niedziela, 25 maja 2014

Rozdział dwudziesty szósty

 Pocałunek po pocałunku czułam jak pożądanie we mnie wzrasta. Moje ciało zachowywało się dziwnie, w sposób który trochę mnie przerażał; nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z czymś tak intensywnym i tak... słodkim.
Wrócił na górę i wpił się w moje usta. Skierowałam swój wzrok na jego pasek. Chłopak od razu chwycił za klamrę i odpiął ją, a zaraz potem zrobił to samo z guzikiem spodni.
Pozostał w samych bokserkach, rzucając wcześniej spodnie gdzieś wgłąb pokoju. Jęknęłam, gdy przygryzł skórę na mojej szyi. Położyłam dłonie na jego plecach i miałam ochotę wbić paznokcie w jego skórę. Szyja to chyba miejsce, na którym złożone pocałunki wydają się być jeszcze przyjemniejsze niż w rzeczywistości. Chłopak napiął wszystkie mięśnie i pozwolił sobie na dotknięcie najpierw mojej piersi, następnie biodra i uda. Jego ręka ostatecznie zatrzymała się na moim miejscu intymnym. Zadrżałam, gdy zorientowałam się co robi, ale jego uśmiech i pełen pożądania wzrok mnie uspokoił. Jego palce zaczęły się ruszać, a moje oczy, słowo daje, prawie wyskoczyły z orbit. Zatrzymał jęk, który wychodził z moich ust, pocałunkiem. Drugą ręką rozszerzył moje uda, by mieć większy dostęp.
-Justin...-jęknęłam, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Uciszył mnie, biorąc w ręce moje obydwie piersi. Zaczął je ssać i całować, sprawiając, że zachłysnęłam się powietrzem. Zawstydziłam się, gdy przypomniałam sobie, że leżę bezwładnie i Justin tylko pracuje na top co ma się zdarzyć za chwilę. Postanowiłam więc przejąć inicjatywę i wsunęłam dwa palce pod materiał jego bokserek i pociągnęłam je na dół. Ściągnęłam je z małą pomocą Justina i zaraz potem ścisnęłam jego pośladek. Chłopak rzucił się na mnie jeszcze bardziej, ale wciąż pozostał delikatny. Leżeliśmy całkiem nadzy, przytulając się, całując i dotykając na białej pościeli. Czułam się jak księżniczka ze swoim księciem, który w końcu przyjechał na białym koniu. Przyszedł i wyrwał mnie z koszmarnej bajki.
W końcu, gdy nadszedł moment, gdy miałam stracić dziewictwo z Justinem, byłam zarazem przerażona, szczęśliwa i napalona jak cholera. Położył dłonie po obu stronach mojej głowy i pocałował mnie w usta. Chwile potem odważa się wejść we mnie.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię-powtarza, gdy powoli we mnie wchodzi, jakby to miało zmniejszyć ból. Prawda była taka, że pomagało.
-Będę delikatny-obiecał i się zaczęło. Poruszył biodrami raz, drugi, a ja poczułam ból jakiego nie czułam jeszcze chyba nigdy. Zacisnęłam powieki i zęby. Kolejne poruszenie i kolejna fala bólu, potem następne i następne. Kiedy ból stał się niedoniesienia, pisnęłam, a moje oczy zaszły łzami.
-Przepraszam, skarbie-szepnął do mojego ucha. Zacisnęłam ręce na jego ramionach i starałam się jakoś przyzwyczaić się do jego wielkości i tego dziwnego uczucia. Biodra Justina falowały się naprawdę  powoli, więc boję się co będzie gdy przyśpieszy. Ból stopniowo się zmniejszał, ale nadal czułam się okropnie. Jednak Justin i jego czułe słowa sprawiały, że było nieco lepiej.
-Boli, Justin-powiedziałam, czując jak łzy spływają po moich policzkach. Wbiłam wzrok w sufit i załkałam. Chłopak na chwilę przestał. Wytarł moje łzy i pocałował czoło.-Mogę dalej?
