Kiedy dotarliśmy na miejsce, wyszedłem z auta i wziąłem dziewczynę na ręce, a noga kopnąłem drzwi ciężarówki, w rezultacie czego zamknęły się. Popatrzałam na Noemi, była taka piękna, mimo tego ,że była cholernie blada. Jej wargi pozostały różowe , a wiatr rozwiał jej włosy.
Wszedłem do szpitala i popędziłem w kierunku recepcji. Kobieta siedząca za szybką, była w średnim wieku. Miała czarne, średniej długości włosy, niebieskie oczy i piękny uśmiech, co sprawiało ,że wyglądała wyjątkowo.
-Co się jej stało?-krzyknęła i otworzyła drzwi, po czym podbiegła do mnie i dziewczyny leżącej na moich rękach. Dotknęła jej czoła i nadgarstka. Zawołała kilku mężczyzn.
-Jest na coś chora?-zapytała, prawdopodobnie biorąc mnie za jej chłopaka. Nie żebym protestował, czy coś..
-Nie mam bladego pojęcia-przyznałem zgodnie z prawdą, spuszczając głowę, ponieważ czuję się beznadziejny.
-Co się wydarzyło?-zadała kolejne pytanie. Zastanawiałem się nad tym, czy powiedziec prawde, czy skłamać?
Podbiegli do nas sanitariusze z łóżkiem na kółkach i zabrali z rak moją Noemi, po chwili kładąc ją na łóżku. Spojrzałem ostatni raz na nią i pojechali . Zacisnąłem pieści, nie chciałem ,żeby została sama, co jesli się obudzi? Poza tym.. chce być obok niej, to chyba proste. chciałem iść za nimi, ale przypomniałem sobie ,że muszę wszystko wyjaśnić tej kobiecie.
-Cóż.. byliśmy nad wodą, a ja szczerze powiedziawszy chciałem jej zaimponować i przy okazji nastraszyć- pociągnąłem za moje prawie suche włosy- więc wskoczyłem z wysokiego klifu prosto do wody, po czym udawałem ,że coś mi się stało.-opowiedziałem jej, ściągając wargi w cienką linię. -Kiedy wróciłem do niej, ona leżała na ziemi, nie ruszając się -dokończyłem, a kobieta skarciła mnie wzrokiem.
-Zdajesz sobie sprawę ,że to było niebezpieczne i przede wszystkim nieodpowiedzialne?-warknęła
-Tak, wiem-mruknąłem-każdy uczy się na błędach.
-Oby twój błąd nie zostawił po sobie trwałych śladów-powiedziała, siadając do komputera.
Nie wiem czy chciała mi przez te słowa powiedzieć, że jest szansa na to ,że może się jej coś stać, coś poważniejszego, czy ,że może umrzeć.
-Jak dziewczyna ma na imię?
Chwile się zastanowiłem, chcąc odnaleźć w pamięci jej nazwisko.
-Noemi Hope- odpowiedziałem, przyglądając się jej palcom, które wstukiwały coś na klawiaturze komputera.
-Możesz powiadomić kogoś z jej rodziny? -zapytała, już chciałem się zgodzić, gdy przypomniałem sobie ,że nie znam nikogo. Posłałem jej sztuczny uśmiech, wycierając przy tym łzę.
-Nie, cała jej rodzina wyjechała, ale niech siepani nie martwi-przerwałem na chwile- jestem jej chłopakiem, zostawili ją pod moja opieką. Ufają mi, a ja ich zawiodłem-kolejne kłamstwo wydostało się z moich ust i ujrzało światło dzienne.
-Obydwoje jesteśmy pełnoletni-dodałem, zastanawiając się nad słowami kobiety.
"Oby twój błąd nie zostawił po sobie trwałych śladów"
Zacisnąłem szczękę i czekałem ,aż coś powie. -daj mi swój dowód.
Wyciągnąłem dokumenty z portfela i podałem kobiecie, która przez chwilę mu się przyglądała.
Wiem ,że ci się podobam..gdybym nie poznał Noemi, najprawdopodobniej teraz bym cię rżnął -pomyślałem.
Przejechałem po twarzy obiema dłońmi, zamierzając się ogarnąć i obudzić, żebym był w stanie myśleć trzeźwo.
Chyba nie bardzo do mnie dochodzi to, co właśnie się stało. Z mojej pieprzonej winy.
Bieber, kurwa zrób cos ze sobą. W końcu jesteś tym pierdolonym dorosłym.
-Wiedziałeś ,że jest chora na serce? -zapytała, a ja otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia.
-N-nie-jęknąłem- nic nigdy nie wspominała.
