Usiadłem obok jej trzęsącego się ciała. Ah tak, zostawiła otwarte okno i jest przykryta zaledwie do połowy. Położyłem się obok niej i przykryłem nas kołdrą. Mógłbym leżeć z nią całe wieki, ale mam co do jej drobnej osoby plany dzisiejszego wieczoru. Przytuliłem ją do siebie, a jej dłoń powędrowała na moja klatkę piersiową, powodując ,że wydałem z siebie cichy chichot.
Po chwili postanowiłem przerwać tak idealną chwilę i poruszyłem ramieniem dziewczyny, powodując, że otworzyła swoje piękne,wielkie, brązowe oczy i przetarła je spodem dłoni. Na mój widok otworzyła szerzej usta, które ja zamknąłem delikatnym pocałunkiem.
-Miałem cię gdzieś zabrać, pamiętasz?-zapytałem, a jej oczy ponownie się zamknęły. Objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do swojego ciała, całując w czoło. Oh, nawet nie jesteśmy razem , a ja traktuje ja lepiej niz moje poprzednie "dziewczyny". Miejmy nadzieje ,że wiecie czemu to konkretne słowo dałem w znak cudzysłowu.
-Musimy iśc?-zapytała, poprawiając włosy. - jestem zmęczona.
-Tak, Noemi.-potarłem kciukiem jej policzek- wszystko jest już przygotowane.
Dziewczyna usiadła w pionie i przełożyła swoje włosy na lewe ramię. -Daj mi chwilkę-poprosiła
Wstała, kierując swoje ciało do drzwi, wcześniej biorąc jakieś ciuchy. Spójrzmy prawdzie w oczy- jest dziewczyną- przy swojej szafie stała przez chwile.
Wróciła po chwili, nie wiem jak długo to trwało, bo nie patrzałem na zegarek, ale nie musiałem czekać aż tak długo. Posłała mi delikatny uśmiech i podeszła do łóżka, prawdopodobnie czekając aż wstanę. Przez moment wpatrywałem się w jej twarz, która stopniowo pokrywała się czerwonym odcieniem.
-Oh, skarbie-wstałem, stając obok niej. -jak ja na ciebie działam.
Dziewczyna zaśmiała się i złapała mnie za dłoń. Razem poszliśmy na dół i wcześniej biorąc swoją torebkę- pociągnęła mnie w stronę drzwi wejściowych.
-Masz nowe auto?-zauważyła, przyglądając się czarnej maszynie. Wzruszyłem ramionami. To chyba nic dziwnego.
-Ja nie mam nawet jednego-powiedziała, marszcząc nos.
-Nie potrzebujesz-otworzyłem jej drzwi- masz mnie na każde zawołanie.
Dziewczyna westchnęła i usiadła na skórzanym fotelu, opierając od razu czoło o szybę. Usiadłem na swoje miejsce i włączyłem silnik. Przez pierwsze dwadzieścia minut drogi dziewczyna zdążyła posinieć.
-Co jest, Noemi?-zapytałem troskliwym głosem.
-Nie dobrze mi-westchnęła- mam chorobę lokomocyjną.
-Połóż się na moich kolanach-poklepałem nogi, wskazując jej miejsce na, którym ma spocząć. -przed nami jeszcze dziesięć minut. Zrobiła to co kazałem i muszę zaznaczyć- bez marudzenia.
Pogłaskałem ją po włosach, a ona wtuliła twarz w moje spodnie, kładąc dłoń blisko mojego przyrodzenia.
Oh, jestem jeszcze młody. Moje hormony buzują.
Włączyłem klimatyzację, by pomóc w jakiś sposób Noemi lepiej się poczuć. Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, dziewczyna wyskoczyła z auta i oparła się o maskę, głęboko oddychając. Poczułem cos dziwnego. I nie myśląc o tym dłużej- podszedłem do dziewczyny, po czym przygniotłem ją ciężarem swojego ciała. Jej oczy się rozszerzyły, a twarz przyjęła pytający wyraz. Przygwoździłem jej nadgarstki do auta i wpiłem wargi w jej usta. Przez chwile nie oddawała pocałunku. jej wargi były zdecydowanie sztywne, podobnie jak jej całe ciało, ale moment później rozluźniła się. Rozchyliłem językiem jej wargi
Kiedy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie.
Dziewczyna spuściła wzrok i wpatrywała się w swoje stopy. Zmarszczyłem brwi i przyglądałem się niej, by rozpracować jej logikę i tok myślenia.
-Wydaje mi się ,że to sie dzieje za szybko- w końcu się odezwała.
-Uwierz ,że każdą historię tworzy bóg.-zacząłem, chwytając w dłoń jej podbródek i sprawiając ,że patrzy w moje oczy. Uśmiechnęła się delikatnie.- Prawdopodobnie on właśnie tego chce. Chce ,żebyśmy się do siebie zbliżyli i nie interesuje go to ,że znamy się krótko i ,że wszystko toczy się jakoś diabelnie szybko. Nie bez powodu to robi, ma jakiś plan w stosunku do nas, jak i dla każdego innego człowieka, Noemi.
Dziewczyna zachichotała. - To Bóg pociąga sznurkami w tym cholernym życiu- dodałem.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko posłała mi delikatny uśmiech, który słowo daje- jest najpiękniejszy na świecie. Oh, mógłbym patrzeć się na nią cały dzień, do końca mojego życia.
"Bieber, od kiedy ty jesteś taki miękki ?"-zapytałem samego siebie w myślach i zaśmiałem się. Czyżby stary Justin wrócił?
Dziewczyna oparła czoło o moją klatkę piersiową -chodźmy-złapałem ją za dłoń i pociągnąłem w stronę wielkich, stalowych drzwi, które są wejściem do wesołego miasteczka, do którego często przychodziłem, gdy bylem jeszcze małym chłopcem. Noemi stanęła zupełnie jak wryta i spojrzała sie na mnie z przerażeniem dosłownie wypisanym na twarzy. Wierzcie mi lub nie, ale ona nawet teraz wygląda uroczo.
-To jest nielegalne-jęknęła- nie mam zamiaru tam wejść.
Kocham sposób w jaki jest grzeczna i posłuszna.
-Nie, gdy twój wujek jest właścicielem- zaśmiałem się, a ona poprawiła włosy swoja drobną dłonią.
Zacząłem iść w stronę zamazanej postaci, zanurzonej w ciemnościach wesołego miasteczka.
Dziewczyna pobiegła za mną i złapała się mojego ramienia, niczym dziecko w cyrku, bojące się klaunów.
-Witajcie- usłyszałem głos wujka, a dłoń Noemi zacisnęła się na moim ramieniu.
-Dzień dobry- odezwała się Noemi. Aw, moja mała dziewczynka nabiera odwagi przed innymi ludźmi ?
-Macie do dyspozycji całe wesołe miasteczko, możecie korzystać z każdej kolejki.- powiedział i poszedł do jakiegoś pomieszczenia. Po chwili wszystko oświetliło się milionem kolorowych światełek, oświetlając przy tym dokładnie idealną cerę dziewczyny. Noemi zakryła twarz dłońmi, a jej źrenice się rozszerzyły.
Po momencie wrócił do nas siwy mężczyzna.
-specjalnie dla was dzisiaj do pracy przyszli wszyscy pracownicy.
Noe spojrzała na swój zegarek koloru kawy z mlekiem i zmarszczyła brwi. -Jest godzina 21 , a oni muszą być w pracy.
-Nie martw się, słodka- zaczął Carl- Oni wszyscy kochają Justina, znają go od takiego-pokazał dłonią małą wysokość, co ukazywało jak mały byłem- takie szkraba. Zawsze tu siedział.
-Ponadto wszyscy mają u mnie dług, więc nie mieli wyjścia- zaśmiałem sie.
Dziewczyna wtuliła nos w moje ramię . -Oh, teraz mogę sobie wyobrazić jak bardzo się rumienisz.
-Justin- powiedziała, przeciągając.
-Dziękuję wujku- uśmiechnąłem się do mężczyzny.
-Czego się nie robi dla miłości- tyle powiedział, przed zniknięciem w ciemnościach jakiegoś pokoju.
Odwróciłem ją do siebie i spojrzałem w jej piękne oczy, stykając nasze nosy.
Złapała moją dłoń i pociągnęła mnie do pierwszej kolejki. Zauważyłem znajomego męzyczyzne siedzącego w budce i przyglądającemu się nam. -witajcie- przywitał sie i obdarzył nas delikatnym uśmiechem.
Poszliśmy w jego kierunku, a on zaprowadził nas pod wielkie koło młyńskie.
Pomogłem Noe wejść i sam usiadłem obok jej kruchego ciała. Była uśmiechnięta ! Od ucha do ucha. Chyba pierwszy raz widzę tak szczery, ogromny uśmiech na jej twarzy. Na serio jest mi cholernie dobrze, bo prawdopodobnie jest szczęśliwa dzięki mnie. Jeśli tak jest, to zawsze będę organizował dla niej takie niespodzianki. Schroniłem jej malutka dłoń w mojej i ruszyliśmy. Jechaliśmy wolno, ale to było cudowne. Obydwoje mogliśmy podziwiać widoki z tak wysoka. Doszedłem do wniosku ,że dziewczyna ma lęk wysokości, bo się trzęsie i trzyma mocno mojego ciała. Mimo wszystko była uśmiechnięta, wręcz promieniała.- Jestem tutaj- przypomniałem jej, gdy wagonik szarpnął.
*
Jest i kolejny ! :) Czekaliście długo, wiem.. przeprasza, przepraszam, przepraszam. Ah, przepraszam za błędy, długość, wszystko.
1- kocham Was bardzo mocno
2- dziwne jest to ,że informuję chyba z 50 osób o rozdziale, ale jest mało komentarzy. Trudno.. zadowolę się i moimi 20 <3 i tak sa cudowne.(po prostu miło je czytać)
3- Komentarze można pisać z anonima. Na początku się nie dało, ale od jakiegoś czasu jest ustawione.
4- doszłam do wniosku ,że akcja za szybko się rozwija.. przepraszam. Inaczej chyba nie umiem. Jakoś chciałam,żeby tak było.
5- spójrzcie jak pięknie jest w wesołym miasteczku nocy KLIK
6- Wzięłam pod uwagę Wasze komentarze dotyczące koloru liter. Nie chciałam zmieniać koloru, bo brzydko wyglądało, więc zmieniłam wygląd :D Jak się Wam podoba? x
7-teraz menu jest po prawej stronie x Pamiętajcie o zostawianiu swoich nazw z TT (lub numerów gg) w zakładce.
8-Pojawiła się nowa zakładka "other Stories" Zostawiajcie tam swoje(lub czyjeś) opowiadania; tłumaczenia, a ja je dodam :)
9- Jeśli potrzebujesz tło, lub nagłowek na bloga to pisz---> (gg) 36791186, a ja Ci pomoge.
10- Masz jakies pytanie? na blogu, na dole jest odnośnik do mojego aska. Możecie zadać pytania !
11-Jeśli jesteś to to pokaż !
12- Z Dedykacją dla Kasi <3
CZEKAM NA WAS TUTAJ---> [TT], [ASK]
JEŚLI ZMIENIASZ NAZWĘ NA TT, TO PISZ W KOMENTARZU, BO NIE BĘDZIESZ INFORMOWANY
@GrandMcBer
czwartek, 30 maja 2013
niedziela, 26 maja 2013
Rozdział siódmy.
Darcy wróciła na swoje miejsce i delikatnie się do mnie uśmiechnęła. W jej oczach dokładnie było widać miliony iskierek. Któryś z chłopców jej się podoba i oby to nie był Justin..
Justin i Dave zabrali krzesła i przysunęli je bliżej nas, byśmy byli w ich zasięgu.
Jeden z nich, którego nazywamy "Justin"-wyciągnął w moim kierunku dłoń, co najwidoczniej miało oznaczać, że chce, abym usiadła na jego kolanach. Zarumieniłam się i z małym uśmiechem zeskoczyłam z mojego łózka szpitalnego, który był tak niewygodny ,że za żadne skarby świata nie dałabyś rady się na nim wyspać. Nie dałabyś, ja też no chyba ,że obok mnie leży Justin i przytula mnie całą noc.. dzięki czemu noc w szpitalu wydaje się być jakaś inna? Bardziej kolorowa i szczęśliwa.
Podeszłam do niego, a on położył obydwie dłonie na moich biodrach i odwrócił mnie tak ,żebym stała do niego tyłem i mogłam usiąść na jego lewym kolanie. Moja twarz oblała kolejna fala gorąca i czerwieni, sprawiając ,że czułam się jakoś dziwnie..Wszyscy z pokoju przyglądali mi się z zaciekawieniem. Justin dotykał swoim palcem wskazującym mojego gołego ramienia, Darcy uśmiechała się do mnie i wpatrywała we mnie, ponieważ wiedziała ,że w jakimś stopniu jestem w końcu szczęśliwa, a po drugie bo po raz pierwszy mam styczność z chłopakiem, który (chyba) nie robi sobie ze mnie żartów. Każdy chłopak, który wcześniej w jakis sposób się mną "interesował" , miał do mnie jakiś dziwny stosunek. Po prostu chciał się mną zabawić (nie, nigdy nie pozwalałam im na nic dużego) .Mieli mnie za jakiegoś rodzaju wyzwanie. Grzeczna dziewczynka, prawda? Każdy chciał mnie zaliczyć, jakkolwiek źle to brzmi..
Dave prawdopodobnie mi sie przyglądał, bo wyglądałam źle, albo miałam coś pomiędzy zębami.
Po prostu się ze mnie śmiał, tak myślę.
Justin przejechał dłonią po moim udzie, całując przy tym mój kark. Poczułam mrowienie przechodzące przez moje całe ciało. Jęknęłam cicho i spuściłam wzrok, wiedząc, że moja twarz staje sie jeszcze bardziej czerwona , a ciało drży. Splótł dłonie na moim brzuchu i przyciągnął bliżej siebie, a ja wydałam z siebie nieartykułowany dźwięk, na co wszyscy zachichotali.
-Hej, mała- położył brodę na moim ramieniu- nie wstydź się. Zagryzłam wargę i schowałam kosmyk włosów za ucho. - robiliśmy gorsze rzeczy. Pocałunek to coś bardziej wstydliwego-przypomniał mi.
Do pokoju weszła ciocia Betty z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Cała ciocia.
Przywitała się z każdym w sali i zwróciła twarz w moja stronę, obstawiam ,że najzwyczajniej w świecie chce mi coś powiedzieć. Mam rację.
-doktor powiedział, że twój stan jest stabilny i możesz dziś wyjść. Podskoczyłam delikatnie i zapiszczałam. No hey, jestem przyzwyczajona do szpitali, ale jest piękna pogoda, wakacje i można robić wiele rzeczy.
-Wypis będzie gotowy o 16- dodała i z delikatnym uśmiechem opuściła salę. Spojrzałam na zegarek Justina. Wskazywał godzinę czternastą, a więc mam dwie godziny do wyjścia na "wolność".
-Zabiorę cię gdzieś dzisiejszego wieczoru. -szepnął mi do ucha.
-Czy to będzie wyglądało podobnie do naszego ostatniego spotkania?-zapytałam, chichocząc.
