środa, 10 lipca 2013

Rozdział piętnasty

Noemi’s Pov

Cholernie się boję. Pattie boję się jeszcze bardziej, niż mojego ojca, tak myślę.
- Noemi, wiesz, że to nie twója wina.
Nie odpowiedziałam nic. Wiedziałam, że mówi tak, bym się nie denerwowała.
Bo, która normalna matka wybaczy osobie, która jest powodem cierpienia jej dziecka? Myślę, że nie ma takiej.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam w lusterko, by móc przypatrzeć się poobijanej, czerwonej od krwi, twarzy. Moje organy wewnętrzne ścisnęły się w jedną całość, sprawiając mi tym ogromny ból. Mam poczucie winy, ale nie potrafię nad nim zapanować. Niestety jestem tylko człowiekiem i nie mam władzy nad innymi. Jeżeli by to ode mnie zależało to ojciec pobiłby mnie, a nie Justina. Myślę, że czułabym się teraz o wiele lepiej. Zdecydowanie lepiej.
Kiedy byliśmy na miejscu, podziękowałam cicho Darcy i wysiadłam z auta, po czym położyłam dłoń na jego ramieniu. Potrząsnęłam nim, by się obudził. Zakasłał i obrócił głowę w moim kierunku. Otworzył oczy i patrzył na mnie w pół przytomnie spod rzęs.
- Jesteśmy, Justin- uśmiechnęłam się delikatnie, ale widząc wyraźnie wypisany ból na jego twarzy, mój uśmiech zbladł, a widok zamazał się przez łzy gromadzące się w moich oczach.
- Dobrze, skarbie- posłał mi ciepły uśmiech, by dodać mi otuchy. Podałam mu dłoń i pomogłam wstać. Justin jęknął z bólu, a mnie zakuło serce. Darcy podeszła do nas, by nam pomóc. Odstawiła auto do garażu. Była zmuszona wrócić do domu pieszo, ale nie wyglądało na to, że jej to przeszkadza. Gdy stałam, obejmując Justina, przyjaciółka odchodziła, machając do nas. Byłam jej cholernie wdzięczna. Justin zachowywał się jakby spał. Położył swoją brodę na mojej głowie i staliśmy tak przez moment.
- Przepraszam, Justin- szepnęłam, czując, że chcę płakać.
- Za co, maleństwo?- przyciągnął mnie bliżej do siebie, całując w czoło.
- Cierpisz, przeze mnie.
- Teraz nie, bo jesteś tutaj- stwierdził. Pociągnęłam go delikatnie w stronę drzwi, ale powoli, by nie sprawić większego bólu. Chłopak kuśtykał, stękając cicho. Złapałam go za rękę i położyłam ją na moich ramionach, by chociaż trochę go asekurować.
- Tak bardzo Cię kocham- usłyszałam śpiewny głos, a ja stanęłam jak wryta.
Czy Justin Bieber właśnie powiedział mi, że mnie kocha? Czy właśnie dostałam skrzydeł? Czuję się, że mogę odlecieć.
- Ja-ja- zajęknęłam się. Mój język stał się sztywny jak patyk.
-Wiem, że czujesz to samo. Więc… - stanął naprzeciwko mnie- powiedz to.
- Kocham Cię- odpowiedziałam, ale zabrzmiało to raczej jak pytanie. Odwróciłam wzrok, ale chłopak dwoma placami podniósł mój podbródek.
- Kochasz- powiedział pewnie.
Ma rację. Kocham.

