Zadzwoniła Pattie. Mój ojciec spłonął w pożarze.
Z akt wynika, że był zbyt pijany, by pamiętać o zakręcaniu gazu, który sam odkręcił i następnie sam poszedł spać. Nie wiadomo jednak czy zrobił to specjalnie, ale wpisali w papiery, że śmierć nastąpiła przypadkowo w upojeniu alkoholowym. Miałam mieszane uczucia. Jednocześnie czułam ogromną ulgę, bo mój koszmar z nim w roli głównej dobiegł końca, ale jednocześnie gdzieś w sercu poczułam ukłucie i pewnego rodzaju pustkę. Kazano nam wracać jak najszybciej, by pomyśleć co zrobić dalej i złożyć ewentualne zeznania.
Nie mieliśmy im tego za złe. I tak już nacieszyliśmy się sobą dostatecznie. Samolot mieliśmy następnego dnia z samego rana. Wieczorem siedzieliśmy z policjantami, rozmawiając na temat mojego ojca. Kazali mi opowiedzieć o wszystkim co wydarzyło się od śmierci mojej mamy. to nigdy nie był dobry temat dla mnie; zawsze był drażliwy, ale wiedziałam, że musiałam im o tym opowiedzieć. W każdym razie Justin był obok, trzymając mnie wciąż za rekę i przypominając mi, że jest tutaj i zostanie na zawsze. Popłakałam się... Justin również uronił kilka łez.
Wieczorem gdy zaczęłam o tym wszystkim głęboko myśleć, dostałam ataku serca. Tym razem sprawa wyglądała nieco poważniej i już nie ma żartów. Teraz leżę w szpitalu, jest godzina trzecia w nocy i Justin siedzi obok mnie. Zasnął, wygląda tak rozkosznie. Jest źle, ale żyje.
Doktor powiedział, że potrzebuję natychmiastowego przeszczepu, ale o serce dla mnie jest trudno. Każdy dzień zwłoki działa tutaj na niekorzyść i jest prawdopodobieństwo, że już jutro mogę być martwa. Dokładnie widziałam ból w jego oczach i starałam się postawić na jego miejscu, ale ta wizja bolała mnie jeszcze bardziej. Zdaję sobie sprawę z tego, że mało prawdopodobne jest, by znalazł się dawca. Bardziej prawdopodobne jest to, że umrę...
Wiedziałam, że moja choroba jest ciężka, ale zdaje się, że zapomniałam o tym od momentu, gdy poznałam Justina. Oczywiście brałam leki, bo byłam świadoma wady serca, tyle,że Justin był lekiem dla mojego umysłu i zranionej duszy. I był silniejszy.
Zostałam w szpitalu przez kilka dni. Hm, może to były tygodnie? To ciągnęło się w nieskończoność! Tak to przynajmniej wyglądało z mojej perspektywy.Chciałam zrobić pogrzeb mojemu ojcu. Justin co prawda był nastawiony do tego pomysłu raczej negatywnie, ale w końcu uległ. Jednak przez mój atak nie miałam jak się tym zająć, więc pochowało go państwo. Zrozumieli moją sytuację i uznali go za człowieka bez jakiejkolwiek rodziny.
Któregoś dnia, gdy wszyscy ważni dla nas ludzie byli nas odwiedzić, powiedzieliśmy im o zaręczynach. Byli w niebo wzięci (wcześniej nie pisnęliśmy o tym nawet słówka. Nie było przecież na to czasu). W tym dniu dostałam również pierścionek zaręczynowy od Justina. Uznałam to za całkowicie zbędne, ale chłopak się uparł, twierdząc, że chce, by było to w pełni prawdziwe. Oh, przecież bez pierścionka da się przeżyć. Justin stwierdził też, że chce wziąć ślub jak najszybciej, więc siedząc w szpitalu, organizowaliśmy wszystko. Kto ma usiąść z kim, jak mają wyglądać obrączki, jaki będzie kolor kwiatów i tak dalej. To całkiem przyjemne. Niestety nie wszystko udało nam się załatwić razem, siedząc w szpitalu. Justin musiał iść ustalić termin w małym kościółku z drewna na obrzeżach miasta, który był jak wyśniony. Idealny na tę okazję. Później kiedy wyszłam ze szpitala i byłam (powiedzmy) w pełni sił, razem udaliśmy się na rozmowę z Księdzem. Nie widział wiele przeciwko naszemu ślubowi, prócz tego ile się znamy.
"Czy to co się dzieje nie jest wymyślone przez Boga? Czy to nie on napisał nam tę historię i postawił nas sobie na drodze, byśmy mogli wypełnić jego piękny plan?", powiedział Justin, przekonując go i sprawiając, że zakochałam się w nim po raz setny.
