W progu domu zobaczyłam mężczyznę, który cholernie wyglądem przypominał Justina, ciemnowłosą kobietę, której oczy były koloru morza, oraz dwójkę małych dzieci; chłopca i dziewczynkę. Mala rzuciła sie na Justina, krzycząc ''Bieber, Bieber, Bieber''. Wziął ją na ręce i pocałował w głowę, następnie postawił ją na ziemi i poczochrał blond włosy chłopca, sprawiając tym samym, ze się zaśmiał.
Po chwili dołączyła do nich Pattie, ściskając każdego po kolei. Ja zostałam na miejscu, nie chcąc niszczyć tak rodzinnej scenki. Kiedy usłyszałam kroki i towarzyszące im śmiechy, spuściłam głowę, by nie musieć łapać kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, ze są już w kuchni, ale bałam się spojrzeć na któraś z tych osób, wiec udawałam, ze ich nie zauważyłam. Czułam się złe, ze tu jestem. Moje dłonie cholernie się spociły, wiec ja zaczęłam denerwować się jeszcze bardziej.Poczułam czyjaś rękę na moich, która chwile potem okazała się należeć do Justina. Podniosłam głowę i odgarniając włosy, okazałam moją twarz. Przełknęłam głośno ślinę i wstałam z miejsca.
-uh, dzień dobry-podałam grzecznie każdemu rękę, a moje nogi trzęsły się niemiłosiernie.
-Justin, kto to jest?-zapytała dziewczynka, wskazując na mnie -to twoja zona?
Nerwowo zaśmiałam się pod nosem, a mój żołądek zrobił obrót w moim brzuchu.
-Tak jakby-odpowiedział Justin, przytulając moje plecy.
-Justin, ty masz dziewczynę?-zapytał jego tata, zakrywając dłonią usta, ale po chwili wybuchł śmiechem, a reszta mu zawtórowała. Zagryzłam wargę i spuściłam wzrok, wbijając oczy w moje kolana. I teraz doszło do mnie, ze jestem zle ubrana. Patrząc na Pattie, zauważymy czarna, ale dość elegancka sukienkę. Kobieta, która przyszła wraz z tata Justina, również była ubrana w sukienkę, która sięgała jej przed kolano. Była bardzo kobieca. Justin wdział na siebie czarne spodnie i koszule w kratę. Jego ojciec ubrany był podobnie. Dziewczynka miała na sobie różowa sukienkę, a chłopczyk kremowe spodnie i czarny sweterek, wyglądali elegancko, a pamiętajmy, ze to jeszcze dzieci. Ja natomiast miałam ubrane krótkie, czarne spodenki i szary, luźny sweter. Wyglądałam strasznie, zdecydowanie nie pod okazje, ale nikt mi nic nie powiedział. Sadziłam, ze to obiad jak każdy inny i nie muszę się na niego jakoś specjalnie stroić.
-mało śmieszne, tato-oburzył się Justin, łapiąc moja rękę.
-synu, od chyba 4 lat nie widziałem z tobą dziewczyny.-mówiłam mu to samo.-wtrąciła się Pattie.-dosyć-powiedział Justin.-bylem jaki bylem, ale teraz jestem z Noemi i możecie nacieszyć sie widokiem syna w stałym związku.Zmarszczyłam brwi i poprawiłam lewa ręką włosy.-Wiec Noemi-odezwał sie tata Justina, patrząc na mnie z uśmiechem przyklejonym do twarzy.-gdzie pracują twoi rodzice. W moim gardle powstała wielka gula, która za nic w świecie nie chciała zniknąć.-Jeremy-mruknęła cicho Pattie, sygnalizując mu tym samym, ze rozmowa zeszła na zły tor. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale po chwili zamknęłam je, wiedząc, ze to zbyt delikatny temat i prawdopodobnie nie dam rady odpowiedzieć na pytania dotyczące mojej rodziny. Poważnie, czuje się tu jak intruz i to co najmniej. Justin uścisnął moja rękę pod stołem i uśmiechnął sie delikatnie, dodając mi tym samym trochę otuchy.To jest taka scenka jak z filmu, gdzie któraś ze stron poznaje idealna rodzinę swojego partnera? Nie specjalnie mi sie to podoba, jesli mam byc z wami szczera.Przełknęłam głośno ślinę i wydaje się, ze zbyt głośno, bo miałam wrażenie, ze wszyscy się na spojrzeli. Moje oczy zaszły mglą, wiec trzeba było coś zrobić. Tak. Jest źle.Wstałam z miejsca i popatrzałam sie na Pattie, której twarz wyrażała zdziwienie i zmartwienie za razem. Potrzęsłam głowa, a jedna łza spłynęła po moim policzku. Ronie z siebie istną idiotkę. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale zrezygnowałam i po prostu wybiegłam z pomieszczenia, ignorując pytania Justina. Otarłam spodem dłoni mój policzek, pełen słonych łez, które spływały aż do moich ust, w rezultacie czego byłam zmuszona do połknięcia ich. Skacząc co drugi schodek, znalazłam się na pietrze i pobiegłam prosto do mojego pokoju. Spieprzyłam to, a powinnam pokazać się z jak najlepszej strony, prawda? Co jeśli mnie nie polubią i pomyślą o mnie, ze jestem dziwna? Co jeśli zabronią Justinowi się ze mną spotkać? Chyba mogą, prawda? Nie wiem jak to działa, bo pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. W filmach to wygląda zupełnie inaczej.
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Moja warga zaczęła drżeć, a ręce się pocić jeszcze bardziej. Uderzyłam pięścią w kolano i rzuciłam się na poduszkę, chowając w nią twarz. Usłyszałam hałas otwierających się drzwi i głos Justina, cicho szepczący moje imię. Nawet nie drgnęłam. Chłopak usiadł na moim łózko i pogłaskał moje ciemne włosy. Pociągnęłam niezdarnie nosem.
-co się stało, Noe?-zapytał, pochylając się ku mojemu bezwładnie lezącemu ciału.
-Skarbie. .
Podniosłam się na lewej ręce i spojrzałam na niego. Moja twarz prawdopodobnie nie wyrażała żadnych emocji.
-masz czerwone oczy-stwierdził, kładąc obydwie dłonie na moich policzkach.
-zrobiłam z siebie totalna idiotkę, Justin-krzyknęłam, wyrzucając ręce w górę. Moje oczy wręcz przykleiły się do sufitu -to jest pierwsze spotkanie z twoja rodzina-wycedziłam przez zaciśnięte zęby i ze zrezygnowaniem potrzaskam głową.
-moja mama zdecydowanie cie kocha, a ojciec jeszcze ma na to czas-posłał mi ciepły uśmiech, przyciągając moje ciało do swojego boku.
-Musisz wiedzieć, ze moja mama zawsze chciała dla mnie dziewczyny dokładnie takiej jak ty- zaczął.-nie wiem czy to dobrze, ze ci to mowie, ale przez kilka ostatnich lat właściwie nie miałem szacunku do dziewczyn. Zabierałem je tylko do łózka, a po seksie kazałem wypierdalać jak najdalej i nie przejmowałem sie, czy coś do mnie czują. Często płakały, ale częściej wracały ponownie i wchodziły mi do lozka po to by sie tylko zabawić. Oh, niektóre to prawdziwe kurwy bez szacunku do siebie, ale mnie się to podobało. Wszystkie były takie same. Zdziry z natapirowanymi blond w osami, mocnym makijażem i odsłoniętym biustem. Teraz wstydzę sie za siebie-dokończył swój monolog i pocałował mnie w powiekę.
Skrzywiłam się, nie specjalnie wiedząc co mam myśleć. Czy on zamierza zrobić to samo ze mną i co chciał osiągnąć, mówiąc mi to? Teraz zaczęłam zastanawiać się. .co kiedy będziemy się kochać? Czy. . Czekajcie, nie. Zero seksu do ślubu.
Zmieszana, schowałam twarz w jego ramieniu i westchnęłam cicho.
-Noemi-pogłaskał mnie po włosach -zrobimy to gdy będziesz gotowa. Ty wyznaczasz dokładny termin.
Odsunął się ode mnie, by spojrzeć na moja twarz, która oblana była teraz rumieńcem, którego barwa równała się z kolorem dojrzałego pomidora.