***

- Kocham – powtórzyłam pewniej. To tak pięknie brzmi.
- Chcę mówić o tobie „moja dziewczyna”. Chcę żebyś była tylko moja.
- Też tego chcę- zaśmiała się cicho, a moja twarz oblała się rumieńcem.
Jednak moja podświadomość mi coś podpowiadała, a rozum toczył zawziętą walkę z sercem.
- Boję się złamanego serca, wiesz?- powiedziałam cicho, odwracając wzrok.
- Dla Ciebie dałem sobie złamać nos, Noemi- zaśmiał się, ale po chwili syknął z bólu. Zmarszczyłam nos, czując, że radość z usłyszanego wyznania mija i ponownie pojawia się poczucie winy.
Justin nacisnął klamkę, otwierając przed nami wnętrze willi. Czy wspomniałam, że to wszystko wygląda jak pałac? Aż boję się czegoś dotknąć w obawie przed zniszczeniem. Tutaj zwykła lampka wygląda jak warta majątek.
- Więc, czy teraz jesteś MOJĄ księżniczką?- zapytał, zaznaczając słowo „moja”. Poczułam jak jego dłoń zaciska się na mojej. Pokiwałam głową twierdząco, upewniając się, że widzi odpowiedź. Nie wierzę w to co się dzieje! To za razem moje najwspanialsze chwile i najgorsze.
- Boże, Justin- przerażony głos Pattie odbił się od brzoskwiniowych ścian i dostał się do moich uszu, powodując, że kolejne łzy zamazały mój obraz – Co się stało?- podbiegła do nas, biorąc Justina w ramiona.
- Nic takiego mamo- Justin odezwał się, próbując uspokoić drobną szatynkę.
***
Usłyszałam zatrzaśnięcie się drzwi. Przeszukałam wszystkie szafki z nadzieją znalezienia apteczki pierwszej pomocy. Kiedy w oczy rzuciła mi się czerwona skrzyneczka, wzięłam ją do ręki i pobiegłam w stronę rannego chłopaka. Justin położył ręce na moich biodrach i pociągnął mnie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach. Zarumieniłam się i zagryzłam wargę. Wyciągnęłam chusteczki nasiąknięte wodą utlenioną. Delikatnie oczyściłam każdą ranę znajdującą się na twarzy chłopaka. Justin przyglądał się każdemu mojemu ruchowi.
- Gdzieś cię boli?- zapytałam, skupiając wzrok na jego ustach, z których ciekła krew. Wytarłam czerwoną ciecz i przycisnęłam ranę na wardze, by zatamować cieknięcie.
- Żebra- odpowiedziałam na moje, ściągając koszulkę. Odwróciłam głowę, by nie patrzeć na jego odsłonięty tors. Przyciągnął mnie bliżej, sprawiając, że jego naga skóra dotknęła mnie. Oddech uwiązł w moim gardle.
- Spójrz na mnie- poprosił. Nawet nie drgnęłam.
- Hej! Nie musisz się mnie wstydzić, kochanie. Popatrzyłam na jego twarz, która teraz aż promieniowała – Zniósłbym tysiące lat bólu dla Ciebie, jakkolwiek oklepanie to brzmi.
Oparłam czoło o jego obojczyk.
- Dotykaj mnie, Noemi- rzekł błagalnie, swoim ochrypniętym głosem. W moim brzuchu wybuchły fajerwerki. Wzięłam głęboki wdech i obie dłonie położyłam na jego piersiach. Nie patrzyłam w jego oczy, tylko na swoje ręce i… podobało mi się to. Chłopak jęknął, przesuwając moje dłonie na swój delikatnie wyrzeźbiony brzuch. Usta chłopaka uderzyły w moją szyję, a ja jęknęłam. Jego ręce gładziły boki mojej bluzki. Splotłam dłonie na jego karku. Usiłował wsunąć rękę pod moją koszulkę, ale oderwałam się od niego.
- Justin, nie- szepnęłam, całując go w czoło- Idź spać, proszę.
Chłopak westchnął. Jednym z powodów zaprzestania tego co właśnie robiliśmy, było moje obrzydzenie do własnego ciała. Wstydzę się. Po prostu wstydzę się mojego… tak, mojego chłopaka. Jak to dziwnie brzmi. Nie chcę, by widział jak okropny mam brzuch, nogi czy piersi. Poza tym… kocham Go, ale nie chcę posuwać się dalej. To za szybko. To wszystko dzieje się zbyt szybko. Jak już wspominałam- nie czuję obrzydzenia do Justina. Na serio, nie wiem czemu, a chyba powinnam. To w sumie dobrze?
Uśmiechnęłam się ciepło do Justina i podałam mu rękę, by pomóc mu wstać i dojść do łóżka. Kiedy chłopak się położył, stanęłam nad nim i z delikatnym uśmiechem, zapytałam.
- Przynieść ci coś?
On przetarł twarz dłońmi i zrobił głęboki wdech. Otworzył swoje wcześniej zamknięte oczy i poklepał miejsce obok siebie.
- Nie, ale chodź do mnie.
Posłusznie skinęłam głową, by pokazać mu, że to zrobię i ściągnęłam sweterek zostając w krótkich spodenkach i jakiejś koszulce.
- Możesz pomóc mi ściągnąć spodnie?- zapytał, pocierając swoją nagą pierśc. Pokiwałam głową na tak, a moja twarz przybrała kolor krwi.
- Kocham jak się rumienisz- zaśmiał się Justin, wciąż trzymając rękę na piersi. Wolnym krokiem podeszłam do niego i dotknęłam zimnego guzika jego spodni. Zagryzłam wargę i odpięłam go. Przesunąłem dłoń trochę niżej, do zamka i odsunęłam go. W końcu złapałam za szlufki i pociągnęłam je w dół. Szarpnęłam kilka razy za nogawki i w ten sposób chłopak został w samych bokserkach, bo bluzkę ściągnął na dole. Justin przyglądał się  uważnie wszystkim moim ruchom, analizując je.
Najbardziej przykre jest to, że on ma nogi co najmniej dwa razy, jak nie trzy mniejsze od moich. Złożyłam w idealną kostkę ciuchy i wskoczyłam do łóżka, zajmując miejsce obok chłopaka w dobrej odległości od niego. Pochyliłam się tylko, by przykryć jego ciało i ochronić przed zmarznięciem.
- Hej, połóż się bliżej. Możesz dać głowę na moją klatkę piersiową.
Zmarszczyłam brwi. Przecież to musi go cholernie boleć- Jeju, Noe. Nie boli aż tak bardzo, byś nie mogła się nawet na mnie położyć- stwierdził przyciągając mnie bliżej. Czy on potrafi czytać w myślach, czy to tylko przypadek?
Oparłam głowę o jego pierś, najdelikatniej jak się tylko dało i odetchnęłam z ulgą, nie słysząc jego jęków, spowodowanych bólem.
- Na serio… - zaczął Justin – Gdybym mógł, to broniłbym cię tak dzień w dzień.
Zaśmiałam się i zaczęłam rysować jakieś wzroki na jego nagiej skórze.
- Justin – spojrzałam na jego twarz. Miał zamknięte oczy- Bardzo przepraszam.
- Nie przepraszaj. Jest OK.
Oparłam się o materac łóżka i przesunąłem się bliżej jego twarzy, by za moment złożyć pocałunek w kąciku jego ust. Uśmiechnął się przez pocałunek- Kocham cię- szepnął i położył głowę z powrotem na poduszce i położył rękę na moim udzie. Może to dziwne, ale właśnie czuję się komfortowo. Jak nienawidziłam, gdy ojciec mnie dotykał, tak kocham, gdy robi mi to Justin. Zamknęłam oczy i głęboki wciągając powietrze Justina, zasnęłam.