Pokiwałam głową na "tak" i czekałam na dalszą męczarnie.
-Oddychaj-zalecił. -Nie myśl o bólu, myśl o nas. Myśl o tej chwili. Kocham cię.
Postanowiłam to właśnie zrobić. Zamknęłam oczy, czując jego pocałunki na szyi i w tej chwili ból zaczął stopniowo ustępować a na jego miejsce wstąpiła rozkosz. rozkosz tak wielka, że wbiłam paznokcie w jego plecy, zostawiając tam zapewne duże ślady. Przycisnęłam go bliżej i pocałowałam. Zapragnęłam kochać się z nim całą wieczność. W  jednej chwili znalazłam się na górze. Zniżyłam się i byłam dokładnie na wysokości jego członka. -Hej, skarbie. Nie rób tego-trzymając mnie za ramię, przyciągnął mnie do góry. -Chcę to zrobić- nalegałam, czując jak usta chłopaka nie odpuszczają i składają gorące pocałunki na moim dekolcie. -Nie dziś- usłyszałam.
Odnalazłam jego penisa i nacelowałam nim w siebie. Kiedy udało mi się, delikatnie podskoczyłam.
Położyłam obydwie dłonie na jego klatce piersiowej, jego ręce natomiast znalazły się na moich biodrach, by pomóc mi się poruszać. Zaczęłam spokojnie, nie wiedząc jak to się robi. Poczułam się dosłownie jakbym znalazła się w niebie. Zajęczałam, odchylając głowę do tyłu. Chłopak zacisnął palce na mojej skórze i zagryzł wargę, zamykając oczy. Wyglądał tak gorąco.
-Jesteś wspaniała, skarbie- jęknął i sam pchnął trzy razy biodrami, po czym usłyszałam jego jęk i nierówny oddech, rozchodzący się po całym pomieszczeniu. Przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje wargi. Przerzucił mnie na plecy i zniżył się maksymalnie, zostając na wysokości mojego miejsca intymnego. Rozchylił moje uda i pocałował mnie w podbrzusze. Chwile potem jego język wariował, sprawiając, że oszalałam z podniecenia. Jedną rękę zanurzyłam w jego gęstych włosach, a drugą zacisnęłam na pościeli, pojękując cicho. Miałam ochotę złożyć się w pół jak kartka papieru. Dojście nie zajęło mi długo. Ciepło rozeszło się po moim brzuchu, promieniowało w każdą stronę i było przyjemnie błogie. Chłopak wrócił do moich ust i złożył na nich ostatni pocałunek. Szepnął, że mnie kocha i pomógł mi wejść pod kołdrę. spełnił moje oczekiwania i nie odwrócił się do mnie tyłem, tylko pozwolił położyć mi się na swojej klatce piersiowej, by jeszcze chwilę nacieszyć się sobą i bym pamiętała, że nie rozpłynie się, tylko wciąż będzie tu dla mnie.
Poczułam jego ciepłe, silne dłonie na swoich plecach, które głaskały mnie delikatnie wzdłuż kręgosłupa. Mój policzek i kawałek czoła spoczywał na jego wciąż spoconym torsie. Kreśliłam palcem wskazującym serduszka i nieokreślone kształty, których sama nie rozróżniałam. Jego klatka piersiowa unosiła się szybkimi ruchami w górę i dół. Czułam jego miętowy oddech na szyi, który sprawiał, że po moim ciele przechodziły ciarki. Naciągnęłam kremowy koc po szyję, zostawiając odsłonięte plecy, po których gładził mnie Justin. Jego ciało było zakryte do pasa, więc miałam idealny widok na wszystkie rysunki na jego górnej partii ciała. Poprawiłam się, wzdychając i wsunęłam dłoń pod koc, zostawiając ją poniżej jego biodra. Jego usta znalazły się na moich włosach, zostawiając tam pocałunek. Podniosłam się i pocałowałam go w usta. Zacisnął dłoń na moim udzie i przerzucił moją nogę, powodując, że usiadłam na nim okrakiem. Położył jedną rękę na moim biodrze, a drugą na piersi, robiąc kółeczka kciukiem. Nachyliłam się ku niemu i pocałowałam w nos, śmiejąc się przy tym. Przyciągnął mnie do siebie i po prostu przytulił. Przycisnęłam swój policzek do jego.