-aw, seks jest ludzka rzeczą. Oddasz mi się kiedyś?-zapytał swoim zachrypniętym głosem, posyłając mi swój mistrzowski uśmiech, numer siedem. Zachłysnęłam się powietrzem i przekręciłam głowę, w rezultacie czego moja twarz schowana byla za moimi włosami, uniemożliwiając Justinowi patrzenie na moja twarz, która w tym momencie aż paliła się ze wstydu i zażenowania. To krepujący temat, w szczególności, ze nigdy nie myślałam o współżyciu seksualnym i przez cale moje życie byłam świecie przekonana, ze nie poczuje smaku miłości. Teraz przez słowo ''seks'' rozumiem coś wyjątkowego, co robi sie z ukochana osoba, a nie coś tak okropnego, jak dotykający cie twój własny ojciec, lub jakikolwiek inny mężczyzna w jego wieku. Morze Bóg nie ma nic przeciwko kochaniu sie przed ślubem, jeśli obydwie ze stron na serio tego chcą i przede wszystkim się kochają? Przecież to bóg ciągnie za linki w tym przedstawieniu, znanym również jako życie.
-obiecuje, ze to będzie idealne. Będziesz czuła się jak księżniczka, leżąc pode mną.
Zamknęłam oczy i zagryzłam wnętrze policzka, chcąc by to dziwne uczucie z mojego brzucha jak najszybciej zniknęło. Miedzy nami zastała cisza, która przerwał Justin, mówiąc
-Zejdźmy na dol.
Pokiwałam głowa w gore i w dol, informując Justina, ze zgadzam się z
nim. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę drzwi, a następnie schodów. Kiedy weszliśmy do kuchni, zastaliśmy rozgadana rodzinę. Ich talerze były
prawie pełne, co oznaczało jedno, a mianowicie, ze moja rozmowa z
Justinem nie zajęła zbyt wiele czasu. Oczy wszystkich zwróciły się w stronę naszej dwójki, a ja znów poczułam pieczenie w okolicy moich policzków.
-Przepraszam-szepnęłam ledwo słyszalnie, siadając na
swoje miejsce. Pattie posłała mi ciepły uśmiech, na co odetchnęłam z
ulga, bo wcześniej martwiłam się, iż może być na mnie zła za moje
szczeniackie zachowanie. Justin położył swoja prawa dłoń na moim
kolanie, a lewa zabrał się za jedzenie swojego obiadu. W miejscu dotyku chłopaka, poczułam delikatne mrowienie, które sprawiało mi przyjemność. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyciągnęłam rękę, by wziąć do reki
widelec i zacząć jeść.
Kiedy włożyłam do ust kolejny kawałek mięsa, mój telefon zadzwonił, wydobywając z siebie piosenkę Ariany Grande. Zignorowałam to, sadząc, ze niegrzecznie będzie odebrać w tym momencie. Po chwili mój telefon odezwał się ponownie, wiec wzięłam go do reki i wcześniej przepraszając wszystkich, gdy odchodziłam od stołu, udałam się do pokoju obok i odebrałam. Jak okazało się chwile potem, dzwoniła moja przyjaciółka- Darcy.
-Noe, dawno się nie odzywałaś, Noe-zawołała do słuchawki, a ja zaśmiałam się, słysząc zdrobnienie mojego imienia, ponieważ dotychczas nazywał
mnie tak wyłącznie Justin.
-Wiem i przepraszam. Wiesz, ze gubię się w tym wszystkim-westchnęłam sama do siebie i przeczesałam ręką moje włosy.
-Musimy się w końcu spotkać-po drugiej stronie usłyszałam cichy chichot.
-Zgadzam się-mały uśmiech wkradł się na moja twarz.-ale teraz muszę uciekać.
Pożegnałyśmy się i wróciłam do rodziny Justina.
Usiadłam na swoim miejscu i posłałam każdemu ciepły uśmiech. Chce przekonać ich do siebie, nie jestem aż taka zła.
-Pomyśleliśmy
z Pattie, ze zrobimy sobie jutro ognisko w lesie-powiedział z
entuzjazmem tata Justina, podając córce serwetkę, po którą wyciągała
swoja mala rączkę.
-Jak kiedyś-dodała mama, uśmiechając się delikatnie. Justin podskoczył na miejscu, niczym małe dziecko i powiedział
-czyli ja dzwonie do chłopaków.
Pattie mu przytaknęła i odezwała sie do mnie
-jeśli chcesz, ty również kogoś zaproś.
Od razu pomyślałam o Darcy.
Zdajecie
sobie sprawę z tego, ze ona nic nie wie o tym, ze jestem z Justinem? Byłam zbyt zabiegana by jej to powiedzieć. Wiem, ze będzie na mnie zła i
za razem szczęśliwa. Ona jest ciekawa osoba. Często ciężko za nią nadążyć, jeśli mam być szczera.
Pokiwałam głową na tak, by zasygnalizować Pattie, ze to właśnie to co zrobię. Kiedy skończyliśmy jeść obiad, pomogłam pozanosić naczynia do kuchni i przynieść deser.
Mama Justina przygotowała sernik na zimno z owocami i galaretka
truskawkowa. Wróciłam sie jeszcze po sok pomarańczowy i kawę z mlekiem
dla taty Justina. Pomodliliśmy się ponownie, ponieważ wcześniej ja i
Justin nie mieliśmy okazji przez rozmowę w moim pokoju.
Rozmawialiśmy zawzięcie przez czas posiłku i wydaje sie, ze otworzyłam się przed nimi.
-Noemi-usłyszałam
melodyjny głos dziewczynki, która ciągnęła swoja mala raczka za mój
sweterek. Stanęła dokładnie pomiędzy mną, a Justinem, który muszę zaznaczyć, wciąż rozmawiał ze znajomymi przez telefon, namawiając ich,
by przyszli jutrzejszego dnia. Justin ma bardzo wielu przyjaciół.
-przyniosłam
lalki, pobawisz się ze mną? -zapytała, robiąc wielkie oczy, sprawiając
tym samym, ze się rozpływałam. Jej oczy przypominają oczy Justina. Złapała mnie za rękę i nawet nie czekając na moja odpowiedz, pociągnęła
mnie w stronę salonu. Z małym uśmiechem przyklejonym do twarzy, podążyłam za mala. Nie miałam nic przeciw zabawie z tym małym aniołkiem, wręcz przeciwnie, ciesze się, że poprosiła o to właśnie mnie. Usiadłam
na brązowym dywanie, wyścielającym podłogę obok kominka. Dziewczynka poszła w moje ślady, siadając w siadzie skrzyżnym i wyciągnęła z różowego plecaka z wizerunkiem Hannah Montana kilka zupełnie nagich
lalek i sukienek. Wzięłam jedna z nich w pięknych, długich włosach. Przyjrzałam się jej plastikowemu, ale za razem idealnemu ciału. Przykre,
ze lalki czy manekiny sa tak perfekcyjne. Dobrze tylko, że dzieciaki nie rozumieją rożnego typu podziału na grube i chude, oraz ładne i brzydkie
dzieci. Dobrze, bo mogły nabawić się niezłej depresji. Poważnie nie
wiem co oni chcą osiągnąć, robiąc takie zabawki. Dzieciaki wkrótce zaczną interesować się swoim ciałem i dojdą do wniosku, ze różnią się od
tych, które posiadają lalki myślicie, ze dlaczego niszczyłam wszystkie
moje lalki?
Sięgnęłam po piękna, strojną, fioletową sukienkę i ubrałam ją lalce.
Siostra Justina zrobiła to samo, wdziewając swojej lalce o blond kolorze włosów, różową sukienkę. Uśmiechnęła się szczerze, zamykając przy tym
na moment oczy i pokazując wszystkie mleczne zęby. Fakt, że wiele wypadło jej wcześniej, sprawiał, ze wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Odwzajemniłam uśmiech i zaczęłyśmy się bawić. Wkrótce do pokoju przyszedł Jaxon, by pobawić się swoimi samochodzikami, a zaraz za nim
Justin. Podszedł do nas, śmiejąc się z tego jak bardzo zaangażowane byłyśmy, udając, ze jesteśmy przyjaciółkami i właśnie idziemy na bal, by poznać księcia. Chłopak usiadł okrakiem za mną i pocałował mnie w
policzek, po czym poczochrał włosy Jazmyn. Dziewczynka zaśmiała się i
podała mu jedna z lalek, oraz sukienkę. Wziął ja, podnosząc lewa brew do góry.
Wystawiłam język, a on przycisnął mnie bardziej do siebie. Odchyliłam głowę delikatnie do tylu, by moc oprzeć ja o ramie mojego chłopaka. Dokładnie słyszałam bicie jego serca i oddech, gładko wychodzący z jego gardła i uderzający w moje lewe ucho. Ubrał lalkę i i postawił ja na
ziemi, jak gdyby stała i zmienił swój głos na bardziej piskliwy. Bawiliśmy się tak z dobra godzinę. Śmiałam się z Justina, który
uporczywie starał się zachowywać jak dziewczyna i piszczeć z byle
powodu.
-Będziecie mieli dzidziusia?-zapytała Jazy, odkładając swoja lalkę na dywan.