***

Od incydentu z ojcem minął tydzień. Więc go nie zobaczyłam. I to mnie cieszy. Justin był u lekarza i okazało się, że jest tylko poobijany i nic mu nie grozi. Wystarczyło, że poleży trochę w ciepłym łóżku, że posmarowało mu się żebra specjalną maścią i po kilku dniach znowu tańczył ze mną w teatrze. Teraz jest niedziela, godzina czternasta, więc byliśmy już w kościele i teraz czekamy na obiad.
- Justin, Noemi- usłyszeliśmy donośny głos, dochodzący z parteru. Justin zerwał się z miejsca i czekał, aż ja wstanę. Ten chłopak to prawdziwy żarłok. Wstałam z kanapy, znajdującej się w pokoju Justina i pobiegłam na dół. Chłopak pobiegł za mną. Zaczęłam śmiać się i cicho krzyczeć, gdy chłopak starał się dogonić mnie i zatrzymać własnymi rękami, ale ja ze wszystkich sił starałam się uciec. Gdyby ktoś patrzył na nas z boku, pomyślałby, że jesteśmy cofnięci w rozwoju.
Zachowujemy się zupełnie jak dzieci.
Kiedy poczułam dłonie na moich biodrach, wiedziałam, że to już mój koniec i Justin wygrał. Odwróciłam głowę w jego stronę, posyłając mu uśmiech, który zastąpił swoimi ustami, składając na moich wargach szybki pocałunek. Całe życie marzyłam o pięknej miłości, która zdarza się tylko w filmach i powieściach romantycznych. Czasem zatapiałam się wręcz w marzeniach, ale szybko schodziłam na ziemię, doskonale wiedząc, że w moim życiu nie ma miejsca na tego rodzaju rzeczy. Często zakłamywałam sama siebie, że nie jestem tego warta i zapomniałam o tym, że jestem człowiekiem jak każdy inny, mam potrzebę kochania. Naśmiewałam się z Darcy, że otwarcie mówi o tym co czuje i czego oczekuje. Opowiadała mi o epizodach z jej romansideł i była święcie przekonana, że i ją coś takiego spotka. Nigdy nie pomyślałam, że przytrafi się to właśnie mnie.
Teraz stojąc w uścisku z osobą, która bardzo sprawia, że jestem wartościową dla samej siebie, zaczynam wierzyć w miłość w prawdziwym życiu. Tak, w miłość, która dotychczas w moich mniemaniach była osiągalna tylko dla ludzi idealnych.
I właśnie teraz dochodzi do mnie, że od zawsze zazdrościłam przyjaciółce takiego nastawienia.
Kiedy weszliśmy do kuchni, dostrzegliśmy stół nakryty na siedem osób. Wszystko było idealne. Nieskazitelnie czyste talerze, których w moim domu brakowało, wypolerowane sztućce i doskonale złożone serwetki. Justin bez słowa usiadł do stołu i skinął do mnie, wskazując miejsce obok.
Zrobiłam to co kazał i oparłam się na łokciach i wsłuchiwałam się w stukot naczyń w kuchni. Tę ciszę, jeżeli mogę to tak nazwać, przerwał dzwonek do drzwi, na którego dźwięk Justin zerwał się z miejsca, niczym jak za dotknięciem magicznej różdżki.

***

Oficjalnie zawiodłam samą siebie. Wiem, że nie dodaje dzień w dzień rozdziałów, ale jak już wspomniałam… piszę te rozdziały na telefonie. Komentarze są swego rodzaju motywacją dla mnie.
Woow. Pod ostatnim rozdziałem było chyba z 52 komentarze x
Nie wiem jak to będzie z NN. Kasia wyjeżdża, i nie wiem jak go dodam.
Bardzo, bardzo, bardzo Was przepraszam, że musicie czytać to gówno.
+ nie panuję nad długością rozdziału. Piszę to na gg, więc się nie orientuje.
++ niech jedna osoba nie dodaje kilku komentarzy
35 komentarzy= NN
Kocham, @GrandMcBer

Dziękuje, Kasiu x