***
Poprawiłam welon na swojej głowie i po raz kolejny spojrzałam w
lustro, by ocenić swój wygląd. Piękna, długa suknia wyglądała
niesamowicie. Była biała, jak zawsze marzyłam; obcisła u góry, bez
ramiączek,gorset jest cały ozdobiony kryształkami. Na wysokości bioder
suknia rozszerzała się. Wygląda jak u księżniczki. Pamiętam, że wybór
idealnej kreacji trwał dość długo. W różnych salonach byłam z mamą
Justina, Darcy, Caitlin (okazała się być wspaniałą przyjaciółką) i
babcią Justina, która oglądała wszystko przez Skype (tak, zabraliśmy
laptopa na przymierzanie sukien ślubnych, ale nie było innej możliwości,
a bardzo chciała to zobaczyć), ponieważ nie dała rady przyjechać
wcześniej. Przymierzyłam masę sukien o różnorodnym kroju i każda była na
swój sposób piękna i wyjątkowa, ale żadna z nich nie była tą moją
jedyną suknią... aż do momentu, gdy dostałam w ręce tę. Gdy tylko
założyłam ją na swoje ciało i przejrzałam się w lustrze- zaczęłam
płakać. Od wieku nastoletniego marzyłam o właśnie takiej sukni, w której
będę czuła się jak księżniczka. Obróciłam się dookoła i znów stanęłam,
by się sobie przyjrzeć. Delikatny makijaż poprawiał mój wygląd, ale nie
był zbyt ostry i nachalny. Był w sam raz. Z moimi włosami nie cudowali
zbyt wiele. Zrobili mi jedynie delikatne fale, które uzyskuje, gdy
zmoczę włosy w ocenie i pozwolę im wyschnąć bez pomocy suszarki.
Stwierdzili,
że pasma swobodnie mają opadać na moje plecy. Na szyi wisiał srebrny,
skromny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie serca, który dostałam od
Justina kilka dni temu. Nabrałam powierza do płuc i odwróciłam się w
stronę Pattie, która siedziała w ciszy na białej kanapie i z uśmiechem
patrzyła na mnie już od około godziny.
-Wyglądasz pięknie,
kochanie-powiedziała, zaciskając wargi. Mogę przyrzec, że widzę łzy w
jej oczach. Wstała w końcu z miejsca i podeszła do lustra. Poprawiła
moja sukienkę, która w nieprawidłowy sposób marszczyła się z tyłu, po
czym po prostu mnie przytuliła. Stałyśmy przez chwilę w ciszy,
przytulając się do siebie. Nieoczekiwanie zalałam się łzami. Kobieta
złapała mnie za ramiona i obdarzyła mnie uśmiechem. Odwzajemniłam go
przez łzy. Wytarła moje policzki, starając się nie zniszczyć makijażu.
Kobieta
była ubrana w czarną, obcisłą, ale elegancką i stonowaną sukienkę przed
kolano. Na stopach miała zwykłe buty na obcasach. Na nadgarstku
widniała jedynie bransoletka. Jej strój to nic wyszukanego, zwykła
sukienka, ale muszę przyznać, że wyglądała pięknie.
-Kochasz go,
Noemi?-zapytała, odgarniając włosy z mojego policzka.
-Kocham-odpowiedziałam, szlochając. To zdecydowanie łzy szczęścia. Nie
czuje nawet cienia wątpliwości co do naszego ślubu.
-Tak więc nie płacz. Nie możesz tego robić z dniu swojego ślubu-stanęła kawałek ode mnie i znów wbiła we mnie wzrok.
Zaśmiałam
się pod nosem, czując jak mój brzuch znów się buntuje. Złapałam się
więc za niego i czekałam aż dziwne uczucie ustanie. Kobieta przykucnęła i
poprawiła sukienkę również przy samej ziemi. -Znacie się na prawdę
krótko, ale to nie znaczy, że wasza miłość jest gorsza, Noemi. Jesteście
wspaniali.
** *
Wciągnęłam
powietrze nosem, patrząc na jeszcze zamknięte drzwi do kościoła, w
którym się pobieramy. Czekam aż muzyka weselna rozbrzmi, sygnalizując
mi, że mam wejść do kościoła.
Po mojej prawej stronie stał ojciec
Justina, który sam zgłosił się do odprowadzenia mnie do ołtarza, bym nie
czuła się samotnie w tym dniu. Przed nami była Jazmyn, której rolą
dzisiejszego dnia będzie sypanie kwiatów. W swojej małej dłoni trzyma
miały koszyk, ozdobiony liliową wstążką.