-Niekoniecznie-pocałował mnie w policzek- dziś będzie lepiej.
Zaśmiałam się pod nosem, zagryzając niezdarnie wargę. - Mam nadzieje- odpowiedziałam śpiewnym głosem. Czas do godziny szesnastej zleciał nam szybko, bo na rozmowie, wspólnych wygłupach i poznawaniu się nawzajem. Powiem wam ,że Dave jest serio miłym chłopakiem, moje zdanie o Justinie już znacie.
Dokładnie o 16 przyszła ciocia z wypisem, wiec spakowałam kilka rzeczy, które zostały na mojej szafce. Nie chce zostawić nawet papierka, bo przesad mówi, że gdy się zostawi w szpitalu jakąś swoją rzecz znowu się tu wróci. Ja nie mam na to jakoś najmniejszej ochoty. Spięłam włosy i mogliśmy iść.
-Darcy, czy w domu był mój ojciec? -zapytałam, przyglądając się jej . Oh, Darcy. Nie zakochuj się znowu.
-Nie.. o dziwo nie było. Na szczęście mam dodatkowe klucze- pokazała mi język i przyśpieszyła kroku, żeby być bliżej Dave'a . Justin jak prawdziwy dżentelmen niósł moje rzeczy, a ja szłam w stronę auta, delektując się promieniami słońca i delikatnym wiatrem wianym z zachodu.
Niby nie byłam w szpitalu zbytnio długo, ale wierzcie mi lub nie- każdy dzień spędzony w tej dziurze jest dniem straconym. Kiedy doszliśmy do żółtej ciężarówki Justina, otworzył drzwi pasażera, bym mogła wejść. Zatrzasnął drzwi i otworzył bagażnik, by schować moje rzeczy. Wrócił do auta i ruszył, wbijając adres mojej przyjaciółki do GPS'u. Kiedy byliśmy na miejscu Darcy podziękowała grzecznie i pożegnawszy się wcześniej z wszystkimi wyszła z auta i ruszyła w stronę swojego wielkiego , białego domu.
Uśmiechnęłam się do Justina i oparłam czoło na szybie, czując ,że zbiera mi sie na wymioty. Tak, to ja- Noemi Hope, która jest tak słaba ,że nie może nawet wytrzymać długo w aucie, bo jest jej nie dobrze.
Kiedy w końcu (jak dla mnie po długich męczarniach) dojechaliśmy do mojego domu, pożegnałam się z Justinem i Dave'm. Chłopak wyszedł ze mną i wyciągnął moje rzeczy. Odprowadził mnie pod same drzwi i pocałował delikatnie w policzek. Stałam chwile pod drzwiami, przyglądając się postaci wchodzącej do auta. Kiedy w końcu odjechali, weszłam do domu. Zdziwiło mnie ,że taty nadal nie ma. Zwykle gdy wchodzę do środka, czuję odór papierosów i alkoholu, ale tym razem było inaczej. Postawiłam torbę na podłodze zaraz obok telewizora i weszłam do kuchni, gdzie nalałam sobie szklankę wody . Weszłam po schodach do mojego pokoju, trzymając w dłoni wcześniej napełnioną szklankę. Położyłam ją na biurku i weszłam do łazienki, by przebrać się w pidżamę i w końcu się wyspać. No hej ! Łóżko w szpitalu jest niewygodne.
Położyłam się pod moja pościelą koloru morskiego i odpłynęłam w błogi sen. Nie śniło mi się nic. Jakby mój umysł był pozbawiony jakiejkolwiek wyobraźni. Czy możliwe jest ,że przez bycie "sobą", albo i nie sobą mogłam stracić tożsamość? To jest całkiem pogmatwane.
*Justin's POV*
Przyłożyłem telefon do ucha, wcześniej wybierając numer Noemi. Nie odbierała. Powtórzyłem ta czynność jeszcze kilka razy i kiedy kolejny raz odezwała się sekretarka- zrezygnowałem z telefonu.
Oh, Noemi, szykuj się na Biebera w swoim domu.
-Mamo-podszedłem do drobnej kobiety, stojącej przy kuchence gazowej. - wychodzę.
-Gdzie?-zmarszczyła brwi. Wiem ,że się o mnie martwi, szczególnie ,że ostatnio obracam sie w nieciekawym towarzystwie, na czym nie raz się poślizgnąłem.
-Na randkę, mamo-pocałowałem ją w policzek, a ona pisnęła. Odwróciła się do mnie i uszczypnęła w policzek. - Wiesz ,że od kilku lat nie widziałam w tym domu żadnej dziewczyny?
Uśmiechnąłem się do niej i przypomniałem sobie jak bawiłem się dziewczynami. Ostatnią dziewczynę przyprowadziłem do domu chyba z pięć lat temu. Z tym ,że i ona była kurwą. chciała wykorzystać moja naiwność i pieniądze, które posiadam. A ja? Ja ją kochałem. Kiedy zobaczyłem ją całującą się z jakimś kolesiem (którego potem pobiłem, ale to nic) załamałem się i poszedłem do klubu. Siadłem przy barze i piłem całą noc. Oh, to brzmi jak kiepski film. W każdym bądź razie poznałem Kevina i jego znajomych. I tak zostało. Kiedy tylko mogłem wychodziłem z domu, często nawet wymykałem się, by pić i imprezować. Nie wierzyłem żadnej dziewczynie.. Po prostu je rżnąłem, a one to lubiły. W tym samym czasie mój przyjaciel- Dave- namawiał mnie ,żebym skończył z takim pieprzonym życiem, bo co mi po nim? Nigdy go nie słuchałem. Zawsze miałem swoje zdanie, które w moich mniemaniach były poprawne .
Dave mówił mi ,że muszę znaleźć dziewczynę , którą będę kochał. Ale ja zawsze powtarzałem ,że żyje po to by się bawić. Myślałem ,że nikt nie jest warty moich uczuć.. póki nie poznałam Noemi.
Kiedy ja zobaczyłem.. pomyślałem ,że jest inna. Nie ubierała sie wyzywająco, więc widać ,że nie jest łatwa. Była cholernie piękna. A śpiewając na tej scenie wyglądała jak anioł. Doszedłem do wniosku ,że mamy coś wspólnego.. I zaciekawiła mnie. Była dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Teraz ja bardzo lubię. Jest bardzo urocza, chcę poznać ją bardziej.
Wracając do chwili teraźniejszej.
Napisałem wiadomość do wujka, by powiedzieć mu ,że jade po Noemi i jedziemy do niego.
Oh, o moich planach dowiecie się za chwilkę.
Pożegnałem się z mamą i wyszedłem z domu. Poszedłem w stronę mojego auta i wszedłem do środka pojazdu. Ruszyłem w kierunku domu mojej piękności. Kiedy byłem na miejscu podszedłem do drzwi i zapukałem w nie kilkakrotnie. Nikt nie otworzył, więc podszedłem pod okno Noemi i chwile później stałem w jej pokoju. Spała..i wyglądała cholernie dobrze. Jest tak kobieca, ale strasznie wstydliwa i nieśmiała.
Aw, Noemi. wyglądasz jak śpiąca królewna.
*
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Ten rozdział pisałam bardzo długo.. nie wiem. Nie umiałam go napisac.
1- Wiem ,że źle sie czyta z tymi białymi literkami, ale gdy zmienię- to wygląda źle.
2- wydaje mi się ,że inspiracje na bohaterkę, jaka jest Noemi brałam z samej siebie.
3- Wiem ,ze Was męczę.. ale proszę- piszcie komentarze. Na prawdę sa dla mnie ważne. Chcę wiedzieć czy dobrze się spisuję ! :)
4- zapraszam na tłumaczenie opowiadania "Abuse" , wspaniałej @Polish2Belieber.
KLIK
5- kocham Was bardzo mocno i dziękuje ,że jesteście.
6-Przepraszam ,jeśli Was zawiodłam.
7- Jeśli macie jakieś pytanie to zapraszam- [TT], [ask]
8- Kochani.. wiem ,że czasem dodaje rzadko, ale nie myslcie ,że o Was nie myśle.. czasem po prostu nie mogę. Jestem tylko człowiekiem.
@GrandMcBer
ŻYCZCIE SWOIM MAMĄ 100 LAT OD ROXX <3
Justin i Dave zabrali krzesła i przysunęli je bliżej nas, byśmy byli w ich zasięgu.
Jeden z nich, którego nazywamy "Justin"-wyciągnął w moim kierunku dłoń, co najwidoczniej miało oznaczać, że chce, abym usiadła na jego kolanach. Zarumieniłam się i z małym uśmiechem zeskoczyłam z mojego łózka szpitalnego, który był tak niewygodny ,że za żadne skarby świata nie dałabyś rady się na nim wyspać. Nie dałabyś, ja też no chyba ,że obok mnie leży Justin i przytula mnie całą noc.. dzięki czemu noc w szpitalu wydaje się być jakaś inna? Bardziej kolorowa i szczęśliwa.
Podeszłam do niego, a on położył obydwie dłonie na moich biodrach i odwrócił mnie tak ,żebym stała do niego tyłem i mogłam usiąść na jego lewym kolanie. Moja twarz oblała kolejna fala gorąca i czerwieni, sprawiając ,że czułam się jakoś dziwnie..Wszyscy z pokoju przyglądali mi się z zaciekawieniem. Justin dotykał swoim palcem wskazującym mojego gołego ramienia, Darcy uśmiechała się do mnie i wpatrywała we mnie, ponieważ wiedziała ,że w jakimś stopniu jestem w końcu szczęśliwa, a po drugie bo po raz pierwszy mam styczność z chłopakiem, który (chyba) nie robi sobie ze mnie żartów. Każdy chłopak, który wcześniej w jakis sposób się mną "interesował" , miał do mnie jakiś dziwny stosunek. Po prostu chciał się mną zabawić (nie, nigdy nie pozwalałam im na nic dużego) .Mieli mnie za jakiegoś rodzaju wyzwanie. Grzeczna dziewczynka, prawda? Każdy chciał mnie zaliczyć, jakkolwiek źle to brzmi..
Dave prawdopodobnie mi sie przyglądał, bo wyglądałam źle, albo miałam coś pomiędzy zębami.
Po prostu się ze mnie śmiał, tak myślę.
Justin przejechał dłonią po moim udzie, całując przy tym mój kark. Poczułam mrowienie przechodzące przez moje całe ciało. Jęknęłam cicho i spuściłam wzrok, wiedząc, że moja twarz staje sie jeszcze bardziej czerwona , a ciało drży. Splótł dłonie na moim brzuchu i przyciągnął bliżej siebie, a ja wydałam z siebie nieartykułowany dźwięk, na co wszyscy zachichotali.
-Hej, mała- położył brodę na moim ramieniu- nie wstydź się. Zagryzłam wargę i schowałam kosmyk włosów za ucho. - robiliśmy gorsze rzeczy. Pocałunek to coś bardziej wstydliwego-przypomniał mi.
Do pokoju weszła ciocia Betty z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Cała ciocia.
Przywitała się z każdym w sali i zwróciła twarz w moja stronę, obstawiam ,że najzwyczajniej w świecie chce mi coś powiedzieć. Mam rację.
-doktor powiedział, że twój stan jest stabilny i możesz dziś wyjść. Podskoczyłam delikatnie i zapiszczałam. No hey, jestem przyzwyczajona do szpitali, ale jest piękna pogoda, wakacje i można robić wiele rzeczy.
-Wypis będzie gotowy o 16- dodała i z delikatnym uśmiechem opuściła salę. Spojrzałam na zegarek Justina. Wskazywał godzinę czternastą, a więc mam dwie godziny do wyjścia na "wolność".
-Zabiorę cię gdzieś dzisiejszego wieczoru. -szepnął mi do ucha.
-Czy to będzie wyglądało podobnie do naszego ostatniego spotkania?-zapytałam, chichocząc.
-Niekoniecznie-pocałował mnie w policzek- dziś będzie lepiej.
Zaśmiałam się pod nosem, zagryzając niezdarnie wargę. - Mam nadzieje- odpowiedziałam śpiewnym głosem. Czas do godziny szesnastej zleciał nam szybko, bo na rozmowie, wspólnych wygłupach i poznawaniu się nawzajem. Powiem wam ,że Dave jest serio miłym chłopakiem, moje zdanie o Justinie już znacie.
Dokładnie o 16 przyszła ciocia z wypisem, wiec spakowałam kilka rzeczy, które zostały na mojej szafce. Nie chce zostawić nawet papierka, bo przesad mówi, że gdy się zostawi w szpitalu jakąś swoją rzecz znowu się tu wróci. Ja nie mam na to jakoś najmniejszej ochoty. Spięłam włosy i mogliśmy iść.
-Darcy, czy w domu był mój ojciec? -zapytałam, przyglądając się jej . Oh, Darcy. Nie zakochuj się znowu.
-Nie.. o dziwo nie było. Na szczęście mam dodatkowe klucze- pokazała mi język i przyśpieszyła kroku, żeby być bliżej Dave'a . Justin jak prawdziwy dżentelmen niósł moje rzeczy, a ja szłam w stronę auta, delektując się promieniami słońca i delikatnym wiatrem wianym z zachodu.
Niby nie byłam w szpitalu zbytnio długo, ale wierzcie mi lub nie- każdy dzień spędzony w tej dziurze jest dniem straconym. Kiedy doszliśmy do żółtej ciężarówki Justina, otworzył drzwi pasażera, bym mogła wejść. Zatrzasnął drzwi i otworzył bagażnik, by schować moje rzeczy. Wrócił do auta i ruszył, wbijając adres mojej przyjaciółki do GPS'u. Kiedy byliśmy na miejscu Darcy podziękowała grzecznie i pożegnawszy się wcześniej z wszystkimi wyszła z auta i ruszyła w stronę swojego wielkiego , białego domu.
Uśmiechnęłam się do Justina i oparłam czoło na szybie, czując ,że zbiera mi sie na wymioty. Tak, to ja- Noemi Hope, która jest tak słaba ,że nie może nawet wytrzymać długo w aucie, bo jest jej nie dobrze.
Kiedy w końcu (jak dla mnie po długich męczarniach) dojechaliśmy do mojego domu, pożegnałam się z Justinem i Dave'm. Chłopak wyszedł ze mną i wyciągnął moje rzeczy. Odprowadził mnie pod same drzwi i pocałował delikatnie w policzek. Stałam chwile pod drzwiami, przyglądając się postaci wchodzącej do auta. Kiedy w końcu odjechali, weszłam do domu. Zdziwiło mnie ,że taty nadal nie ma. Zwykle gdy wchodzę do środka, czuję odór papierosów i alkoholu, ale tym razem było inaczej. Postawiłam torbę na podłodze zaraz obok telewizora i weszłam do kuchni, gdzie nalałam sobie szklankę wody . Weszłam po schodach do mojego pokoju, trzymając w dłoni wcześniej napełnioną szklankę. Położyłam ją na biurku i weszłam do łazienki, by przebrać się w pidżamę i w końcu się wyspać. No hej ! Łóżko w szpitalu jest niewygodne.