Zachichotałam pod nosem i ukryłam swoja twarz, w kolanach, które przyciągnęłam pod brodę. Wiem, ze zachowuje się jak małe dziecko, ale
nic na to nie poradzę, bo taka jestem. Mam czasem wrażenie, ze stanęłam
na jakimś etapie rozwoju.
-kiedyś na pewno tak.
Wyprostowałam nogi i zagryzłam wnętrze policzka, czując jak ekscytacja tworząca się we mnie, wzrasta. On chce mieć ze mną dzieci.
Splótł dłonie na moim brzuchu i pocałował moje włosy. Położyłam rękę na
jego udzie, ale słowo daje, ze przypadkiem, sprawiając, ze z jego ust
wydal się cichy jęk. Natychmiast zabrałam dłoń z jego ciała i przycisnęłam ja do swojej klatki piersiowej, by nie zrobić tego
ponownie. Przełknęłam ślinę i schowałam twarz za włosami. Dziewczynka wstała i poszła do swojego brata, by pobawić się z nim autkami.
-Będziemy mieć dzieci, prawda? -chrapliwy głos Justina odbił się od moich bębenków i sprawił, ze na moim ciele stworzyła się gęsia skorka, którą wygładził Justin, pocierając o moje nagie udo i ramiona.
-Prawda?-powtórzył swoje pytanie, odwracając się do mnie i kładąc mnie
na ziemi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam wyłącznie dwójkę dzieci, bawiących się w rogu pokoju i nie zwracających uwagi na
nikogo i nic poza zabawkami i sobą na wzajem. Odepchnęłam lekko Justina, panikując. Mój oddech przyspieszył. Co jeśli teraz wejdzie ktoś z
rodziny Justina i zastanie nas w tak niejedno znacznej sytuacji? Co jeśli pomyśli sobie o mnie coś okropnego?
Ciężar chłopaka nie przeszkadzał mi, ponieważ ważył na serio niewiele,
ale martwiłam się o to jak może zostać odebrana ta bliskość przez
innych. Justin musnął swoimi ustami moje i zszedł ze mnie, podjąć mi
potem rękę, bym i ja mogla wstać i wrócić razem z nim do kuchni, gdzie
wszyscy nadal rozmawiali.
***
-Tak, weź namiot. Myślę, że się przyda-mówiłam do mojej przyjaciółki, która była teraz po drugiej stronie słuchawki i wypytywała się mnie o to
co ma wziąć, by mieć pewność, ze niczego nie zapomnieć.
Wracającdo mojej przyjaciółki. . Powiedziałam jej wczoraj wszystko
przez telefon, gdy Justin juz spal, by nie zwlekac z tym zbyt dlugo. Nie
byla zla. Zrozumiala mnie i uspokajala, gdy goraczkowo tlumaczylam sie
jej z wszystkiego. Serio nie chcialam, by byla na mnie zla, ale dzieki
bogu Darcy jest cudowna. Opowiedziałam jej również o całym "incydencie" z moim ojcem.
-No okay-westchnęła i mogę domyśleć się, ze właśnie zagryzła wargę,
nerwowo rozglądając się po pokoju z zamiarem znalezienia czegoś, co
ewentualnie mogło być rzeczą zapomnianą przez nią, a niezbędna. -czyli
mam przyjechać o 18?-zapytała po raz kolejny.
-yep -odpowiedziałam, dając nacisk na ostatnia literę słowa.
-a
czy Dave-urwała na chwile, a miedzy nami zapanowała cisza, ponieważ ja czekałam aż dokończy zdanie, a ona prawdopodobnie nie miała odwagi się odezwać. Po chwili w końcu coś powiedziała.
-Czy Dave tez będzie?
Zaśmiałam sie pod nosem i w tym momencie do pokoju wszedł Justin, ciągnąc za sobą namiot.
-Będzie-odpowiedziałam
na jej pytanie, powodując u niej cichy pisk szczęścia. Pokręciłam głową
i zaśmiałam sie. Justin położył na łóżku namiot,który miał wcześniej w ręce i przytulił mnie od tylu.
-To do 18-pozegnalam się i rozłączyłam, odwracając się do Justina. Pocałowałam go w policzek, sprawiając, ze na jego ustach pojawił sie
delikatny uśmiech, który odwzajemniłam.
-Długo namawiałem mamę, ale w końcu się zgodziła, byśmy spali w jednym
namiocie. Tylko musisz obiecać, ze będziesz grzeczna tej nocy-zamruczał
do mojego ucha, a ja odepchnęłam go, patrząc na niego znacząco i podnosząc brew.
-Żartujesz sobie?
On tylko uśmiechnął się cwanie i pocałował moje ucho.
Zerknęłam na jasno-różowy zegar i okazało sie, ze jest już godzina
szesnasta. Przeczesałam palcami włosy i poszłam do łazienki, a Justin poszedł za mną.
-huh?
Chłopak wzruszył ramionami i wszedł ze mną do pomieszczenia. Ignorując
jego postać stojącą za mną, schyliłam się do zlewu, by opłukać twarz.
Justin tylko stal i czekał i w sumie nie wiem co chciał tym osiągnąć. Sięgnęłam po niebieski ręcznik i przetarłam nim twarz, katem oka patrząc
na lustro, w którym odbijał sie Justin. Stal, oparty o łazienkową szafkę, koloru jasno-niebieskiego i przyglądał się moim ruchom, wiec zesztywniałam, czując stres. Teraz prawdopodobnie się potknę i sprawie,
ze Justin będzie sie śmiał, z tego jak wielka gafę popełniłam. Język chłopaka przebiegł po jego ustach,w kształcie serca i został w kąciku
ust. Chwile potem zagryzł wargę i położył trzy palce na swojej szczęce. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam sie do niego tyłem, dając mu lepszy widok
na mój tyłek i biodra.
-Jesteś bardzo seksowna-zamruczał, na co cicho westchnęłam.-szkoda, ze tego nie dostrzegasz, Noe
-Możesz przestać?-syknęłam, gwałtownie odwracając sie do niego przodem.-nie jestem.
-jesteś głupia-powiedział, zbijając mnie z tropu i powodując, ze moje brwi złączyły sie w jedna. Obdarzyłam go pytajacym spojrzeniem i po prostu
czekalam.
-Jestes glupia, bo nie wierzysz w moje pieprzone slowa. Jestes piekna i seksowna, udowodnic?-zapytal.
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, bo złapał za końce mojej fioletowej koszulki i podciągnął ja do góry,a następnie ściągnął ja przez głowę, w rezultacie czego miałam na sobie tylko czarny biustonosz i czarne, krótkie spodenki. Zakryłam swoje górne partie ciała swoimi rekami i zalałam się rumieńcem. Justin w tym momencie mógł dostrzec mój gruby brzuch i pol-nagie piersi. Chłopak złapał moje nadgarstki i odciągnął moje ręce od zakrywania ciała. Położył swoje dłonie na moich plecach i przyciągnął mnie do siebie. Złożył krotki, ale słodki pocałunek na moich wargach. Jęknęłam w jego usta, czując jak zjeżdża na mój tyłek i szczypie mój pośladek. Przełknęłam ślinę i odważyłam się na pocałowanie Justina w szyje. Spodobało mu się, bo zamruczał prosto w moje ucho. Jego ręce powędrowały na mój brzuch, wiec zadrżałam, a w kącikach moich ust pojawiły się łzy, wiedząc, ze Justin właśnie dotyka mojego okropnego brzucha i czuje każdą moja fałdkę. Przezroczysta kropelka spłynęła aż do naszych złączonych ust, wiec obydwoje poczuliśmy smak słonych łez. Odsunął się ode mnie i popatrzał się na moja twarz, która zrobiła się blada i mokra od łez. Otarł kciukiem łzy i odwrócił mnie, wiec stałam tyłem do niego i miałam dokładny widok na nasze odbicie w lustrze. Odwróciłam wzrok, bo nie chciałam patrzeć na swoje ciało. Dwa palce Jaya usadowiły się na mojej brodzie i pociągnęły moja głowę w stronę lustra, bym spojrzała w lustro.
-Popatrz na siebie-zaczął Justin, obejmując mnie od tylu.-popatrz na nas, proszę. Razem jesteśmy tacy idealni. Ty jesteś taka idealna.
Przycisnął swoją miednice do moich pośladków i lewą rękę położył na mojej piersi. Na serio mi to nie przeszkadza, a wręcz podoba. Boże, co się ze mną stało i dlaczego pozwalasz mi na takie zachowanie?
*
Tak bardzo was przepraszam ! Wiem ,że szmat czasu nie dodawałam rozdziału, ale na serio nie mogłam sobie poradzić. Nad rozdziałem szesnastym męczyłam się strasznie, jak jeszcze nad żadnym innym, tak myślę. Mam nadzieje, że będziecie tak dobrzy i wybaczycie mi tak długą nieobecność.