-Kocham Cię-szepnął mi do ucha, przerywając ciszę. -Na prawdę bardzo mocno.
W odpowiedzi pocałowałam go, mówiąc po tym ciche "ja ciebie też". Splótł nasze dłonie i posłał mi niepewny uśmiech. To co mi powiedział chwile później, sprawiło, że słowa utknęły mi w gardle. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Wyprostowałam się i z całych sił starałam się rozpracować jego emocje. Może się przesłyszałam, a on w rzeczywistości powiedział tylko zwykłe słowa.
-Noemi, jeśli mnie kochasz, to wyjdź za mnie-powtórzył, przyglądając się mojej twarzy. Rozchyliłam usta, nie wiedząc jak rozumieć jego słowa. Siedziałam więc cicho i mogę przysiąc, że słyszałam bicie swojego serca, które było tak głośne jak dzwony.
-Powiedz coś-ściszył głos, który teraz zdawał się głębszy. -Zgódź się-nalegał, jego głos się łamał.
-Justin, Ja...
Chciałam gestykulować rękoma, ale zorientowałam się, że nasz dłonie są wciąż splecione, a palce Justina zbyt mocno ściska moją rękę. Drżał, ja również.
Powaga tych słów dotarła do mnie dopiero po kilku minutach ciszy, gdy przyglądałam się zrezygnowanej minie Justina. -Wyjdę za ciebie.
Wzięłam jeden oddech, zaraz za nim kolejny i kolejny, a moje oczy zapełniły się łzami.
-Choćby zaraz!- powiedziałam, wydychając powietrze. Zagryzłam wargę.
Chciałam powstrzymać łzy, ale na marne, to zbyt wzruszające. Justin wyszczerzył się łapiąc mnie za ramiona i przyciągając do siebie. Prawie mnie zgniótł, ale nie przeszkadzało mi to. Ta chwila jest na serio zbyt szczęśliwa, by myśleć o czymkolwiek innym. Schował kosmyk moich włosów za ucho i pocałował mnie namiętnie. Rozchylił swoim językiem moje wargi. Chwycił mój pośladek i ściskał go, przeciskając swoje usta bardziej do moich. W czasie, gdy oderwałam się od niego, by złapać kilka oddechów, chłopak przerzucił mnie na plecy, po czym usadowił się pomiędzy moimi udami i przykrył nad kocem. Poruszył się, ocierając się swoim przyrodzeniem o moje miejsce intymne.
Syknęłam z bólu. W sumie nie ma co się dziwić, niedawno straciłam dziewictwo. Justin odsunął się i położył obok. Odwróciłam się do niego tyłem, a on przytulił się do moich pleców i położył dłoń n moim brzuchu, po czym zaczął masować moje podbrzusze. Chciał mi okazać swoją miłość i pokazać mi, że jest tutaj i nie zamierza mnie zostawić. Nie poszedł zapalić papierosa zaraz po, ani nie odwrócił się ode mnie i nie poszedł po prostu spać.
-Byłaś dziś wspaniała-zamruczał do mojego ucha, całując moją szyję. -Oh, taka cudowna.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Czując ruchy Justina, zasnęłam.
Rano obudziliśmy się późno. Gdy ja wstałam, Justin leżał i wciąż masował mój brzuch.
-Dzień dobry, księżniczko-nachylił się i pocałował mnie w czoło. -Strasznie się wierciłaś w nocy.
-Jestem obolała-stwierdziłam zgodnie z prawdą, siadając. Skrzywiłam się i miałam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę.
