziej czerwona , a ciało drży. Splótł dłonie na moim brzuchu i przyciągnął bliżej siebie, a ja wydałam z siebie nieartykułowany dźwięk, na co wszyscy zachichotali.
 -Hej, mała- położył brodę na moim ramieniu- nie wstydź się. Zagryzłam wargę i schowałam kosmyk włosów za ucho. - robiliśmy gorsze rzeczy. Pocałunek to coś bardziej wstydliwego-przypomniał mi.
Do pokoju weszła ciocia Betty z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Cała ciocia.
Przywitała się z każdym w sali i zwróciła twarz w moja stronę, obstawiam ,że najzwyczajniej w świecie chce mi coś powiedzieć. Mam rację.
-doktor powiedział, że twój stan jest stabilny i możesz dziś wyjść. Podskoczyłam delikatnie i zapiszczałam. No hey, jestem przyzwyczajona do szpitali, ale jest piękna pogoda, wakacje i można robić wiele rzeczy.
-Wypis będzie gotowy o 16- dodała i z delikatnym uśmiechem opuściła salę. Spojrzałam na zegarek Justina. Wskazywał godzinę czternastą, a więc mam dwie godziny do wyjścia na "wolność".
-Zabiorę cię gdzieś dzisiejszego wieczoru. -szepnął mi do ucha.
-Czy to będzie wyglądało podobnie do naszego ostatniego spotkania?-zapytałam, chichocząc.
-Niekoniecznie-pocałował mnie w policzek- dziś będzie lepiej.
Zaśmiałam się pod nosem, zagryzając niezdarnie wargę. - Mam nadzieje- odpowiedziałam śpiewnym głosem. Czas do godziny szesnastej zleciał nam szybko, bo na rozmowie, wspólnych wygłupach i poznawaniu się nawzajem. Powiem wam ,że Dave jest serio miłym chłopakiem, moje zdanie o Justinie już znacie.
      Dokładnie o 16 przyszła ciocia z wypisem, wiec spakowałam kilka rzeczy, które zostały na mojej szafce. Nie chce zostawić nawet papierka, bo przesad mówi, że gdy się zostawi w szpitalu jakąś swoją rzecz znowu się tu wróci. Ja nie mam na to jakoś najmniejszej ochoty. Spięłam włosy i mogliśmy iść.
-Darcy, czy w domu był mój ojciec? -zapytałam, przyglądając się jej . Oh, Darcy. Nie zakochuj się znowu.
-Nie.. o dziwo nie było. Na szczęście mam dodatkowe klucze- pokazała mi język i przyśpieszyła kroku, żeby być bliżej Dave'a . Justin jak prawdziwy dżentelmen niósł moje rzeczy, a ja szłam w stronę auta, delektując się promieniami słońca i delikatnym wiatrem wianym z zachodu.
Niby nie byłam w szpitalu zbytnio długo, ale wierzcie mi lub nie- każdy dzień spędzony w tej dziurze jest dniem straconym. Kiedy doszliśmy do żółtej ciężarówki Justina, otworzył drzwi pasażera, bym mogła wejść. Zatrzasnął drzwi i otworzył bagażnik, by schować moje rzeczy. Wrócił do auta i ruszył, wbijając adres mojej przyjaciółki do GPS'u. Kiedy byliśmy na miejscu Darcy podziękowała grzecznie i pożegnawszy się wcześniej z wszystkimi wyszła z auta i ruszyła w stronę swojego wielkiego , białego domu.
Uśmiechnęłam się do Justina i oparłam czoło na szybie, czując ,że zbiera mi sie na wymioty. Tak, to ja-  Noemi Hope, która jest tak słaba ,że nie może nawet wytrzymać długo w aucie, bo jest jej nie dobrze.
Kiedy w końcu (jak dla mnie po długich męczarniach) dojechaliśmy do mojego domu, pożegnałam się z Justinem i Dave'm. Chłopak wyszedł ze mną i wyciągnął moje rzeczy. Odprowadził mnie pod same drzwi i pocałował delikatnie w policzek. Stałam chwile pod drzwiami, przyglądając się postaci wchodzącej do auta. Kiedy w końcu odjechali, weszłam do domu. Zdziwiło mnie ,że taty nadal nie ma. Zwykle gdy wchodzę do środka, czuję odór papierosów i alkoholu, ale tym razem było inaczej. Postawiłam torbę na podłodze zaraz obok telewizora i weszłam do kuchni, gdzie nalałam sobie szklankę wody . Weszłam po schodach do mojego pokoju, trzymając w dłoni wcześniej napełnioną szklankę. Położyłam ją na biurku i weszłam do łazienki, by przebrać się w pidżamę i w końcu się wyspać. No hej !  Łóżko w szpitalu  jest niewygodne.
Położyłam się pod moja pościelą koloru morskiego i odpłynęłam w błogi sen. Nie śniło mi się nic. Jakby mój umysł był pozbawiony jakiejkolwiek wyobraźni. Czy możliwe jest ,że przez bycie "sobą", albo i nie sobą mogłam stracić tożsamość?  To jest całkiem pogmatwane.