Niby są wakacje, ale ciągle siedzę na siłowni, latam po zlotach i maratonach zumby (swoją drogą zobaczcie. To ostatni na którym byłam--><<klik>> . Było serio świetnie ! hahha).
Od razu chcę Wam podziękować za prawie 60 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Na serio nie macie pojęcia jak bardzo cieszy mnie taka ilość komentarzy, widzę ,że mam dla kogo pisać <3
Mój blog ma prawie 53000 wyświetleń, prawie 60 obserwatorów i prawie 600 opublikowanych komentarzy, oraz 16 rozdziałów. Jestem z nas dumna !
Chcę zaprosić Was na opowiadanie o Jelenie "Love Will Remember"---> <<klik>>,
oraz na tłumaczenie, które sama czytam i serio uwielbiam (mogę chyba powiedzieć ,że to moje ulubione). To coś dla osób, które znudziły się wszystkimi podróbkami Dangera :)"Meet Bryony" --> <<klik>>.
Jeśli macie jakies pytanie do mnie, to zapraszam na
[ask], [fb], [tt] i na gg--> 36791186
Jeśli ktoś chciałby stworzyć konta na Twitterze Noemi i Justina, zapraszam. Piszcie do mnie. Potrzebuję 2 osób x
pamiętajcie, że to od was zależy jak szybko będzie rozdział :) 40 komentarzy- biorę się na kolejny :)
Kocham Was, @GrandMcBer
środa, 31 lipca 2013
środa, 10 lipca 2013
Rozdział piętnasty
Noemi’s Pov
Cholernie się boję. Pattie boję się jeszcze
bardziej, niż mojego ojca, tak myślę.
- Noemi, wiesz, że to nie twója wina.
Nie odpowiedziałam nic. Wiedziałam, że mówi tak, bym
się nie denerwowała.
Bo, która normalna matka wybaczy osobie, która jest
powodem cierpienia jej dziecka? Myślę, że nie ma takiej.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam w lusterko, by móc
przypatrzeć się poobijanej, czerwonej od krwi, twarzy. Moje organy wewnętrzne
ścisnęły się w jedną całość, sprawiając mi tym ogromny ból. Mam poczucie winy,
ale nie potrafię nad nim zapanować. Niestety jestem tylko człowiekiem i nie mam
władzy nad innymi. Jeżeli by to ode mnie zależało to ojciec pobiłby mnie, a nie
Justina. Myślę, że czułabym się teraz o wiele lepiej. Zdecydowanie lepiej.
Kiedy byliśmy na miejscu, podziękowałam cicho Darcy
i wysiadłam z auta, po czym położyłam dłoń na jego ramieniu. Potrząsnęłam nim,
by się obudził. Zakasłał i obrócił głowę w moim kierunku. Otworzył oczy i
patrzył na mnie w pół przytomnie spod rzęs.
- Jesteśmy, Justin- uśmiechnęłam się delikatnie, ale
widząc wyraźnie wypisany ból na jego twarzy, mój uśmiech zbladł, a widok
zamazał się przez łzy gromadzące się w moich oczach.
- Dobrze, skarbie- posłał mi ciepły uśmiech, by
dodać mi otuchy. Podałam mu dłoń i pomogłam wstać. Justin jęknął z bólu, a mnie
zakuło serce. Darcy podeszła do nas, by nam pomóc. Odstawiła auto do garażu.
Była zmuszona wrócić do domu pieszo, ale nie wyglądało na to, że jej to
przeszkadza. Gdy stałam, obejmując Justina, przyjaciółka odchodziła, machając
do nas. Byłam jej cholernie wdzięczna. Justin zachowywał się jakby spał.
Położył swoją brodę na mojej głowie i staliśmy tak przez moment.
- Przepraszam, Justin- szepnęłam, czując, że chcę
płakać.
- Za co, maleństwo?- przyciągnął mnie bliżej do
siebie, całując w czoło.
- Cierpisz, przeze mnie.
- Teraz nie, bo jesteś tutaj- stwierdził.
Pociągnęłam go delikatnie w stronę drzwi, ale powoli, by nie sprawić większego
bólu. Chłopak kuśtykał, stękając cicho. Złapałam go za rękę i położyłam ją na
moich ramionach, by chociaż trochę go asekurować.
- Tak bardzo Cię kocham- usłyszałam śpiewny głos, a
ja stanęłam jak wryta.
Czy Justin Bieber właśnie powiedział mi, że mnie
kocha? Czy właśnie dostałam skrzydeł? Czuję się, że mogę odlecieć.
- Ja-ja- zajęknęłam się. Mój język stał się sztywny
jak patyk.
-Wiem, że czujesz to samo. Więc… - stanął naprzeciwko
mnie- powiedz to.
- Kocham Cię- odpowiedziałam, ale zabrzmiało to
raczej jak pytanie. Odwróciłam wzrok, ale chłopak dwoma placami podniósł mój
podbródek.
- Kochasz- powiedział pewnie.
Ma rację. Kocham.
***
- Kocham – powtórzyłam pewniej. To tak pięknie
brzmi.
- Chcę mówić o tobie „moja dziewczyna”. Chcę żebyś
była tylko moja.
- Też tego chcę- zaśmiała się cicho, a moja twarz
oblała się rumieńcem.
Jednak moja podświadomość mi coś podpowiadała, a
rozum toczył zawziętą walkę z sercem.
- Boję się złamanego serca, wiesz?- powiedziałam
cicho, odwracając wzrok.
- Dla Ciebie dałem sobie złamać nos, Noemi- zaśmiał
się, ale po chwili syknął z bólu. Zmarszczyłam nos, czując, że radość z usłyszanego
wyznania mija i ponownie pojawia się poczucie winy.
Justin nacisnął klamkę, otwierając przed nami
wnętrze willi. Czy wspomniałam, że to wszystko wygląda jak pałac? Aż boję się
czegoś dotknąć w obawie przed zniszczeniem. Tutaj zwykła lampka wygląda jak
warta majątek.
- Więc, czy teraz jesteś MOJĄ księżniczką?- zapytał,
zaznaczając słowo „moja”. Poczułam jak jego dłoń zaciska się na mojej.
Pokiwałam głową twierdząco, upewniając się, że widzi odpowiedź. Nie wierzę w to
co się dzieje! To za razem moje najwspanialsze chwile i najgorsze.
- Boże, Justin- przerażony głos Pattie odbił się od brzoskwiniowych
ścian i dostał się do moich uszu, powodując, że kolejne łzy zamazały mój obraz –
Co się stało?- podbiegła do nas, biorąc Justina w ramiona.
- Nic takiego mamo- Justin odezwał się, próbując
uspokoić drobną szatynkę.
***
Usłyszałam zatrzaśnięcie się drzwi. Przeszukałam
wszystkie szafki z nadzieją znalezienia apteczki pierwszej pomocy. Kiedy w oczy
rzuciła mi się czerwona skrzyneczka, wzięłam ją do ręki i pobiegłam w stronę rannego
chłopaka. Justin położył ręce na moich biodrach i pociągnął mnie tak, że teraz
siedziałam na jego kolanach. Zarumieniłam się i zagryzłam wargę. Wyciągnęłam
chusteczki nasiąknięte wodą utlenioną. Delikatnie oczyściłam każdą ranę
znajdującą się na twarzy chłopaka. Justin przyglądał się każdemu mojemu
ruchowi.
- Gdzieś cię boli?- zapytałam, skupiając wzrok na
jego ustach, z których ciekła krew. Wytarłam czerwoną ciecz i przycisnęłam ranę
na wardze, by zatamować cieknięcie.
- Żebra- odpowiedziałam na moje, ściągając koszulkę.
Odwróciłam głowę, by nie patrzeć na jego odsłonięty tors. Przyciągnął mnie
bliżej, sprawiając, że jego naga skóra dotknęła mnie. Oddech uwiązł w moim
gardle.
- Spójrz na mnie- poprosił. Nawet nie drgnęłam.
- Hej! Nie musisz się mnie wstydzić, kochanie. Popatrzyłam
na jego twarz, która teraz aż promieniowała – Zniósłbym tysiące lat bólu dla
Ciebie, jakkolwiek oklepanie to brzmi.
Oparłam czoło o jego obojczyk.
- Dotykaj mnie, Noemi- rzekł błagalnie, swoim
ochrypniętym głosem. W moim brzuchu wybuchły fajerwerki. Wzięłam głęboki wdech
i obie dłonie położyłam na jego piersiach. Nie patrzyłam w jego oczy, tylko na
swoje ręce i… podobało mi się to. Chłopak jęknął, przesuwając moje dłonie na
swój delikatnie wyrzeźbiony brzuch. Usta chłopaka uderzyły w moją szyję, a ja
jęknęłam. Jego ręce gładziły boki mojej bluzki. Splotłam dłonie na jego karku.