Podszedł do nas mężczyzna, ten sam ,który zabrał moja ślicznotkę.Podał kobiecie kartkę i obdarzając mnie delikatnym uśmiechem- odszedł.
-Twoja dziewczyna się obudziła, wychodzi na to ,że miała atak serca-powiedziała, a ja zachichotałem, przez słowa "twoja dziewczyna".
-Dobrze, że nic jej nie jest-wypuściłem powietrze ustami.
-Możesz do niej iść, sala numer 113, piętro 2. Wymamrotałem słowa podziękowania i ruszyłem w stronę windy. Nacisnąłem przycisk numer "2" i czekałem, aż znajdę się na odpowiednim pietrze.
Gdybym wiedział ,że jest chora, do głowy by mi nie wpadło ,żeby robić sobie żarty.
1-nauczyć się być odpowiedzialnym.
2-dowiedzieć się więcej o tej brązowo-włosej piękności.
Zacząłem szukać sali, w której leży "moja dziewczyna" . Kiedy otworzyłem drzwi do sali "113", zobaczyłem dziewczynę leżącą na łóżku. Wpatrywała się tempo w ścianę naprzeciwko siebie. Gdy zamknąłem drzwi lekkim trzaskiem i podszedłem do niej, ta nawet nie zwróciła na mnie uwagi.
Jej wyraz twarzy był nijaki, a kolory z jej buzi odpłynęły w nicość.
Usiadłem na krześle obok i chciałem złapać jej słoń, ale ona ją szybko zabrała.
-Tak się martwiłem-szepnąłem. Zauważyłem ,że jej policzki sa mokre (najprawdopodobniej) od łez. Jej łzy są spowodowane przeze mnie, bo jestem chujem.
Nie odpowiedziała nic, przejechała dłonią po włosach i położyła je wszystkie na jednej stronie ramienia.
wstałem i zbliżyłem sie do niej, położyłem usta na jej uchu
-wybaczysz mi?
Zadrżała i przełknęła głośno ślinę.
-Co mam ci wybaczyć?-krzyknęła i w końcu się na mnie spojrzała, jej oczy były wypełnione łzami- to ,że zachowałeś się jak chuj i przez ciebie znów miałam ten pierdolony atak? O tak, jasne ,że ci wybaczam-powiedziała sarkastycznie.
Zachichotałem, kiedy zdałem sobie sprawę ,że pierwszy raz przy mnie przeklęła i zachowała się "groźnie".
-To nie śmieszne-fuknęła.
-Przepraszam, księżniczko-pocałowałem jej szyję, a ona powiedziała:
-Proszę ,przestań.
-Co mam przestać? -złożyłem kolejny pocałunek, a ona się zarumieniła.
-kochasz to- powiedziałem zmysłowym głosem i usiadłem na krzesełku, wpatrując się w jej twarz, która zaczynała nabierać kolorów.
-Nienawidzę cię-szepnęła i spuściła głowę.
-uwielbiasz mnie-droczyłem się z nią.
-Nie, denerwujesz mnie-powiedziała patrząc na mnie złowrogo-jesteś chujem
-Twoja umiejętność perswazji jest znikoma, skarbie-pościłem jej oczko, a jej policzki zrobiły się czerwone.
To było urocze.
-Potrzebujesz czegoś?-zapytałem.
Dziewczyna pokiwała głową na "nie", wstałem i wyszedłem, jednak zanim to zrobiłem pocałowałem ja w policzek, mówiąc ,że za chwile wracam. Dziewczyna przytaknęła i wróciła do swojego zajęcia- przyglądania sie ścianie.
Noemi's POV
westchnęłam głośno i sięgnęłam na szafkę, na której leżał mój telefon. Od razu wybrałam numer Darcy i przyłożyłam telefon do ucha, w które wcześniej całował mnie Justin. Na sama myśl poczułam motylki w brzuchu.
Dziewczyna odebrała po drugim sygnale, wiem ,że zawsze mogę na niej polegać.
-Czesć kochanie-przywitała się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Cześć Darcy, możesz przyjechać na chwilę do szpitala? -zapytałam, dobrze ,że dziewczyna do szpitala ma 10 minut drogi na nogach, nie wspominając o jeździe samochodem.
-Znowu źle z sercem? -westchnęła. -Jasne ,że przyjadę, dobrze ,że zostawiłaś u mnie kilka rzeczy-zaśmiała się -już jadę, kocham cię.
Oparłam głowę o poduszkę i na chwilę zamknęłam oczy, prawdopodobnie zasnęłam.
Poczułam rękę, która szturchała mną, aż się obudziłam. Otworzyłam leniwie oczy i przetarłam twarz dłońmi. Zobaczyłam swoja przyjaciółkę z reklamówką w ręce.
