sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział dwunasty


Westchnęłam głośno i zagryzłam wargę przez napływ myśli. Auto ruszyło z szarpnięciem, przez co wszystko we mnie podskoczyło. Och, nieszczęsna choroba lokomocyjna. Noga Justina nerwowo podskakiwała, doprowadzając mnie do prawdziwego szaleństwa. Jego wzrok jest zupełnie pusty, a nawet zimny. Jęknęłam niezadowolona z napiętej atmosfery tworzącej się w aucie.
- Czy daleko jeszcze?- zapytałam, odrywając załzawione oczy od szyby. Jestem zmęczona tym wszystkim. Chcę płakać, krzyczeć, rozwalać wszystko co natknę na swojej drodze. Boję się. Bardzo się boję. Strach przenika przez każdy centymetr mojego ciała, przez każdą tkankę mojej skóry, kości i mięśnie... Aż w końcu dociera do moich żył i wsiąka w nie, krążąc po moim całym organizmie.
- Kilka minut- stwierdził łagodnym głosem, kładąc rękę na moim kolanie. Czy Justin byłby w stanie skrzywdzić mnie tak jak mój ojciec? Cofnęłam nogę, sprawiając, że ręka Justina opadła na obicie fotela. Zmarszczył brwi. Chyba w tym momencie zachowuję się dziwnie. Trochę jak niezdecydowana suka.
- Boisz się mnie?- zdziwił się, skupiając się na drodze.
- Nie... ja- urwałam nie wiedząc co powiedzieć - Ja-ja- zająknęłam się, głośno wzdychając - Ja nie chcę do Ciebie jechać- powiedziałam w końcu. Nie chcę być kłopotem, którym jestem zawsze i wszędzie.
- Mam cię odwieźć do domu?- warknął - Czy chcesz do cholery wrócić do ojca?
Moja warga zadrżała, a ręce momentalnie się spociły. Zdecydowanie nie chce wracać do tego piekła.
- Chcesz?- powtórzył, stopniowo zwalniając auto. Spojrzałam na niego przerażona. Stanął na środku ulicy, powodując, że kilka osób zatrąbiło na nas, krzycząc w naszą stronę różne wielkie słowa, których nie powtórzę. Chłopak oblizał usta, zanim powiedział.
- Wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej, Noe- zerknął na mnie, posyłając mi delikatny uśmiech- Gdybym Cię tam zostawił, przyczyniłbym się do twojego cierpienia - tym razem nic nie odpowiedziała. Wlepiłam oczy w przednią szybę, czując ogromne skrępowanie. Reszta drogi zeszła nam na zupełnej, głuchej ciszy. Kiedy podjechaliśmy pod jego dom, ba! willę, Justin pomógł mi wysiąść ze swojego nowego auta z siedzeniami obitymi czarną skórą. Chłopak pociągnął mnie w stronę drzwi wejściowych. Na samym wejściu do moich nozdrzy wbił się piękny zapach domowych ciasteczek. Och, jak ja kocham ten zapach. Kazał ściągnąć mi buty i zaprosił w głąb swojego salonu. To wygląda jak muzeum, czy pałac. Jego domu jest prawdopodobnie pięć razy większy od tego, w którym mieszkałam dotychczas Rozejrzałam się dookoła, zawieszając wzrok na zdjęciu leżącym na białym stoliku.
- Poczekaj tutaj chwilę- Justin wszedł do jakiegoś pomieszczenia, a ja zostałam sama w salonie. Wolnym krokiem podeszłam do stolika, na którym chwilę wcześniej dostrzegłam zdjęcie, które tak zwróciło moją uwagę. Zdjęcie młodego, może, piętnastoletniego Justina, oprawione w jasno-fioletową ramkę, stało na samym środku nieskazitelnie białego mebla. Wzięłam je do ręki i dokładnie przyjrzałam się jego twarzy. Wyglądała nieco inaczej. Jego szczęka jest teraz bardziej zarysowana, włosy wcześniej opadające na czoło, teraz są postawione do góry na żelu. Kiedy miał słodką, okrągła twarz. Urocze. Jego malinowe usta są równie różowe jak teraz, jego ogromne, czekoladowe oczy również wtedy były przepełnione iskierkami, które widać z kilku metrów. I wiecie co? Nadal ma ten sam uśmiech. Czasem ukazuje tylko górną część zębów i kawałek dziąseł. Jest taki słodki.
Usłyszałam zamykanie się drzwi, więc odłożyłam ramkę i zwróciłam oczy w tamtym kierunku. Justin szedł z niską kobietą, na której twarzy widniał uśmiech, ale można było też wyczytać zmartwienie.
Podeszła do mnie i przytuliła, jak niegdyś moja mama. Przez chwilę się zawahałam, ale oddałam uścisk. Spojrzałam na Justina, który stał, przyglądając się tej scence z delikatnym uśmiechem. Kiedy kobieta oderwała się ode mnie, pociągnęła za rękę do kuchni. Kazała usiąść na krzesełku barowym i wyciągnęłam z szafki apteczkę pierwszej pomocy. Wyjęła z niej chusteczki, które potem przytknęła do mojej rany na ustach. Syknęłam cicho.
- Pozwól, mamo- kobieta odsunęła się, dając miejsce Justinowi, który podszedł do mnie, kontynuując to co zaczęła jego matka. Oczyścił moje rany na ustach i łuku brwiowym, po czym nakleił na nie plaster. Pocałował mnie w kącik ust, i pogłaskał po włosach.
- Justin zaprowadzi Cię do twojego pokoju- ciemnowłosa kobieta uśmiechnęła się i dodała- Jestem Pattie
- Noemi- podałam jej rękę, którą uścisnęła.
- Zostań ile chcesz, kochanie.
Czuję się z tym źle.
- Dziękuje- szepnęłam.
- Nie ma za co, i bardzo mi przykro z powodu ojca.
Spuściłam wzrok i głośno westchnęłam. Nie chce znów zaczynać jego tematu. Justin przerwał ciszę, mówiąc mamie, że zaprowadzi mnie do pokoju. Tak zrobił.
Pomieszczenie, w którym mam zostać jest piękne, słowo daję. Ściany są wyłożone tapetą w kwiatki z pastelowych kolorów. Na podłodze były panele jasnego koloru, a na nich mały dywanik. Pod ścianą stało wielkie dwuosobowe łóżko z jasno-różową pościelą i białymi poduszkami, obok był stolik nocny z małą lampką. Na przeciwko łóżka stała wielka drewniana szafa i biurko. Po prawej stronie od szafy są drzwi, które prowadzą do nowoczesnej łazienki. Muszę jeszcze dodać, że jest tu wielkie okno z cudownym widokiem.
- Tu jest tak pięknie- zakręciłam się, by móc obejrzeć pokój po raz kolejny. Justin zaśmiał się delikatnie i objął mnie ramieniem.
- Witaj w domu, słodka- powiedział, całując mnie w głowę. Gdybyście mogli teraz zobaczyć odcień czerwieni, oblewającej moje policzki.