Usiłował wsunąć rękę pod moją koszulkę, ale oderwałam się od niego.
- Justin, nie- szepnęłam, całując go w czoło- Idź
spać, proszę.
Chłopak westchnął. Jednym z powodów zaprzestania
tego co właśnie robiliśmy, było moje obrzydzenie do własnego ciała. Wstydzę
się. Po prostu wstydzę się mojego… tak, mojego chłopaka. Jak to dziwnie brzmi.
Nie chcę, by widział jak okropny mam brzuch, nogi czy piersi. Poza tym… kocham
Go, ale nie chcę posuwać się dalej. To za szybko. To wszystko dzieje się zbyt
szybko. Jak już wspominałam- nie czuję obrzydzenia do Justina. Na serio, nie
wiem czemu, a chyba powinnam. To w sumie dobrze?
Uśmiechnęłam się ciepło do Justina i podałam mu
rękę, by pomóc mu wstać i dojść do łóżka. Kiedy chłopak się położył, stanęłam
nad nim i z delikatnym uśmiechem, zapytałam.
- Przynieść ci coś?
On przetarł twarz dłońmi i zrobił głęboki wdech.
Otworzył swoje wcześniej zamknięte oczy i poklepał miejsce obok siebie.
- Nie, ale chodź do mnie.
Posłusznie skinęłam głową, by pokazać mu, że to
zrobię i ściągnęłam sweterek zostając w krótkich spodenkach i jakiejś koszulce.
- Możesz pomóc mi ściągnąć spodnie?- zapytał,
pocierając swoją nagą pierśc. Pokiwałam głową na tak, a moja twarz przybrała
kolor krwi.
- Kocham jak się rumienisz- zaśmiał się Justin,
wciąż trzymając rękę na piersi. Wolnym krokiem podeszłam do niego i dotknęłam
zimnego guzika jego spodni. Zagryzłam wargę i odpięłam go. Przesunąłem dłoń
trochę niżej, do zamka i odsunęłam go. W końcu złapałam za szlufki i
pociągnęłam je w dół. Szarpnęłam kilka razy za nogawki i w ten sposób chłopak
został w samych bokserkach, bo bluzkę ściągnął na dole. Justin przyglądał się uważnie wszystkim moim ruchom, analizując je.
Najbardziej przykre jest to, że on ma nogi co
najmniej dwa razy, jak nie trzy mniejsze od moich. Złożyłam w idealną kostkę
ciuchy i wskoczyłam do łóżka, zajmując miejsce obok chłopaka w dobrej
odległości od niego. Pochyliłam się tylko, by przykryć jego ciało i ochronić
przed zmarznięciem.
- Hej, połóż się bliżej. Możesz dać głowę na moją
klatkę piersiową.
Zmarszczyłam brwi. Przecież to musi go cholernie
boleć- Jeju, Noe. Nie boli aż tak bardzo, byś nie mogła się nawet na mnie
położyć- stwierdził przyciągając mnie bliżej. Czy on potrafi czytać w myślach,
czy to tylko przypadek?
Oparłam głowę o jego pierś, najdelikatniej jak się
tylko dało i odetchnęłam z ulgą, nie słysząc jego jęków, spowodowanych bólem.
- Na serio… - zaczął Justin – Gdybym mógł, to
broniłbym cię tak dzień w dzień.
Zaśmiałam się i zaczęłam rysować jakieś wzroki na
jego nagiej skórze.
- Justin – spojrzałam na jego twarz. Miał zamknięte
oczy- Bardzo przepraszam.
- Nie przepraszaj. Jest OK.
Oparłam się o materac łóżka i przesunąłem się bliżej
jego twarzy, by za moment złożyć pocałunek w kąciku jego ust. Uśmiechnął się
przez pocałunek- Kocham cię- szepnął i położył głowę z powrotem na poduszce i
położył rękę na moim udzie. Może to dziwne, ale właśnie czuję się komfortowo.
Jak nienawidziłam, gdy ojciec mnie dotykał, tak kocham, gdy robi mi to Justin.
Zamknęłam oczy i głęboki wciągając powietrze Justina, zasnęłam.
***
Od incydentu z ojcem minął tydzień. Więc go nie
zobaczyłam. I to mnie cieszy. Justin był u lekarza i okazało się, że jest tylko
poobijany i nic mu nie grozi. Wystarczyło, że poleży trochę w ciepłym łóżku, że
posmarowało mu się żebra specjalną maścią i po kilku dniach znowu tańczył ze
mną w teatrze. Teraz jest niedziela, godzina czternasta, więc byliśmy już w
kościele i teraz czekamy na obiad.
- Justin, Noemi- usłyszeliśmy donośny głos,
dochodzący z parteru. Justin zerwał się z miejsca i czekał, aż ja wstanę. Ten
chłopak to prawdziwy żarłok. Wstałam z kanapy, znajdującej się w pokoju Justina
i pobiegłam na dół. Chłopak pobiegł za mną. Zaczęłam śmiać się i cicho
krzyczeć, gdy chłopak starał się dogonić mnie i zatrzymać własnymi rękami, ale
ja ze wszystkich sił starałam się uciec. Gdyby ktoś patrzył na nas z boku,
pomyślałby, że jesteśmy cofnięci w rozwoju.
Zachowujemy się zupełnie jak dzieci.
Kiedy poczułam dłonie na moich biodrach, wiedziałam,
że to już mój koniec i Justin wygrał. Odwróciłam głowę w jego stronę, posyłając
mu uśmiech, który zastąpił swoimi ustami, składając na moich wargach szybki
pocałunek. Całe życie marzyłam o pięknej miłości, która zdarza się tylko w
filmach i powieściach romantycznych. Czasem zatapiałam się wręcz w marzeniach, ale
szybko schodziłam na ziemię, doskonale wiedząc, że w moim życiu nie ma miejsca
na tego rodzaju rzeczy. Często zakłamywałam sama siebie, że nie jestem tego
warta i zapomniałam o tym, że jestem człowiekiem jak każdy inny, mam potrzebę
kochania. Naśmiewałam się z Darcy, że otwarcie mówi o tym co czuje i czego
oczekuje. Opowiadała mi o epizodach z jej romansideł i była święcie przekonana,
że i ją coś takiego spotka. Nigdy nie pomyślałam, że przytrafi się to właśnie
mnie.
Teraz stojąc w uścisku z osobą, która bardzo
sprawia, że jestem wartościową dla samej siebie, zaczynam wierzyć w miłość w
prawdziwym życiu. Tak, w miłość, która dotychczas w moich mniemaniach była
osiągalna tylko dla ludzi idealnych.
I właśnie teraz dochodzi do mnie, że od zawsze
zazdrościłam przyjaciółce takiego nastawienia.
Kiedy weszliśmy do kuchni, dostrzegliśmy stół
nakryty na siedem osób. Wszystko było idealne. Nieskazitelnie czyste talerze,
których w moim domu brakowało, wypolerowane sztućce i doskonale złożone
serwetki. Justin bez słowa usiadł do stołu i skinął do mnie, wskazując miejsce
obok.
Zrobiłam to co kazał i oparłam się na łokciach i
wsłuchiwałam się w stukot naczyń w kuchni. Tę ciszę, jeżeli mogę to tak nazwać,
przerwał dzwonek do drzwi, na którego dźwięk Justin zerwał się z miejsca,
niczym jak za dotknięciem magicznej różdżki.
***
Oficjalnie zawiodłam samą siebie. Wiem, że nie
dodaje dzień w dzień rozdziałów, ale jak już wspomniałam… piszę te rozdziały na
telefonie. Komentarze są swego rodzaju motywacją dla mnie.
Woow. Pod ostatnim rozdziałem było chyba z 52
komentarze x
Nie wiem jak to będzie z NN. Kasia wyjeżdża, i nie
wiem jak go dodam.
Bardzo, bardzo, bardzo Was przepraszam, że musicie
czytać to gówno.
+ nie panuję nad długością rozdziału. Piszę to na gg, więc się nie orientuje.
+ nie panuję nad długością rozdziału. Piszę to na gg, więc się nie orientuje.
++ niech jedna osoba nie dodaje kilku komentarzy
35 komentarzy= NN
Kocham, @GrandMcBer
Dziękuje, Kasiu x
piątek, 5 lipca 2013
Rozdział czternasty
Justin zaskoczony, podniósł ręce do góry, sygnalizując tym, że już mnie nie dotknie. Potrząsnęłam głową, chcąc wrócić do normalnego stanu emocjonalnego. Westchnęłam głośno i opierając się na rękach, odchyliłam głowę w tył.
