piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział pierwszy.

-Tato, dziś muszę zostać w pracy kilka godzin dłużej. -powiedziałam, siadając na kanapie, na przeciw ojca.
-Obojętnie, byle byś dostała za nadgodziny-stwierdził, upijając łyk piwa z puszki.
-A ty szukasz już pracy?-zapytałam w miarę nieśmiało i cicho, wiedząc ,że ojciec może mnie uderzyć.
I miałam racje. Wstał i złapał mnie za włosy, po czym pociągnął mnie do siebie i po chwili czułam palący ból, rozchodzący się po mojej twarzy. Tata nie zawahał się przed popchnięciem mnie na ścianę i wykrzyczeniem mi w twarz, jaką to jestem niewdzięczną kurwą, pytając go o takie rzeczy. Po moim policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. a ja sama byłam zmuszona na przeproszenie go i płaszczenia się przed niem. Wiedziałam ,że w innym przypadku nie przestanie okładać mnie pięściami. Może czuje satysfakcje, gdy go przepraszam ? Może czuje się lepszy.
-Przepraszam, tato-jęknęłam i przyjęłam kolejny cios w moją klatkę piersiową.
W końcu odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie gniewanie. -Może w końcu sobie zapamiętasz, że jestem ważniejszy od ciebie-syknął i splunął obok mojej nogi.
Ominęłam go i szybkimi krokami weszłam po schodach, wprost do mojego pokoju.
        Zakluczyłam drzwi i osunęłam się po ścianie, na końcu siadając na dywanie. Odchyliłam głowę do tyłu, nie pozwalając łzą spływać po moich policzkach. Zacisnęłam zęby i przełknęłam ślinę. Rozejrzałam się po pokoju, szukając czegoś , co mogłabym rozwalić, dając upust emocjom. Niczego szczególnego nie znalazłam, więc schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam szybciej oddychać, po chwili czując piekielny ból w mojej klatce piersiowej. Niby przyzwyczaiłam się do tego, ale za każdym razem boli równie mocno.
Zacisnęłam dłoń na mojej bluzce i czekałam aż ból serca minie. Kiedy to się stało, usiadłam na łóżku i popatrzałam na zegarek. Skoro do pracy idę na 19.00, to zostały mi trzy godziny. Leżałam chwilę, myśląc o wszystkim i o niczym, po czym zabrałam się za przygotowania. Wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy, po czym ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Usiadłam na parapecie i przez moment wpatrywałam się w przestrzeń za oknem. Ptaki są takie wolne.. Mogą robić co chcą, latać gdzie chcą i żyją, nie martwiąc się o jutro. A koty? Są urocze i kuszące. Co bym dała, żeby być takie jak one, zmysłowa i uwodzicielska.
A wiatr? On może zwiedzić cały świat, bez pośpiechu. A niektórzy ludzie.. oni po prostu mają szczęście, mają miłość, zdrowie. Mają  W S Z Y S T K O.  A ja czuję się, jakbym nie miała niczego i nie miała po co żyć. W sumie mam racje, nawet ojciec jest wobec mnie bestialski. Kiedy zorientowałam się ,że jest już tak późna godzina, wstałam i wyszłam z domu, podciągając rękawy do łokci. Całą drogę (jak zwykle z resztą) szłam z opuszczoną głową. Nigdy nie potrafiłam iść z podniesiona głową, rozglądając się w około i patrząc ludziom w oczy. Zawsze jestem skrępowana.
    Kiedy doszłam do teatru, zameldowałam się u szefowej i od razu wzięłam się za sprzątanie. Wszędzie plątało się wiele aktorek i aktorów, którzy za niecałą godzinę mają wystąpić na tej cudownej scenie, o której marzę już od dawna. Zmiotłam scenę i miałam chwilę na odpoczynek. Usiadłam na schodach i przyglądałam się próbie generalnej. Niestety po chwili musiałam wstać i zając się moimi obowiązkami. Wzięłam wiadro z wodą i mopa, po czym przeszłam przez kulisy i znalazłam się w garderobach aktorów. Zawsze, jak to bywa podczas premiery.. panował tam cholerny bałagan. Ja na ich miejscu, nie zdołałabym tu niczego znaleźć, ani się do końca przygotować. Po trzech godzinach pracy mogłam iść do bufetu i się czegoś napić. Moja przerwa nigdy nie trwa długo , wiec po piętnastu minutach znów zerwałam się na równe nogi i poszłam sprzątać w ubikacjach.
        Wreszcie nadszedł czas spektaklu. O tyle mam szczęście, że podczas przedstawienia nie mogę sprzątać, żeby nie hałasować i mam szansę obejrzeć premierę zza kulis. Kobiety tańczące balet.. robią to z taką gracją, są zupełnie jak koty, o których wcześniej wspomniałam. Ich głosy są magiczne i hipnotyzujące. A każda nuta grana przez organistę, jest czyta jak łza i wpada w ucho, zostając tam na wiele tygodni. Sama chciałabym być częścią czegoś takiego. Takim małym trybikiem nakręcającym wszystko,a, tym czasem nie jestem nikim więcej, jak sprzątaczką.
     Opadła kurtyna. Na sali rozległy sie gromkie brawa, które trwały coś ponad trzy minuty. W tym czasie aktorzy zdążyli zejść ze sceny i porozchodzić się do swoich garderób, które naturalnie musiałam po nich posprzątać.  Dwie godziny później zabrałam się za sprzątanie widownie, a następnie sceny.
Skończyłam o równej północy. Byłam kompletnie padnięta, ale miałam siły na to, by usiąść przy pianinie i zagrać parę nut, nucąc przy tym ulubiona piosenkę Adele. Zamknęłam oczy i zaśpiewałam na głos kilka słów.