***

Justin pomógł mi rozpakować moje rzeczy, a Pattie poczęstowała nas ciasteczkami, które sama zrobiła. Teraz siedzimy w pokoju Justina i po prostu rozmawialiśmy. To szalone, że mamy tak wiele tematów do omówienia.
- Nie rozumiem czemu twoja mama tak łatwo się zgodziła.
- Po prostu ma bardzo dobre serce- wzruszył ramionami. Zagryzłam całą dolną wargę. Pattie to bardzo miła kobieta, przypomina mi trochę moją mamę.
Obróciłam się na drugi bok i na chwilę zamknęłam oczy, by za chwilę zerwać się na równe nogi i zacząć panikować. Justin patrzał na mnie całkiem jak na wariatkę.
- Muszę iść do pracy- powiedziałam i zaczęłam obgryzać moje paznokcie - Zapomniałam o tym, cholera.
Justin wstał i ślamazarnym ruchem ubrał bluzę.
- Zawiozę cię.
Boże. Dziękuje Ci za Justina.
Posłałam mu wdzięczne spojrzenie i ruszyłam w stronę mojego... tak! Mojego pokoju. Ubrałam się wygodniej i zbiegłam po schodach. Justin zbiegł ze mną i razem weszliśmy do jego auta. Wiecie, że od domu Justina do mojej pracy jest jakieś dziesięć minut autem, więc mogłam iść na nogach, a i tak bym była na czas. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wyskoczyłam z samochodu i cicho podziękowałam chłopakowi.
- Hej, czekaj. Pójdę z Tobą- usłyszałem głos Justina za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Go biegnącego w moim kierunku. Stanęłam na chwilę, by mógł mnie dogonić - I tak nie mam nic lepszego do roboty.
Pociągnęłam go za rękę w stronę schodów teatru. Zameldowałam się u szefowej, która ku mojemu zdziwieniu nie pytała się o Justina. Byłam gotowa wymyślić jakąś wymówkę.
Ciekawa kobieta.
Justin bardzo pomógł mi w sprzątaniu. Nie musiał tego robić, ale to miłe.
- Wychodzę, jesteś sama, więc gdy skończysz zamknij wszystko- usłyszałam głos Elen, mojej szefowej. Przytaknęłam jej grzecznie. Kobieta spojrzała na Justina, uśmiechnęła się i po prostu wyszła. Sprzątanie zajęło nam chyba z godzinę. Pracowałabym z pewnością dłużej, ale Justin uratował moje życie, że tak powiem.
Kiedy skończyliśmy, była godzina dwudziesta druga. Pociągnęłam chłopaka w stronę sceny i fortepianu. Usiadłam na krzesełku przy instrumencie, a Justin mi zawtórował. Położył palce i zagrał dobrze mi znaną melodię. To piosenka Britney Spears "Everytime". Położyłam rękę na jego dłoni i wczułam się w ruch palców Justina. Zaśpiewała kilka słów na głos i pocałowałam go w idealnie, różowe usta, o kształcie serca. Czy możliwe jest to, że się w nim zakochałam? Tak szybko?

***

Witajcie kochani.
Wiem, że musieliście się naczekać na rozdział, ale mam te cholerne problemy. Nie wiem czy gdyby nie to, że jestem podjarana wynikiem mojego egzaminu z polskiego (97% na 100% geniusz, haha) i, że Kasia ma dla mnie czas, byłby dziś rozdział. WIĘC OD RAZU DZIĘKUJE KASI.
A na marginesie. Jeśli dobrze pójdzie, to będzie nowy zwiastun zrobiony przez Kasię.
Okay, dziękuje za tyle komentarzy, aż chce się pisać. Magjmak. Mamy dziś umowę. 30 komentarzy i zaczynam pisać nn.
Rozdział z dedykacją dla Kadu <3 do następnego

@GrandMcBer