- Co się dzieje?- usłyszałam aksamitny głos Justina, dochodzący do moich uszu.
- Jest okej- skłamałam, podnosząc głowę i posyłając mu mały uśmiech. Odpuścił i to była jedyna rzecz, której pragnęłam w tym momencie. Na serio, nie mam nastroju.
- Zawieź mnie do domu- odezwała się po chwili ciszy. Justin spojrzał na mnie zaskoczony, prawdopodobnie nie wierząc w to co mówiłam. Sama do końca w to nie wierzyłam.
- Źle ci ze mną?- wypalił.
- Po prostu zostawiłam tam leki. Są mi koniecznie potrzebne. Mam tam wszystkie dokumenty- mówiłam cholernie szybko- Są mi bardzo potrzebne- powtórzyłam, przeczesując palcami włosy. Justin odchylił głowę, uderzając w ścianę za nim. Skrzywiłam się i zaczęłam obgryzać paznokieć.
- Nie możemy tam wrócić- jęknął.
Powiedz mi coś czego nie wiem- pomyślałam.
Wstałam z miejsca i wyszłam z pokoju, kierując się w stronę drzwi. Pattie gdzieś wyszła, zostawiając nas zupełnie samych, więc, gdy wychodziłam, nie minęłam jej siedzącej w kuchni, jak ma to w zwyczaju. Znaczy się... tak myślę, bo zawsze tam siedzi. Mój ojciec zawsze był w salonie, pijąc piwo i paląc tanie papierosy.
Kiedy sięgnęłam ręką w stronę klamki, ktoś położył swoją dłoń na moim ramieniu, odciągając mnie od drzwi.
- Pojadę z tobą- zignorowałam to co mówił i wyszłam. Nie chcę go wciągać w to gówno, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Po prostu scenka między mną, a ojcem może wyglądać źle i nie chcę, by Justin był jej częścią.
Przekręciłam głowę w stronę okna, z zamiarem uniemożliwienia Justinowi patrzenia na moją twarz. Zapięłam pasy i oparłam czoło o szybę. Do moich oczu zaczęły napływać łzy, które uparcie powstrzymywałam przed swobodnym spłynięciem po mojej twarzy. Kilka przezroczystych, słonych kropelek wydostało się spod moich powiek i spłynęło kolejno po moim policzku, brodzie, szyi i opadło rozbijając się na czarnym obiciu fotela.
Całą drogę zastanawiałam się nad tym co może zrobić mi ojciec, gdy zobaczy mnie u progu domu. Prawdopodobniej wcześniej powinnam spisać testament. Zaczekaj. Nie mam nic, więc to nie potrzebne, tak myślę.
Kiedy auto z szarpnięciem zatrzymało się na podjeździe mojego (byłego) domu, pociągnęłam niezdarnie nosem i wciągnęłam głośno powietrze nosem. Ostatni raz popatrzyłam na Justina, który w tym momencie przyglądał mi się uważnie, analizując moją mimikę. Potrząsnęłam głową, starając się oderwać wzrok od morza czekolady znajdującego się w jego oczach. Posłałam mu delikatny uśmiech i nacisnęłam klamkę z zamiarem otworzenia drzwi czarnego auta. Jednak coś, a może ktoś zatrzymał mnie ciągnąc za moją rękę do siebie.
- Czekaj, Noe- potarł kciukiem wierzch mojej dłoni- Nie pójdziesz sama.
Z jego twarzy można było wyczytać zmartwienie. Pierwszy raz w życiu czuję, że ktoś się o mnie troszczy.
- Postanowiłem cię pocałować i zrobię to teraz- przybliżył swoją twarz strasznie blisko mojej, nasze czoła się stykały, a oddechy zmieszały się ze sobą, tworząc idealną mieszankę. Zamknęłam oczy i wykonałam ostateczny ruch, stykając nasze usta ze sobą w rezultacie czego stały się jednością. To był krotki, ale piękny pocałunek, który sprawił, że poczułam się wyjątkowo. Zarumieniłam się, cicho chichocząc.
Ostatecznie wyszłam z auta, a Justin poszedł w moje ślady i oboje ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Stanęłam przed nimi i natychmiast ogarnęło mną przerażenie. Tak bardzo boję się tam wejść, ale to nieuniknione w mojej sytuacji. Gdyby chodziło o same leki to okej. Mogę kupić nowe, wszystko byle nie wracać do piekła znanego również jako mój dom. Ale tu w grę wchodzą również moje wszystkie dokumenty, wypisy ze szpitala, i inne tego rodzaju gówna. Justin złapał mnie za dłoń i sam otworzył drzwi. Mój ojciec spał, jak zwykle z resztą, pijany. W domu śmierdziało i był cholerny bałagan. Oh, tak. W końcu nie miał kto mu posprzątać,a sam się za to nie weźmie. Podziękowałam Bogu w duchu i podreptałam cihco na górę, gdzie przynajmniej ostatnio znajdował się mój pokój, w którym znajdują się wszystkie potrzebne mi rzeczy. Słyszałam kroki za mną, ale nie przejmowałam się, bo wiedziałam, że to Justin. Pokój wyglądał tragicznie. Istne pobojowisko. Każda książka z mojej osobistej biblioteczki leżała rozwalona na ziemi, ale zignorowałam to. Rzuciłam się na szufladę szafki nocnej i wyciągnęłam segregator. Nie sprawdzałam zawartości, bo kiedy ostatnio tam ją wkładała była pełna dokumentów. Tata zwykle nie grzebał w moich rzeczach, tym razem chyba też nie dotykał niczego w szufladzie, bo to jedyne miejsce, w którym nie było bałaganu. Następnie wzięłam reklamówkę z potrzebnymi lekami i wstałam z kolan. Nie chciałam tracić czasu na nic innego, więc odwróciłam się napięcie i omijając Justina, pobiegłam w stronę schodów. Odwróciłam się, by zobaczyć Justina, idącego za mną. Ojciec ani drgnął. Leżał w tej samej pozycji z puszką piwa w ręce. W tym momencie przestałam oddychać. Wyszłam z domu, trzymając kurczowo rękę Justina. Na moje nieszczęście drzwi zamknęły się z hukiem, prawdopodobnie sprawiając, że ojciec się obudził, W moim oczach momentalnie pojawiły się łzy. Drzwi otworzyły się, a z domu wyszedł tata. Justin pchnął mnie w stronę auta. Posłusznie wsiadłam do środka, mając nadzieję, że Justin zrobi to samo. Niestety myliłam się. Chłopak podszedł do mojej rozwścieczonego ojca, mierzwiąc swoje postawione na żel włosy.
Justin's POV
Zacisnąłem pięści, a moje knykcie po chwili stały się koloru mleka. Twarz ojca Noe zrobiła się czerwona z gniewu.
- Nie powinniście byli tego robić- wysyczał. Daję słowo, że z jego ust w tym momencie kapie jad - Wychodź z tego auta, mała kurwo- krzyknął, patrząc na auto, w którym znajdowała się płacząca dziewczyna. Miałem w tym momencie ochotę zabijać go powoli, gołymi rękami i patrzeć jak cierpi. Słowo daję, że tańczyłbym obok jego martwego ciała, ciesząc się jego pierdoloną śmiercią.
- Kim ty kurwa myślisz, że jesteś?- podszedłem do niego, popychając go do tyłu. Jego twarz wyrażała zdziwienie a zarazem złość. Zaśmiałem się triumfalnie. Owszem jest starszy. Za pewne silniejszy, ale to nie ma znaczenie. Nie teraz. Zamachnął się, celując w moją twarz, a zaraz potem poczułem znajomy, metaliczny smak w ustach, co oznaczało, że krwawię. Otarłem wargę wierzchem dłoni i splunąłem obok jego buta. Na jego ustach widniał szeroki uśmiech, który po chwili starłem, zadając cios w jego szczękę. Widziałem szał w jego oczach, prawdopodobnie nie spodziewał się tego. Rzucił się na mnie, popychając. Sprawił, że upadłem na ziemię. Noemi wybiegła z auta. Biegła w moją stronę, krzycząc, że ma mnie zostawić.
- Cholera, Noe- krzyknąłem pomiędzy ciosami, które dostawałem w moją klatkę piersiową - Wracaj do auta.