Położyłam się pod moja pościelą koloru morskiego i odpłynęłam w błogi sen. Nie śniło mi się nic. Jakby mój umysł był pozbawiony jakiejkolwiek wyobraźni. Czy możliwe jest ,że przez bycie "sobą", albo i nie sobą mogłam stracić tożsamość? To jest całkiem pogmatwane.
*Justin's POV*
Przyłożyłem telefon do ucha, wcześniej wybierając numer Noemi. Nie odbierała. Powtórzyłem ta czynność jeszcze kilka razy i kiedy kolejny raz odezwała się sekretarka- zrezygnowałem z telefonu.
Oh, Noemi, szykuj się na Biebera w swoim domu.
-Mamo-podszedłem do drobnej kobiety, stojącej przy kuchence gazowej. - wychodzę.
-Gdzie?-zmarszczyła brwi. Wiem ,że się o mnie martwi, szczególnie ,że ostatnio obracam sie w nieciekawym towarzystwie, na czym nie raz się poślizgnąłem.
-Na randkę, mamo-pocałowałem ją w policzek, a ona pisnęła. Odwróciła się do mnie i uszczypnęła w policzek. - Wiesz ,że od kilku lat nie widziałam w tym domu żadnej dziewczyny?
Uśmiechnąłem się do niej i przypomniałem sobie jak bawiłem się dziewczynami. Ostatnią dziewczynę przyprowadziłem do domu chyba z pięć lat temu. Z tym ,że i ona była kurwą. chciała wykorzystać moja naiwność i pieniądze, które posiadam. A ja? Ja ją kochałem. Kiedy zobaczyłem ją całującą się z jakimś kolesiem (którego potem pobiłem, ale to nic) załamałem się i poszedłem do klubu. Siadłem przy barze i piłem całą noc. Oh, to brzmi jak kiepski film. W każdym bądź razie poznałem Kevina i jego znajomych. I tak zostało. Kiedy tylko mogłem wychodziłem z domu, często nawet wymykałem się, by pić i imprezować. Nie wierzyłem żadnej dziewczynie.. Po prostu je rżnąłem, a one to lubiły. W tym samym czasie mój przyjaciel- Dave- namawiał mnie ,żebym skończył z takim pieprzonym życiem, bo co mi po nim? Nigdy go nie słuchałem. Zawsze miałem swoje zdanie, które w moich mniemaniach były poprawne .
Dave mówił mi ,że muszę znaleźć dziewczynę , którą będę kochał. Ale ja zawsze powtarzałem ,że żyje po to by się bawić. Myślałem ,że nikt nie jest warty moich uczuć.. póki nie poznałam Noemi.
Kiedy ja zobaczyłem.. pomyślałem ,że jest inna. Nie ubierała sie wyzywająco, więc widać ,że nie jest łatwa. Była cholernie piękna. A śpiewając na tej scenie wyglądała jak anioł. Doszedłem do wniosku ,że mamy coś wspólnego.. I zaciekawiła mnie. Była dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Teraz ja bardzo lubię. Jest bardzo urocza, chcę poznać ją bardziej.
Wracając do chwili teraźniejszej.
Napisałem wiadomość do wujka, by powiedzieć mu ,że jade po Noemi i jedziemy do niego.
Oh, o moich planach dowiecie się za chwilkę.
Pożegnałem się z mamą i wyszedłem z domu. Poszedłem w stronę mojego auta i wszedłem do środka pojazdu. Ruszyłem w kierunku domu mojej piękności. Kiedy byłem na miejscu podszedłem do drzwi i zapukałem w nie kilkakrotnie. Nikt nie otworzył, więc podszedłem pod okno Noemi i chwile później stałem w jej pokoju. Spała..i wyglądała cholernie dobrze. Jest tak kobieca, ale strasznie wstydliwa i nieśmiała.
Aw, Noemi. wyglądasz jak śpiąca królewna.
*
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Ten rozdział pisałam bardzo długo.. nie wiem. Nie umiałam go napisac.
1- Wiem ,że źle sie czyta z tymi białymi literkami, ale gdy zmienię- to wygląda źle.
2- wydaje mi się ,że inspiracje na bohaterkę, jaka jest Noemi brałam z samej siebie.
3- Wiem ,ze Was męczę.. ale proszę- piszcie komentarze. Na prawdę sa dla mnie ważne. Chcę wiedzieć czy dobrze się spisuję ! :)
4- zapraszam na tłumaczenie opowiadania "Abuse" , wspaniałej @Polish2Belieber.
KLIK
5- kocham Was bardzo mocno i dziękuje ,że jesteście.
6-Przepraszam ,jeśli Was zawiodłam.
7- Jeśli macie jakieś pytanie to zapraszam- [TT], [ask]
8- Kochani.. wiem ,że czasem dodaje rzadko, ale nie myslcie ,że o Was nie myśle.. czasem po prostu nie mogę. Jestem tylko człowiekiem.
@GrandMcBer
ŻYCZCIE SWOIM MAMĄ 100 LAT OD ROXX <3
niedziela, 19 maja 2013
Rozdział szósty .
Rano obudziło mnie szturchanie i natrętne wołanie moje imienia. Ślamazarnie otworzyłam oczy, żeby zobaczyć kto jest tak miły i przerywa mi mój sen. "Sprawca" był Justin, który stał nachylony nade mną i z delikatnym uśmiechem starał się mnie obudzić. Przetarłam dłońmi oczy i usiadłam , opierając się o zimną ścianę. Chłopak posłał mi delikatny uśmiech i usiadł obok.
-Muszę na chwilę iść, ale wrócę- powiedział.
-Przecież nie musisz ze mną siedzieć, nikt cię nie zmusza-odpowiedziałam cicho, ale nadal patrzałam w jego oczy, które wyglądały zupełnie jak morze czekolady.
-Oh, Noemi-westchnął- nie pieprz głupot.
Na mojej twarzy pojawił się grymas, słysząc tak wulgarne słowo z jego ust. Potrzęsłam głową i wstałam z łózka, żeby wejść do łazienki. Chłopak złapał mnie za ramie i przyciągnął do siebie.
-Robisz się nieznośna, Noemi- prawie zaśpiewał.Jego głos jest tak melodyjny i delikatny, ale za razem męski i seksowny. Nie wiem czy tak sie da, ale inaczej nie potrafię tego opisać. Jest dość dziwnym człowiekiem.. jakby w jego wnętrzu znajdowały się dwie zupełnie różne od siebie osoby.
Oblizałam wargi i przymrużyłam oczy. Ja jestem nieznośna? To chyba on jest nieznośny.
-Masz swoje życie, musisz się nim zająć-szepnęłam- nikt nie każe ci ze mną siedzieć, jestem nikim.
-Noemi-warknął- nie jesteś nikim.
-Prawie cię nie znam, Justin-krzyknęłam wyrzucając ręce w górę- tak samo jak ty nie znasz mnie
-Nie dbam o to - uśmiechnął się słodko i musnął moje wargi- Przyjdę później, księżniczko.
Odszedł ode mnie i wyszedł z sali. Stałam tam chwilę jak kołek, nie wiedząc co się wydarzyło i nie specjalnie mając pojęcie co mam ze sobą zrobić. Myślałam ,że nasz pocałunek to jednorazowe zdarzenie, które nie miało prawa się powtórzyć. Wciągnęłam powietrze, które jeszcze było przesiąknięte zapachem Justina i skierowałam się w stronę łazienki. Zmyłam z siebie cały szpitalny brud i wyszłam spod prysznica. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Przebrałam się z powrotem w pidżamę, ponieważ nie miałam żadnych innych ciuchów na zmianę i wróciłam do sali. Bez uśmiechu Justina ta sala jakaś taka pusta, jakby zabrali stąd wszystko co było dobre. Wiem ,że połowę mojego życia przeżyłam w tej samej szarej sali, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak dołującym jest ona miejscem.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki, z nadzieją ,że odbierze i uratuje mnie od tej nudy i szpitalnego pośpiechu. Może będzie tak dobra i pójdzie do mojego domu z zamiarem wzięcia moich ciuchów i kilku niezbędnych rzeczy. Mój ojciec ją zna i jako jedyną osobę toleruje. To właśnie ona zawsze przychodziła do szpitala, gdy w nim byłam, bo mój ojciec nigdy nie miał ochoty mnie odwiedzić.
Dziewczyna odebrała po trzech sygnałach.
-Co się stało, skarbie?-zapytała. Jakim cudem ona jest tak pozytywną osobą? Ja bym tak nie potrafiła, każda rzeczy, ludzki uczynek, czy sytuacja wywołują u mnie grymas. Często popadałam w depresje, użalam się nad sobą, a ona.. ona jest jak drugi Jezus. Jest tak inteligentną osobą, że to az dziwne. Zawsze dokładnie wie co powiedzieć i co zrobić. Wie jak pocieszyć i dać mi chęć do życia, gdy jestem na skraju urwiska.
Ale wracając do mnie i moich problemów z za tolerowaniem mojej własnej osoby- mam ciężkie dni, gdy nawet ona mi nie pomaga, ale nigdy się nie okaleczam. Wiem ,że bogu by się to nie spodobało. Wiem również ,że jest tam , by mnie chronić. Często przypominam sobie o tym ,że zginął w wielkim cierpieniu i to wyłącznie dla nas, byśmy my teraz mieli dobrze.
- Możesz do mnie przyjechać? -zapytałam z nadzieją. Dziewczyna się zaśmiała.
-Jeszcze się pytasz? Wiesz ,że to zrobię nawet i bez twojej prośby.
-A możesz podejść do mnie i zabrać to co zawsze? -zadałam kolejne pytanie, a mój głos był zapewne błagalny.
-Oczywiście-zaśmiała się- tego twojego Justina już nie ma?
-Nie, musiał iść -odpowiedziałam i dotknęłam policzka, który aż parzył od krwisto czerwonych rumieńców.
Zawstydziłam się na słowa "twój Justin". On nie jest mój, nawet nie pomyślałam o tym ,żeby mógł być mój, mimo ,że wczoraj oraz dziś mnie pocałował. To nic nie znaczy. N I C , bynajmniej takie jest moje zdanie.
-Teraz prawdopodobnie się rumienisz- zasugerowała słodkim głosem.
Czy oni wszyscy czytają w myślach? A może to po prostu ja jestem dziwna? Kto wie..
Naszą rozmowę przerwała pielęgniarka, którą dobrze znam. To bardzo miła, blond-włosa kobieta.
Zawsze śpiewa piosenki dla dzieci, gdy daje mi zastrzyk. Traktuje mnie jak dziecko, potrzebujące opieki. Chyba tak jest, prawda?
-Muszę kończyć-powiedziałam, patrząc na zbliżającą się do mnie Betty. - mam nadzieje ,że szybko będziesz u mnie -dodałam i mówiąc wcześniej "pa", rozłączyłam się.
-Kim był ten chłopak, który przesiedział z tobą całą noc?-zapytała, obdarzając mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów jaki kiedykolwiek widziałam. -Czyżby twój chłopak?-zapytała, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć. - nie, nie- machnęłam ręką- to tylko kolega.
-Powiedzmy ,że ci wierzę-zaśmiała się- ale po widoku was śpiących razem, mogę sugerować coś innego. To był bardzo uroczy widok, Noemi- powiedziała, odkręcając korek mojego wenflonu.
-Bałam się burzy.
Ta kobieta jest jak moja druga matka, której bardzo potrzebuję. Jest również wyrozumiała w stosunku do mnie. Dając na przykład- nie miała pretensji o to ,że spaliśmy razem w jednym łóżku szpitalnym, tylko stwierdziła ,że ładnie wyglądaliśmy. Jest ciekawska jak każda mama.
-Było to widać po tym jak wtuliłaś się w jego klatkę piersiową- pisnęła, a ja az podskoczyłam.
Jest również jak przyjaciółka, której możesz się wygadać, gdy tego potrzebujesz i cieszy się twoim szczęściem. Wspominałam ,że Betty to siostra mamy Darcy, czyli jej ciocia? Teraz rozumiecie , dlaczego jest tak miła i po opisie uderzająco podobna do mojej przyjaciółki? Według mnie .. różnią się tylko i wyłącznie wiekiem i kolorem włosów.
Poczułam znajomy chłód rozciągający się wzdłuż mojej żyły, co oznaczało ,że kobieta wstrzyknęła lek do mojego wenflonu. - Ten chłopak jest bardzo przystojny- drążyła temat- jak mu na imię?
-Justin- odpowiedziałam, wymuszając uśmiech. -Długo się znacie?-zapytała, wyciągając strzykawkę.
-Nie aż tak bardzo, ciociu- nazwałam ją tak, bo sama kazała tak do siebie mówić.
Miałam wybrać z pomiędzy "Betty" a "ciocia", więc wybrałam to drugie, sadząc, że to bardziej oddaje szacunek, który mam do niej. Ciężko jest mi mówić do niej, ale i do innych dorosłych po imieniu.
-Cóż, muszę iść do innych pacjentów- powiedziała, wstając ze swojego miejsca. Pomachałam jej i położyłam sie. Wpatrywałam się tempo w ścianę, rozmyślając nad wszystkim i nad niczym.
Chciałam rozważyć każdą opcje uczuć będących we mnie. Wiem ,że coś jest, ale nie wiem co dokładnie. Nie umiem tego rozszyfrować.. to jest takie- inne? A ja jestem zbyt nieśmiała ,żeby dowiedzieć się o tym czegoś więcej.
Usłyszałam otwierające się drzwi i zobaczyłam Darcy idącą do mnie z siatką pełną rzeczy. Czy to rozmyślanie zajęło mi aż tak długo? Podeszła bliżej i pocałowała mnie w policzek. Od razu wyjęła zawartość plastikowej torby i podała mi zestaw ubrań składający się z czarnych spodni i niebieskiego, można powiedzieć ,że morskiego, luźnego sweterka i bielizny. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie i udałam się do łazienki, biorąc przy tym moja kosmetyczkę. Przemyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby. Rozczesałam włosy i związałam je w luźnego koka. Przebrałam się i posmarowałam twarz kremem. Od razu lepiej. Czuję się milion razy lepiej. Wróciłam do sali i usiadłam obok mojej przyjaciółki na łóżku.
-Opowiadaj- zażądała. rozszerzyłam oczy, nie mając pojęcia o co jej tak właściwie chodzi. Chyba to zauważyła, bo od razu powiedziała.- No o twoim koledze- słowo "kolega" zaakcentowała i wymawiając je zrobiła cudzysłów z palców.
-Nie wiem o co ci chodzi- zmarszczyłam brwi. -to tylko kolega
-Ciocia do mnie dzwoniła. Mówiła ,że wyglądacie zupełnie jak zakochani !-pisnęła.
-Przewidziała się- uśmiechnęłam się, chcąc zakryć moje zdenerwowanie.
-A to ,że spał z tobą i przez cała noc cię przytulał też jej sie przewidziało?-zapytała, posyłając mi chytry uśmieszek. Podniosła brew i powiedziała
- Podobno jest gorący.
-To też ci powiedziała ciocia?-zapytałam. Dziewczyna pokiwała głową na "tak"- ona zachowuje się jak nastolatka-stwierdziłam.
-Ona nie ma nawet 30 lat, ma dopiero 26, więc ma do tego prawo - pokazała język i położyła się na moich nogach.