-Zrobię ci kąpiel, może trochę przejdzie- zeskoczył z łóżka i poszedł do łazienki. Był nagi i nie krępował się tego nawet trochę. Wpiłam wzrok w plamę na białym prześcieradle i zrobiło mi się głupio. Powolnym krokiem zeszłam z łóżka. Podniosłam z ziemi szlafrok, który miałam wczoraj na sobie i zarzuciłam go na ramiona. Poskładałam pościel i położyłam ją z boku. Co kilka kroków stawałam i jęczałam z bólu. Ściągnęłam prześcieradło, na którego środku widniała wielka, czerwona plama. Chciałam zdjąć to jak najszybciej, by Justin nie musiał tego robić.
Musiałam wyglądać co najmniej śmiesznie! Chodzę teraz zapewne niczym kaczka lub pingwin.
-Gotowe-uśmiechnięty Justin wszedł do pokoju i westchnął. -Zrobię to-zapewnił mnie, odpierając mi z rąk materiał. Zagryzłam wargę, czując ogromne skrępowanie. Chwycił mnie pod kolanami i podniósł do góry. Zaniósł mnie do łazienki i postawił na ziemi. Rozwiązał sznurek mojego szlafroka i zsunął go na ziemię. Odruchowo zakryłam piersi rękoma, na co Justin się zaśmiał.
-Nie masz tu nic, czego bym nie widział-uklęknął przede mną i pocałował mój brzuch.
-Urodzisz mi dziecko?-zapytał, a ja zdziwiłam się tym pytaniem. -Skoro masz być moją zoną, to chcę też dzieci.
-Wstań-poprosiłam go, śmiejąc się nerwowo. Chłopak podniósł się gwałtownie i wpił w moje wargi.
-Obiecaj mi.
-Wiesz, że obiecuję!
Justin tylko wyszczerzył zęby i wszedł do wanny. Myślałam, że będę się myła sama,a tym czasem on już czeka na mnie. Wyciągnął ręce w moją stronę, więc nie zostało mi nic jak wejść do niego. Może będzie przyjemnie.
Z trudnością podniosłam nogę i zanurzyłam ją w wodzie.Włożyłam też następną nogę i usadowiłam się wygodnie pomiędzy jego udami. Wanna jest dość sporych rozmiarów, więc siedząc tu razem, jest wygodnie. Oparłam się o klatkę piersiową chłopaka, podkurczyłam nogi i zamknęłam oczy. Jego ręce powędrowały na mój brzuch.
-Oh, jak przyjemnie-powiedział melodyjnym głosem. Było na prawdę dziwnie przyjemnie.
Odchyliłam głowę do tyłu i pocałowałam szczękę Justina.


                                                                                  *
Witajcie, witajcie, witajcie. Wiecie jaki problem miałam z napisaniem tego rozdziału? Oh, ogromny!
Ale jest i mam nadzieję, że nie zawiodłam Was. Powoli myślę o końcu i mam mały plan, także myślę, że będzie fajnie. Jeśli dobrze pójdzie, to przed końcem opowiadania dostaniecie taki "zwiastun/filmik" podsumowujący opowiadanie. Proszę o komentarze, kochani. One mnie motywują :) @twerkonjosh


poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział dwudziesty piaty

Do domu wróciliśmy w nocy. Siedzieliśmy na plaży jeszcze chwile i poszliśmy na spacer, gdzie rozmawialiśmy na milion banalnych tematów. O około  drugiej w nocy poczułam zmęczenie, więc wróciliśmy do domu. Umyliśmy się szybko i leżeliśmy w łóżku jeszcze trochę. Justin bawił się moimi włosami w ciszy aż zasnęłam. Rano obudziłam się wcześnie. Justin jeszcze spał, przytulając się do mojego brzucha. Odplątałam jego ręce, które były przywarte do mojego ciała. Starałam się go nie obudzić, tak słodko spał.  Wyślizgnęłam się z jego uścisku, po czym stanęłam bosymi stopami na puszystym, białym dywanie. Omackiem odnalazłam kapcie, po czym wsunęłam w nie moje stopy i powolnym krokiem podeszłam do drzwi. Na dworze jest wciąż ciemno, więc zaświeciłam światło, gdy stałam na korytarzu. Zeszłam po chodach, nie starając się nawet zbytnio śpieszyć, nie mam po co.