Do moich uszu dotarła
muzyka i w tej chwili poczułam dotyk dłoni na swoim ramieniu. Jeremy
chwile później złapał mnie pod rękę, a wielkie, drewniane drzwi
otworzyły się przed nami (do tego wyznaczeni byli Christian i jeszcze
jeden chłopak z rodziny Justina, którego nawet nie znałam). Jazzy wyszła
pierwsza. Zanurzyła swoją rączkę w delikatnych, białych płatkach róży i
zaczęła nieudolnie rozsypywać je wszędzie co było według mnie
przeurocze. Idąc przez kościół i czując wzrok każdej zebranej osoby,
zebrało mi się na wymioty. Z każdej strony było słychać ciche
westchnienia i komentarze na mój temat. W mojej głowie natychmiast
utworzyły mi się rożne kompromitujące mnie historie, które mogą mieć
miejsce w ciągu tych kilku sekund, gdy zmierzam ku ołtarzowi.
Starałam
się odsunąć od siebie te obawy i myśleć tylko o tym co najlepsze.
Uśmiechnęłam się w końcu promiennie i wyprostowałam się. Justin stał już
przy ołtarzu i czekał na mnie. Wyglądał pięknie. Był ubrany w zwykły
garnitur z białym krawatem i jego strój nie wyróżniał się w sumie
niczym, ale wyglądał wspaniale i czekał tam na mnie, ukazując rządek
swoich białych zębów.
Przy ołtarzu stała również Darcy i Dave, których wybraliśmy na swoich świadków.
Doszliśmy
do chłopaka, którego oczy zaświeciły się i tata odsłonił moją twarz,
która dotychczas zasłonięta była welonem. W tym momencie jakby wszyscy
wstrzymali oddech i to włącznie ze mną.
Moje dłonie trzęsły się jak cholera, ale gdy Justin złapał mnie za rękę, poczułam się ukojona.
*
No więc witajcie, kochani! Jeśli mam być szczera...to mam chyba nagły napad weny a dodatkowo mam masę czasu, który mam zamiar wykorzystać w dobry sposób!
Jak już wspomniałam kiedyś- opowiadanie zbliża się do końca, więc zostało nam kilka rozdziałów. Ogólnie rzecz biorąc mam nowy pomysł i powoli realizuje ten projekt, więc nie rozstaniemy się na aż tak długo! :)
Nie wiem kiedy dodam nowy rozdział, bo coś czuję, że będzie trudno mi go napisać. Ale w zamian za to macie tutaj nowy zwiastun, przybliżający troszkę do końca opowiadania :) <<klik>>
Zrobiła go dziewczyna z "Kreatywne Zwiastuny"-> zawsze możecie do nich pisać, jeśli potrzebujecie zwiastuna! Proszę o jakieś opinie na temat rozdziału i... do kolejnego :)
+zapraszam Was na bloga mojego kolegi :) xo @twerkonjosh
Świetny <3 najlepszy bieg historii jaki mógł być :) czekam na nn
OdpowiedzUsuńboże ja wiem o co chodzi:(
OdpowiedzUsuńpopłakałam się oglądając zwiastun
błagam, nie pisz tego o czym myślę, błagam nie rób tego
NIE MOŻESZ TEGO ZROBIĆ
aiofjoriegj to takie piękne, że się popłaczę jak skończysz w ten sposób o którym myślę..
czekam na następny i oby był szybciutko:*
Rozdział piękny :* Jak każdy :D
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem a włściwie dzisiaj :P nad ranem, przeczytałam wszystkie rozdziały. xx To jest takie wspaniałe, wzruszające, chce się czytać dalej <3 Czekam na następny rozdział z niecirpliwością. :***
boze juz zrozumialam...................... on nie moze o moj boze nie nie niech bedzie jakies inne wyjscie on nie moze jej zostawic, jestem w rozsypce gosh i we łzach cała, ocham cie dziewczyno
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały, ale fakt,że to już końcówka jest trochę smutny.
OdpowiedzUsuńH.
UPS. Reklama zapraszam : http://sloneczny-deszcz.blog.pl/ :)
Proooosze niech ona nie umiera ja chce zeby ona miala dzieci i ten przeszczep i zeby zyla z Justinem dlugo i szczesliwie :'(<3
OdpowiedzUsuńGenialne, ale proszę nie usmiercaj jej :( jvucyfyfob, czekam nn :)) xx
OdpowiedzUsuńNie możesz zrobić tego o czym pomyślałam oglądając zwiastun
OdpowiedzUsuńPrzez sam zwiastun mam łzy w oczach
Opowiadanie świetne
Kocham <3
Ps. Mają żyć długo i szczęśliwie RAZEM <3
awwwwwwwwwwww
OdpowiedzUsuńcudowny
ale błagam niech ona ŻYJE
niech ŻYJĄ sb razem długo i szcześliwie
Mam nadzieje, ze Neomi bedzie zyla, a Justin nie zostanie dawca:( i bedzie happy end :) Nie moge sie doczekac twojego nowego opowiadania, bo pewnie bedzie tak samo cudowne jak to
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial i czekam z niecierpliwoscia na nn