-Czyżby moja Noemi w końcu doszła do wniosku, że miłość jest dobra i zdecydowanie dla niej? -podniosła głowę, żeby dokładnie widzieć moja twarz. Wzruszyłam ramionami i usłyszałam głos Justina.
-Wróciłem, księżniczko.
Obydwie zwróciłyśmy głowy w stronę chłopaków, stojących we framudze szpitalnych drzwi.
-Tęskniłaś, prawda?-zapytał, podchodząc bliżej. Wbiłam wzrok w moje dłonie i pomalowane na miętowo paznokcie.
-To jest Dave- powiedział, podchodząc jeszcze bliżej, aż w końcu stali obok mnie.
Podniosłam głowę i spojrzałam na bruneta, nie mniej przystojnego od Justina. Uśmiechnęłam się i podałam mu dłoń. - Ty za pewne jesteś Darcy?-zwrócił się do dziewczyny siedzącej obok mnie i dosłownie pożerającej obydwóch chłopaków wzrokiem. Gdybyście mogli się jej przyjrzeć.. zobaczylibyście ślinę cieknącą w kąciku jej ust. Jest typem marzycielki, ale i kocha chłopców. Zwykle marzy właśnie o nich i jakiejś wielkiej miłości, która zdarza się tylko w filmach, ewentualnie w książkach i na dodatek jest nierealna, wręcz surrealistyczna.
Dziewczyna skoczyła z łózka i podeszła do chłopców. Podała im rękę i zagryzła wargę.
*
No i jest kolejny, na który musieliście dość długo czekać. Przepraszam. Moja wena jest niezdecydowana. Dzisiaj rozdziału miało nie być, ale wzięłam się i spięłam za przeproszeniem dupę i napisałam.
Źlę się czuję , więc za pewne rozdział jest beznadziejny.. przepraszam ;c.
Powtórzenia, powtórzenia i jeszcze raz powtórzenia.
Przepraszam ,ale nadal się uczę .
"Musimy pozwalać sobie na robienie rzeczy, w których nie jesteśmy dobrzy"- Justin Drew Bieber
Kochani.. dziękuję ,że nadal ze mną jesteście i jakoś dajecie rade czekać na rozdziały i przede wszystkim je czytać. Przepraszam, jeśli w jakiś sposób was zawodzę..
Wczoraj byłam w lesie i wpadłam na pomysł. Chodzi o kolejne opowiadanie, a nawet dwa.. Czy wszystko sumując- po tym opowiadaniu z pewnością będę pisała nadal.
Jeśli macie jakiś pytania, to piszcie na- [TT], [ask] . Bardzo lubię z Wami pisać, jesteście kochane !
Znów się rozpisałam.. cóż- mam nadzieje ,że wyrazicie swoją opinię na temat rozdziału. Musicie wiedzieć ,że wzruszyliście mnie ostatnimi komentarzami ! Oby tak dalej !<3 Znów mam chęci na pisanie dla Was !
To opowiadanie jest tylko i wyłącznie moją twórczością, nie jest tłumaczeniem.
Od polecania swoich blogów jest zakładka "Spam". Przypominam o zakładce "informowani", gdzie możecie dawać swoje twittery, czy numery gg, a ja będę Was informowała.
Zapraszam Was również na jeden z naprawde nielicznych opowiadań (nie tłumaczeń), które czytam. JEst na serio świetny ! <<klik>> , pisze go @kasnkjs
Kocham Was i do następnego- Wasza @GrandMcBer
Mogę liczyc na komentarze? +przepraszam za liczne błędy
-Muszę na chwilę iść, ale wrócę- powiedział.
-Przecież nie musisz ze mną siedzieć, nikt cię nie zmusza-odpowiedziałam cicho, ale nadal patrzałam w jego oczy, które wyglądały zupełnie jak morze czekolady.
-Oh, Noemi-westchnął- nie pieprz głupot.
Na mojej twarzy pojawił się grymas, słysząc tak wulgarne słowo z jego ust. Potrzęsłam głową i wstałam z łózka, żeby wejść do łazienki. Chłopak złapał mnie za ramie i przyciągnął do siebie.
-Robisz się nieznośna, Noemi- prawie zaśpiewał.Jego głos jest tak melodyjny i delikatny, ale za razem męski i seksowny. Nie wiem czy tak sie da, ale inaczej nie potrafię tego opisać. Jest dość dziwnym człowiekiem.. jakby w jego wnętrzu znajdowały się dwie zupełnie różne od siebie osoby.
Oblizałam wargi i przymrużyłam oczy. Ja jestem nieznośna? To chyba on jest nieznośny.
-Masz swoje życie, musisz się nim zająć-szepnęłam- nikt nie każe ci ze mną siedzieć, jestem nikim.
-Noemi-warknął- nie jesteś nikim.
-Prawie cię nie znam, Justin-krzyknęłam wyrzucając ręce w górę- tak samo jak ty nie znasz mnie
-Nie dbam o to - uśmiechnął się słodko i musnął moje wargi- Przyjdę później, księżniczko.
Odszedł ode mnie i wyszedł z sali. Stałam tam chwilę jak kołek, nie wiedząc co się wydarzyło i nie specjalnie mając pojęcie co mam ze sobą zrobić. Myślałam ,że nasz pocałunek to jednorazowe zdarzenie, które nie miało prawa się powtórzyć. Wciągnęłam powietrze, które jeszcze było przesiąknięte zapachem Justina i skierowałam się w stronę łazienki. Zmyłam z siebie cały szpitalny brud i wyszłam spod prysznica. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Przebrałam się z powrotem w pidżamę, ponieważ nie miałam żadnych innych ciuchów na zmianę i wróciłam do sali. Bez uśmiechu Justina ta sala jakaś taka pusta, jakby zabrali stąd wszystko co było dobre. Wiem ,że połowę mojego życia przeżyłam w tej samej szarej sali, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak dołującym jest ona miejscem.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki, z nadzieją ,że odbierze i uratuje mnie od tej nudy i szpitalnego pośpiechu. Może będzie tak dobra i pójdzie do mojego domu z zamiarem wzięcia moich ciuchów i kilku niezbędnych rzeczy. Mój ojciec ją zna i jako jedyną osobę toleruje. To właśnie ona zawsze przychodziła do szpitala, gdy w nim byłam, bo mój ojciec nigdy nie miał ochoty mnie odwiedzić.
Dziewczyna odebrała po trzech sygnałach.
-Co się stało, skarbie?-zapytała. Jakim cudem ona jest tak pozytywną osobą? Ja bym tak nie potrafiła, każda rzeczy, ludzki uczynek, czy sytuacja wywołują u mnie grymas. Często popadałam w depresje, użalam się nad sobą, a ona.. ona jest jak drugi Jezus. Jest tak inteligentną osobą, że to az dziwne. Zawsze dokładnie wie co powiedzieć i co zrobić. Wie jak pocieszyć i dać mi chęć do życia, gdy jestem na skraju urwiska.
Ale wracając do mnie i moich problemów z za tolerowaniem mojej własnej osoby- mam ciężkie dni, gdy nawet ona mi nie pomaga, ale nigdy się nie okaleczam. Wiem ,że bogu by się to nie spodobało. Wiem również ,że jest tam , by mnie chronić. Często przypominam sobie o tym ,że zginął w wielkim cierpieniu i to wyłącznie dla nas, byśmy my teraz mieli dobrze.
- Możesz do mnie przyjechać? -zapytałam z nadzieją. Dziewczyna się zaśmiała.
-Jeszcze się pytasz? Wiesz ,że to zrobię nawet i bez twojej prośby.
-A możesz podejść do mnie i zabrać to co zawsze? -zadałam kolejne pytanie, a mój głos był zapewne błagalny.
-Oczywiście-zaśmiała się- tego twojego Justina już nie ma?
-Nie, musiał iść -odpowiedziałam i dotknęłam policzka, który aż parzył od krwisto czerwonych rumieńców.
Zawstydziłam się na słowa "twój Justin". On nie jest mój, nawet nie pomyślałam o tym ,żeby mógł być mój, mimo ,że wczoraj oraz dziś mnie pocałował. To nic nie znaczy. N I C , bynajmniej takie jest moje zdanie.
-Teraz prawdopodobnie się rumienisz- zasugerowała słodkim głosem.
Czy oni wszyscy czytają w myślach? A może to po prostu ja jestem dziwna? Kto wie..
Naszą rozmowę przerwała pielęgniarka, którą dobrze znam. To bardzo miła, blond-włosa kobieta.
Zawsze śpiewa piosenki dla dzieci, gdy daje mi zastrzyk. Traktuje mnie jak dziecko, potrzebujące opieki. Chyba tak jest, prawda?
-Muszę kończyć-powiedziałam, patrząc na zbliżającą się do mnie Betty. - mam nadzieje ,że szybko będziesz u mnie -dodałam i mówiąc wcześniej "pa", rozłączyłam się.
-Kim był ten chłopak, który przesiedział z tobą całą noc?-zapytała, obdarzając mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów jaki kiedykolwiek widziałam. -Czyżby twój chłopak?-zapytała, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć. - nie, nie- machnęłam ręką- to tylko kolega.
-Powiedzmy ,że ci wierzę-zaśmiała się- ale po widoku was śpiących razem, mogę sugerować coś innego. To był bardzo uroczy widok, Noemi- powiedziała, odkręcając korek mojego wenflonu.
-Bałam się burzy.
Ta kobieta jest jak moja druga matka, której bardzo potrzebuję. Jest również wyrozumiała w stosunku do mnie. Dając na przykład- nie miała pretensji o to ,że spaliśmy razem w jednym łóżku szpitalnym, tylko stwierdziła ,że ładnie wyglądaliśmy. Jest ciekawska jak każda mama.
-Było to widać po tym jak wtuliłaś się w jego klatkę piersiową- pisnęła, a ja az podskoczyłam.
Jest również jak przyjaciółka, której możesz się wygadać, gdy tego potrzebujesz i cieszy się twoim szczęściem. Wspominałam ,że Betty to siostra mamy Darcy, czyli jej ciocia? Teraz rozumiecie , dlaczego jest tak miła i po opisie uderzająco podobna do mojej przyjaciółki? Według mnie .. różnią się tylko i wyłącznie wiekiem i kolorem włosów.
Poczułam znajomy chłód rozciągający się wzdłuż mojej żyły, co oznaczało ,że kobieta wstrzyknęła lek do mojego wenflonu. - Ten chłopak jest bardzo przystojny- drążyła temat- jak mu na imię?
-Justin- odpowiedziałam, wymuszając uśmiech. -Długo się znacie?-zapytała, wyciągając strzykawkę.
-Nie aż tak bardzo, ciociu- nazwałam ją tak, bo sama kazała tak do siebie mówić.
Miałam wybrać z pomiędzy "Betty" a "ciocia", więc wybrałam to drugie, sadząc, że to bardziej oddaje szacunek, który mam do niej. Ciężko jest mi mówić do niej, ale i do innych dorosłych po imieniu.
-Cóż, muszę iść do innych pacjentów- powiedziała, wstając ze swojego miejsca. Pomachałam jej i położyłam sie. Wpatrywałam się tempo w ścianę, rozmyślając nad wszystkim i nad niczym.
Chciałam rozważyć każdą opcje uczuć będących we mnie. Wiem ,że coś jest, ale nie wiem co dokładnie. Nie umiem tego rozszyfrować.. to jest takie- inne? A ja jestem zbyt nieśmiała ,żeby dowiedzieć się o tym czegoś więcej.
Usłyszałam otwierające się drzwi i zobaczyłam Darcy idącą do mnie z siatką pełną rzeczy. Czy to rozmyślanie zajęło mi aż tak długo? Podeszła bliżej i pocałowała mnie w policzek. Od razu wyjęła zawartość plastikowej torby i podała mi zestaw ubrań składający się z czarnych spodni i niebieskiego, można powiedzieć ,że morskiego, luźnego sweterka i bielizny. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie i udałam się do łazienki, biorąc przy tym moja kosmetyczkę. Przemyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby. Rozczesałam włosy i związałam je w luźnego koka. Przebrałam się i posmarowałam twarz kremem. Od razu lepiej. Czuję się milion razy lepiej. Wróciłam do sali i usiadłam obok mojej przyjaciółki na łóżku.
-Opowiadaj- zażądała. rozszerzyłam oczy, nie mając pojęcia o co jej tak właściwie chodzi. Chyba to zauważyła, bo od razu powiedziała.- No o twoim koledze- słowo "kolega" zaakcentowała i wymawiając je zrobiła cudzysłów z palców.
-Nie wiem o co ci chodzi- zmarszczyłam brwi. -to tylko kolega
-Ciocia do mnie dzwoniła. Mówiła ,że wyglądacie zupełnie jak zakochani !-pisnęła.
-Przewidziała się- uśmiechnęłam się, chcąc zakryć moje zdenerwowanie.
-A to ,że spał z tobą i przez cała noc cię przytulał też jej sie przewidziało?-zapytała, posyłając mi chytry uśmieszek. Podniosła brew i powiedziała
- Podobno jest gorący.
-To też ci powiedziała ciocia?-zapytałam. Dziewczyna pokiwała głową na "tak"- ona zachowuje się jak nastolatka-stwierdziłam.
-Ona nie ma nawet 30 lat, ma dopiero 26, więc ma do tego prawo - pokazała język i położyła się na moich nogach.
-Czyżby moja Noemi w końcu doszła do wniosku, że miłość jest dobra i zdecydowanie dla niej? -podniosła głowę, żeby dokładnie widzieć moja twarz. Wzruszyłam ramionami i usłyszałam głos Justina.
-Wróciłem, księżniczko.
Obydwie zwróciłyśmy głowy w stronę chłopaków, stojących we framudze szpitalnych drzwi.
-Tęskniłaś, prawda?-zapytał, podchodząc bliżej. Wbiłam wzrok w moje dłonie i pomalowane na miętowo paznokcie.
-To jest Dave- powiedział, podchodząc jeszcze bliżej, aż w końcu stali obok mnie.
Podniosłam głowę i spojrzałam na bruneta, nie mniej przystojnego od Justina. Uśmiechnęłam się i podałam mu dłoń. - Ty za pewne jesteś Darcy?-zwrócił się do dziewczyny siedzącej obok mnie i dosłownie pożerającej obydwóch chłopaków wzrokiem. Gdybyście mogli się jej przyjrzeć.. zobaczylibyście ślinę cieknącą w kąciku jej ust. Jest typem marzycielki, ale i kocha chłopców. Zwykle marzy właśnie o nich i jakiejś wielkiej miłości, która zdarza się tylko w filmach, ewentualnie w książkach i na dodatek jest nierealna, wręcz surrealistyczna.
Dziewczyna skoczyła z łózka i podeszła do chłopców. Podała im rękę i zagryzła wargę.
*
No i jest kolejny, na który musieliście dość długo czekać. Przepraszam. Moja wena jest niezdecydowana. Dzisiaj rozdziału miało nie być, ale wzięłam się i spięłam za przeproszeniem dupę i napisałam.
Źlę się czuję , więc za pewne rozdział jest beznadziejny.. przepraszam ;c.