 "Let the sky fall
When it crumbles

 We will stand tall
And face it all together"


-Śpiewasz zupełnie jak anioł-usłyszałam męski głos, dochodzący z głębi ciemnej sali.
Rozbudzona, rozejrzałam się dookoła. Głos jakby dochodził z otchłani. Nie potrafiłam rozpoznać osoby mówiącej. Szybko wstałam i zaczęłam sie wycofywać. Dokładnie przyglądałam się pustej widowni. Na samym końcu sali coś się poruszyło. Postać wstała i zaczęła iść w moim kierunku. Zdrętwiałam i nie potrafiłam się ruszyć. Strach wziął górę. Zaczerpnęłam powietrze i chwile później osoba stałą obok mnie, kurczowo trzymając mnie za nadgarstek.
-Nie bój się, piękna-posłał mi delikatny uśmiech.
Skrzywiłam się, a moje oczy zaczęły zachodzić mgłą.
Nie miałam pojęcia do czego jest tak właściwie zdolny, nie znam go. Kilka razy zamknęłam oczy i je otworzyłam, dając łzą swobodnie spłynąć po moim policzku.
-Ej, nie płacz. Nic ci nie zrobię-spojrzałam na niego. Ma idealne rysy.
Oblizał usta i zapytał:
-Co robisz o tej godzinie zupełnie sama?
-Pracuję-odpowiedziałam, wpatrując się w jego markowe buty.
-Pracujesz?-powtórzył moje słowa z niedowierzaniem.
Pokiwałam głową na tak i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Chłopak złapał mnie za podbródek i sprawił ,że spojrzałam mu w oczy. Są piękne. Zupełnie jak morze ciekłej czekolady. Popatrzał się na moje usta i zaśmiał się. -Odwieźć cię do domu?-zapytał i pociągnął mnie wgłąb kulis.
-Nie, ja myślę ,że sama dam sobie radę -szepnęłam.
Uśmiechnął się i dotknął mojego ramienia. Oblała mnie fala gorąca. Pierwszy raz mam styczność z chłopakiem. Zadrżałam i naciągnęłam rękawy.
-Jesteś cholernie nieśmiała-zauważył.
-Pierwszy raz dotyka mnie chłopak
-Doprawdy? Taka  piękna i seksowna dziewczyna..-mówił, ale mu przerwałam.
-Przestań-poprosiłam. -To krempujące
Chłopak tylko potrząsł głową i pociągnął mnie do swojej zółtej ciężarówki. Otworzył mi drzwi i czekał aż wejdę. Przyznam szczerze ,że zrobiłam to z niechęcią i strachem. Całą drogę siedziałam cicho, mimo ,że chłopak wypytywał mnie o różne rzeczy. Kiedy dotarliśmy na miejsce, cicho podziękowałam i wyszłam.
-Czekaj-podbiegł do mnie-zapomniałem. Dasz mi swój numer? Wyciągnął ku mnie telefon, bym wpisała mu numer. Zrobiłam to i pobiegłam do domu, dziękując bogu ,że nic się nie wydarzyło. Teraz się zastanawiam.. czemu tak właściwie podałam mu swój adres, numer telefonu i dlaczego nie zapytałam co robił w teatrze.
Otworzyłam drzwi mojego domu i weszłam do niego cicho. Mój ojciec spał na kanapie, zapewne był piany, ponieważ w około stołu leżały puszki po piwie i paczki po chrupkach. Mój dom to jeden wielki burdel.
Z obrzydzeniem weszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Odwróciłam się w kierunku okna i oparłam się o blat. Po chwili jednak weszłam do łazienki, zgarniając po drodze czystą bieliznę i pidżamę.


                                                                           *

Oto pierwszy rozdział, kochani ! Wiecie jakie są początki- cholernie nudne ! Mam nadzieję, że jednak widzicie w  tym coś ciekawego.. albo chociaż poczekacie na rozwinięcie akcji.
Kochani ! Pamiętajcie ,że od dzielenia się blogami.. jest "Spamownik" :)
Rozdział dedykuję Monice . To niesamowite jak częto potrafisz wyciągnąć mnie z dołka.
 Pasuje Wam długość rozdziału? mam nadzieję ,że tak.. Kolejny rozdział  pojawi się za parę dni ,żebym miała czas na napisanie xx Kocham Was i proszę o komentarze. Ale takie subiektywne. Pamiętajcie ,że długie komentarze dają mi wenę x Do następnego..
@GrandMcBer