- Nie, czekaj- usłyszałem głos jej ojca, który na chwilę zaprzestał bicia mnie. Wykorzystałem to i przewróciłem go na plecy. Zacisnąłem pięść i uderzyłem go prosto w nos, sprawiając, że stał się jeszcze bardziej krzywy. Mężczyzna starał się wydostać spod mojego ciężaru, wiercąc się i szarpiąc, ale na marne, bo kolanami napierałem na jego ręce. Kilka kropel krwi spłynęło z mojej wargi wprost na niego i tak już brudną koszulkę, koloru żółtego. W napływie emocji, splotłem dłonie na jego szyi. Ścisnąłem je jak najmocniej, uderzając tyłem jego głowy o beton. Noemi mimo mojego rozkazu, przybiegła do nas. Mężczyzna jakimś cudem wydostał jedną rękę i ciągnąc mnie za koszulkę, powalił mnie na ziemię i w ten sposób byłem pod nim. Uderzył mnie w nos i w tym momencie usłyszałem odgłos łamanej kości. Zdecydowanie złamał mi nos. Noe zawyła, odpychając go ode mnie. Ten w odpowiedzi zamachnął się i uderzył ja w policzek, zostawiając na jej skórze czerwony ślad dłoni.
- Pierdolony chuju!- krzyknąłem, czując, że zaczyna się we mnie gotować. Zacisnąłem w pięści materiał okrywający jego tors i pociągnąłem go do siebie i splunąłem w jego twarz, powodując tym samym, że uderzył mnie po raz kolejny. Ojciec Noemi wstał i kopnął mnie w żebra. Zwinąłem się w kłębek, czując, że mam ochotę zwymiotować, ale wiedziałem też, że nie mogę zawieść Noemi, bo zawiódłbym równiez samego siebie. Zrobił to ponownie, tym razem w brzuch. Po moim policzku spłynęłam jedna łza. Dziewczyna kucnęłam przy mnie, głaskając mnie po policzku. Jej włosy mieniły się w promieniach słońca, a łzy spływały na moje rany. Ktoś odciągnął ją od tyłu, ciągnąc ją za włosy. Ze wszystkich sił starałem się wstać, ale poległem. Doczołgałem się do auta i oparłem się jedną ręką o maskę samochodu. Ból przechodził po moim ciele, pulsował i nie wyglądało na to, że miał zamiar przestać. Schyliłem się, trzymając się za brzuch i wyplułem coś co kolorem i smakiem przypominało krew. Kiedy w końcu byłem w stanie wykonać jakiś ruch, zobaczyłem mężczyznę bijącego drobną dziewczynę. Chwiejnym krokiem podszedłem do nich. Niestety nie zdołałem nic zrobić, bo zostałem pchnięty. Uderzył o samochód i upadłem na kolana.
- Zostaw go!- krzyknęłam Noemi, trzęsąc się - Koniec, błagam- wyszlochałam, odpychając jego masywne ciało. Trzymając ją za ramiona, rzucił mną o ziemię. Czułem się bezradny. Miałem ochotę położyć się na ziemi i leżeć. Wstałem i zamachnąłem się z nadzieją, że zbiorę tyle sił, by wykonać ostatni ruch. Na szczęście Bóg jest po mojej stronie i mężczyzną upadł, uderzając głową o kamień. Jęknąłem z bólu i oparłem czoło o ścianę domu.
- Justin tak bardzo...- mówiła, ale przerwałem jej, patrząc w jej oczy pełne łez.
- Wsiadaj do auta.
- Nie będziesz prowadził w takim stanie.
- Wsiadaj- wysyczałem. Dziewczyna przytaknęła grzecznie robiąc to co kazałem. Usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi i sam ruszyłem do auta. Jęcząc z bólu, wsiadłem do środka. Zapiąłem pas i włączyłem silnik.
- Justin proszę...
Zignorowałem jej głos i ruszyłem przed siebie. Po kilku minutach, które ciągnęły się godzinami, poczułem, że chcę spać.
-Justin, tu mieszka Darcy. Zatrzymaj auto- nakazała. Zrobiłem to. Po prostu nie byłem w stanie. Wyskoczyła z auta, biegnąc w stronę domu. Po sekundzie wróciła z szatynką, która wyglądała na cholernie przerażoną. Kazały mi się przesiąść. Usiadłem na tylnych siedzeniach i zamknąłem oczy.
Darcy's POV
- Tak bardzo się boję, to wszystko moja wina - wyszlochała moja przyjaciółka, chowając twarz w dłoniach. Justin zasnął na tylnych siedzeniach, a Noemi nie mogła przestać powtarzać, że gdyby jej nie poznał... teraz by nie cierpiał. Nie wiedziałem co odpowiadać, więc stwierdziłam, że nie powiem nic. Teraz potrzebuje, by ją wysłuchano.
****
Eh. Dziękuje Wam, na serio. Połowę tego rozdziału napisałam w saunie, a drugą połowę na orbitreku, ćwicząc przed zumbą. Hahahaha.
35 komentarzy= rozdział.
Kocham @GrandMcBer
+ proszę o jakieś komentarze, o rozdziale, a nie "czekam na nn" lub "świetnie piszesz"
+ proszę o jakieś komentarze, o rozdziale, a nie "czekam na nn" lub "świetnie piszesz"
+ niech jedna osoba nie pisze kilku komentarzy
+ kocham Was
poniedziałek, 1 lipca 2013
Rozdział trzynasty
Oderwaliśmy się od siebie, a ja wbiłam wzrok w klawisze, chowając twarz za włosami. Justin wstał z miejsca i pociągnął mnie w stronę jakichś starych schodów, prowadzących do piwnicy. Jeśli mam być szczera, nigdy tam nie byłam. Chyba nie miałam jakiejś wyraźniej potrzeby. Justin zeskoczył z ostatniego schodka i kazał zrobić mi to samo. Zaśmiałam się beztrosko i zeskoczyłam bezwładnie opadając w jego silne ramiona, które owinęły mnie wokół talii. Obrócił nami i postawił mnie na ziemi, przyciskając do zimnej ściany. Trącił nosem moją szyję i wymruczał coś zupełnie mi nieznanego. Pobiegliśmy do wielkiego pomieszczenia, trzymając się za dłonie. Pokój był pełen wielkich, wyglądających staro skrzynek. Rozejrzałam się dookoła. Naprawdę nigdy tu nie byłam. Chłopak poszedł do jednej ze skrzyń i wyciągnął z niej wielki, bufiasty kapelusz, który położył na mojej głowie. Zrobiłam pozę a'la modelka i spojrzałam na Justina, który wybuchnął śmiechem, ale zaraz po tym objął mnie ramieniem. Odepchnęłam do delikatnie, udając obrażoną i otworzyłam jedną ze skrzyń. Wyciągnęłam z niej sztuczne wąsy, które przykleiłam pod nosem chłopaka. Zaczęłam się śmiać, widząc jego zdezorientowany wzrok.
- Hej! I tak wyglądam seksownie- oburzył się.
Pokiwałam sarkastycznie głową i szturchnęłam go w ramię. Justin przygwoździł mnie po raz kolejny do ściany. Ugryzł mnie w szyję powodując, że jęknęłam.
- Lubisz wampiry? - zapytał zmysłowym głosem - Mogę być jak Edward ze "Zmierzchu". Mogę być lepszy, skarbie. Czegokolwiek zechcesz.
Zaśmiałam się delikatnie i przejechałam dłonią po jego postawionych na żelu włosach. Między nami nastała cisza, którą wykorzystałam na rozmyślanie. Wydaje mi się, że przy Justinie zachowuję się nieco inaczej. przecież on może robić sobie ze mnie żarty, prawda? Może mnie zranić, a po co mu to? Wydaje się być inny od reszty ludzi płci przeciwnej.
- Jesteś taka piękna- poczułam jak dotyka mojego policzka i całuje w policzek. Przełknęłam głośno ślinę i oblizałam usta, które w tym momencie były cholernie suche.
- Nie jestem- oburzyłam się, marszcząc brwi. Chłopak patrzał na mnie zupełnie jak na idiotkę, która nie wie co do niego mówi.
- Jesteś aniołem, wiesz?- przymrużył oczy - Ale zapomniałaś jak latać, przypomnę Ci.
Wtuliłam nos w jego szyję i uśmiechnęłam się sama do siebie. Każdy mówi, że nie ma czegoś takiego jak człowiek idealny... A gdyby mieli szansę poznać Justina, natychmiast zmieniliby zdanie. On mówi zupełnie jak moi ulubieni poeci, i to jest piękne - Nie rozumiem dlaczego nie widzisz jak piękna jesteś- westchnął, wtapiając dłoń w swoje włosy i pociągnął za ich końce.
- Po prostu- wbiłam wzrok w jego czarne supry - Nie wiem. Tak jest i już.
- Noemi! - złapał mnie za ramiona i delikatnie mną potrząsnął - Uwierz w siebie. Jesteś idealna, tylko ty tego nie wiesz.
- Przestań- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Nie jestem osobą, która jest komplementowana. I przez to nie umiem ich przyjmować. Może po prostu nie chcę ich słyszeć. A tymczasem on mnie nimi wręcz obrzuca. To niezręczne.