Powtórzenia, powtórzenia i jeszcze raz powtórzenia.
Przepraszam ,ale nadal się uczę .
"Musimy pozwalać sobie na robienie rzeczy, w których nie jesteśmy dobrzy"- Justin Drew Bieber
Kochani.. dziękuję ,że nadal ze mną jesteście i jakoś dajecie rade czekać na rozdziały i przede wszystkim je czytać. Przepraszam, jeśli w jakiś sposób was zawodzę..
Wczoraj byłam w lesie i wpadłam na pomysł. Chodzi o kolejne opowiadanie, a nawet dwa.. Czy wszystko sumując- po tym opowiadaniu z pewnością będę pisała nadal.
Jeśli macie jakiś pytania, to piszcie na- [TT], [ask] . Bardzo lubię z Wami pisać, jesteście kochane !
Znów się rozpisałam.. cóż- mam nadzieje ,że wyrazicie swoją opinię na temat rozdziału. Musicie wiedzieć ,że wzruszyliście mnie ostatnimi komentarzami ! Oby tak dalej !<3 Znów mam chęci na pisanie dla Was !
To opowiadanie jest tylko i wyłącznie moją twórczością, nie jest tłumaczeniem.
Od polecania swoich blogów jest zakładka "Spam". Przypominam o zakładce "informowani", gdzie możecie dawać swoje twittery, czy numery gg, a ja będę Was informowała.
Zapraszam Was również na jeden z naprawde nielicznych opowiadań (nie tłumaczeń), które czytam. JEst na serio świetny ! <<klik>> , pisze go @kasnkjs
Kocham Was i do następnego- Wasza @GrandMcBer
Mogę liczyc na komentarze? +przepraszam za liczne błędy
środa, 15 maja 2013
rozdział piąty.
-Wybaczysz mi?-zapytał, kładąc dłoń na kolanie. Kolejna cholerna dawka dreszczy przeszła po moim ciele, powodując ,że w moim brzuchu zebrała się gromada motyli.
-Wybaczysz?-powtórzył, posyłając mi delikatny uśmiech.
-Tak-odpowiedziałam, patrząc się na kołdrę, zakrywającą moje stropy. Jest mi bardzo ciepło, mimo ,że okno jest otarte na roścież, a na dworze pada. Może to właśnie on tak na mnie działa?
Stwierdziłam ,że wstanę i w końcu przebiorę się w pidżamę, którą przyniosła mi Darcy.
Chłopak przyglądał mi się uważnie, gdy przechodziłam obok niego z zamiarem wzięcia pidżamy z szafki.
Gdy stanęłam obok niego, Justin złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie, w rezultacie czego siedziała na jego kolanach. pocałował mnie w obojczyk, gładząc ręka plecy.
-Jest mi bardzo, bardzo przykro-zamruczał. Uśmiechnęłam się delikatnie, zrzedłam z niego i trzymając w garści ubrania-weszłam do łazienki. Nie umyje się dziś, nie mam do tego głowy, ponadto jestem zmęczona.
Związałam tylko włosy w koka na czubku głowy i przebrałam się.
Odkręciłam kurek i pochyliłam się nad umywalką. Przez chwilę wpatrywałam się w płynąca wodę. Zanurzyłam rękę w cieczy i przejechałam nią potwarzy, zmywając z siebie przy okazji makijaż i cały dzisiejszy brud. Wytarłam twarz i wyszłam z pokoju, poprawiając wcześniej krótkie spodenki, które zakrywały mi może mniejsza połowę ud. To krępujące, ponieważ w pokoju siedzi Justin, a ja nienawidzę swojego ciała. Od zawsze go nie znosiłam!
Podeszłam do swojego łóżka i zauważyłam Justina, śpiącego z głowa opartą o łóżko. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam pod kołdrę. Zsunęłam się trochę w dół, żeby móc być "twarzą w twarz" z Justinem. Podciągnęłam kołdrę pod samą szyję i zamknęłam oczy. Po chwili ponownie je otworzyłam i zbliżyłam eis do Justina, by pocałować go w policzek. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym ,że dotknęłam swoimi ustami jego skóry. Zerknęłam na niego.. Miał przyklejony delikatny uśmiech na ustach.
Położył dłoń na moim biodrze i przysunął się bliżej, sprawiając ,że byliśmy niebezpiecznie blisko siebie.
Na chwile wstrzymałam oddech, a moje ciało jakby zdrętwiało. Byliśmy tak blisko. Nigdy nie byłam z nikim tak blisko, N I G D Y.
Przeniósł dłoń na mój policzek i potarł go kciukiem, po czym przeniósł się jeszcze bliżej. Doskonale czułam jego miętowo-słodki oddech na swoich ustach. Chłopak odgarnął moje włosy i przyłączył nasze czoła, a chwile po tym nosy, sprawiając ,że nasze usta były od siebie kilka centymetrów.
Wciągnęłam głęboko powietrze i wypuściłam je ustami. Justin uśmiechnął się i w końcu otworzył oczy, po to by za moment znów je zamknąć. Pochylił się nade mną i dotknął swoimi ustami moje. Zrobiło mi się przyjemnie gorąco, a do mojego brzucha wróciły motyle, które wariowały i skakały, sprawiając mi dziwnie przyjemne uczucie. Otworzyłam na chwile oczy, by ocenić mimikę twarzy Justina. Miał zamknięte oczy, a usta były wygięte w małym uśmiechu. Nawet po ciemku jego rysy były idealne i wyraźne. Ponownie zamknęłam oczy i delektowałam się smakiem ust chłopaka.
Justin nie posunął sie dalej, musnął tylko kilkokrotnie moje wargi i położył głowę na swoim starym miejscu.
Chłopak oblizał wargi i posłał mi kolejny zniewalający uśmiech, ukazując przy tym rzad swoich idealnie prostych i śnieżnobiałych . Poczułam pieczenie w policzkach, co oznaczało ,że się zarumieniłam.
-Dobranoc-mruknął, odsuwając się ode mnie.Zamknęłam oczy i ułożyłam dłoń obok mojej twarzy, Nie potrafiłam zasnąć, wierciłam się na szpitalnym łóżku. Wiem ,że Justinowi jest niewygodnie i to przeze mnie, ponieważ gdybym nie była w szpitalu, on by tu nie siedział.
W sali było słychać wyłacznie oddech Justina, skrzypienie łóżka i deszcz za oknem.
Tak.. deszcz w środku lata. Witajcie w Kanadzie.
Odsunęłam się, sprawdzając ręką czy jest jeszcze miejsce. Stwierdziłam ,że obok mnie może ktoś spokojnie się położyć. Nachyliłam się w stronę Justina i szturchnęłam go w ramie.
-Zbudź się-szepnęłam.
Chłopak otworzył leniwie oczy i wyciągnął w moim kierunku rękę, prawdopodobnie sprawdzając czy jestem obok i czy nic mi się nie dzieje. -Co się dzieje?-zapytał, ponownie kładąc głowę na poduszkę.
-chodź do mnie-poprosiłam, odsuwając się na brzeg łózka. On nie odpowiedział nic, nie wiedziałam co robić, więc po prostu skłamałam - boję się burzy.
Wstał i ściągnął buty, po czym wszedł do łóżka, sprawiając ,że z jednej strony poczułam się źle , a z drugiej nieziemsko dobrze.
Co jeśli Jezusowi to przeszkadza? Co jeśli robię źle- i ma mnie za grzesznice? Nie zniosę tego.
Justin przykrył nas kołdrą i szepnął - nie bój się burzy, jestem tutaj.
Zaśmiałam się pod nosem i zamknęłam, by w końcu móc spokojnie zasnąć.. u boku z Justinem.
Położył dłoń na moim biodrze i przysunął mnie bliżej, sprawiając ,że nasze ciała stykały się. Odruchowo wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczerpnęłam jego powietrza.
Chłopak pocałował mnie w czoło i oplótł ramionami moje ciało. Zadrżałam, czując jego dotyk. Jak on na mnie działa.
Lubię go, przyznaję się bez bicia. Zdecydowanie jestem nim zauroczona .
*
Krótki- wiem.
Nudny- wiem.
Późno dodany- wiem.
Masa błędów- wiem.
Zawiodłam Was- Wiem i przepraszam, jestem tylko człowiekiem.
Nie miałam weny do tego rozdziału..
Mogę Was prosić o jedną rzecz? Piszcie w komentarzach co sadzicie o R O Z D Z I A L E.
To dla mnie bardzo ważne, komentarze typu "fajny rozdział", "Czekam na nn" "Fajnie piszesz"- nie satysfakcjonują mnie . Chciałabym ,żebyście ocenili zawartość rozdziału.
Co Wam się podoba i co nie. Możecie cytować, nie wiem.. co chcecie.
Czytając komentarze pod dangerem, czy innym blogu- zazdroszczę im ,że czytelnicy tak przeżywają tę historię. U mnie czegoś takie nie ma, a jak test to rzadko.
JEDNOCZEŚNIE CHCE PODZIĘKOWAĆ WAM, MOIM CZYTELNIKOM ,ŻE JESTEŚCIE I ZA KOMENTARZE POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM. Kocham Was, do Następnego.
Wasza @GrandMcBer
-Wybaczysz?-powtórzył, posyłając mi delikatny uśmiech.
-Tak-odpowiedziałam, patrząc się na kołdrę, zakrywającą moje stropy. Jest mi bardzo ciepło, mimo ,że okno jest otarte na roścież, a na dworze pada. Może to właśnie on tak na mnie działa?
Stwierdziłam ,że wstanę i w końcu przebiorę się w pidżamę, którą przyniosła mi Darcy.
Chłopak przyglądał mi się uważnie, gdy przechodziłam obok niego z zamiarem wzięcia pidżamy z szafki.
Gdy stanęłam obok niego, Justin złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie, w rezultacie czego siedziała na jego kolanach. pocałował mnie w obojczyk, gładząc ręka plecy.
-Jest mi bardzo, bardzo przykro-zamruczał. Uśmiechnęłam się delikatnie, zrzedłam z niego i trzymając w garści ubrania-weszłam do łazienki. Nie umyje się dziś, nie mam do tego głowy, ponadto jestem zmęczona.
Związałam tylko włosy w koka na czubku głowy i przebrałam się.
Odkręciłam kurek i pochyliłam się nad umywalką. Przez chwilę wpatrywałam się w płynąca wodę. Zanurzyłam rękę w cieczy i przejechałam nią potwarzy, zmywając z siebie przy okazji makijaż i cały dzisiejszy brud. Wytarłam twarz i wyszłam z pokoju, poprawiając wcześniej krótkie spodenki, które zakrywały mi może mniejsza połowę ud. To krępujące, ponieważ w pokoju siedzi Justin, a ja nienawidzę swojego ciała. Od zawsze go nie znosiłam!
Podeszłam do swojego łóżka i zauważyłam Justina, śpiącego z głowa opartą o łóżko. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam pod kołdrę. Zsunęłam się trochę w dół, żeby móc być "twarzą w twarz" z Justinem. Podciągnęłam kołdrę pod samą szyję i zamknęłam oczy. Po chwili ponownie je otworzyłam i zbliżyłam eis do Justina, by pocałować go w policzek. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym ,że dotknęłam swoimi ustami jego skóry. Zerknęłam na niego.. Miał przyklejony delikatny uśmiech na ustach.
Położył dłoń na moim biodrze i przysunął się bliżej, sprawiając ,że byliśmy niebezpiecznie blisko siebie.
Na chwile wstrzymałam oddech, a moje ciało jakby zdrętwiało. Byliśmy tak blisko. Nigdy nie byłam z nikim tak blisko, N I G D Y.
Przeniósł dłoń na mój policzek i potarł go kciukiem, po czym przeniósł się jeszcze bliżej. Doskonale czułam jego miętowo-słodki oddech na swoich ustach. Chłopak odgarnął moje włosy i przyłączył nasze czoła, a chwile po tym nosy, sprawiając ,że nasze usta były od siebie kilka centymetrów.
Wciągnęłam głęboko powietrze i wypuściłam je ustami. Justin uśmiechnął się i w końcu otworzył oczy, po to by za moment znów je zamknąć. Pochylił się nade mną i dotknął swoimi ustami moje. Zrobiło mi się przyjemnie gorąco, a do mojego brzucha wróciły motyle, które wariowały i skakały, sprawiając mi dziwnie przyjemne uczucie. Otworzyłam na chwile oczy, by ocenić mimikę twarzy Justina. Miał zamknięte oczy, a usta były wygięte w małym uśmiechu. Nawet po ciemku jego rysy były idealne i wyraźne. Ponownie zamknęłam oczy i delektowałam się smakiem ust chłopaka.
Justin nie posunął sie dalej, musnął tylko kilkokrotnie moje wargi i położył głowę na swoim starym miejscu.
Chłopak oblizał wargi i posłał mi kolejny zniewalający uśmiech, ukazując przy tym rzad swoich idealnie prostych i śnieżnobiałych . Poczułam pieczenie w policzkach, co oznaczało ,że się zarumieniłam.
-Dobranoc-mruknął, odsuwając się ode mnie.Zamknęłam oczy i ułożyłam dłoń obok mojej twarzy, Nie potrafiłam zasnąć, wierciłam się na szpitalnym łóżku. Wiem ,że Justinowi jest niewygodnie i to przeze mnie, ponieważ gdybym nie była w szpitalu, on by tu nie siedział.
W sali było słychać wyłacznie oddech Justina, skrzypienie łóżka i deszcz za oknem.
Tak.. deszcz w środku lata. Witajcie w Kanadzie.
Odsunęłam się, sprawdzając ręką czy jest jeszcze miejsce. Stwierdziłam ,że obok mnie może ktoś spokojnie się położyć. Nachyliłam się w stronę Justina i szturchnęłam go w ramie.
-Zbudź się-szepnęłam.
Chłopak otworzył leniwie oczy i wyciągnął w moim kierunku rękę, prawdopodobnie sprawdzając czy jestem obok i czy nic mi się nie dzieje. -Co się dzieje?-zapytał, ponownie kładąc głowę na poduszkę.
-chodź do mnie-poprosiłam, odsuwając się na brzeg łózka. On nie odpowiedział nic, nie wiedziałam co robić, więc po prostu skłamałam - boję się burzy.
Wstał i ściągnął buty, po czym wszedł do łóżka, sprawiając ,że z jednej strony poczułam się źle , a z drugiej nieziemsko dobrze.
Co jeśli Jezusowi to przeszkadza? Co jeśli robię źle- i ma mnie za grzesznice? Nie zniosę tego.
Justin przykrył nas kołdrą i szepnął - nie bój się burzy, jestem tutaj.
Zaśmiałam się pod nosem i zamknęłam, by w końcu móc spokojnie zasnąć.. u boku z Justinem.
Położył dłoń na moim biodrze i przysunął mnie bliżej, sprawiając ,że nasze ciała stykały się. Odruchowo wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczerpnęłam jego powietrza.
Chłopak pocałował mnie w czoło i oplótł ramionami moje ciało. Zadrżałam, czując jego dotyk. Jak on na mnie działa.
Lubię go, przyznaję się bez bicia. Zdecydowanie jestem nim zauroczona .
*
Krótki- wiem.