Wskazówki zegarka w kuchni wskazywały godzinę prawie piątą. Oparłam się o blat i nalałam szklankę wody i wypiłam ją na raz. Zastanawiam się czy Darcy jeszcze śpi. Złapałam więc za telefon gdy tylko przypomniałam sobie, że przyjaciółka jest typowym, rannym ptaszkiem. Wykręciłam jej numer po czym przyłożyłam komórkę do ucha. wystarczyły dwie sekundy by Darcy odebrała telefon.
Przywitała mnie swoim słodkim głosem, mówiąc, że stęskniła się za mną.
-Justin śpi-poinformowałam ją, gdy zapytała co robimy. Skierowałam się do małego salonu i usiadłam na parapecie. Podkurczyłam nogi i objęłam je jedną ręką.
-Noemi, zrobiliście to?- zapytała znienacka. Zdziwiła mnie tym pytaniem, więc rumieńce od razu  wkradły się na moje policzki. -Nie.
-A chcesz?-wierciła mi dziurę w brzuchu.
Mimo, że jesteśmy sami w domu, a Justin wciąż śpi- rozejrzałam się po pokoju, upewniając się, że nikt mnie nie podsłuchuje. Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam.
Nie wiem. Nie wiem czy jestem gotowa, by to zrobić. Milion razy o tym myślałam, ale zawsze znalazłam tak samo wiele za jak i przeciw.
-To ma się stać niespodziewanie. Nie myśl tyle o tym- powiedziała, jakby czytała w moich myślach.
-Jeśli go kochasz, nie widzę problemu. Tylko musisz być pewna, że go kochasz.
Czy kocham? No pewnie! Czy jestem gotowa? Wciąż nie wiem.
W odpowiedzi wypuściłam powietrze ustami. Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy.
-Jesteś pewna, że cię kocha?
Czy mnie kocha? Kocha. Zapewnia mnie o tym codziennie. Czy jestem gotowa? Wciąż nie wiem.
-Zero przymusu- ciągnęła swój monolog.- Masz czas, ale pamiętaj- jeśli naciska nie jest ciebie wart.
Nie naciska. Czasem zachodzimy daleko, a ja się otrząsam, ale on zawsze pamięta o tym, że jest moim pierwszym chłopakiem. Wciąż jednak nie jestem pewna.
-Jeśli traktuje  cię jak księżniczkę pewnie tak samo będzie traktował cię podczas pieszego razu, pomyśl tylko.
Traktuje mnie tak w każdej sekundzie dnia. Czuję się jak jedyna dziewczyna na świecie, gdy trzyma mnie w swoich ramionach, a jego usta muskają moją skórę.
Nagle pomyślałam o tym, że mam dwadzieścia lat, jestem odrosła i...
Justin zawsze myśli o mnie, kocha mnie i szanuje. Jego usta są dla mnie ukojeniem.
Czy go kocham? Kocham! Czy jestem pewna, że on czuje do mnie to samo? Tak. Czy traktuje mnie jak księżniczkę? Zawsze. Wiem, że jestem gotowa. 
Uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc śmiech Darcy. Znów wie o czym myślę. Może zorientowała się po moim nierównym oddechu.
Usłyszałam kroki w oddali co oznaczało, że Justin wstał i schodzi po schodach.
-Justin idzie- poinformowałam ją, odwracając głowę w kierunku dochodzącego hałasu.
-Zadzwonię później i dziękuję!
Usłyszałam tylko jej "pa, kocham cię" i rozłączyłam się.  Odłożyłam telefon obok i w tym samym momencie Justin stanął bok mnie w samych bokserkach. Pomyślałam o tym ciele jako o czymś co może sprawić, że oszaleje z rozkoszy.
 Darcy zawsze miała dar perswazji. Potrafiła ze mną rozmawiać w taki sposób, że mogłam poukładać sobie kilka spraw, więc teraz wiem, że pragnę, by mnie kochał całym swoim ciałem.
Zagryzłam wargę i wbiłam wzrok w swoje dłonie. Delikatnie otworzyłam usta ze zdziwienia, nie wierząc w to o czym właśnie myślę.