- Dlaczego? Dlaczego mam przestać?
- Bo nie chcę tego słyszeć- przyznałam.
Justin pociągnął mnie w stronę wielkiego lustra, które stało pod ścianą na przeciwko nas. Stanął za mną, objął mnie w pasie i przyglądał się naszemu odbiciu. Czułam się źle. Nienawidzę luster i na serio bardzo rzadko w mnie patrzyłam. Zacisnęłam usta w cienką linię i odwróciłam wzrok, by patrzeć wszędzie tylko nie na nas. Justin złapał mnie za brodę i sprawił, że znów spojrzałam w lustro. Justin pocałował mnie w szyję, na co jęknęłam. Moją twarz natychmiast oblał rumieniec. Spodobało mi się to, więc odchyliłam głowę w bok, dając mu tym większy dostęp do mojej szyi. Nie jestem pewna, ale to chyba mój punkt G.
- Wiesz co?- szepnął wprost w moje ucho - Piękno zależy od wiary w siebie i samooceny. Jeśli nie uwierzysz, że jesteś piękna i seksowna, nikt nie będzie tego widział.
Nic nie odpowiedziała, patrzyłam się tylko tępo przed sieboe.
- Powiedz to- nalegał, więc by sprawić, że odpuścił powiedziałam:
- Jestem piękna.
- Nie to, Noemi- położył jedną rękę na moim biodrze, a drugą na brzuchu. Nie wiedziałam co odpowiedzieć- Powiedz, że mnie kochasz- poprosił wręcz błagalnie, sprawiając, że nogi się pode mną ugięły, a oddech zatrzymał w gardle. Tak, kocham Go. Boże, nie wierzę, że to mówię. Poczułam to przy pianinie. Mam nadzieję, że to prawdziwe. I mam nadzieję, że on traktuje mnie poważnie. Boję się, że działam przeciw naturze, bo to wszystko dzieje się zbyt szybko. Hej, znamy się na serio krótko. Czy to możliwe, że moje serce rwie się do niego? Może ma rację, może Bóg tego chce. Ciszę przerwał telefon Justina. Oderwał się ode mnie i wyciągnął swojego fioletowego iPhone'a, którego odblokował i przycisnął do swojego ucha. Chyba rozmawiał z mamą, bo obiecał, że zaraz będziemy. Kiedy skończył, odłożył telefon do kieszeni i poszliśmy do auta. Justin uśmiechnął się delikatnie i ruszył. Jechaliśmy w ciszy. Nie mieliśmy odwagi się odezwać, by nie wracać do wcześniejszego tematu i nie czuć się co najmniej dziwnie. Wiesz jakie to uczucie bać się, że coś się spieprzy, lub bać się, że to właśnie ta druga osoba? Tak? To wiesz co ja teraz przeżywam. Nie? To nie masz bladego pojęcia.
Przekręciłam głowę w stronę Justina, który swój wzrok skupiał tylko i wyłącznie na drodze i otaczających nas znakach drogowych czy światłach sygnalizacyjnych. Otworzyłam okno i odchyliłam głowę do tyłu, jakby czerpała z tego przyjemność, którą w gruncie rzeczy miałam. Wyobraźcie sobie siedzieć w saunie i na chwilę otworzyć drzwi, by zimne powietrze dotarło do twojego rozgrzanego do czerwoności ciała i dało ci chwilową ulgę, bo dotychczas ci go brakowało. Tak właśnie czuję się teraz. Powietrze w aucie jest tak gęste, że aż się duszę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z auta nawet nie czekając na Justina i ruszyłam w stronę domu. Poczekałam pod drzwiami aż Justin do mnie dojdzie. Otworzył mi drzwi i razem weszliśmy do środka. Kiedy przekroczyliśmy próg domu, zobaczyliśmy mamę Justina siedzącą w kuchni. Ukradkiem spojrzałam na zegar, który wskazywał pierwszą w nocy. Kobieta skarciła nas wzrokiem. Justin z uśmiechem podreptał do drobnej kobiety, siedzącej na krześle i popijającej herbatę. Pocałował ją w policzek i usiadł obok niej. Ja natomiast stałam w miejscu i nic nie mówiłam. Powoli ściągnęłam buty i po cichu poszłam w stronę drzwi od kuchni, które muszę zaznaczyć, były ciągle otwarte. Stanęłam za Justinem i położyłam dłoń na jego ramieniu. Chłopak natychmiast odwrócił się do mnie i poklepał swoje kolana, bym na nich usiadła. Pokręciłam przecząco głową, dając mu tym znak, że nie ma mowy. Czułabym się skrępowana, robiąc to przy jego mamie. Zmarszczyłam nos, niczym małe dziecko i złożyłam ręce na swoich piersiach. Pattie zaśmiała się delikatnie, a Justin zeskoczył z miejsca, bym mogła usiąść. W podziękowaniu posłałam mu uśmiech.
- Następnym razem mówcie, gdy wychodzicie, bo odchodziłam od zmysłów- powiedziała kobieta, wyrzucając ręce w górę. Justin zrobił swój mistrzowski uśmiech numer dwa i pocałował ją w policzek, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Jesteśmy duzi- zaśmiał się.
Pattie pokręciła głową i wskazując drzwi, powiedziała
- Idźcie spać.
Zgodnie pokiwaliśmy głową na tak i wstaliśmy, idąc w stronę wyjścia z kuchni.
- Osobno- podkreśliła uśmiechając się promiennie.
Chłopak pomachał jej i pociągnął mnie w stronę schodów. Skręciłam w stronę mojego domu, a Justin złapał mnie za dłoń, przyciągając do siebie i całując w usta. Zmieszana, odwróciłam się napięcie i nacisnęłam klamkę. Weszłam szybko do pomieszczenia, szepcząc wcześniej coś na wzór "Dobranoc, Justin" Oparłam się o drzwi i wplotłam dłoń we własne włosy. Zagryzłam wargę, zamykając wcześniej oczy. Zdecydowanie zakochałam się w tym chłopaku i nie obchodzi mnie, że to dzieje się szybko. Tak po prostu miało być.
Podeszłam do szafy, w której ułożone w kostkę leżały moje ubrania. Wyciągnęłam czystą bieliznę i coś co mogło mi robić za piżamę. Weszłam do łazienki i wcześniej się rozbierając, weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moi zupełnie nagim ciele. Namydliłam skórę arbuzowym żelem pod prysznic, a następnie go spłukałam. Wyszłam z kabiny, owijając się białym ręcznikiem. nie myłam dziś włosów, po prostu mi się nie chciało. Chcę iść szybko spać, by móc rano wstać i iść do kościoła. Na szczęście jutro jest niedziele, więc jak to mam w zwyczaju- idę się modlić. Przebrałam się i weszłam do łóżka. Wtuliłam policzek w poduszkę, zaciągając się zapachem czystej pościeli. Nie zdajecie sobie sprawy jak dobrze wącha się coś, co nie jest przesiąknięte zapachem alkoholu i papierosów. Po chwili zasnęłam. Rano obudziła mnie mama Justina, potrząsając moim ramieniem.
Kobieta patrzyła na mnie z pytającym wzrokiem.
- Zaspałam do kościoła, nie wyrobię się.
Spanikowałam i rzuciłam się na szafę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Pattie stała uśmiechnięta, przyglądając się moim poczynaniom.
- Przygotuj się i bądź gotowa za dziesięć minut- powiedziała wesoła- Jesteś idealna dla mojego syna- dodała, wychodząc z mojego pokoju. Zabrałam ubrania i weszłam do łazienki. Ubrała się i uczesałam. Kiedy byłam gotowa, zeszłam na dół. Justin i Pattie siedzieli elegancko ubrani, zawzięcie o czymś dyskutując.
***
W kościele prosiłam Boga o potrzebne łaski. O zdrowie, siłę. Dziękowałam też Bogu za to, ze postawił na mojej drodze Justina. Oraz za jego mamę, która ma tak dobre serce.
Kiedy wracaliśmy do domu, Pattie opowiadała mi o tym, że gdy Justin był mały śpiewał w kościele. Siedząc z Justinem w moim pokoju, przypomniałam sobie o tym, że zostawiłam u mnie w domu moje leki na serce. I teraz jest pod górkę.
***
Wiem, że spierdoliłam. Wiem i bardzo przepraszam. Zawodzę nie tylko Was, ale i sama siebie. Jak zwykle dziękuje Kasi (@smileedems) ale i Wam! Za komentarze, wow. Jeśli będzie 35 komentarzy biorę się za nowy.
Pisanie na telefonie jest trudne, wiesz? Przepraszam.
@GrandMcBer
Subskrybuj:
Posty (Atom)