Nudny- wiem.
Późno dodany- wiem.
Masa błędów- wiem.
Zawiodłam Was- Wiem i przepraszam, jestem tylko człowiekiem.
Nie miałam weny do tego rozdziału..
Mogę Was prosić o jedną rzecz? Piszcie w komentarzach co sadzicie o R O Z D Z I A L E.
To dla mnie bardzo ważne, komentarze typu "fajny rozdział", "Czekam na nn" "Fajnie piszesz"- nie satysfakcjonują mnie . Chciałabym ,żebyście ocenili zawartość rozdziału.
Co Wam się podoba i co nie. Możecie cytować, nie wiem.. co chcecie.
Czytając komentarze pod dangerem, czy innym blogu- zazdroszczę im ,że czytelnicy tak przeżywają tę historię. U mnie czegoś takie nie ma, a jak test to rzadko.
JEDNOCZEŚNIE CHCE PODZIĘKOWAĆ WAM, MOIM CZYTELNIKOM ,ŻE JESTEŚCIE I ZA KOMENTARZE POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM. Kocham Was, do Następnego.
Wasza @GrandMcBer
czwartek, 9 maja 2013
rozdział czwarty.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, wyszedłem z auta i wziąłem dziewczynę na ręce, a noga kopnąłem drzwi ciężarówki, w rezultacie czego zamknęły się. Popatrzałam na Noemi, była taka piękna, mimo tego ,że była cholernie blada. Jej wargi pozostały różowe , a wiatr rozwiał jej włosy.
Wszedłem do szpitala i popędziłem w kierunku recepcji. Kobieta siedząca za szybką, była w średnim wieku. Miała czarne, średniej długości włosy, niebieskie oczy i piękny uśmiech, co sprawiało ,że wyglądała wyjątkowo.
-Co się jej stało?-krzyknęła i otworzyła drzwi, po czym podbiegła do mnie i dziewczyny leżącej na moich rękach. Dotknęła jej czoła i nadgarstka. Zawołała kilku mężczyzn.
-Jest na coś chora?-zapytała, prawdopodobnie biorąc mnie za jej chłopaka. Nie żebym protestował, czy coś..
-Nie mam bladego pojęcia-przyznałem zgodnie z prawdą, spuszczając głowę, ponieważ czuję się beznadziejny.
-Co się wydarzyło?-zadała kolejne pytanie. Zastanawiałem się nad tym, czy powiedziec prawde, czy skłamać?
Podbiegli do nas sanitariusze z łóżkiem na kółkach i zabrali z rak moją Noemi, po chwili kładąc ją na łóżku. Spojrzałem ostatni raz na nią i pojechali . Zacisnąłem pieści, nie chciałem ,żeby została sama, co jesli się obudzi? Poza tym.. chce być obok niej, to chyba proste. chciałem iść za nimi, ale przypomniałem sobie ,że muszę wszystko wyjaśnić tej kobiecie.
-Cóż.. byliśmy nad wodą, a ja szczerze powiedziawszy chciałem jej zaimponować i przy okazji nastraszyć- pociągnąłem za moje prawie suche włosy- więc wskoczyłem z wysokiego klifu prosto do wody, po czym udawałem ,że coś mi się stało.-opowiedziałem jej, ściągając wargi w cienką linię. -Kiedy wróciłem do niej, ona leżała na ziemi, nie ruszając się -dokończyłem, a kobieta skarciła mnie wzrokiem.
-Zdajesz sobie sprawę ,że to było niebezpieczne i przede wszystkim nieodpowiedzialne?-warknęła
-Tak, wiem-mruknąłem-każdy uczy się na błędach.
-Oby twój błąd nie zostawił po sobie trwałych śladów-powiedziała, siadając do komputera.
Nie wiem czy chciała mi przez te słowa powiedzieć, że jest szansa na to ,że może się jej coś stać, coś poważniejszego, czy ,że może umrzeć.
-Jak dziewczyna ma na imię?
Chwile się zastanowiłem, chcąc odnaleźć w pamięci jej nazwisko.
-Noemi Hope- odpowiedziałem, przyglądając się jej palcom, które wstukiwały coś na klawiaturze komputera.
-Możesz powiadomić kogoś z jej rodziny? -zapytała, już chciałem się zgodzić, gdy przypomniałem sobie ,że nie znam nikogo. Posłałem jej sztuczny uśmiech, wycierając przy tym łzę.
-Nie, cała jej rodzina wyjechała, ale niech siepani nie martwi-przerwałem na chwile- jestem jej chłopakiem, zostawili ją pod moja opieką. Ufają mi, a ja ich zawiodłem-kolejne kłamstwo wydostało się z moich ust i ujrzało światło dzienne.
-Obydwoje jesteśmy pełnoletni-dodałem, zastanawiając się nad słowami kobiety.
"Oby twój błąd nie zostawił po sobie trwałych śladów"
Zacisnąłem szczękę i czekałem ,aż coś powie. -daj mi swój dowód.
Wyciągnąłem dokumenty z portfela i podałem kobiecie, która przez chwilę mu się przyglądała.
Wiem ,że ci się podobam..gdybym nie poznał Noemi, najprawdopodobniej teraz bym cię rżnął -pomyślałem.
Przejechałem po twarzy obiema dłońmi, zamierzając się ogarnąć i obudzić, żebym był w stanie myśleć trzeźwo.
Chyba nie bardzo do mnie dochodzi to, co właśnie się stało. Z mojej pieprzonej winy.
Bieber, kurwa zrób cos ze sobą. W końcu jesteś tym pierdolonym dorosłym.
-Wiedziałeś ,że jest chora na serce? -zapytała, a ja otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia.
-N-nie-jęknąłem- nic nigdy nie wspominała.
Podszedł do nas mężczyzna, ten sam ,który zabrał moja ślicznotkę.Podał kobiecie kartkę i obdarzając mnie delikatnym uśmiechem- odszedł.
-Twoja dziewczyna się obudziła, wychodzi na to ,że miała atak serca-powiedziała, a ja zachichotałem, przez słowa "twoja dziewczyna".
-Dobrze, że nic jej nie jest-wypuściłem powietrze ustami.
-Możesz do niej iść, sala numer 113, piętro 2. Wymamrotałem słowa podziękowania i ruszyłem w stronę windy. Nacisnąłem przycisk numer "2" i czekałem, aż znajdę się na odpowiednim pietrze.
Gdybym wiedział ,że jest chora, do głowy by mi nie wpadło ,żeby robić sobie żarty.
1-nauczyć się być odpowiedzialnym.
2-dowiedzieć się więcej o tej brązowo-włosej piękności.
Zacząłem szukać sali, w której leży "moja dziewczyna" . Kiedy otworzyłem drzwi do sali "113", zobaczyłem dziewczynę leżącą na łóżku. Wpatrywała się tempo w ścianę naprzeciwko siebie. Gdy zamknąłem drzwi lekkim trzaskiem i podszedłem do niej, ta nawet nie zwróciła na mnie uwagi.
Jej wyraz twarzy był nijaki, a kolory z jej buzi odpłynęły w nicość.
Usiadłem na krześle obok i chciałem złapać jej słoń, ale ona ją szybko zabrała.
-Tak się martwiłem-szepnąłem. Zauważyłem ,że jej policzki sa mokre (najprawdopodobniej) od łez. Jej łzy są spowodowane przeze mnie, bo jestem chujem.
Nie odpowiedziała nic, przejechała dłonią po włosach i położyła je wszystkie na jednej stronie ramienia.
wstałem i zbliżyłem sie do niej, położyłem usta na jej uchu
-wybaczysz mi?
Zadrżała i przełknęła głośno ślinę.
-Co mam ci wybaczyć?-krzyknęła i w końcu się na mnie spojrzała, jej oczy były wypełnione łzami- to ,że zachowałeś się jak chuj i przez ciebie znów miałam ten pierdolony atak? O tak, jasne ,że ci wybaczam-powiedziała sarkastycznie.
Zachichotałem, kiedy zdałem sobie sprawę ,że pierwszy raz przy mnie przeklęła i zachowała się "groźnie".
-To nie śmieszne-fuknęła.
-Przepraszam, księżniczko-pocałowałem jej szyję, a ona powiedziała:
-Proszę ,przestań.
-Co mam przestać? -złożyłem kolejny pocałunek, a ona się zarumieniła.
-kochasz to- powiedziałem zmysłowym głosem i usiadłem na krzesełku, wpatrując się w jej twarz, która zaczynała nabierać kolorów.
-Nienawidzę cię-szepnęła i spuściła głowę.
-uwielbiasz mnie-droczyłem się z nią.
-Nie, denerwujesz mnie-powiedziała patrząc na mnie złowrogo-jesteś chujem
-Twoja umiejętność perswazji jest znikoma, skarbie-pościłem jej oczko, a jej policzki zrobiły się czerwone.
To było urocze.
-Potrzebujesz czegoś?-zapytałem.
Dziewczyna pokiwała głową na "nie", wstałem i wyszedłem, jednak zanim to zrobiłem pocałowałem ja w policzek, mówiąc ,że za chwile wracam. Dziewczyna przytaknęła i wróciła do swojego zajęcia- przyglądania sie ścianie.
Noemi's POV
westchnęłam głośno i sięgnęłam na szafkę, na której leżał mój telefon. Od razu wybrałam numer Darcy i przyłożyłam telefon do ucha, w które wcześniej całował mnie Justin. Na sama myśl poczułam motylki w brzuchu.
Dziewczyna odebrała po drugim sygnale, wiem ,że zawsze mogę na niej polegać.
-Czesć kochanie-przywitała się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Cześć Darcy, możesz przyjechać na chwilę do szpitala? -zapytałam, dobrze ,że dziewczyna do szpitala ma 10 minut drogi na nogach, nie wspominając o jeździe samochodem.
-Znowu źle z sercem? -westchnęła. -Jasne ,że przyjadę, dobrze ,że zostawiłaś u mnie kilka rzeczy-zaśmiała się -już jadę, kocham cię.
Oparłam głowę o poduszkę i na chwilę zamknęłam oczy, prawdopodobnie zasnęłam.
Poczułam rękę, która szturchała mną, aż się obudziłam. Otworzyłam leniwie oczy i przetarłam twarz dłońmi. Zobaczyłam swoja przyjaciółkę z reklamówką w ręce.
Pocałowała mnie w policzek i zaczęła wypakowywać wszystkie rzeczy. Jest kochana.
Podała mi do reki tomik poezji , uwielbiam to, a Darcy dobrze o tym wie.
Posłałam jej wdzięczne spojrzenie,a ona usiadła obok. Chciała ,żebym powiedziała, jak doszło do tego ,że jestem w szpitalu, ale zadzwoniła do niej mama, mówiąc ,że miała być chwilę. Jej mama również jest kochana, ale jest nadopiekuńcza.
Pożegnała się ze mną i wyszła, mówiąc ,że jutro wróci. Uśmiechnęłam sie delikatnie i wzięłam książkę do ręki. Otworzyłam na pierwszym wierszy. Przejechałam palcem po zżółkniętej kartce. Tak, mam ta książę od dawna i często do niej zaglądam, mogę powiedzieć ,że mnie inspiruje. Uwielbiam poezje !
"W trzeszczącym wózku z przewiązanymi oczami
w drodze do izby tortur
czesała jasne włosy i wplatała w nie
czarny bez
żeglarze jak zwykle się spóźniali
Śmierć jak miłość spadła na nią
znienacka (...)"
Wybrałam losowo stronę, padło na 11.
"Chciałem wejść w ciebie jak w najbogatszą
bibliotekę Pozwolić się uwieść wszystkim
twoim stronom Oswoić się rozgościć
a potem smakować szczegóły każdej linii
wiodącej puls w plus minus nieskończoność"
Poczułam dotyk na ramieniu, więc oderwałam się od wiersza i zwróciłam wzrok w kierunku "sprawcy", stał obok i delikatnie masował moją skórę. Justin uśmiechnął się i położył reklamówkę na szafce, która stoi po lewej stronie łózka, kilka kroków od drzwi łazienki. Zaczął wypakowywać jedzenie , a ja skrzywiłam się.
Nie chce nic od niego, poza tym jest mi głupio .. I NADAL JESTEM NA NIEGO ZŁA.
-Ktoś był u ciebie?-zapytał, biorąc do ręki karton soku pomarańczowego, który przyniosła Darcy.
-Moja przyjaciółka- odpowiedziałam.
-Muszę ją poznać -stwierdził, zbliżając sie do mnie i całując w policzek. Dlaczego on się tak zachowuje. Jak istny idiota.
-Jesteś zbyt nieśmiała, żeby mi powiedzieć ,że mam się odpierdolić?-zapytał, ale zabrzmiało to raczej jak stwierdzenie.
Cholera, czy on czyta w myślach? Przytaknęłam.
-I tak wiem ,że ci się to podoba-powiedział, akcentując każde słowo z osobna.
Zagryzłam wargę, wiedząc ,że ma racje. Cholera, ma pieprzoną rację! Uwielbiam , gdy mnie dotyka. Czuję się w tedy inaczej, tak jakbym połknęła milion motylów. To mało znane mi uczucie.
-Jesteś rozkoszna ,gdy się rumienisz-zamruczał- z mojego powodu.
-Zostanę z tobą dzisiejszej nocy -powiedział i rozsiadł się wygodnie.
Moją odpowiedzią było ciche westchniecie. Spojrzałam na stolik, który aż pękał w szafach od jedzenia.
-Skąd to wziąłeś o tej godzinie? -wskazałam na jedzenie.
-Niedaleko jest sklep czynny 24 na dobę-wzruszył ramionami.
-Noemi..-zaczął- przepraszam za ten żart
Przewróciłam oczami - myślałem ,że będzie zabawnie. -powiedział, robiąc smutne oczka.
-Widocznie się pomyliłeś-szepnęłam . Nie będę rozpaczała z powodu ,że znów tu trafiłam.
Szpital to tak na prawdę mój drugi dom. Jestem przyzwyczajona do tej szpitalnej rutyny.
Zawsze to samo. to same leki. Te same badania. Te same wyniki. Ci sami doktorzy i pielęgniarki, którzy znają mnie, bo jetem tu weteranem. Ten sam szpitalny zapach i szpitalne jedzenie. Te same igły, strzykawki, wenflony, kroplówki, skalpele, maski tlenowe, termometry, ciśnieniomierze, wszystkie te same urządzenia. Te same szare sale, ściany, podłogi. Ten sam pokój zabiegowy. Ta sama sala operacyjna i wybudzeniowa.
Te same rozcięte blizny, często nawet ci sami pacjenci.
*
Odechciewa mi się pisać, bo chyba już nie mam dla kogo.
Przepraszam ,jesli mylę "Noemi" z "Neomi"
@GrandMcBer
Wszedłem do szpitala i popędziłem w kierunku recepcji. Kobieta siedząca za szybką, była w średnim wieku. Miała czarne, średniej długości włosy, niebieskie oczy i piękny uśmiech, co sprawiało ,że wyglądała wyjątkowo.
-Co się jej stało?-krzyknęła i otworzyła drzwi, po czym podbiegła do mnie i dziewczyny leżącej na moich rękach. Dotknęła jej czoła i nadgarstka. Zawołała kilku mężczyzn.