-Od której nie śpisz?-zapytał, kładąc dłoń na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i jednym okiem zerknęłam na zegar. Jest prawie ósma. Zagadałam się troszkę z Darcy.
-Nie długo- odpowiedziałam, a chłopak złożył pocałunek na moim policzku.
-Kochasz mnie?
-Kocham-odpowiedział, śmiejąc się pod nosem.-głupie pytanie.
Zeskoczyłam z parapetu i podeszłam do lodówki. Jesteśmy zaopatrzeni w jedzenie, więc możemy spokojnie zjeść śniadanie. Wzrokiem przejechałam po wszystkich produktach i zaczęłam zastawiać się nad tym co zjemy. Nie jestem świetną kucharką, mimo tego, że w swoim życiu naprodukowałam wiele potraw.
-Zrób zwyczajną jajecznicę-Justin odpowiedział, uprzedzając moje pytanie.
Po trzydziestu minutach na talerzach leżały dwie porcje jajecznicy, którą zjedliśmy w ekspresowym tempie.
Na dzisiejszy dzień nie zaplanowaliśmy niczego. Właściwie nie chciało nam się robić nic konkretnego. Leżeliśmy więc na kanapie przez połowę dnia i oglądaliśmy różne filmy.
Najpierw jakąś komedię potem horror. I wszystko tak na przemian. Namówiłam nawet Justina na obejrzenie po raz setny mojego ulubionego filmu "Igrzyska śmierci". Później nawet zgodził się na drugą część, więc dzień leniuchowania na kanapie możemy uznać za udany.
Wieczorem wspólnie zrobiliśmy pizze, bo zamawianie jej byłoby trudne z racji tego, że mieszkamy przez te wakacje bardziej na odludziu i wszędzie mamy daleko.
Najszybszym sposobem było zrobienie samodzielnie pizzy co jednocześnie było dla nas nie lada frajdą,
Wieczorem pozwoliłam sobie na długą kąpiel. Justin zaoferował mi, że przygotuje wszystko. 
Nalał wody do wanny niemalże po brzegi, dolał jakiś aromatycznych płynów, zrobił pianę i zapalił kilka świeczek. Siedząc tam, czułam się cholernie zrelaksowana. Jak zawsze z resztą, gdy mogę posiedzieć w ciepłej wodzie. Mogłam zamknąć oczy, odchylić głowę i pomyśleć w spokoju.
Gdy moje myśli ciągle się zgadzały ze sobą, a moje oczy zaczęły się kleić, uznałam, że czas na mycie się. Umyłam więc włosy i całe ciało, po czym wyszłam z ciepłej jeszcze wody, owinęłam włosy i ciało ręcznikiem. Nasmarowałam ciało balsamem. Osuszyłam włosy ręcznikiem i rozczesałam je, zaczynając od dołu włosów, by zapobiec skołtunieniu.  Wyciągnęłam suszarkę i wysuszyłam włosy. Zwykle zostawiam je, by same wyschły, ale tym razem zdecydowałam się użyć małej pomocy.
Nie robiłam nic szczególnego z włosami, pozwoliłam im spływać kaskadami po moich plecach. Sięgnęłam ręką po jeden z zapachów i popsikałam się nim. Wspaniały zapach.
Na ramiona zarzuciłam jedynie jedwabny, biały szlafrok. Gotowi czy nie, nadchodzę.
Otworzyłam drzwi od łazienki i powolnym krokiem weszłam do sypialni. Balkon był otwarty. Justin stał w samych spodniach, trzymając się barierki i patrzał gdzieś w dal. Wyglądał na takiego... nieobecnego. Cicho, wręcz na palcach podeszłam do chłopaka. Chłód odbijał się od kawałków odkrytej skóry. Ciekawe ile Justin tak tu stoi i jakim cudem nie przeszkadza mu ten chłód?
Przytuliłam się do pleców chłopaka, który od razu położył dłoń na moich palcach, splecionych na jego klatce piersiowej.