Pocałowała mnie w policzek i zaczęła wypakowywać wszystkie rzeczy. Jest kochana.
Podała mi do reki tomik poezji , uwielbiam to, a Darcy dobrze o tym wie.
Posłałam jej wdzięczne spojrzenie,a ona usiadła obok. Chciała ,żebym powiedziała, jak doszło do tego ,że jestem w szpitalu, ale zadzwoniła do niej mama, mówiąc ,że miała być chwilę. Jej mama również jest kochana, ale jest nadopiekuńcza.
Pożegnała się ze mną i wyszła, mówiąc ,że jutro wróci. Uśmiechnęłam sie delikatnie i wzięłam książkę do ręki. Otworzyłam na pierwszym wierszy. Przejechałam palcem po zżółkniętej kartce. Tak, mam ta książę od dawna i często do niej zaglądam, mogę powiedzieć ,że mnie inspiruje. Uwielbiam poezje !
"W trzeszczącym wózku z przewiązanymi oczami
w drodze do izby tortur
czesała jasne włosy i wplatała w nie
czarny bez
żeglarze jak zwykle się spóźniali
Śmierć jak miłość spadła na nią
znienacka (...)"
Wybrałam losowo stronę, padło na 11.
"Chciałem wejść w ciebie jak w najbogatszą
bibliotekę Pozwolić się uwieść wszystkim
twoim stronom Oswoić się rozgościć
a potem smakować szczegóły każdej linii
wiodącej puls w plus minus nieskończoność"
Poczułam dotyk na ramieniu, więc oderwałam się od wiersza i zwróciłam wzrok w kierunku "sprawcy", stał obok i delikatnie masował moją skórę. Justin uśmiechnął się i położył reklamówkę na szafce, która stoi po lewej stronie łózka, kilka kroków od drzwi łazienki. Zaczął wypakowywać jedzenie , a ja skrzywiłam się.
Nie chce nic od niego, poza tym jest mi głupio .. I NADAL JESTEM NA NIEGO ZŁA.
-Ktoś był u ciebie?-zapytał, biorąc do ręki karton soku pomarańczowego, który przyniosła Darcy.
-Moja przyjaciółka- odpowiedziałam.
-Muszę ją poznać -stwierdził, zbliżając sie do mnie i całując w policzek. Dlaczego on się tak zachowuje. Jak istny idiota.
-Jesteś zbyt nieśmiała, żeby mi powiedzieć ,że mam się odpierdolić?-zapytał, ale zabrzmiało to raczej jak stwierdzenie.
Cholera, czy on czyta w myślach? Przytaknęłam.
-I tak wiem ,że ci się to podoba-powiedział, akcentując każde słowo z osobna.
Zagryzłam wargę, wiedząc ,że ma racje. Cholera, ma pieprzoną rację! Uwielbiam , gdy mnie dotyka. Czuję się w tedy inaczej, tak jakbym połknęła milion motylów. To mało znane mi uczucie.
-Jesteś rozkoszna ,gdy się rumienisz-zamruczał- z mojego powodu.
-Zostanę z tobą dzisiejszej nocy -powiedział i rozsiadł się wygodnie.
Moją odpowiedzią było ciche westchniecie. Spojrzałam na stolik, który aż pękał w szafach od jedzenia.
-Skąd to wziąłeś o tej godzinie? -wskazałam na jedzenie.
-Niedaleko jest sklep czynny 24 na dobę-wzruszył ramionami.
-Noemi..-zaczął- przepraszam za ten żart
Przewróciłam oczami - myślałem ,że będzie zabawnie. -powiedział, robiąc smutne oczka.
-Widocznie się pomyliłeś-szepnęłam . Nie będę rozpaczała z powodu ,że znów tu trafiłam.
Szpital to tak na prawdę mój drugi dom. Jestem przyzwyczajona do tej szpitalnej rutyny.
Zawsze to samo. to same leki. Te same badania. Te same wyniki. Ci sami doktorzy i pielęgniarki, którzy znają mnie, bo jetem tu weteranem. Ten sam szpitalny zapach i szpitalne jedzenie. Te same igły, strzykawki, wenflony, kroplówki, skalpele, maski tlenowe, termometry, ciśnieniomierze, wszystkie te same urządzenia. Te same szare sale, ściany, podłogi. Ten sam pokój zabiegowy. Ta sama sala operacyjna i wybudzeniowa.
Te same rozcięte blizny, często nawet ci sami pacjenci.
*
Odechciewa mi się pisać, bo chyba już nie mam dla kogo.
Przepraszam ,jesli mylę "Noemi" z "Neomi"
@GrandMcBer