-Jest na coś chora?-zapytała, prawdopodobnie biorąc mnie za jej chłopaka. Nie żebym protestował, czy coś..
-Nie mam bladego pojęcia-przyznałem zgodnie z prawdą, spuszczając głowę, ponieważ czuję się beznadziejny.
-Co się wydarzyło?-zadała kolejne pytanie. Zastanawiałem się nad tym, czy powiedziec prawde, czy skłamać?
Podbiegli do nas sanitariusze z łóżkiem na kółkach i zabrali z rak moją Noemi, po chwili kładąc ją na łóżku. Spojrzałem ostatni raz na nią i pojechali . Zacisnąłem pieści, nie chciałem ,żeby została sama, co jesli się obudzi? Poza tym.. chce być obok niej, to chyba proste. chciałem iść za nimi, ale przypomniałem sobie ,że muszę wszystko wyjaśnić tej kobiecie.
-Cóż.. byliśmy nad wodą, a ja szczerze powiedziawszy chciałem jej zaimponować i przy okazji nastraszyć- pociągnąłem za moje prawie suche włosy- więc wskoczyłem z wysokiego klifu prosto do wody, po czym udawałem ,że coś mi się stało.-opowiedziałem jej, ściągając wargi w cienką linię. -Kiedy wróciłem do niej, ona leżała na ziemi, nie ruszając się -dokończyłem, a kobieta skarciła mnie wzrokiem.
-Zdajesz sobie sprawę ,że to było niebezpieczne i przede wszystkim nieodpowiedzialne?-warknęła
-Tak, wiem-mruknąłem-każdy uczy się na błędach.
-Oby twój błąd nie zostawił po sobie trwałych śladów-powiedziała, siadając do komputera.
Nie wiem czy chciała mi przez te słowa powiedzieć, że jest szansa na to ,że może się jej coś stać, coś poważniejszego, czy ,że może umrzeć.
-Jak dziewczyna ma na imię?
Chwile się zastanowiłem, chcąc odnaleźć w pamięci jej nazwisko.
-Noemi Hope- odpowiedziałem, przyglądając się jej palcom, które wstukiwały coś na klawiaturze komputera.
-Możesz powiadomić kogoś z jej rodziny? -zapytała, już chciałem się zgodzić, gdy przypomniałem sobie ,że nie znam nikogo. Posłałem jej sztuczny uśmiech, wycierając przy tym łzę.
-Nie, cała jej rodzina wyjechała, ale niech siepani nie martwi-przerwałem na chwile- jestem jej chłopakiem, zostawili ją pod moja opieką. Ufają mi, a ja ich zawiodłem-kolejne kłamstwo wydostało się z moich ust i ujrzało światło dzienne.
-Obydwoje jesteśmy pełnoletni-dodałem, zastanawiając się nad słowami kobiety.
"Oby twój błąd nie zostawił po sobie trwałych śladów"
Zacisnąłem szczękę i czekałem ,aż coś powie. -daj mi swój dowód.
Wyciągnąłem dokumenty z portfela i podałem kobiecie, która przez chwilę mu się przyglądała.
Wiem ,że ci się podobam..gdybym nie poznał Noemi, najprawdopodobniej teraz bym cię rżnął -pomyślałem.
Przejechałem po twarzy obiema dłońmi, zamierzając się ogarnąć i obudzić, żebym był w stanie myśleć trzeźwo.
Chyba nie bardzo do mnie dochodzi to, co właśnie się stało. Z mojej pieprzonej winy.
Bieber, kurwa zrób cos ze sobą. W końcu jesteś tym pierdolonym dorosłym.
-Wiedziałeś ,że jest chora na serce? -zapytała, a ja otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia.
-N-nie-jęknąłem- nic nigdy nie wspominała.
Podszedł do nas mężczyzna, ten sam ,który zabrał moja ślicznotkę.Podał kobiecie kartkę i obdarzając mnie delikatnym uśmiechem- odszedł.
-Twoja dziewczyna się obudziła, wychodzi na to ,że miała atak serca-powiedziała, a ja zachichotałem, przez słowa "twoja dziewczyna".
-Dobrze, że nic jej nie jest-wypuściłem powietrze ustami.
-Możesz do niej iść, sala numer 113, piętro 2. Wymamrotałem słowa podziękowania i ruszyłem w stronę windy. Nacisnąłem przycisk numer "2" i czekałem, aż znajdę się na odpowiednim pietrze.
Gdybym wiedział ,że jest chora, do głowy by mi nie wpadło ,żeby robić sobie żarty.
1-nauczyć się być odpowiedzialnym.
2-dowiedzieć się więcej o tej brązowo-włosej piękności.
Zacząłem szukać sali, w której leży "moja dziewczyna" . Kiedy otworzyłem drzwi do sali "113", zobaczyłem dziewczynę leżącą na łóżku. Wpatrywała się tempo w ścianę naprzeciwko siebie. Gdy zamknąłem drzwi lekkim trzaskiem i podszedłem do niej, ta nawet nie zwróciła na mnie uwagi.
Jej wyraz twarzy był nijaki, a kolory z jej buzi odpłynęły w nicość.
Usiadłem na krześle obok i chciałem złapać jej słoń, ale ona ją szybko zabrała.
-Tak się martwiłem-szepnąłem. Zauważyłem ,że jej policzki sa mokre (najprawdopodobniej) od łez. Jej łzy są spowodowane przeze mnie, bo jestem chujem.
Nie odpowiedziała nic, przejechała dłonią po włosach i położyła je wszystkie na jednej stronie ramienia.
wstałem i zbliżyłem sie do niej, położyłem usta na jej uchu
-wybaczysz mi?
Zadrżała i przełknęła głośno ślinę.
-Co mam ci wybaczyć?-krzyknęła i w końcu się na mnie spojrzała, jej oczy były wypełnione łzami- to ,że zachowałeś się jak chuj i przez ciebie znów miałam ten pierdolony atak? O tak, jasne ,że ci wybaczam-powiedziała sarkastycznie.
Zachichotałem, kiedy zdałem sobie sprawę ,że pierwszy raz przy mnie przeklęła i zachowała się "groźnie".
-To nie śmieszne-fuknęła.
-Przepraszam, księżniczko-pocałowałem jej szyję, a ona powiedziała:
-Proszę ,przestań.
-Co mam przestać? -złożyłem kolejny pocałunek, a ona się zarumieniła.
-kochasz to- powiedziałem zmysłowym głosem i usiadłem na krzesełku, wpatrując się w jej twarz, która zaczynała nabierać kolorów.
-Nienawidzę cię-szepnęła i spuściła głowę.
-uwielbiasz mnie-droczyłem się z nią.
-Nie, denerwujesz mnie-powiedziała patrząc na mnie złowrogo-jesteś chujem
-Twoja umiejętność perswazji jest znikoma, skarbie-pościłem jej oczko, a jej policzki zrobiły się czerwone.
To było urocze.
-Potrzebujesz czegoś?-zapytałem.
Dziewczyna pokiwała głową na "nie", wstałem i wyszedłem, jednak zanim to zrobiłem pocałowałem ja w policzek, mówiąc ,że za chwile wracam. Dziewczyna przytaknęła i wróciła do swojego zajęcia- przyglądania sie ścianie.
Noemi's POV
westchnęłam głośno i sięgnęłam na szafkę, na której leżał mój telefon. Od razu wybrałam numer Darcy i przyłożyłam telefon do ucha, w które wcześniej całował mnie Justin. Na sama myśl poczułam motylki w brzuchu.
Dziewczyna odebrała po drugim sygnale, wiem ,że zawsze mogę na niej polegać.
-Czesć kochanie-przywitała się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Cześć Darcy, możesz przyjechać na chwilę do szpitala? -zapytałam, dobrze ,że dziewczyna do szpitala ma 10 minut drogi na nogach, nie wspominając o jeździe samochodem.
-Znowu źle z sercem? -westchnęła. -Jasne ,że przyjadę, dobrze ,że zostawiłaś u mnie kilka rzeczy-zaśmiała się -już jadę, kocham cię.
Oparłam głowę o poduszkę i na chwilę zamknęłam oczy, prawdopodobnie zasnęłam.
Poczułam rękę, która szturchała mną, aż się obudziłam. Otworzyłam leniwie oczy i przetarłam twarz dłońmi. Zobaczyłam swoja przyjaciółkę z reklamówką w ręce.
Pocałowała mnie w policzek i zaczęła wypakowywać wszystkie rzeczy. Jest kochana.
Podała mi do reki tomik poezji , uwielbiam to, a Darcy dobrze o tym wie.
Posłałam jej wdzięczne spojrzenie,a ona usiadła obok. Chciała ,żebym powiedziała, jak doszło do tego ,że jestem w szpitalu, ale zadzwoniła do niej mama, mówiąc ,że miała być chwilę. Jej mama również jest kochana, ale jest nadopiekuńcza.
Pożegnała się ze mną i wyszła, mówiąc ,że jutro wróci. Uśmiechnęłam sie delikatnie i wzięłam książkę do ręki. Otworzyłam na pierwszym wierszy. Przejechałam palcem po zżółkniętej kartce. Tak, mam ta książę od dawna i często do niej zaglądam, mogę powiedzieć ,że mnie inspiruje. Uwielbiam poezje !
"W trzeszczącym wózku z przewiązanymi oczami
w drodze do izby tortur
czesała jasne włosy i wplatała w nie
czarny bez
żeglarze jak zwykle się spóźniali
Śmierć jak miłość spadła na nią
znienacka (...)"
Wybrałam losowo stronę, padło na 11.
"Chciałem wejść w ciebie jak w najbogatszą
bibliotekę Pozwolić się uwieść wszystkim
twoim stronom Oswoić się rozgościć
a potem smakować szczegóły każdej linii
wiodącej puls w plus minus nieskończoność"
Poczułam dotyk na ramieniu, więc oderwałam się od wiersza i zwróciłam wzrok w kierunku "sprawcy", stał obok i delikatnie masował moją skórę. Justin uśmiechnął się i położył reklamówkę na szafce, która stoi po lewej stronie łózka, kilka kroków od drzwi łazienki. Zaczął wypakowywać jedzenie , a ja skrzywiłam się.
Nie chce nic od niego, poza tym jest mi głupio .. I NADAL JESTEM NA NIEGO ZŁA.
-Ktoś był u ciebie?-zapytał, biorąc do ręki karton soku pomarańczowego, który przyniosła Darcy.
-Moja przyjaciółka- odpowiedziałam.
-Muszę ją poznać -stwierdził, zbliżając sie do mnie i całując w policzek. Dlaczego on się tak zachowuje. Jak istny idiota.
-Jesteś zbyt nieśmiała, żeby mi powiedzieć ,że mam się odpierdolić?-zapytał, ale zabrzmiało to raczej jak stwierdzenie.
Cholera, czy on czyta w myślach? Przytaknęłam.
-I tak wiem ,że ci się to podoba-powiedział, akcentując każde słowo z osobna.
Zagryzłam wargę, wiedząc ,że ma racje. Cholera, ma pieprzoną rację! Uwielbiam , gdy mnie dotyka. Czuję się w tedy inaczej, tak jakbym połknęła milion motylów. To mało znane mi uczucie.
-Jesteś rozkoszna ,gdy się rumienisz-zamruczał- z mojego powodu.
-Zostanę z tobą dzisiejszej nocy -powiedział i rozsiadł się wygodnie.
Moją odpowiedzią było ciche westchniecie. Spojrzałam na stolik, który aż pękał w szafach od jedzenia.
-Skąd to wziąłeś o tej godzinie? -wskazałam na jedzenie.
-Niedaleko jest sklep czynny 24 na dobę-wzruszył ramionami.
-Noemi..-zaczął- przepraszam za ten żart
Przewróciłam oczami - myślałem ,że będzie zabawnie. -powiedział, robiąc smutne oczka.
-Widocznie się pomyliłeś-szepnęłam . Nie będę rozpaczała z powodu ,że znów tu trafiłam.
Szpital to tak na prawdę mój drugi dom. Jestem przyzwyczajona do tej szpitalnej rutyny.
Zawsze to samo. to same leki. Te same badania. Te same wyniki. Ci sami doktorzy i pielęgniarki, którzy znają mnie, bo jetem tu weteranem. Ten sam szpitalny zapach i szpitalne jedzenie. Te same igły, strzykawki, wenflony, kroplówki, skalpele, maski tlenowe, termometry, ciśnieniomierze, wszystkie te same urządzenia. Te same szare sale, ściany, podłogi. Ten sam pokój zabiegowy. Ta sama sala operacyjna i wybudzeniowa.
Te same rozcięte blizny, często nawet ci sami pacjenci.
*
Odechciewa mi się pisać, bo chyba już nie mam dla kogo.
Przepraszam ,jesli mylę "Noemi" z "Neomi"
@GrandMcBer
poniedziałek, 6 maja 2013
Rozdział trzeci.
-Możemy już iśc?-zapytał, puszczając mnie z uścisku.
Pokiwałam głową na tak i narzuciłam na siebie sweterek. Wyszliśmy z domu, zakluczyłam drzwi.
Chłopak otworzył przede mną wejście do auta i ruszyliśmy. Całą drogę byłam wpatrzona w przednią szybę, a chłopak kątem oka na mnie spoglądał. Doskonale to widziałam i zaczęłam się wiercić na siedzeniu z powodu tego ,że krępuję się, gdy ktoś mi się przygląda. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zobaczyłam klif, pod którym rozciągało się jezioro, świecące od księżycowego światła. Jestem dziś tu po raz pierwszy. Musicie sobie wyobrazić jak pięknie wyglądają gwiazdy na niebie. Są na prawdę piękne. Justin otworzył bagażnik ciężarówki i wyciągnął z niej koszyk pełen jedzenia, oraz kocyk. Rozłożył wszystko na ziemi, po czym pomógł mi usiąść. Kiedy zajął miejsce obok mnie, wyciągnął z koszyka sok pomarańczowy i podał mi szklankę. Wzięłam ją i upiłam łyk. Justin uśmiechnął się delikatnie i podał mi pojedynczą, czerwoną niczym krew róże. Zaśmiałam się pod nosem i wymamrotałam słowa podziękowania. Justin wciąż mi się przyglądał
Ma piękne oczy, które pokazują jego piękną duszę. I jego usta.. piękne, pełne, różowe wargi.. Szczerze się przyznam ,że nigdy się nie całowałam. Jestem raczej zamknięta w sobie i nie miałam odwagi na odezwanie się do chłopaka, który mi się podoba. Zawsze byłam nastawiona na odrzucenie i rozczarowanie.
Między nami zastała cisza, a ja nie potrafiłam jej przerwać, na szczęście zrobił to Justin
Tylko nie wiem czy to było coś dobrego..
-Jesteś taka piękna-powiedział słodko.
-Nie rozumiem czemu ciągle mnie komplementujesz, skoro nawet się nie znamy..
-Jestem zdania ,że jeśli myślimy o dziewczynie ,że jest piękna, powinniśmy jej to powiedzieć. Powinna wiedzieć takie rzeczy-uśmiechnął się delikatnie i położył się na kocu.