                                                                  *Justin's POV*

Przyłożyłem telefon do ucha, wcześniej wybierając numer Noemi. Nie odbierała. Powtórzyłem ta czynność jeszcze kilka razy i kiedy kolejny raz odezwała się sekretarka- zrezygnowałem z telefonu.
Oh, Noemi, szykuj się na Biebera w swoim domu.
-Mamo-podszedłem do drobnej kobiety, stojącej przy kuchence gazowej. - wychodzę.
-Gdzie?-zmarszczyła brwi. Wiem ,że się o mnie martwi, szczególnie ,że ostatnio obracam sie w nieciekawym towarzystwie, na czym nie raz się poślizgnąłem.
-Na randkę, mamo-pocałowałem ją w policzek, a ona pisnęła. Odwróciła się do mnie i uszczypnęła w policzek. - Wiesz ,że od kilku lat nie widziałam w tym domu żadnej dziewczyny?
Uśmiechnąłem się do niej i przypomniałem sobie jak bawiłem się dziewczynami. Ostatnią dziewczynę przyprowadziłem do domu chyba z pięć lat temu. Z tym ,że i ona była kurwą. chciała wykorzystać moja naiwność i pieniądze, które posiadam. A ja? Ja ją kochałem. Kiedy zobaczyłem ją całującą się z jakimś kolesiem (którego potem pobiłem, ale to nic) załamałem się i poszedłem do klubu. Siadłem przy barze i piłem całą noc. Oh, to brzmi jak kiepski film. W każdym bądź razie poznałem Kevina i jego znajomych. I tak zostało. Kiedy tylko mogłem wychodziłem z domu, często nawet wymykałem się, by pić i imprezować. Nie wierzyłem żadnej dziewczynie.. Po prostu je rżnąłem, a one to lubiły. W tym samym czasie mój przyjaciel- Dave- namawiał mnie ,żebym skończył z takim pieprzonym życiem, bo co mi po nim? Nigdy go nie słuchałem.  Zawsze miałem swoje zdanie, które w moich mniemaniach były poprawne .
Dave mówił mi ,że muszę znaleźć dziewczynę , którą będę kochał. Ale ja zawsze powtarzałem ,że żyje po to by się bawić. Myślałem ,że nikt nie jest warty moich uczuć.. póki nie poznałam Noemi.
Kiedy ja zobaczyłem.. pomyślałem ,że jest inna. Nie ubierała sie wyzywająco, więc widać ,że nie jest łatwa. Była cholernie piękna. A śpiewając na tej scenie wyglądała jak anioł. Doszedłem do wniosku ,że mamy coś wspólnego.. I zaciekawiła mnie. Była dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Teraz ja bardzo lubię. Jest bardzo urocza, chcę poznać ją bardziej.
        Wracając do chwili teraźniejszej.
Napisałem wiadomość do wujka, by powiedzieć mu ,że jade po Noemi i jedziemy do niego.
Oh, o moich planach dowiecie się za chwilkę.
Pożegnałem się z mamą i  wyszedłem z domu. Poszedłem w stronę mojego auta i wszedłem do środka pojazdu. Ruszyłem w kierunku domu mojej piękności. Kiedy byłem na miejscu podszedłem do drzwi i zapukałem w nie kilkakrotnie. Nikt nie otworzył, więc podszedłem pod okno Noemi i chwile później stałem w jej pokoju. Spała..i wyglądała cholernie dobrze. Jest tak kobieca, ale strasznie wstydliwa i nieśmiała.
Aw, Noemi. wyglądasz jak śpiąca królewna.

                                                                                    *

Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Ten rozdział pisałam bardzo długo.. nie wiem. Nie umiałam  go napisac.
1- Wiem ,że źle sie czyta z tymi białymi literkami, ale gdy zmienię- to wygląda źle.
2- wydaje mi się ,że inspiracje na bohaterkę, jaka jest Noemi brałam z samej siebie.
3- Wiem ,ze Was męczę.. ale proszę- piszcie komentarze. Na prawdę sa dla mnie ważne. Chcę wiedzieć czy dobrze się spisuję ! :)
4- zapraszam na tłumaczenie opowiadania "Abuse" , wspaniałej
KLIK
5- kocham Was bardzo mocno i dziękuje ,że jesteście.
6-Przepraszam ,jeśli Was zawiodłam.
7- Jeśli macie jakieś pytanie to zapraszam- [TT][ask]
8- Kochani.. wiem ,że czasem dodaje rzadko, ale nie myslcie ,że o Was nie myśle.. czasem po prostu nie mogę. Jestem tylko człowiekiem. 
@GrandMcBer 



ŻYCZCIE SWOIM MAMĄ 100 LAT OD ROXX <3