-Chodź, Justin-szepnęłam, szarpiąc go do tyłu. On bez problemu poszedł za mną. Skierowaliśmy się w stronę łóżka. To taki rodzaj łóżka, że gdy na niego patrzysz, zastanawiasz się czy nie jesteś w komnacie królewskiej. Piękny baldachim zdobi łózko od góry. Sięga niemalże do sufitu i spływa bokami łóżka aż do podłogi. Jest wspaniałe. Takie o jakim marzy niejedna dziewczyna.
W sumie nie potrzeba mi wiele, by czuć się jak księżniczka, bo gdy jestem w objęciach Justina, czuję się jak jedyna dziewczyna na tej ziemi. Ustawiłam go tyłem do łóżka, a sama stanęłam przed nim, kurczowo trzymając brzegi szlafroka. Justin to zauważył, bo z delikatnym uśmiechem, powiedział "Nie masz się czego bać, niczego nie spróbuję".
Zaśmiałam się tylko pod nosem, na chwile spuszczając wzrok i zagryzając wargę. Czy jestem gotowa? Powolnymi ruchami rozwiązałam sznurek szlafroka, odsłaniając najpierw jedno ramię, potem drugie, a na końcu resztę ciała. Pozwoliłam materiałowi zsunąć się na ziemię, pozostawiając mnie zupełnie nagą. Przez chwile poczułam jak moje policzki pieką, ale postanowiłam zignorowac to uczucie.
Oczy Justina były wbite w moje oczy, analizując moje zachowanie. Nie spuszczał wzroku niżej, niż obręb mojej twarzy. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu.
-Przestań, Noemi- splótł dłonie z przodu, oddychając ciężko. -Nie rób nic wbrew sobie.
-Nie robię nic wbrew sobie-zapewniłam go i odważyłam się na kolejny ruch. Zrobiłam krok do przodu, stając z Justinem twarzą w twarz.
Teraz albo nigdy.
Położyłam obydwie dłonie ja jego twarzy i wpiłam się w jego wargi tak zachłannie jak jeszcze nigdy. Jego palce w końcu dotknęły mojej skóry. Mojej nagiej skóry.
Nie czuję się źle, nie czuję się skomponowana. Jest dobrze, tak myślę.
Popchnęłam go na pościel, po czym usiadłam na nim okrakiem, całując po raz kolejny w usta. Sama w sumie zastanawiam się skąd we mnie nagle tyle odwagi. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i po prostu przytulił. -Kocham cię-powiedział, całując skórę na mojej szyi. Położył rękę na moim udzie i przycisnął mnie mocniej do siebie, po czym przeniósł swoje wargi na moje czoło, a następie na moje usta. Moja ręka instynktownie przeniosła się na jego rozporek. Chłopak zatrzymał moją dłoń i sprawnym ruchem sprawił, że byłam pod nim.  Zaczął składać mokre pocałunki na mojej skórze. Zaczął od szyi, przez piersi, po biodro. Poczułam jak robi mi się gorąco. Łapczywie nabrałam powietrza w usta. Jego pocałunki przeniosły się na moje udo. Każde miejsce gdzie jego usta stykały się z moja skórą, stawały się gorące i piekące, ale w taki przyjemny sposób.

                                                                              *

Witajcie! Oh, długo mnie nie było, wiem. Jest koniec roku szkolnego, co nie wpływa zbyt korzystnie na moją wenę hahahha.
Wiecie co? Zbliżamy się ogromnymi krokami do końca opowiadania. Mam jednak pomysł na nowe opowiadanie. Mam już bohaterów, ich charakterystykę, pracuję wciąż nad fabułą, ale idzie w dobrym kierunku. Męczyliście mnie o tę scenę, ale ja pod bogiem nie pamiętam jak się to pisze.
Postaram się dodać szybko nowy :) Proszę o komentarze! No i oczywiście jeśli macie jakieś sugestie co do ich pierwszego razy, to piszcie do mnie w komentarzach lub na Twitterze. To serio mi pomoże! Do "zobaczenia" @twerkonjosh