-Nie jestem piękna-fuknęłam
-Nikt nie jest piękny, póki nie uwierzy w siebie-stwierdził patrząc na gwiazdy-a ty jesteś na prawde bardzo piękna i -urwał-seksowna.
Odwróciłam głowę, żeby nie wiedział jak się rumienię.
-Chce się z tobą zaprzyjaźnić , jesteś ciekawą osobą. Spójrz.. teraz jesteś taka cicha i nieśmiała, a w tedy na scenie, siedząc przy pianinie.. byłaś taka szczęśliwa. I w tedy byłaś najbardziej piękna-spojrzał na mnie- w tedy gdy byłaś taka uśmiechnięta
Nie miałam bladego pojęcia co odpowiedzieć, więc także położyłam się na kocu.
Chłopak złapał mnie za ramię i sprawił ,że moja głowa spoczywała na jego brzuchu.
Dlaczego on jest taki.. dziwny? Nie wiem czy to dobre słowo na określenie tego chłopaka.. ale nic innego w tym momencie nie nasuwa mi się na myśl. Robi dziwne rzeczy.. a ja powtórzę- nawet się nie znamy, nic o sobie nie wiemy. Ale chwileczkę.. to może ja robię coś nie tak? Nie znam się na tym, w zwykłych sytuacjach nie mam pojęcia jak się zachować.
Wziął kosmyk moich włosów i zaczął si e nimi bawić. Zamknęłam oczy, a chłopak delikatnie gładził moje plecy, nucąc przy tym melodię. Moje oczy zaczęły się kleić. Ziewnęłam.
Jego telefon zaczął dzwonić, zignorował to. Kiedy po raz kolejny zabrzmiała piosenka , dochodząca z telefonu Justina, wkurzył się i odebrał.
-Czego chcesz? Ja? Na randce, mówiłem ci przecież. Nie jesteś moją matką. Pieprz się, Kevin. Zdajesz sobie sprawę ,że się ciebie nie boję? Mam nadzieję-syknął-nara
Rzucił telefon na trawę. Zmarszczyłam brwi i delikatnie się podniosłam. Justin patrzał na mnie pytająco. Wstałam z koca i podeszłam na sam koniec klifu. Przyglądając się przejrzystej tafli wody, poczułam dotyk na biodrach. Zadrżałam, nie lubię gdy ktoś mnie dotyka.
-zostaw mnie, proszę
W jego towarzystwie czuję się.. jakoś inaczej. Jest dość szalony i mocno pokręcony.. ale lubię go. Jest na serio miły.
-Myślę ,że musisz sie rozerwać-odezwał się- na pewno pozwolić sobie na to.
Nic nie odpowiedziałam. -Jesteś za bardzo skryta- szepnął mi do ucha. Co on do cholery ze mną robi? -może i jestem
-popatrz-powiedział i ściągnął koszulkę. Nie powiem ,że nie zrobiło mi się gorąco, bo bym skłamała.
Ma tak cholernie dobre ciało. Zagryzłam wargę, a Justin to zauważył , bo uśmiechnął się zadziornie"
Wbiłam wzrok w ziemię, czując się skrępowana. Zdjął buty i zaczął biec w stronę urwiska.
Nie mogę uwierzyć ,że ten idiota wskoczył do wody. Przerażona zerknęłam na jezioro. Justin "pływał" na brzuchu. Zaczęłam płakać, czuję się winna.
Moje serce zaczęło mnie kłuć, ale zignorowałam to.
-Justin co cholery !-krzyknęłam przez płacz- powiedz coś
Nic. Żadnej reakcji. Wybuchłam jeszcze większym płaczem.Usiadłam i złapałam się za miejsce na cele, w którym jest moje serce. Wzięłam głęboki oddech, ale to nie pomagało. Doskonale wiedziałam co to oznacza..
Justin's POV
Wynurzyłem się z wody i zacząłem śmiać. Spojrzałem w górę, Noemi nie było. Zmarszczyłem brwi i wyszedłem z wody. Przeszedłem naokoło i wszedłem pod górkę i po chwili byłem na miejscu. Dziewczyna leżała na ziemi. Pierwsze co przyszło mi na myśl to "chce się na mnie zemścić " a drugie to to ,że na serio mogło jej się coś stać. Chwile się jej przyglądałem. Miałem nadzieję ,że się poruszy, może zaśmieje, co będzie mi sygnalizowało ,że chce mnie wrobić, tak jak ja przed chwilą ją.. ale nie, nie wyglądało na to ,że jest dobrze. Podszedłem do niej i szturchnąłem. Nie ruszyła się. spanikowałem, serio spanikowałem. Gdyby to był ktoś inny.. to za pewne zostawił bym tą osobę na pastwę losu i miał to wszystko w poważaniu. Ale tym razem było inaczej.. wiedziałem ,że nie mogłem jej tak zostawić. Przecież jej mogła stać się na serio wielka krzywda, ponadto .. jesteśmy cholernie daleko od domu. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do auta. Położyłem ją na tylnym siedzeniu i od razu ruszyłem. Co chwilę nerwowo patrzałem w lusterko, by upewnić się ,że nie dzieję się coś niepokojącego, lub z nadzieją ,że mogła się obudzić. Zacisnąłem ręce na kierownicy i wyciągnąłem papierosa. Już nawet nie zwracam uwagi na to ,że zostawiłem wszystko i pojechałem. Życie ludzkie; jej życie jest ważniejsze. Na prawdę lubię tą dziewczynę.. jest inna od wszystkich , które znam i z którymi się zadawałem, chodziłem, czy uprawiałem seks. Jest w niej coś wyjątkowego , a jej delikatność jest zdecydowanie pociągająca.
*
Przepraszam ,że cholernie długo musiałyście czekać.. i ,że rozdział jest kompletnie beznadziejny (krótki, nudny). Mam nadzieję ,że nie macie mi za złe.. miałam zepsuty komputer( na szczęście wrócił do łask) i chciałam jakoś zorganizować czas. Wczoraj został naprawiony.. więc dziękujmy Tomkowi ,że się nad nami zlitował i ,że pomajsterkował x
Cóż.. kochane ! KAŻDA, która zostawiała w komentarzach nazwę TT do informowania, niech napisze w zakładnice "informowani" Bo potem nie potrafię ogarnąć. Jeśli chcesz byc informowany, to napisz w zakładce swoją nazwę z TT, lub numer gg :)
Kochane ! Dziękuję ,że jesteście, będę starała się pisać częściej, ku waszemu zadowoleniu.
Do następnego :) Jeśli czytasz, zostaw po sobie slad.
@GrandMcBer
Pokiwałam głową na tak i narzuciłam na siebie sweterek. Wyszliśmy z domu, zakluczyłam drzwi.
Chłopak otworzył przede mną wejście do auta i ruszyliśmy. Całą drogę byłam wpatrzona w przednią szybę, a chłopak kątem oka na mnie spoglądał. Doskonale to widziałam i zaczęłam się wiercić na siedzeniu z powodu tego ,że krępuję się, gdy ktoś mi się przygląda. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zobaczyłam klif, pod którym rozciągało się jezioro, świecące od księżycowego światła. Jestem dziś tu po raz pierwszy. Musicie sobie wyobrazić jak pięknie wyglądają gwiazdy na niebie. Są na prawdę piękne. Justin otworzył bagażnik ciężarówki i wyciągnął z niej koszyk pełen jedzenia, oraz kocyk. Rozłożył wszystko na ziemi, po czym pomógł mi usiąść. Kiedy zajął miejsce obok mnie, wyciągnął z koszyka sok pomarańczowy i podał mi szklankę. Wzięłam ją i upiłam łyk. Justin uśmiechnął się delikatnie i podał mi pojedynczą, czerwoną niczym krew róże. Zaśmiałam się pod nosem i wymamrotałam słowa podziękowania. Justin wciąż mi się przyglądał
Ma piękne oczy, które pokazują jego piękną duszę. I jego usta.. piękne, pełne, różowe wargi.. Szczerze się przyznam ,że nigdy się nie całowałam. Jestem raczej zamknięta w sobie i nie miałam odwagi na odezwanie się do chłopaka, który mi się podoba. Zawsze byłam nastawiona na odrzucenie i rozczarowanie.
Między nami zastała cisza, a ja nie potrafiłam jej przerwać, na szczęście zrobił to Justin
Tylko nie wiem czy to było coś dobrego..
-Jesteś taka piękna-powiedział słodko.
-Nie rozumiem czemu ciągle mnie komplementujesz, skoro nawet się nie znamy..
-Jestem zdania ,że jeśli myślimy o dziewczynie ,że jest piękna, powinniśmy jej to powiedzieć. Powinna wiedzieć takie rzeczy-uśmiechnął się delikatnie i położył się na kocu.
-Nie jestem piękna-fuknęłam
-Nikt nie jest piękny, póki nie uwierzy w siebie-stwierdził patrząc na gwiazdy-a ty jesteś na prawde bardzo piękna i -urwał-seksowna.
Odwróciłam głowę, żeby nie wiedział jak się rumienię.
-Chce się z tobą zaprzyjaźnić , jesteś ciekawą osobą. Spójrz.. teraz jesteś taka cicha i nieśmiała, a w tedy na scenie, siedząc przy pianinie.. byłaś taka szczęśliwa. I w tedy byłaś najbardziej piękna-spojrzał na mnie- w tedy gdy byłaś taka uśmiechnięta
Nie miałam bladego pojęcia co odpowiedzieć, więc także położyłam się na kocu.
Chłopak złapał mnie za ramię i sprawił ,że moja głowa spoczywała na jego brzuchu.
Dlaczego on jest taki.. dziwny? Nie wiem czy to dobre słowo na określenie tego chłopaka.. ale nic innego w tym momencie nie nasuwa mi się na myśl. Robi dziwne rzeczy.. a ja powtórzę- nawet się nie znamy, nic o sobie nie wiemy. Ale chwileczkę.. to może ja robię coś nie tak? Nie znam się na tym, w zwykłych sytuacjach nie mam pojęcia jak się zachować.
Wziął kosmyk moich włosów i zaczął si e nimi bawić. Zamknęłam oczy, a chłopak delikatnie gładził moje plecy, nucąc przy tym melodię. Moje oczy zaczęły się kleić. Ziewnęłam.
Jego telefon zaczął dzwonić, zignorował to. Kiedy po raz kolejny zabrzmiała piosenka , dochodząca z telefonu Justina, wkurzył się i odebrał.
-Czego chcesz? Ja? Na randce, mówiłem ci przecież. Nie jesteś moją matką. Pieprz się, Kevin. Zdajesz sobie sprawę ,że się ciebie nie boję? Mam nadzieję-syknął-nara
Rzucił telefon na trawę. Zmarszczyłam brwi i delikatnie się podniosłam. Justin patrzał na mnie pytająco. Wstałam z koca i podeszłam na sam koniec klifu. Przyglądając się przejrzystej tafli wody, poczułam dotyk na biodrach. Zadrżałam, nie lubię gdy ktoś mnie dotyka.
-zostaw mnie, proszę
W jego towarzystwie czuję się.. jakoś inaczej. Jest dość szalony i mocno pokręcony.. ale lubię go. Jest na serio miły.
-Myślę ,że musisz sie rozerwać-odezwał się- na pewno pozwolić sobie na to.
Nic nie odpowiedziałam. -Jesteś za bardzo skryta- szepnął mi do ucha. Co on do cholery ze mną robi? -może i jestem
-popatrz-powiedział i ściągnął koszulkę. Nie powiem ,że nie zrobiło mi się gorąco, bo bym skłamała.
Ma tak cholernie dobre ciało. Zagryzłam wargę, a Justin to zauważył , bo uśmiechnął się zadziornie"
Wbiłam wzrok w ziemię, czując się skrępowana. Zdjął buty i zaczął biec w stronę urwiska.
Nie mogę uwierzyć ,że ten idiota wskoczył do wody. Przerażona zerknęłam na jezioro. Justin "pływał" na brzuchu. Zaczęłam płakać, czuję się winna.
Moje serce zaczęło mnie kłuć, ale zignorowałam to.
-Justin co cholery !-krzyknęłam przez płacz- powiedz coś
Nic. Żadnej reakcji. Wybuchłam jeszcze większym płaczem.Usiadłam i złapałam się za miejsce na cele, w którym jest moje serce. Wzięłam głęboki oddech, ale to nie pomagało. Doskonale wiedziałam co to oznacza..
Justin's POV
Wynurzyłem się z wody i zacząłem śmiać. Spojrzałem w górę, Noemi nie było. Zmarszczyłem brwi i wyszedłem z wody. Przeszedłem naokoło i wszedłem pod górkę i po chwili byłem na miejscu. Dziewczyna leżała na ziemi. Pierwsze co przyszło mi na myśl to "chce się na mnie zemścić " a drugie to to ,że na serio mogło jej się coś stać. Chwile się jej przyglądałem. Miałem nadzieję ,że się poruszy, może zaśmieje, co będzie mi sygnalizowało ,że chce mnie wrobić, tak jak ja przed chwilą ją.. ale nie, nie wyglądało na to ,że jest dobrze. Podszedłem do niej i szturchnąłem. Nie ruszyła się. spanikowałem, serio spanikowałem. Gdyby to był ktoś inny.. to za pewne zostawił bym tą osobę na pastwę losu i miał to wszystko w poważaniu. Ale tym razem było inaczej.. wiedziałem ,że nie mogłem jej tak zostawić. Przecież jej mogła stać się na serio wielka krzywda, ponadto .. jesteśmy cholernie daleko od domu. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do auta. Położyłem ją na tylnym siedzeniu i od razu ruszyłem. Co chwilę nerwowo patrzałem w lusterko, by upewnić się ,że nie dzieję się coś niepokojącego, lub z nadzieją ,że mogła się obudzić. Zacisnąłem ręce na kierownicy i wyciągnąłem papierosa. Już nawet nie zwracam uwagi na to ,że zostawiłem wszystko i pojechałem. Życie ludzkie; jej życie jest ważniejsze. Na prawdę lubię tą dziewczynę.. jest inna od wszystkich , które znam i z którymi się zadawałem, chodziłem, czy uprawiałem seks. Jest w niej coś wyjątkowego , a jej delikatność jest zdecydowanie pociągająca.
*
Przepraszam ,że cholernie długo musiałyście czekać.. i ,że rozdział jest kompletnie beznadziejny (krótki, nudny). Mam nadzieję ,że nie macie mi za złe.. miałam zepsuty komputer( na szczęście wrócił do łask) i chciałam jakoś zorganizować czas. Wczoraj został naprawiony.. więc dziękujmy Tomkowi ,że się nad nami zlitował i ,że pomajsterkował x
Cóż.. kochane ! KAŻDA, która zostawiała w komentarzach nazwę TT do informowania, niech napisze w zakładnice "informowani" Bo potem nie potrafię ogarnąć. Jeśli chcesz byc informowany, to napisz w zakładce swoją nazwę z TT, lub numer gg :)
Kochane ! Dziękuję ,że jesteście, będę starała się pisać częściej, ku waszemu zadowoleniu.
Do następnego :) Jeśli czytasz, zostaw po sobie slad.
@GrandMcBer
Subskrybuj:
Posty (Atom)